czwartek, 23 kwietnia 2020

Trudne dzieciństwo Jimiego Hendrixa


Po roku wspólnego mieszkania na ulicy Waszyngtona, Gracie z Frankiem wyprowadzają się. Już dość mają Ala, jego pijaństwa i niesumienności. Wspominał Frank - Al był bardzo destrukcyjny, uprawiał hazard i wracał późno do domu... Nie tylko to, obiecał także, że będzie co drugi dzień gotował. Pracując na trzy zmiany, nigdy warunków umowy nie dotrzymał. Gotował bardzo rzadko, jak wspominał Frank - Tylko ryż, fasolę i parówki. Kupował też najtańsze mięso - karkówkę i koninę... Al zresztą uważa, że gotowanie to jest zajęcie niegodne mężczyzny, a jeśli już jest do tego zmuszony, przyrządza najprostszy posiłek. Al wspominał - Przez pewien czas Jimi, Leon i ja spaliśmy w jednym łóżku, a w drugim pokoju mieszkali Patricia i Pat, Gracie spała na tapczanie. Pat pracował dopóki nie zarobił dużo pieniędzy, wtedy kupili dom i wyprowadzili się. Powiedziałem Gracie, że musi zostać. Ktoś musi opiekować się dziećmi, gdy ja pracuję'. A ona na to, że musi odejść. 'Zostań, dopóki nie znajdę kogoś innego' Mimo to odeszła...
            W rodzinie Hendrixów czasami zdarzają się także radośniejsze chwile. Na gwiazdkę roku 1954 obaj synowie dostają prezenty - Leon zabawkową koparkę parową, miniaturowy autobus marki Greyhound oraz czerwony wózek, a Jimi nowiutki, lśniący, czerwony rower marki Schwinn, Cadillac wśród rowerów. Al wspominał - Mieliśmy ładną choinkę i kupiłem Jimiemu rower z ręcznymi hamulcami, jedyny jaki kiedykolwiek miał. Jimi był bardzo zadowolony. Objął mnie i powiedział: 'Och, tato! Dzięki, dzięki, dzięki!'... Leon dodawał - Mama wróciła, by spędzić z nasza trójką święta. Rodzice znów się widywali, a Buster i ja nie mogliśmy być bardziej szczęśliwi. W czasach, gdy mieszkaliśmy na osiedlu Rainer Vista, święta nie wyglądały tak pogodnie. Buster i ja zasypialiśmy pod małą choinką z nadzieją, że obudzimy się wśród stosu prezentów, jednak rzeczywistość okazywała się brutalna. Najlepszym wspomnieniem ze świąt był moment gdy babcia Clarice wręczała nam portmonetkę, byśmy podzielili się bilonem. Tymczasem Boże Narodzenie w nowym domu przy ulicy Washington i 26 Street wyglądało inaczej. Aż do tego Bożego Narodzenia żaden z nas nie dostawał prezentów. To było jedyne radosne Boże Narodzenie spędzone w pełnym gronie. Żałuję, że nigdy nie udało się tego powtórzyć…           
            30 marca 1955  w miejscowym sądzie King County Counterhouse Al i Lucille Hendrixowie zrzekają się praw rodzicielskich do Joego, Kathy, Pameli i Alfreda. Parę miesięcy później, na zakończenie szkoły podstawowej w czerwcu 1955, powstaje fotografia 46 dzieci z szóstej klasy szkoły podstawowej Leschi.
            Opowiadał Jimmy Williams - Było to idylliczne miejsce. Jakby rasa w ogóle nie miała znaczenia. czuliśmy, że jesteśmy częścią większej całości... Al tłumaczył - Wcale nie było trudne, aby zmusić Jimmy'ego do wykonywania prac domowych. Chciałbym tylko zauważyć, że w kuchni lub jadalni odrabiał swoje szkolne zadania, ale nie absorbowało mnie to zbytnio... Leon dodawał – Wiele razy, ja i Jimi mieliśmy kłopoty w szkole. Nic poważnego. Zwykłe rzeczy. Ot, zwykłe nieporozumienia z nauczycielem. Czasami Jimi uciekał z klasy. Tata musiał wtedy przyjść do szkoły i porozmawiać z dyrektorem, potem się wściekał, że spóźniał się do pracy...
            Jimi z przejęciem rysuje latające spodki, rakiety, samochody wyścigowe. Według Leona, wysłał nawet kilka projektów samochodów Forda i zdobył kilka nagród.  Faktycznie przyszły mistrz gitary, najbardziej lubi rysować, zwłaszcza szkice fantastyczne i samochody, opowiadał później - Na lekcji rysunków nauczyciel mówił 'Bierzcie farby i malujcie trzy sceny' i wtedy tworzyłem abstrakcyjne rzeczy, jak zachód słońca na Marsie... Jako dziecko, Jimi pasjonuje się science fiction, naukową fantastyką. Będzie powracać za kilka lat do tego tematu w piosenkach, które stworzy. Życie na planetach układu słonecznego zainspiruje go do napisania takich utworów, jak "Third Stone From The Sun" (o Ziemi), czy "Valleys Of Neptune" (o Neptunie). ...Natura wszechświata w jego osobistej kosmologii będzie miała wielkie znaczenie, ukształtuje jego pogląd na świat i własne miejsce w nim - zauważył Harry Shapiro - Jako młodzieniec Jimi, w pewnym sensie, tworzy świat równoległy, dając wyraz swej już żyznej i twórczej wyobraźni. Z planety Mongo przybywał, aby uratować Ziemię przed bezlitosnymi potworami z Ming. Farbami odtworzał bitwę o kontrolę Neptuna, albo ponure krajobrazu domu na Jowiszu. To były jego światy. Tam, wiedział, że nie mogło się zdarzyć nic niemiłego...
            Jimi dodawał – Szczególnie lubiłem malować sceny tego, co jest na innych planetach. Letnie popołudnie na Wenus i takie tam. Idea podróży kosmicznych cieszyła (i cieszy) mnie bardziej, niż cokolwiek innego... Jego szkolny kolega James Williams opowiadał - Pamiętam jak Jimi namalował mural. Byliśmy w szóstej klasie pani Stophenberg w Leschi. Zrobił spektakularne dzieło sztuki. To była scena z meksykańskiej wioski, bardzo żywa, kolorowa i pełna szczegółów. Na pierwszym planie wymalował potężnego konia rasy Palomino, który niósł na grzbiecie jeźdźca w hiszpańskim rynsztunku. Ten koń zdawał się pędzić wprost na widza. Dla kontrastu, był tam też człowiek pochylony pod budynkiem, śpiący z sombrero na głowie. To był wyraźny kontrast, z jednej strony pędzący koń, z drugiej śpiący człowiek. Nastrój, który uzyskał wykorzystując szczegóły i kolory, dla kogoś w jego wieku, było to zupełnie niesamowite. Pokazywało to jedną z fascynacji Jimmy'ego kolorami...
            Zainteresowanie plastyką, czego dowodem są zachowane w domu szkice, rysunki i malowane pędzlem obrazy, a także szerzej pojmowaną sztuką, Jimi przeniesie też do szkoły średniej Garfield High School, "sztuka" to będzie jedyny przedmiot szkolny, który sprawiać mu będzie zadowolenie, będzie - rozwijać wyobraźnię i dziecięcą fantazję przekształci w dorosłą kreatywność - zauważył Keith Shadwick. Uczennica Janet Nosi Terada uzupełniała - Zawsze coś gryzmolił, zwłaszcza wtedy, gdy miał robić coś innego. Lubił rysować i rzeczywiście był w tym dobry. Był artystą. Pamiętam też, jak chodząc szurał nogami. Wyglądało, jakby cały czas miał rozwiązane buty, ale to po prostu był Jimi...
            Przyjaciel Jimiego Terry Johnson dodawał – Miał zupełnie zniszczone buty, kiedy je odwracał, w podeszwach były dziury na wylot. Zwykle chodził na krawędziach butów, nie wiem, czy to z powodu tych dziur, czy po prostu robił to naturalnie... I jeszcze jedna opinia, nauczyciela Ralpha Hayesa - Jimi był u mnie w piątej klasie, uczyłem go historii USA. Był bardzo przystojny, ale był również nieśmiały. Nawet bardzo nieśmiały. Nie mogę uwierzyć, że grał potem taką muzykę. Kiedy był trochę spóźniony, minutę lub dwie, zawsze przepraszał i pytał, czy może już usiąść. Zauważyłem jednak, że nie bardzo go szkoła interesowała. Nie byłem pewien, czy to była moja wina, czy nie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz