Po roku wspólnego mieszkania na
ulicy Waszyngtona, Gracie z Frankiem wyprowadzają się. Już dość mają Ala, jego
pijaństwa i niesumienności. Wspominał Frank - Al był bardzo destrukcyjny, uprawiał hazard i wracał późno do domu...
Nie tylko to, obiecał także, że będzie co drugi dzień gotował. Pracując na trzy
zmiany, nigdy warunków umowy nie dotrzymał. Gotował bardzo rzadko, jak
wspominał Frank - Tylko ryż, fasolę i
parówki. Kupował też najtańsze mięso - karkówkę i koninę... Al zresztą
uważa, że gotowanie to jest zajęcie niegodne mężczyzny, a jeśli już jest do
tego zmuszony, przyrządza najprostszy posiłek. Al wspominał - Przez pewien czas Jimi, Leon i ja spaliśmy w
jednym łóżku, a w drugim pokoju mieszkali Patricia i Pat, Gracie spała na
tapczanie. Pat pracował dopóki nie zarobił dużo pieniędzy, wtedy kupili dom i
wyprowadzili się. Powiedziałem Gracie, że musi zostać. Ktoś musi opiekować się
dziećmi, gdy ja pracuję'. A ona na to, że musi odejść. 'Zostań, dopóki nie
znajdę kogoś innego' Mimo to odeszła...
W
rodzinie Hendrixów czasami zdarzają się także radośniejsze chwile. Na gwiazdkę
roku 1954 obaj synowie dostają prezenty - Leon zabawkową koparkę parową,
miniaturowy autobus marki Greyhound oraz czerwony wózek, a Jimi nowiutki,
lśniący, czerwony rower marki Schwinn, Cadillac wśród rowerów. Al wspominał - Mieliśmy ładną choinkę i kupiłem Jimiemu rower
z ręcznymi hamulcami, jedyny jaki kiedykolwiek miał. Jimi był bardzo
zadowolony. Objął mnie i powiedział: 'Och, tato! Dzięki,
dzięki, dzięki!'... Leon dodawał - Mama
wróciła, by spędzić z nasza trójką święta. Rodzice znów się widywali, a Buster
i ja nie mogliśmy być bardziej szczęśliwi. W czasach, gdy mieszkaliśmy na
osiedlu Rainer Vista, święta nie
wyglądały tak pogodnie. Buster i ja zasypialiśmy pod małą choinką z nadzieją,
że obudzimy się wśród stosu prezentów, jednak rzeczywistość okazywała się
brutalna. Najlepszym wspomnieniem ze świąt był moment gdy babcia Clarice
wręczała nam portmonetkę, byśmy podzielili się bilonem. Tymczasem Boże
Narodzenie w nowym domu przy ulicy Washington i 26 Street wyglądało inaczej. Aż
do tego Bożego Narodzenia żaden z nas nie dostawał prezentów. To było jedyne
radosne Boże Narodzenie spędzone w pełnym gronie. Żałuję, że nigdy nie udało
się tego powtórzyć…
30
marca 1955 w miejscowym sądzie King
County Counterhouse Al i Lucille Hendrixowie zrzekają się praw
rodzicielskich do Joego, Kathy, Pameli i Alfreda. Parę miesięcy później, na
zakończenie szkoły podstawowej w
czerwcu 1955, powstaje fotografia 46 dzieci z szóstej klasy szkoły podstawowej Leschi.
Opowiadał
Jimmy Williams - Było to idylliczne
miejsce. Jakby rasa w ogóle nie miała znaczenia. czuliśmy, że jesteśmy częścią
większej całości... Al tłumaczył - Wcale nie było trudne, aby zmusić Jimmy'ego do wykonywania prac domowych.
Chciałbym tylko zauważyć,
że w kuchni lub jadalni
odrabiał swoje szkolne zadania, ale nie absorbowało mnie to zbytnio... Leon
dodawał – Wiele razy, ja i Jimi
mieliśmy kłopoty w
szkole. Nic poważnego. Zwykłe
rzeczy. Ot, zwykłe nieporozumienia z nauczycielem.
Czasami Jimi uciekał
z klasy. Tata musiał wtedy
przyjść do szkoły i porozmawiać z dyrektorem, potem się wściekał, że spóźniał się do pracy...
Jimi
z przejęciem rysuje latające spodki, rakiety, samochody wyścigowe. Według Leona, wysłał
nawet kilka projektów samochodów
Forda i zdobył kilka
nagród. Faktycznie
przyszły mistrz gitary, najbardziej lubi rysować, zwłaszcza szkice fantastyczne
i samochody, opowiadał później - Na lekcji rysunków nauczyciel mówił 'Bierzcie farby
i malujcie trzy sceny' i wtedy
tworzyłem abstrakcyjne rzeczy, jak
zachód słońca na Marsie... Jako
dziecko, Jimi pasjonuje się
science fiction, naukową fantastyką. Będzie powracać za
kilka lat do tego tematu w piosenkach, które stworzy. Życie na planetach
układu słonecznego zainspiruje go do napisania takich utworów, jak "Third Stone From The Sun" (o
Ziemi), czy "Valleys Of
Neptune" (o Neptunie). ...Natura wszechświata w
jego osobistej kosmologii będzie
miała wielkie znaczenie, ukształtuje jego pogląd na
świat i własne miejsce w nim - zauważył Harry Shapiro - Jako młodzieniec Jimi, w pewnym sensie, tworzy świat równoległy,
dając wyraz swej już
żyznej i twórczej
wyobraźni. Z planety Mongo
przybywał, aby uratować Ziemię przed bezlitosnymi potworami z Ming.
Farbami odtworzał bitwę o kontrolę Neptuna, albo ponure krajobrazu domu na Jowiszu. To były jego
światy. Tam, wiedział, że nie mogło się
zdarzyć nic niemiłego...
Jimi
dodawał – Szczególnie
lubiłem malować sceny tego, co jest na innych planetach.
Letnie popołudnie na Wenus i takie tam.
Idea podróży kosmicznych cieszyła (i cieszy) mnie bardziej, niż
cokolwiek innego... Jego szkolny kolega James Williams opowiadał - Pamiętam jak Jimi
namalował mural. Byliśmy w szóstej
klasie pani Stophenberg
w Leschi. Zrobił spektakularne
dzieło sztuki. To była scena z meksykańskiej wioski, bardzo
żywa, kolorowa i pełna szczegółów.
Na pierwszym planie wymalował potężnego konia rasy
Palomino, który niósł na grzbiecie jeźdźca w hiszpańskim rynsztunku. Ten koń zdawał się pędzić
wprost na widza. Dla kontrastu, był tam też człowiek pochylony pod budynkiem, śpiący z
sombrero na głowie. To był wyraźny kontrast, z jednej strony pędzący koń, z
drugiej śpiący człowiek. Nastrój, który uzyskał wykorzystując
szczegóły i kolory, dla kogoś w
jego wieku, było to zupełnie niesamowite. Pokazywało to jedną z
fascynacji Jimmy'ego kolorami...
Zainteresowanie plastyką,
czego dowodem są zachowane w domu szkice, rysunki i malowane pędzlem obrazy, a
także szerzej pojmowaną sztuką, Jimi przeniesie też do szkoły średniej Garfield
High School, "sztuka" to będzie jedyny przedmiot szkolny,
który sprawiać mu będzie zadowolenie, będzie - rozwijać wyobraźnię i dziecięcą fantazję przekształci w dorosłą
kreatywność - zauważył Keith Shadwick. Uczennica Janet Nosi Terada
uzupełniała - Zawsze coś
gryzmolił, zwłaszcza wtedy, gdy miał robić
coś innego. Lubił rysować i
rzeczywiście był w tym dobry. Był
artystą. Pamiętam też, jak chodząc
szurał nogami. Wyglądało, jakby cały
czas miał rozwiązane buty, ale to po prostu był Jimi...
Przyjaciel
Jimiego Terry Johnson dodawał – Miał zupełnie zniszczone buty, kiedy je odwracał, w podeszwach były dziury
na wylot. Zwykle chodził na krawędziach butów, nie wiem, czy to z powodu tych
dziur, czy po prostu robił to naturalnie... I jeszcze jedna opinia, nauczyciela
Ralpha Hayesa - Jimi był u mnie w piątej klasie, uczyłem go historii
USA. Był bardzo przystojny, ale był również nieśmiały. Nawet bardzo
nieśmiały. Nie mogę uwierzyć, że grał potem taką muzykę. Kiedy był trochę spóźniony, minutę
lub dwie, zawsze przepraszał i pytał, czy może
już usiąść. Zauważyłem jednak, że nie bardzo go szkoła interesowała.
Nie byłem pewien, czy to była moja wina, czy nie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz