Finansowo niezła sytuacja rodziny
Hendrixów kończy się wiosną 1955. Al
traci pracę w City Light. Jak wspominał Leon - Zaczął więc pracować w Bethlehem
Steel, gdzie sprzątał teren wokół fabryki. Pensję miał dużo niższą i każdej
nocy wracał do domu pokryty od stóp do głów czarnymi wiórami, a do tego cuchnął
palonym metalem... Mimo, że udało mu się ukończyć
szkołę zawodową GI Bill i uzyskać dyplom elektryka, ma ogromne kłopoty
ze znalezieniem pracy w tym zawodzie, jak zapamiętał - Zgłosiłem się do Poole Electric
na pomocnika instalatora telewizorów. Tam odpowiedziano mi, że jestem zbyt
stary, miałem koło czterdziestki, że czasem ta praca wymaga wspinania się na
dachy. Odparłem, że dla mnie to nic strasznego, że dam sobie radę. Mimo to
odmówili. Tak jakby obowiązywało prawo Jima Crowa, nie było pracy dla
czarnych...
Ojciec
Jimiego znajduje pracę, jedyną chyba, którą może w tamtym czasie dostać w
Seattle. Koszenie trawy, sprzątanie ogrodów i piwnic, nawet z pomocą synów, nie
jest jednak zajęciem na tyle dochodowym, by wystarczyło do utrzymania domu i
jego mieszkańców. Leon opowiadał – Buster
i ja pracowaliśmy na działce, póki nie padliśmy z wyczerpania, ojciec tymczasem
nie wracał przez cały dzień. Kończyliśmy, a jego wciąż nie było. Byliśmy przepoceni,
brudni i osłabieni…
W
trakcie jednej z prac znajdują coś, co na nowo wzbudza zainteresowanie Jimiego
gitarą. Jak wspominał ojciec Jimiego – Ktoś
mnie poprosił, żebym wyczyścił mu piwnicę. Tam w kącie leżało ukulele, bez
strun… (Tony Brown uważa, że ten stary instrument, a raczej zabawkę, Al z
synami znajdzie dopiero latem 1958 roku) Opowiadał Al Hendrix - Razem ze szwagrem pracowałem przy
konserwacji zieleni. Pewnego razu znalazłem stare ukulele... w miejscu pracy.
Nie miały wszystkich strun, więc musiałem kilka dokupić. Sporo na nich
brzdąkał. Szło mu dobrze. Na tyle, na ile można być dobrym grając na ukulele...
W
poprzednim rozdziale o ukulele wspominał brat Jimiego, ale było to w życiu
przyszłego mistrza gitary, tak znaczące wydarzenie, że przytoczę tu inną jego,
czyli Leona, opowieść - Brat ukształtował
w sobie wyjątkowe poczucie dźwięku, nieustannie poszukiwał oraz eksperymentował
z tonami. Ukulele było niczym klucz, który otwierał drzwi do innego świata.
Rozpoczęły się poszukiwania, jak wyrazić w pełni siebie; miał zamiar podążać tą
ścieżką, dokądkolwiek by go zaprowadziła. Gdy ukulele przestało tak bardzo
przykuwać jego uwagę, Buster odkrył w sobie kreatywność. Szukał czegokolwiek,
co mógł naciągnąć między słupkami starego, żeliwnego łóżka, w którym sypialiśmy
wszyscy trzej - sznurków, żyłek, nawet długich gumek. Szarpiąc każde z nich, nasłuchiwał
jak wibrują i wydają unikalne dźwięki. Potem uświadomił sobie, że kiedy nie
rozciąga ich na całej długości łóżka, tylko między nogami po jednej stronie,
wysokość dźwięku zwiększa się dziesięciokrotnie. Od drgania ‘strun’ słupki
zaczynały brzęczeć i wibrować na podłodze sypialni. Nie tylko słyszałeś dźwięki
– czułeś, jak drgają…
Granie na jednej strunie ukulele fascynuje
Jimiego. Wydaje się nawet, że nie będzie on wcale potrzebował prawdziwej
gitary. Nie wiadomo na pewno, czy właśnie na ukulele, czy na gitarze (co jest
niestety mało prawdopodobne, choć wspomina o tym Al Hendrix) Jimi będzie
towarzyszył swemu przyjacielowi na konkursie, jaki przygotowuje w szkole Leschi
nauczycielka, pani Cooper. Jimmy Williams wygrywa ten konkurs, śpiewając
przebój Perry’ego Como „Wanted” – Po występie podszedł do mnie Jimi z
gratulacjami i po chwili zapytał: 'Kiedy będziesz sławny, to nadal będziemy
przyjaciółmi?'. Pamiętam, że przygotował tę piosenkę wspólnie ze mną, ale w
ostatniej chwili zrezygnował z występu.
Terry (Johnson) i ja byliśmy jedynymi, którzy
byli zainteresowani
występem. Ale Jimi, nie wiem. Wtedy nigdy nie wykazał żadnego zainteresowania.
Pojawiał się na tych konkursowych pokazach,
był też nam pomocny, gdy Terry
i ja braliśmy
w nich udział... Nieco w przyszłość wybiegał Al
Hendrix tłumacząc - Kiedy Jimi
dostał gitarę, on i James Williams wystąpili razem w konkursie
muzycznym w szkole przed rodzicami. Najpierw w domu długo razem ćwiczyli piosenkę z repertuaru "Ink
Spots". Śmiali
się, Jimi
miał głos tak
jak jego matka. Lucille
gdy próbowała śpiewać, wydobywała
z siebie tylko szorstki głos...
Wspomniany
przez Ala Hendrixa kwartet "Ink Spots" należał do grona jednych z
najpopularniejszych czarnych zespołów wokalnych w: trzeciej, czwartej i połowie
piątej dekady XX wieku, wykonując utwory R&B oraz w stylu
"doo-wop" modnym w latach, w których Jimi Hendrix zaczynał w Seattle
swoją artystyczną karierę. Słyszany z płyt zespołu, jakie Al miał w swoich
zbiorach, śpiewający gitarzysta Charlie Fuqua, zapewne zainteresował przyszłego
mistrza tego instrumentu, choć jak Jimi później będzie opowiadał - Pierwszym gitarzystą, który zwrócił moją
uwagę był Muddy Waters. Usłyszałem jego nagranie, kiedy byłem młody i
wystraszyłem się, nagle zalało mnie mnóstwo dźwięków. Tak, to było świetne.
Muddy Waters grał na dwie gitary, harmonijkę i bęben taktowy. „Rollin’ & Tumblin’” - ruszało mnie to, takie do bólu prymitywne
gitarowe brzmienie…
Muddy'ego
Watersa Hendrix spotka za kilka lat w Chicago, wtedy jednak poznaje go tylko z
płyt, jakie do domu Hendrixów przynosi nowa ich znajoma Ernestine Benson - Kochałam bluesa i Jimi też pokochał tę muzykę Południa...
Jimi
wspominał - Kiedy byłem na górze, a
dorośli bawili się na przyjęciu, dobiegały mnie dźwięki nagrań Muddy'ego
Watersa, Elmore'a Jamesa, Howlin' Wofa i Ray'a Charlesa. Wymykałem się, by
ukraść trochę czipsów i łyknąć nieco dymu. To był bardzo intensywny, gęsty
dźwięk... ...On wtedy żył bluesem - opowiadał Al Hendrix
- Miałem wiele płyt B.B. Kinga i Louisa
Jordana oraz takich facetów jak Muddy Waters. Sam lubiłem gitarzystów
bluesowych i Chucka Berry'ego. Jimi był zafascynowany B.B. Kingiem i Berrym,
był też fanem Alberta Kinga, w ogóle lubił bluesowych gitarzystów. Miał też
kilka swoich płyt, ale nigdy nie prosił, abym mu jakąś kupił...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz