piątek, 24 kwietnia 2020

Odkrycie ukulele

Dzisiaj, w kolejnym odcinku pierwszego tomu biografii Jimiego Hendrixa "Szaman Rocka", o tym jak Jimi trafił na ukulele.


Finansowo niezła sytuacja rodziny Hendrixów kończy się wiosną 1955. Al traci pracę w City Light. Jak wspominał Leon - Zaczął więc pracować w Bethlehem Steel, gdzie sprzątał teren wokół fabryki. Pensję miał dużo niższą i każdej nocy wracał do domu pokryty od stóp do głów czarnymi wiórami, a do tego cuchnął palonym metalem... Mimo, że udało mu się ukończyć szkołę zawodową GI Bill  i uzyskać dyplom elektryka, ma ogromne kłopoty ze znalezieniem pracy w tym zawodzie, jak zapamiętał - Zgłosiłem się do Poole Electric na pomocnika instalatora telewizorów. Tam odpowiedziano mi, że jestem zbyt stary, miałem koło czterdziestki, że czasem ta praca wymaga wspinania się na dachy. Odparłem, że dla mnie to nic strasznego, że dam sobie radę. Mimo to odmówili. Tak jakby obowiązywało prawo Jima Crowa, nie było pracy dla czarnych...
            Ojciec Jimiego znajduje pracę, jedyną chyba, którą może w tamtym czasie dostać w Seattle. Koszenie trawy, sprzątanie ogrodów i piwnic, nawet z pomocą synów, nie jest jednak zajęciem na tyle dochodowym, by wystarczyło do utrzymania domu i jego mieszkańców. Leon opowiadał – Buster i ja pracowaliśmy na działce, póki nie padliśmy z wyczerpania, ojciec tymczasem nie wracał przez cały dzień. Kończyliśmy, a jego wciąż nie było. Byliśmy przepoceni, brudni i osłabieni…
            W trakcie jednej z prac znajdują coś, co na nowo wzbudza zainteresowanie Jimiego gitarą. Jak wspominał ojciec Jimiego – Ktoś mnie poprosił, żebym wyczyścił mu piwnicę. Tam w kącie leżało ukulele, bez strun… (Tony Brown uważa, że ten stary instrument, a raczej zabawkę, Al z synami znajdzie dopiero latem 1958 roku) Opowiadał Al Hendrix - Razem ze szwagrem pracowałem przy konserwacji zieleni. Pewnego razu znalazłem stare ukulele... w miejscu pracy. Nie miały wszystkich strun, więc musiałem kilka dokupić. Sporo na nich brzdąkał. Szło mu dobrze. Na tyle, na ile można być dobrym grając na ukulele...  
            W poprzednim rozdziale o ukulele wspominał brat Jimiego, ale było to w życiu przyszłego mistrza gitary, tak znaczące wydarzenie, że przytoczę tu inną jego, czyli Leona, opowieść - Brat ukształtował w sobie wyjątkowe poczucie dźwięku, nieustannie poszukiwał oraz eksperymentował z tonami. Ukulele było niczym klucz, który otwierał drzwi do innego świata. Rozpoczęły się poszukiwania, jak wyrazić w pełni siebie; miał zamiar podążać tą ścieżką, dokądkolwiek by go zaprowadziła. Gdy ukulele przestało tak bardzo przykuwać jego uwagę, Buster odkrył w sobie kreatywność. Szukał czegokolwiek, co mógł naciągnąć między słupkami starego, żeliwnego łóżka, w którym sypialiśmy wszyscy trzej - sznurków, żyłek, nawet długich gumek. Szarpiąc każde z nich, nasłuchiwał jak wibrują i wydają unikalne dźwięki. Potem uświadomił sobie, że kiedy nie rozciąga ich na całej długości łóżka, tylko między nogami po jednej stronie, wysokość dźwięku zwiększa się dziesięciokrotnie. Od drgania ‘strun’ słupki zaczynały brzęczeć i wibrować na podłodze sypialni. Nie tylko słyszałeś dźwięki – czułeś, jak drgają…
            Granie na jednej strunie ukulele fascynuje Jimiego. Wydaje się nawet, że nie będzie on wcale potrzebował prawdziwej gitary. Nie wiadomo na pewno, czy właśnie na ukulele, czy na gitarze (co jest niestety mało prawdopodobne, choć wspomina o tym Al Hendrix) Jimi będzie towarzyszył swemu przyjacielowi na konkursie, jaki przygotowuje w szkole Leschi nauczycielka, pani Cooper. Jimmy Williams wygrywa ten konkurs, śpiewając przebój Perry’ego Como „Wanted”Po występie podszedł do mnie Jimi z gratulacjami i po chwili zapytał: 'Kiedy będziesz sławny, to nadal będziemy przyjaciółmi?'. Pamiętam, że przygotował tę piosenkę wspólnie ze mną, ale w ostatniej chwili zrezygnował z występu. Terry (Johnson) i ja byliśmy jedynymi, którzy byli zainteresowani występem. Ale Jimi, nie wiem. Wtedy nigdy nie wykazał żadnego zainteresowania. Pojawiał się na tych konkursowych pokazach, był też nam pomocny, gdy Terry i ja braliśmy w nich udział... Nieco w przyszłość wybiegał Al Hendrix tłumacząc - Kiedy Jimi dostał gitarę, on i James Williams wystąpili razem w konkursie muzycznym w szkole przed rodzicami. Najpierw w domu długo razem ćwiczyli piosenkę z repertuaru "Ink Spots". Śmiali się, Jimi miał głos tak jak jego matka. Lucille gdy próbowała śpiewać, wydobywała z siebie  tylko szorstki głos...
            Wspomniany przez Ala Hendrixa kwartet "Ink Spots" należał do grona jednych z najpopularniejszych czarnych zespołów wokalnych w: trzeciej, czwartej i połowie piątej dekady XX wieku, wykonując utwory R&B oraz w stylu "doo-wop" modnym w latach, w których Jimi Hendrix zaczynał w Seattle swoją artystyczną karierę. Słyszany z płyt zespołu, jakie Al miał w swoich zbiorach, śpiewający gitarzysta Charlie Fuqua, zapewne zainteresował przyszłego mistrza tego instrumentu, choć jak Jimi później będzie opowiadał - Pierwszym gitarzystą, który zwrócił moją uwagę był Muddy Waters. Usłyszałem jego nagranie, kiedy byłem młody i wystraszyłem się, nagle zalało mnie mnóstwo dźwięków. Tak, to było świetne. Muddy Waters grał na dwie gitary, harmonijkę i bęben taktowy. „Rollin’ & Tumblin’” - ruszało mnie to, takie do bólu prymitywne gitarowe brzmienie…
            Muddy'ego Watersa Hendrix spotka za kilka lat w Chicago, wtedy jednak poznaje go tylko z płyt, jakie do domu Hendrixów przynosi nowa ich znajoma  Ernestine Benson - Kochałam bluesa i Jimi też pokochał tę muzykę Południa...
            Jimi wspominał - Kiedy byłem na górze, a dorośli bawili się na przyjęciu, dobiegały mnie dźwięki nagrań Muddy'ego Watersa, Elmore'a Jamesa, Howlin' Wofa i Ray'a Charlesa. Wymykałem się, by ukraść trochę czipsów i łyknąć nieco dymu. To był bardzo intensywny, gęsty dźwięk...  ...On wtedy żył bluesem - opowiadał Al Hendrix - Miałem wiele płyt B.B. Kinga i Louisa Jordana oraz takich facetów jak Muddy Waters. Sam lubiłem gitarzystów bluesowych i Chucka Berry'ego. Jimi był zafascynowany B.B. Kingiem i Berrym, był też fanem Alberta Kinga, w ogóle lubił bluesowych gitarzystów. Miał też kilka swoich płyt, ale nigdy nie prosił, abym mu jakąś kupił...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz