Oto drugi fragment z czwartego rozdziału opowieści o Jimim
Hendrixie - "Szaman Rocka". Zapraszam.
...Johnny zobacz kto nas odwiedził.
To twój tata - Celestine Champ wskazuje na stojącego w drzwiach domu
mężczyznę. Wywołany do odpowiedzi, mały, niespełna trzyletni chłopak rzuca
przelotne spojrzenie na tego, którego nazwano ojcem i wskazując na stojące na
stole zdjęcie w ramce odpowiada - 'Nie!
To tu jest mój tata'... Na czarno-białym zdjęciu widnieje mężczyzna w
mundurze armii amerykańskiej. 'To nie
jest tatuś' dodaje malec wskazując na przybysza. Celestine spogląda na Ala
i mówi: 'Nie, Johnny. Spójrz uważnie, ten
pan to właśnie twój tata. Rozmawialiśmy
przecież o twoim tatusiu'. Zapanowała cisza. ...Faktycznie, Jimi mnie nie znał, lecz pani Champ powiedziała mu, że jego tata przyjdzie po niego
- wspominał Al Hendrix - On zaś kojarzył tylko zdjęcie w mundurze. Stałem jak sparaliżowany. Co
miałem zrobić? To było dziwne
uczucie, zobaczyć własne dziecko, które ciebie nie poznaje...
W
sąsiedztwie pani Champ mieszkał chłopak, z którym mały Jimi chętnie się bawił,
lubił też jeździć na jego trzykołowym rowerku i tak jak on, do jego ojca mówił
"tata". Ale pani Champ powiedziała: 'To nie twój tatuś. Twój tata jest w wojsku'... No i pewnie dlatego
Johnny, czyli Jimi, nie rozpoznał w Alu taty ze zdjęcia. ...Nagle w drzwiach stanął jakiś obcy mężczyzna, którego mały do tej
pory widział tylko na zdjęciu z wojny, i zaczął mu wmawiać, że jest jego ojcem.
Chyba żaden mały chłopiec nie mógłby dobrze zareagować na taką wiadomość - tłumaczył później brat Jimiego Leon
Hendrix. ...To było
dziwne spotkanie
- starał się zrozumieć syna Al - On się chyba nie bał. Był po prostu wstydliwy, a ja czułem się tak
samo. Spodziewałem się, że będę dziwnie
się czuł, widząc syna po raz pierwszy, zwłaszcza że był
już tak duży. Kiedy po raz
pierwszy zobaczyłem Jimiego, miał na sobie T-shirt, krótkie spodenki i sandały.
Pomyślałem: 'Ten mały dzieciak to mój syn' Jimi był w domu i gdy przyjechałem,
był bardzo nieśmiały, zresztą on zawsze był nieśmiały. Wziąłem go w ramiona i
go przytuliłem... W dalszym ciągu Alem targają jednak wątpliwości – Gdyby to było małe, ciepłe niemowlę, to co
innego... Ale też coraz bardziej widzi uderzające podobieństwo do swojej
żony, matki malca – Szczególnie oczu.
Nawet szeroki, płaski uśmiech chłopaka przywodził na myśl Lucille...
Decyduje się więc natychmiast - To mój
jedyny syn, przez cały czas pobytu w wojsku o nim myślałem.. Szybko też Al
pisze list do swojej matki, Nory Hendrix – Buster
jest wspaniałym, słodkim dzieckiem. Jest ponad przeciętnie bystry i wszyscy
tutaj go uwielbiają…
Al
pozostaje w domu pani Champ tydzień. Chce, by syn przyzwyczaił się do niego.
Przyznał potem - Jimi niezbyt cieszył
się faktu, że przybył ktoś, kto chce go
zabrać z domu, w którym mieszkał prawie trzy lata. I czuł się bardzo dobrze,
kochany i otaczany opieką...
Nadchodzi
jednak czas, że Al Hendrix wraca z synem do Seattle. Podróż pociągiem jest
długa, trwa kilkanaście godzin. W jej trakcie Johnny (czyli Jimi) jest
niegrzeczny. …Mój brat wcale nie był
szczęśliwy, zabrano go z domu, w którym spędził pierwsze trzy lata życia
– tłumaczył później Leon
Hendrix.
Jak
to wtedy w pociągu było, możemy sobie wyobrazić. Najpierw chłopak rozrabia,
biegając po wagonie, potem marudzi zmęczony, zniechęcony, tęskniąc za
dotychczasowymi opiekunkami, zwłaszcza za Celestine. ...Myślę, że tęsknił i dlatego był niegrzeczny - wspominał Al, choć
wtedy po raz pierwszy w życiu go karci, daje mu klapsa. Jak zareagował Johnny
(czyli Jimi), opowiadał dalej Al - 'Powiem
Celestine! krzyczał. Odparłem: 'Dobrze, powiedz. Ale ona i tak zgodzi się ze
mną'... ...Ojciec chciał mu pokazać,
kto tu rządzi - zanotowała po tej opowieści Kathy Etchingham. ...Celestine Jimi dobrze zapamiętał,
wspominał, jak bardzo troskliwie się nim w Kalifornii opiekowała -
zapamiętał Al Hendrix, dodając, że to rzeczywiście byli bardzo serdeczni
ludzie, prawdziwi chrześcijanie - Często
zastanawiam się, gdzie są teraz i co się z nimi dzieje. Obie, pani Champ i
Celestine były wyższe ode mnie. Ale naprawdę stanowili miłą rodzinę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz