Dzisiaj ciąg dalszy rozdziału szóstego z pierwszego tomu
polskiej biografii Jimiego Hendrixa - "Szaman Rocka".
Wiele razy zdarza się, że Jimi i
Leon nocują u sąsiadów, a kiedy Al późno wraca, głośno awanturuje się na ulicy.
Na kilka dni potrafi też zniknąć z domu. Leon opowiadał
- Pewnej nocy wrócił totalnie nawalony, a
w tym czasie Buster i ja przebywaliśmy w domu pani Mitchell, stojącym na
przeciwnym rogu. Około godziny trzeciej obudziliśmy się, słysząc, jak hałasuje
na chodniku. Wiedział, że na ogół spaliśmy u jednej z sąsiadek, walił więc w
każde drzwi po kolei. 'Kto zabrał mi chłopców?' - wykrzykiwał. Na całym
kwartale zwolna zapalały się światła. Ludzie uchylali zasłony i patrzyli, co
się dzieje. Pani Mitchell zawiązała szlafrok i wyszła przed drzwi frontowe.
Patrzyliśmy, jak idzie w stronę chwiejącego się na środku ulicy taty. ‘Idź
spać, Al' – poprosiła go uprzejmie – 'Chłopcy są u nas. Wzięli kąpiel i zjedli
kolację. Wszystko z nimi w porządku, czemu więc nie pójdziesz spać?'...
Al zarabia wtedy bardzo kiepsko, do tego jest hazardzistą, więc we
troje żyją w ubóstwie. ...Torebkę herbaty mieliśmy na spółkę - zapamiętał Leon - Dostawaliśmy lanie, gdy
zostawiliśmy zapalone światło,
gdyż było to marnowanie pieniędzy. Tata przez długi czas
nie mógł znaleźć pracy. Nie było
pieniędzy, więc odcięli nam prąd,
mleko więc kupował każdego dnia, a
żeby się nie psuło, umieszczał je w garnku,
w zlewie w zimnej wodzie. Zbierał na ulicy przewody elektryczne, a potem wypalał ich gumową
izolację w piecu, żeby wydobyć miedź. Dwa,
trzy razy w tygodniu jedliśmy hamburgery z mięsem
końskim. Gdyby jednak nie pomoc sąsiadów, którzy często
nas karmili, nie wiem co by się z nami stało. Byliśmy pod opieką naszych
przyjaciół, ciotek i wujków... Także
przyjaciół, którzy również pożyczali im ubrania. Przyjaciel Jimiego Terry
Johnson opowiadał - Miał jeden szary
sweter i wykoślawione buty, bo tak długo w ich chodził, że wykrzywiły się
obcasy. Miał problemy z butami. Nie miał za wiele ubrań...
Interwencje
sąsiadów sprawiają, że dom Hendrixów zaczyna odwiedzać pracownik socjalny.
Zauważa brud, bałagan i zaniedbane dzieci. Obawiając się, żeby ich nie zabrano
do domu opieki, obowiązki domowe biorą na siebie Delores i Doroty. Jak
wspominał Leon - Tata nie czuł się
komfortowo, zostawiając mnie i brata samych w domu, gdy wokół nieustannie
czyhali przedstawiciele opieki społecznej, dlatego zaczął zabierać nas po
wyjściu z pracy. Tylko w ten sposób mógł gdzieś wyskoczyć wieczorem. Czasami
szliśmy do kina Atlas na film za 25
centów za bilet. Przeważnie jednak, nie był w stanie zwalczyć parcia na hazard
i ciągnął nas do lokalu bilardowego zwanego Casino Club. Tata mówił kucharzowi, by dał nam miskę ryżu z okrasą,
po czym na ogół zaczynał noc od kupna ‘zrywek’ i dołączenia do gry karcianej.
‘Zrywka’ to zadrukowany po obu stronach los kupowany w maszynach. W zależności
od rodzaju, kosztował od 25 centów do dwóch dolarów. Perspektywa wyłożenia
niewielkiej sumy na uzyskanie wielkiej wygranej zawsze powodowała u taty przyśpieszone
bicie serca. Ale nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek wygrał...
Lucille pojawia się u nich z
rzadka, co chwilę zmienia też swój adres, przenosząc się z jednego kiepskiego
hoteliku do drugiego. W domu posiłki dla siebie i brata przygotowuje Jimi. Leon
opowiadał – Jimi zabierał mnie ze sobą. Byliśmy na
dworzu razem, aż do zachodu słońca... Sytuację rodziny doskonale
pamiętał sąsiad Melvin Harding - To nie
były złe chłopaki... Leon zapamiętał - Prawdziwą
karą było siedzenie w domu bez jedzenia, z wyłączonymi światłami. Wydawało się,
że przebywając z tatą, wszyscy trzej cierpimy. Z drugiej strony, mieszkanie
mamy stanowiło nagrodę. Czego byśmy nie robili razem, było fajnie. Nie mówiąc
już o tym, że regularnie przyrządzała śniadanie, lunche i obiady. Nie mogliśmy
marzyć o czymś lepszym. Byliśmy małymi cygańskimi włóczęgami, wagabundami
poszukującymi przygód i emocji. Biegaliśmy po okolicznym Leschi Park,
wyprawialiśmy się do lasów, bawiąc w kowbojów i Indian, zmierzaliśmy w stronę
doków i wałęsaliśmy się po torach na węźle kolejowym...
Ciąg dalszy jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz