sobota, 18 kwietnia 2020

Rozdział szósty - ciąg dalszy


Dzisiaj ciąg dalszy rozdziału szóstego z pierwszego tomu polskiej biografii Jimiego Hendrixa - "Szaman Rocka".


Wiele razy zdarza się, że Jimi i Leon nocują u sąsiadów, a kiedy Al późno wraca, głośno awanturuje się na ulicy. Na kilka dni potrafi też zniknąć z domu. Leon opowiadał - Pewnej nocy wrócił totalnie nawalony, a w tym czasie Buster i ja przebywaliśmy w domu pani Mitchell, stojącym na przeciwnym rogu. Około godziny trzeciej obudziliśmy się, słysząc, jak hałasuje na chodniku. Wiedział, że na ogół spaliśmy u jednej z sąsiadek, walił więc w każde drzwi po kolei. 'Kto zabrał mi chłopców?' - wykrzykiwał. Na całym kwartale zwolna zapalały się światła. Ludzie uchylali zasłony i patrzyli, co się dzieje. Pani Mitchell zawiązała szlafrok i wyszła przed drzwi frontowe. Patrzyliśmy, jak idzie w stronę chwiejącego się na środku ulicy taty. ‘Idź spać, Al' – poprosiła go uprzejmie – 'Chłopcy są u nas. Wzięli kąpiel i zjedli kolację. Wszystko z nimi w porządku, czemu więc nie pójdziesz spać?'...
            Al zarabia wtedy bardzo kiepsko, do tego jest hazardzistą, więc we troje żyją w ubóstwie. ...Torebkę herbaty mieliśmy na spółkę - zapamiętał Leon - Dostawaliśmy lanie, gdy zostawiliśmy zapalone światło, gdyż było to marnowanie pieniędzy. Tata przez długi czas nie mógł znaleźć pracy. Nie było pieniędzy, więc odcięli nam prąd, mleko więc kupował każdego dnia, a żeby się nie psuło, umieszczał je w garnku, w zlewie w zimnej wodzie. Zbierał na ulicy przewody elektryczne, a potem wypalał ich gumową izolację w piecu, żeby wydobyć miedź. Dwa, trzy razy w tygodniu jedliśmy hamburgery z mięsem końskim. Gdyby jednak nie pomoc sąsiadów, którzy często nas karmili, nie wiem co by się z nami stało. Byliśmy pod opieką naszych przyjaciół, ciotek i wujków... Także przyjaciół, którzy również pożyczali im ubrania. Przyjaciel Jimiego Terry Johnson opowiadał - Miał jeden szary sweter i wykoślawione buty, bo tak długo w ich chodził, że wykrzywiły się obcasy. Miał problemy z butami. Nie miał za wiele ubrań...
            Interwencje sąsiadów sprawiają, że dom Hendrixów zaczyna odwiedzać pracownik socjalny. Zauważa brud, bałagan i zaniedbane dzieci. Obawiając się, żeby ich nie zabrano do domu opieki, obowiązki domowe biorą na siebie Delores i Doroty.  Jak wspominał Leon - Tata nie czuł się komfortowo, zostawiając mnie i brata samych w domu, gdy wokół nieustannie czyhali przedstawiciele opieki społecznej, dlatego zaczął zabierać nas po wyjściu z pracy. Tylko w ten sposób mógł gdzieś wyskoczyć wieczorem. Czasami szliśmy do kina Atlas na film za 25 centów za bilet. Przeważnie jednak, nie był w stanie zwalczyć parcia na hazard i ciągnął nas do lokalu bilardowego zwanego Casino Club. Tata mówił kucharzowi, by dał nam miskę ryżu z okrasą, po czym na ogół zaczynał noc od kupna ‘zrywek’ i dołączenia do gry karcianej. ‘Zrywka’ to zadrukowany po obu stronach los kupowany w maszynach. W zależności od rodzaju, kosztował od 25 centów do dwóch dolarów. Perspektywa wyłożenia niewielkiej sumy na uzyskanie wielkiej wygranej zawsze powodowała u taty przyśpieszone bicie serca. Ale nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek wygrał...
            Lucille pojawia się u nich z rzadka, co chwilę zmienia też swój adres, przenosząc się z jednego kiepskiego hoteliku do drugiego. W domu posiłki dla siebie i brata przygotowuje Jimi. Leon opowiadał – Jimi zabierał mnie ze sobą. Byliśmy na dworzu razem, aż do zachodu słońca... Sytuację rodziny doskonale pamiętał sąsiad Melvin Harding - To nie były złe chłopaki... Leon zapamiętał - Prawdziwą karą było siedzenie w domu bez jedzenia, z wyłączonymi światłami. Wydawało się, że przebywając z tatą, wszyscy trzej cierpimy. Z drugiej strony, mieszkanie mamy stanowiło nagrodę. Czego byśmy nie robili razem, było fajnie. Nie mówiąc już o tym, że regularnie przyrządzała śniadanie, lunche i obiady. Nie mogliśmy marzyć o czymś lepszym. Byliśmy małymi cygańskimi włóczęgami, wagabundami poszukującymi przygód i emocji. Biegaliśmy po okolicznym Leschi Park, wyprawialiśmy się do lasów, bawiąc w kowbojów i Indian, zmierzaliśmy w stronę doków i wałęsaliśmy się po torach na węźle kolejowym...



Ciąg dalszy jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz