Dzisiaj ciąg dalszy pierwszego
tomu książki "Jimi Hendrix Szaman Rocka" (już niedostępnej w
sprzedaży) i ciąg dalszy o dzieciństwie
gitarzysty wszech czasów.
27 września 1950 roku szesnaście
tygodni przed terminem, na świat przychodzi pierwsza siostra Jimiego, od
urodzenia niewidoma, Kathy (Cathy) Ira. Waży po urodzeniu nieco ponad siedemset
gramów. Al nie uznaje jej za swoją córkę, choć fizycznie jest do niego bardzo
podobna i oddaje do adopcji Annie Burbridge. Na ośmioletniego Jimiego spada
sporo domowych obowiązków, jak wspominał Al Hendrix – Kiedy był bardzo mały,
nie miałem wiele szans, by się
nim zajmować. Pracowałem całymi dniami, więc chciałem go zobaczyć wieczorem,
ale on już niestety spał. Zatem musieliśmy być razem jedynie w niedzielę.
Po śniadaniu jego babcia prowadziła go
do szkółki niedzielnej...
Z
babcią Clarice Jimi chadza co niedzielę do kościoła baptystów Dunlap na 23
Street i Madison Avenue, zachwycony przede wszystkim muzyką, jaką słyszy.
Potężny chór śpiewający pieśni gospel wywiera na nim ogromne wrażenie. Jak
później opowie Sharon Lawrence, słowa zapomni, ale muzyka pozostanie w nim na
zawsze. Zapamięta także hipnotyczny sposób w jaki pastor
zwraca się do wiernych, przekazując im dobrą nowinę i roztaczając wizję lepszego
świata. ...Babcia Clarice gorąco modliła
się za wszystkich, zwłaszcza za moją matkę - wspominał Jimi, dodając jednak rozżalony - Wierni wyrzucili mnie z kościoła, gdy miałem osiem lat. Powiedzieli, że
nie jestem odpowiednio ubrany. Czy jesteś gotowy dla Boga? pytali. Wyszedłem
zawstydzony i nie chciałem już wrócić...
Jimi
odczuwał jednak czym jest muzyka w kościele. ...Jest to muzyka z bardzo konkretnym przesłaniem. Jej celem nie jest
sztuka sama w sobie, lecz zbawienie człowieka. W związku z tym wszystkie inne
jej elementy: melodia, rytm, harmonia, forma, instrumentacja itd., powinny być
podporządkowane słowom... Tak też było od początku, gdy gatunek wyłaniał się i powstawał w Ameryce, na nowo
odkrytym lądzie, dzięki mieszaninie dwóch kultur: europejskiej i afrykańskiej. …W tamtych latach rozgłośnia KTW w Seattle nadawała często płyty,
które z pieśniami gospel nagrał Jimmy Witherspoon. Jimi był jego wielkim fanem
– wspominał kolega Jimiego Hendrixa,
Jimmy Williams. Według Ala Jimi krótko śpiewał w
grupie kościelnej, w szkole jednak było inaczej - Nie miał głosu i nie umiał śpiewać...
Charles Keil zanotował w książce "Urban
Blues" - Muzyka sakralna kościołów niższych klas
murzyńskich podlegała ewolucji, z tygodnia na tydzień
powstawało kilka nowych piosenek, zaś
stare w celu osiągnięcia maksymalnego efektu, były zmieniane,
dostosowywane do nowych okoliczności... Jimi przyzna później - Muzyka gospel miała na mnie
ogromny wpływ, wręcz mnie pochłaniała, od głowy do stóp. Wrażenie robił na mnie
kaznodzieja roztaczający
hipnotyczny czar nad ludźmi.
Ale, kiedy wyrzucono mnie
z kościoła, wtedy przysiągłem, że jak długo będę żył,
nigdy więcej do kościoła nie pójdę... Charles Cross podaje,
że Jimi pierwszy raz pójdzie do kościoła dopiero rok później, zaś jego
szkolny kolega Terry Johnson dopowie - Myślę,
że to był pierwszy raz, kiedy w ogóle był w kościele...
Hendrixowie mieszkają
wówczas przy skrzyżowaniu 26th Avenue i Yesler Street. Ciężar opieki nad braćmi Leonem i Joey'em
spada na Jimiego, o czym opowiadał Leon - Dla
malca, jakim byłem w tamtym czasie, starszy brat wyrastał na swego rodzaju
bohatera. Codziennie bronił mnie i otaczał opieką. Kiedy byłem głodny, pomagał
znaleźć coś do jedzenia. Gdy rodzice się
kłócili, obejmował mnie ramieniem i pocieszał... Jednak mimo dramatycznych
wydarzeń Jimi potrafi czerpać radość z małych przyjemności i wręcz tworzy swój
własny świat, w którym są komiksy, sam sporo rysuje, są też zabawy z kolegami i
Leonem, wyprawy do kina, wyjazdy na piknik. Po jednym z nich, pisze do babci
Nory list - Ja się mam dobrze, a jak ty?
Czy u kuzynów wszystko w porządku?...
Czy jednak wszystko u
Jimiego naprawdę jest w porządku? Nieco światła na to rzuca opowiadanie Dorothy
Harding - Dzieci, ja i Jimi siedzieliśmy
na ganku. Śpiewaliśmy, jedliśmy popcorn, gdy zrobiło się późno, powiedziałam:
'Jimi, idę, wykąpać dzieci i potem odstawić je do łóżka, ale za chwilę wrócę'
Zrobiłam to, dzieci odmówiły modlitwę i poszły spać. Wróciłam na ganek, Jimi
płakał. Spytałam: 'Co się stało, kochanie?' "Ciociu Dorti', tak na mnie
mówił, 'Kiedy będę duży, wyjadę stąd daleko, daleko. I nigdy nie wrócę'. Nie
wiedziałam co powiedzieć, przytuliłam go, łzy spływały mi po policzkach,
powiedziałam 'Zaśpiewajmy jakąś kościelną pieśń'. Opowiedziałam mu o Biblii i
dodałam: 'Różnie dzieje się w twoim życiu, niezależnie jednak czy ci się
podoba, czy nie, nie masz na to wpływu. Dzieci są czasem duchowo silniejsze niż
ich rodzice i mogą pomóc, aby zmienili swoje postępowanie' Spojrzał na mnie i
zapytał: 'Naprawdę tak jest, ciociu?'. 'Tak' odparłam - ty jesteś bardzo
inteligentny i masz dobre serce'...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz