wtorek, 21 kwietnia 2020

Radio, miotła i muzyka


Dziś o radiu, miotle i muzyce w życiu młodego Jimiego Hendrixa z pierwszego tomu mojej książki "Jimi Hendrix Szaman Rocka". Zapraszam.

Jak wielu nastolatków w tym czasie, choć pewnie nie tylko w tamtym, Jimi Hendrix zafascynowany jest dźwiękami, zwłaszcza tymi, które wydają instrumenty muzyczne. Jego brat Leon wspominał w Radiu RoxyRazem z Jimim spaliśmy na piętrowym łóżku z mosiężną konstrukcją. Pewnego razu mój brat zaczął uderzać w pręty i odkrył, że każdy z nich ma inne brzmienie, zaczął więc wygrywać na nich różne dźwięki. Był zafascynowany efektami, jakie udało mu się uzyskać. Pamiętam, jak podczas wizyt u babci Jimi wielokrotnie podkreślał, że słyszy muzykę w głowie i uszach. Babcia brała więc ściereczkę, olejek dla dzieci i przecierała mu uszy. Tak właśnie rodził się w nim talent – słyszał w głowie muzykę…
            Wizyty w Vancouver tylko wzmacniają muzyczne zainteresowania Jimiego. Babcia Nora nie tylko opowiada mu o pracy w teatrze, ale też o zwyczajach jej indiańskich przodków, w których życiu, pełnym magii i fascynujących obrządków, poczesne miejsce zajmowały tańce i muzyka. Jimi przyznał, że pierwszym instrumentem jaki miał, była harmonijka. Dopiero później spodobały mu się gitary - Były dostępne w każdym domu, gdziekolwiek wszedłeś, mogłeś się natknąć na gitarę. Miałem 14 lub 15 lat, gdy zacząłem grać na gitarze...
Marzenie o gitarze pojawiło się u Jimiego jeszcze wcześniej, bowiem kiedy uczęszczał do szkoły podstawowej Horacego Manna, pracownica socjalna starała się zakupić dla niego gitarę ze środków szkolnych dla dzieci w potrzebie, a ponieważ Jimi wiele razy mówił, że zamiast ubrania wolałby gitarę, opiekunka uważała, iż spełnienie tego marzenia może mieć wpływ na rozwój psychiczny jej podopiecznego. Władze szkoły nie dały się jednak przekonać i marzenie o gitarze zostało odłożone na kilka lat.
            Jimi zaczyna wówczas eksperymentować z dźwiękiem, pukając w różne przedmioty, naciągając gumowy pasek na pudło od cygar, tak jak wiele lat wcześniej zrobił to Big Bill Broonzy, gitarzysta bluesowy i jazzowy, który swój pierwszy instrument skrzypce, zbudował właśnie z pudełka po cygarach, a gitarę poznał dopiero w 1920 roku, kiedy wyjechał do Chicago. Jimi "pochłania" muzykę gdziekolwiek może ją znaleźć - czy to na płytach, czy w radiu, kiedyś nawet siada na ulicy u stóp czarnego starego faceta, który gra piosenki country bluesowe, z repertuaru Broonzy'ego. ...Jimi zawsze będzie miał słabość do ballad - zauważy Harry Shapiro - niektóre z jego najlepszych kompozycji będą miały wiele wspólnego z romantyczną miłością. I będzie je tworzył na gitarze...
            Do prawdziwej gitary w tej opowieści o życiu i twórczości Jimiego Hendrixa, dojdę za kilkanaście stron. Najpierw więcej o biernym przez niego odbiorze muzyki w połowie lat pięćdziesiątych ub. stulecia, kiedy na poczesnym miejscu w tym nowym domu Hendrixów stoi gramofon. Jak wspominał Al - Jeden z moich klientów pracował w sklepie, w którym sprzedawano sprzęt do odtwarzania, więc dostałem dobrą ofertę na jeden z pierwszych zestawów stereo, które wtedy wyszły. To był talerz z dwoma odpinanymi z obudowy głośnikami. Jimi rozstawił głośniki, jeden po jednej stronie pokoju i drugi naprzeciwko, to dawało dźwięk stereo. Jeśli wcisnęło się przycisk, ramię gramofonu wracało do określonego miejsca na płycie. Jimi włączał moje 45-ki i grał razem z nimi na gitarze. Próbował skopiować to, co usłyszał... Rzeczywiście tak było, potwierdzał Jimi - Radio i płyty gramofonowe były moimi nauczycielami...
            W ten sposób w opowieści o życiu i działalności Jimiego Hendrixa wyprzedziłem nieco czas, ale wszystko po to, aby zrozumieć, jak ważna dla Jimiego staje się muzyka, która będzie drogą jego do ucieczki do innego, lepszego świata. Wspominała Dorothy Harding - Kiedy mieszkałam się na rogu 25 i Raye, on odwiedził mnie i siedział tam z Robertą, moją najstarszą córką, rozmawiał z nią i pamiętam jak powiedział jej, że chce zostać muzykiem. Pierwszy raz to usłyszałam... Al Hendrix ma w domu trochę płyt, które kiedyś sam kupił. Głównie są to nagrania bluesowe i swingowe, big bandowego jazzu Duke'a Ellingtona i Counta Basie, a także jump bluesa Louisa Jordana, Joego Turnera czy Roy'a Miltona, muzyka jaka - towarzyszyła ludziom w czasach, gdy śmiali się, pili i tańczyli do rana, aż wzeszło słońce...
            Hendrixowie nie mają w domu telewizora, ale oprócz gramofonu jest też radio, jak wspominał ojciec, Al Hendrix - Jimi i ja słuchaliśmy takich programów, jak: The Shadow, Dick Tracy Show i Gunsmoke, ostatni był jego ulubionym. Oczywiście słuchaliśmy również Jacka Benny'ego... Dla Jimiego w radiu najważniejsza była jednak muzyka. Jak wspominał Jimmy Williams - Jimi lubił stare ballady, a także bluesa i jazz, lubił stare nagrania Muddy'ego Watersa, muzykę z Luizjany. Myślę, że głównie dlatego, że takie płyty miał jego ojciec. Lubił też piosenkarzy, którzy byli w tamtych czasach popularni, jak Dean Martin, Perry Como, Nat King Cole, Sammy Davis Jr. no i oczywiście Frank Sinatra...
            Jimi nasłuchuje dwóch czarnych stacji radiowych w Seattle: KFKF i KZAM, które nadają przeboje R & B i soulowe. Jego zainteresowanie wzbudzają nagrania Johna Lee Hookera, B.B. Kinga, Alberta Kinga i innych bluesmanów, a powoli zbliża się czas, kiedy fascynować go zaczną gwiazdy ekscytującego młodzież rock'n'rolla, takie jak Fats Domino, Chuck Berry i Little Richard. ...Muzyka zawsze była integralną częścią dzieciństwa Jimiego - zanotował Harry Shapiro -  była czymś, co istniało w jego podświadomości długo wcześniej, zanim zrobi pierwszy krok, aby kształtować własną wyobraźnię muzyczną... Terry Johnson wspominał - Po szkole szliśmy do mnie do domu, żeby rozmawiać o aktualnych przebojach... Dopowiadał Jimmy Williams - Zawsze słuchaliśmy The Hit Parade Top 10...
            Wtedy w Ameryce stopniowo zmienia się muzyczna moda. Coraz większą popularność i to nie tylko wśród czarnych odbiorców, zdobywa muzyka R&B. Billboard, handlowy organ miejscowej branży muzycznej, publikuje także tygodniowe zestawienia najpopularniejszych piosenek Keep Alive In Pop '55, zaś do świadomości młodych odbiorców coraz bardziej przebija się muzyka rock'n'rollowa, która - jak informowała "Encyklopedia Britannica" - koncentrowała się na minimalnej melodii oraz maksymalnym, rytmicznym hałasie przypominając tym samym odgłosy dżungli. W telewizyjnym program Your Hit Parade, który promuje białą muzykę pop, coraz częściej goszczą „covery” R&B piosenek, które wykonują "biali" artyści: Giselle MacKenzie, Dorothy Collins, Gale Storm, Snooky Lanson, czy Russell Arms. „Covery” stają się nową, lukratywną częścią show-biznesu, nagrywa je przede wszystkim firma Dot Records. Leon Hendrix zapamiętał - Jimi miotał się po pokoju grając na miotle...71 Al Hendrix dodawał - Kiedy wychodziłem z domu, kazałem mu sprzątać sypialnię. Kiedy zaś wracałem, znajdowałem przy łóżku sporo połamanych słomek z miotły. Pytałem go: 'Nie zamiotłeś podłogi?' A on mówił, że zamiótł. Dopiero później odkryłem, że siadał przy łóżku i szarpał miotłę, jakby grał na gitarze…
            ...Miotła - zauważył Keith Shadwick - odegrała ważną rolę w historii gitary bluesowej... W rzeczy samej, wielu bluesowych artystów z Mississippi, jak choćby Elmore James, uczyło się grać na instrumencie zrobionym własnoręcznie. Najczęściej był to drut odwinięty ze słomianej miotły, rozpięty na drewnianej ścianie domu i z obu stron podparty na kamieniach. Grało się na tej "gitarze" szarpiąc drut jedną ręką, drugą zaś przesuwając (ślizgając) szklaną butelką "(bottleneck") po takiej strunie, zmieniano w ten sposób jej długość, a tym samym wysokość dźwięku, uzyskując efekt "slide". ...Tam, gdzie w dzieciństwie mieszkałem było to normalne - wspominał B.B. King - Dzieci, które nie mogły sobie pozwolić na kupno prawdziwej gitary, na gankach domów budowały takie instrumenty. Szukano starych słomianych mioteł, aby z nich wyciągnąć drut, bez którego nie można było zbudować takiej gitary...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz