sobota, 31 października 2020

Linda Eastman

        Linda Eastman jest córką wziętego adwokata Lee (czyli Leopolda) V. Eastmana, potomka żydowskich emigrantów z Rosji oraz Louise Say Lindner Eastman, która zginęła w wypadku lotniczym pierwszego marca 1962 r. Linda przez jakiś czas mieszkała w Arizonie i tam uczyła się fotografii, w lokalnym centrum sztuki pod kierunkiem Hazela Archera, fascynowały ją wtedy konie i one były głównym obiektem zdjęć, jak wspominała - Rozeszłam się z mężem (Melem See - przyp. aut.) i zostałam sama z dzieckiem (córką Heather - przyp. aut.). Wróciłam więc do Nowego Jorku. Tuż po zdobyciu prawa jazdy pierwszy raz pojechałam do miasta samochodem. Ogromny ruch, wielkie budowle. Byłam na śmierć przerażona... W Nowym Jorku dwudziestoczteroletnia wtedy Linda Eastman wykonuje zdjęcia dla różnych magazynów. Zmienia także swoje zainteresowania, z braku w Big Apple koni, zaczyna specjalizować się w zupełnie odmiennych obiektach, fotografując gwiazdy rocka. ...Dzięki nieupozowanym, frontalnym zdjęciom członków zespołu, niedbale rozpartych na siedzeniach i ziewających - jak zanotował Christopher Sandford - weszła wtedy do historii rock'n'rolla... Pokłosiem tego przyjęcia na jachcie SS Sea Panther, będzie dla Lindy Eastman oferta od Micka Jaggera spotkania na następnym przyjęciu na cześć Baby Jane Holzer, dziewczyny z otoczenia Andy'ego Warhola, należącej zresztą do grupki osóbek bliskich Jaggerowi, czego efekt pojawi się w marcu 1967 roku w magazynie Hullaballoo. Linda opublikuje swoje zdjęcia wraz z komentarzem, tytułując je "Mick and Me". Bill Wyman opowie zresztą, że tamtą noc Linda spędzi z Jaggerem. To drugie przyjęcie odbędzie się w lofcie, w dolnej części Park Avenue South w mieszkaniu Jerry'ego Schatzberga, fotografa słynnego zdjęcia zatytułowanego "Have You Seen Your Mother Baby", na którym "Stonesów" ubrano w damskie ciuszki. David Dalton, wydawca magazynu Hullaballoo, ówczesny partner Lindy, a także, jak wielu młodych Amerykanów, wielki fan Stonesów, zawozi ją na party. Dopiero wtedy Linda przyzna, że to przyjęcie to raczej randka - 'Mick Jagger chciał numer mojego telefonu. Co miałam zrobić?' Przypuszczam, że udawała - wspominał Dalton - Na moje szczęście to było pierwsze jej spotkanie z Jaggerem. No więc odparłem: 'Jasne'. Byłem wtedy bardziej, niż zazdrosny, pod wrażeniem, że on chciał się z nią spotkać. Mój szacunek dla Stonesów był wtedy bardzo duży. Jeśli Mick Jagger wybrał ją z całego tłumu flirtujących, moim zdaniem, było to swoistym uznaniem... Opowiadała Chrissie Berlin - Wyszła około ósmej. Nakarmiłam Heather, potem oglądałam telewizję. Byłam zdecydowana pozostać, aż ona wróci do domu. I umierałam z ciekawości. Około piątej rano pojawiła się rozczochrana Linda z delikatnym tajemniczym uśmiechem na twarzy. Powiedziała, że było wspaniale... Linda później przyznała, że odniosła wrażenie, iż Jagger ją polubił. Dodam - nie tylko Jagger, ale też Paul McCartney, z którym przeżyje wspólnie prawie trzydzieści lat oraz bohater tej książki - Jimi Hendrix. Linda Eastman zrobi mu sporo udanych artystycznie zdjęć. Te, które powstaną po wschodniej stronie Central Parku, przy 75th Street, pod ulubionym przez dzieci posągiem "Alice in Wonderland" (Alicji w Krainie Czarów), Hendrix zechce, aby zostały umieszczone na okładce albumu "Electric Ladyland".

 

piątek, 30 października 2020

Keith Richards

            W kalendarzu nieubłaganie pojawia się data 23 czerwca 1966 roku. Tego dnia do Nowego Jorku przylatuje grupa "The Rolling Stones", a z nią oczywiście jej gitarzysta Keith Richards. Wprowadza się do Holiday Inn, gdzie wynajmuje apartament na czas trwania wschodniego etapu trasy. I właśnie wtedy odkrywa, że Linda nawiązała kontakt z nieznanym jeszcze wówczas młodym czarnoskórym gitarzystą Jimmym Jamesem, który miał wkrótce zmienić nazwisko na Jimi Hendrix. ...Przyjechała ze mną do Nowego Jorku, kiedy odbywaliśmy trasę po Stanach Zjednoczonych latem 1966 – naszą piątą trasę po Ameryce - wspominał Keith Richards – Zameldowałem ją w hotelu Americana, chociaż większość czasu spędzała ze swoją przyjaciółką Robertą Goldstein. Kiedy się pojawiłem obie schowały wszystkie prochy, leki uspokajające, tuinal, których bym nie tknął – dacie wiarę? – i porozstawiały wokół butelki po winie, żeby mieć wymówkę, gdyby się zataczały…

            Keith Richards zaczyna się wtedy włóczyć samotnie po Harlemie i Greenwich Village - Jak przestępca nadziany forsą... Dociera bowiem do niego, że jego dziewczyna ma romans z kimś innym, jak oceniła Sheila Klein - Myślę, że Linda poważnie zraniła Keitha i przetrawienie tego zabrało mu dość sporo czasu... Sam Keith Richards to po latach przyzna - Pewnego razu dziewczyna zostawiła mnie dla Jimiego Hendrixa. Ale w zasadzie uważam go za miłego gościa. Tak, to był całkiem miły gość... No cóż, po latach pewne sprawy widzi się inaczej, wtedy jednak Richards miał jeszcze jeden powód, aby reagować znacznie gwałtowniej. Stało się to po tym, jak ktoś odszedł z klubu z białym Stratocasterem, który przed kilkoma tygodniami Jimiemu kupiła Carol Shiroky. Starając się mu pomóc, Linda pożycza mu nowy biały Stratocaster Keitha Richardsa, aby mógł zagrać przed dwoma znanymi producentami nagrań, którym o nim powiedziała. Według Shiroky, gitarzysta Stonesów nie był zadowolony, kiedy odkrył, że zniknęła jego gitara - Keith Richards zszedł do Café Wha? z pistoletem, chciał rozwalić Jimiemu głowę! Richards polował na niego, ostatecznie udało się menedżerowi odwieźć go od tego...

            Pisząc swoje wspomnienia w książce "Life" (w Polsce opublikowanej jako "Życie") Richards zapewne zapomniał, o tamtym pistolecie oraz o tym, że ich biuro prasowe sprzedało londyńskiemu Daily Mirror historię, jakoby zespół miał zaskarżyć czternaście nowojorskich hoteli na sumę 1.750.000 funtów za odmówienie rezerwacji, powołując się na "dyskryminację ze względu na pochodzenie". Historia była jednak całkowicie wyssana z palca i miała podsycić towarzyszącą zespołowi atmosferę kontrowersji. Tak więc pierwszą noc po przybyciu do Nowego Jorku grupa spędza na jachcie Allena Kleina SS Sea Panther, zacumowanym przy molo, przy 79th Street na Manhattanie, który zostanie ich kwaterą główną na Wschodnim Wybrzeżu. Przylot "Stonesów" na piąte północnoamerykańskie tournee grupy rozpoczął się od wytwornego akcentu na okładce miesięcznika Town and Country, w towarzystwie młodych dziewcząt z amerykańskich wyższych sfer. Konflikt z hotelami jest właśnie w toku,  najlepsze hotele odmawiają zespołowi zakwaterowania (obawiając się dzikich hord fanów i ewentualnych zniszczeń). I coś w tym jest, gdyż tu, w Nowym Jorku po raz pierwszy Brytyjczycy widzą nastolatki, robotników i nawet młodzież wolnych zawodów, którzy mają włosy od nich dłuższe. Są też w Ameryce świadkami rozruchów na tle rasowym, demonstracji w obronie praw obywatelskich oraz z powodu niespełnionych obietnic demokratów. Atmosferę chaosu podgrzewa jeszcze wojna w Wietnamie, a narkotyki, dotychczas krążące jedynie w Soho i w dzielnicy włoskiej, są dostępne już wszędzie. Dzieciaki w pstrokatych swetrach i sportowych pantoflach, zauważył Klein – Tym razem mogą inaczej reagować…

            Przyszły - magnat i genialny księgowy - jak określił go Christopher Sandford,  zaś prasa z Fleet Street w Londynie jeszcze dosadniej napisała, że był - Najtwardszym kombinatorem w popowej dżungli - no więc trzydziestotrzyletni wówczas Allen Klein, zorganizował tę trasę grupy "The Rolling Stones", przygotowując się do objęcia schedy po Oldhamie, wówczas jeszcze ich menedżera. Chcąc olśnić swoich przyszłych podopiecznych, w pierwszy piątek lata 1966, na powitanie urządza im przyjęcie na zacumowanym w basenie na rzece Hudson, tuż przy West 79th Street, trzydziestometrowym jachcie SS Sea Panther, który zostaje główną kwaterą zespołu. Oprócz członków ekipy "Stonesów" zaproszono na nie wyłącznie dziennikarską arystokrację, z dwiema pracownicami magazynu Town and Country Lindą Eastman, późniejszą żoną Paula McCartney'a oraz Christiną Berlin.

czwartek, 29 października 2020

Linda i Jimi

        Po tym pierwszym, tak znacząco zakończonym spotkaniu Lindy z Jimim, ona postanawia mu pomóc, jak wspominała - Moją pierwszą myślą, oczywiście, był Keith musi go zobaczyć. Byłam zdecydowana, że powinnam doprowadzić go do kontraktu płytowego, a Keith mu w tym pomoże. Po chwili jednak zrozumiałam, że może być zazdrosny... I chyba Keith Richards miał powody, stwierdzając potem w swojej autobiografii - Jimi złamał jej serce, tak jak ona moje. Jeden z jej przyjaciół powiedział, że była w Jimim strasznie zakochana… Paul Caruso pamiętał, że - Hendrix czuł się u Lindy bardzo pewnie. Spędzałem wtedy z nimi sporo czasu, zanim on udał się do Anglii i widziałem to bardzo wyraźnie - kiedy jesteś blisko, od razu widzisz, czy dwoje ludzi jest w sobie mocno zakochanych, czy też nie...

            Jimi i Linda są coraz bliżej, choć on w tym czasie utrzymuje jeszcze kontakt z Carol Shiroky i Faye Pridgon. Carol jest już świadoma, że Jimi nie należy do wiernych kochanków, ale szybko zrozumiała, iż w konfrontacji z Lindą nie ma wielkich szans, że niezależnie od jej działania, on i tak będzie zmieniał swoje miejsce, między Harlemem, Village i centrum Manhattanu. Opowiadał Tony Calder  - Bardzo podobał mi się gust Jimiego, jeśli idzie o kobiety. Miał do nich świetne oko. Kochały go, a on kochał je... Jimi nie zrywa jeszcze kontaktu z Carol i do połowy lipca się spotykają, będzie się u niej jeszcze zatrzymywał. Zresztą nie jest do końca z Lindą szczery, wszak spotyka się jeszcze z Kim oraz z Faye Pridgon, którą nazywa swoją ciocią. Wspominała Linda - "Ciocia Faye", to był jego pretekst, aby powiedzieć: 'Idę teraz załatwić swój biznes, i nie ma to z tobą nic wspólnego'. Szybko zrozumiałam, że on spotyka się z jakąś dziewczyną, że nie mówiąc o tym, nie chce zranić moich uczuć. Był bardzo wobec Faye lojalny, myślę, że ją kochał i chciał tę stronę swego życia oddzielić od tego, co się działo. Miał pogmatwane życie prywatne. Wydawał się tak przerażony, że nie potrafił uczciwie z kimś być. Chciał być ze mną na Manhattanie, a potem szedł na przedmieście do Faye Pridgon. Kiedy o niej wspominał, nie byłam pewna, czy mówi o ciotce, czy o dziewczynie. Widać było w jego oku błysk, gdy mówił, że idzie zobaczyć się z ciotką Faye. Dla mnie jego życie w Harlemie było zupełnie niedostępne, ale myślę, że Faye i ja musiałyśmy się dzielić jego emocjonalnymi potrzebami...

            Jimi i Linda długie godziny dniami i nocami, spędzają w apartamencie Goldstein i Kauffmana. ...On mieszkał na przedmieściu w Harlemie, ale wolał być tu z nami w "Czerwonym Domu" - wspominała Linda - Chodziłam z Keithem i byłam dziewczyną z klasy średniej postępująca zgodnie z jej modelem zachowań. Kiedy poznałam Jimiego, nasza relacja z Keithem dogasała. Było to już prawie doszczętnie skończone. Nasz związek wisiał może jeszcze na ostatnim włosku... Przez następne tygodnie Jimi i Linda spotykają się niemal codziennie, można nawet powiedzieć, że ich koleżeński związek przekształca się w romans, choć Linda wyraźnie temu zaprzeczała – Nie byliśmy parą.  Nie byłam jego dziewczyną, wtedy byłam wciąż z Keithem Richardsem. Interesowała mnie tylko muzyka Jimiego i koniecznie chciałam mu pomóc. On zaś potrzebował motywacji i poprowadzenia, gdyż sam był wypalony, niepewny i strasznie niezdecydowany. Pod tą twardą skorupą ukryty był inny, prawdziwy, delikatny Jimi. Poza tym, miotał się między swoimi muzycznymi korzeniami, odnoszącymi się do bluesa, a czymś, co wykonywać miała gwiazda pop. Ja zawsze starałam się, aby przy bluesie pozostał, zwłaszcza, że był pod wpływem Buddy'ego Guy'a, czy Otisa Rusha, choć czuł, że daleko mu do nich, jeśli idzie o śpiew...

            Nieco inaczej widziała to Sheila Klein, partnerka Andrewa "Loog" Oldhama - Linda zakochała się w Jimim do szaleństwa i pragnęła zaangażowanego związku. Była bardzo zdesperowana, chciała, żeby coś z tego wyszło, ale Hendrix miał już kogoś innego...

            Nie rozstrzygając niczego w sferze prywatnych związków, warto skupić się na tym, co mogła Linda Keith zrobić dla Jimiego Hendrixa, aby szeroko przed nim otworzyć drzwi do prawdziwej kariery. ...Inteligentna i wyrobiona kulturalnie Linda odczuwała taki głód autentycznych doświadczeń z kręgów czarnego miejskiego bluesa, jak angielscy muzycy - zauważył David Henderson - Co wieczór chodziła teraz do Cafe Wha?, przy MacDougal Street w Village. I właśnie tam, podczas długich, eklektycznych setów Hendrixa, usłyszała, jaką ma niesamowitą wszechstronność i rozpiętość stylistyczną - od bluesa, aż po młodego Dylana. Nie miała wątpliwości, że zostanie gwiazdą... Zaczyna więc się nim opiekować,  obiecuje też, że mu pomoże, w kwestii nowego instrumentu, bo z poprzednim miał problem, tak zresztą później dodawała - Możliwe, że chciał mnie wykorzystać, bym mu kupiła gitarę. Ale nie sądzę...

            Zapewnia także Jimiemu dostęp do hotelowego apartamentu Richardsa, jego limuzyny oraz nowiutkiego Stratocastera, którego dla niego 'pożycza sobie' od muzyka "Stonesów". Jimi jest w siódmym niebie, kiedy są razem - Grał na gitarze i w tym samym czasie mówił - wspominała Linda - Nigdy nie ćwiczył, on po prostu grał. Za każdym razem, kiedy usiadł, podłączał gitarę i grał - czasem jakby nieświadomie i w tym samym czasie mówił. Nigdy nie miało się wrażenia, że to "ćwiczenie". Praktyka moim zdaniem, jest wtedy kiedy ktoś próbuje poprawić technikę, a nie sądzę, żeby Hendrix kiedykolwiek czuł potrzebę poprawy czegokolwiek...

            Po latach spytano Lindę Keith, czy Hendrix był już wtedy najlepszym gitarzystą, jakiego zobaczyła i usłyszała? ...Myślę, że "najlepszy" to złe słowo - odpowiedziała -  Powiedziałabym, że był najbardziej innowacyjny. Był tak całkowicie związany z gitarą. W tych dniach, nie mógł nic złego z gitarą zrobić, bo ona była częścią niego...

 

środa, 28 października 2020

Linda i LSD

        Tamtego wieczoru ktoś w apartamencie ma ze sobą parę pastylek LSD. Lysergic acid diethylamide-25 jest wtedy w USA jeszcze legalne i dostępne na receptę. Mogą je zapisywać  licencjonowani psychoterapeuci i często też jest stosowane w psychoterapii. Niestety kilka terapii zakończy się tragicznie i za dwa lata LSD zostanie zdelegalizowane. Jimi do tamtej pory zna tylko marihuanę. ...Zapytałam czy, chce czegoś spróbować - opowiadała Linda Keith - Jimi odparł: 'Nie jestem pewien, czy mam ochotę. A co proponujesz?' Powiedziałam: 'Może chciałbyś trochę kwasu?' Jimi na to - 'Nie mam ochoty na żaden kwas, ale chciałbym spróbować LSD'. I tak się stało... LSD wtedy uważany był w Harlemie - za towar Białasów, a nie czarnoskórych muzyków... To pierwsze doświadczenie Jimiego z tym narkotykiem - stanie się bardzo brzemienne w skutkach i mieć będzie duży wpływ na Hendrixa W tej podróży znalazł się w pomieszczeniu o czerwonych welwetowych ścianach wyłożonym skórami leoparda...

            Od tego czasu Jimi zaczyna dość regularnie brać LSD.  I namawia do tego przyjaciół, zwłaszcza zaś grających z nim muzyków, aby też spróbowali "kwasu". Wspominał Keith Altham - Wiedziałem, że brał LSD. Każdy wiedział, że Jimi brał środki halucynogenne. To było częścią jego uroku, ale też tym, co go ogłupiło... Hendrix później uzasadniał - Nie interesuje mnie bycie na haju. Chodzi mi o te odmienne stany świadomości, które pomagają mi tworzyć. Otwierają całkiem nowe przestrzenie... Tak wtedy uważano, w jednym z wywiadów Marianne Faithfull powiedziała, że w tamtym okresie  - Wierzyliśmy, że branie LSD i palenie haszyszu jest czymś czysto organicznym, i że alkohol należy do świata rodziców…

            Po tym pierwszym doświadczeniu z LSD Jimi znika. Nikt nie wie, gdzie jest i co się z nim dzieje. Carol Shiroky opowiadała - Jimi pojawił się po kilkudniowej nieobecności. Bardzo się zmienił. Inaczej mówił, inaczej formułował myśli. To był już inny człowiek. Powiedział mi: 'Spotkałem tych Anglików i oni dali mi "kwas". Kiedy spojrzałem w lustro, zobaczyłem, że jestem Marylin Monroe'... To doświadczenie z LSD odbije się w tekście tytułowego utworu z debiutanckiego albumu, który ukaże się rok po opisanych tu wydarzeniach. W "Are You Experienced?" pojawi się zdanie, które jak mówił Jimi dotyczy właśnie LSD - 'Niekoniecznie urzeczony, ale jest pięknie'... Dopowiadał Curtis Knight – Oczywiście narkotyki dla Jimiego nie były czymś nowym. Myślę, że chciał eksperymentować i być częścią tego środowiska. Jimi miał dla mnie szacunek, więc nigdy przy mnie nie brał dragów, ponieważ wiedział, że ja ich nie używam...

 

wtorek, 27 października 2020

Pierwsze spotkanie Jimiego z Lindą

         Pierwsze spotkanie Jimiego z Lindą Keith okaże się dla obu bardzo ważne. Linda imponuje Jimiemu. ...Jest piękna, ubrana bardzo modnie, ma wspaniałe nogi i błyszczące, ułożone brązowe włosy... Dziewczyna, która wtedy pracowała w klubie jako kelnerka od razu zwróciła na nią uwagę - Patrząc na nią od razu wiedziało się, że jest kimś ważnym, że jest modelką. Słyszeliśmy wszyscy, że była dziewczyną Keitha Richardsa, ale było widać, że wręcz zwariowała na punkcie Jimmy'ego Jamesa. Na pewno była najbardziej klasową dziewczyną, jaka kiedykolwiek pojawiła się w jego otoczeniu... On zaś informuje Lindę rzeczowo, że granie z Knightem to dla niego tylko praca, myśli o czymś innym, chce założyć własny zespół. Musi jednak za chwilę wrócić na scenę, aby dokończyć koncert. Linda postanawia więc poczekać do końca występu i później go zaprosić do apartamentu przyjaciół, być może, jak sądzi, będzie mogła mu w jakiś sposób pomóc - Musiałam go poznać. Chciałam wiedzieć, kim jest i jaki jest, i o co mu chodzi. Moi znajomi zaprosili go do naszego mieszkania. To był bardzo specjalny koncert, pod każdym względem, możesz to sobie wyobrazić - opowiadała Linda Keith Charlesowi Crossowi, który uzupełniał – Linda (Keith) mówiła później, że była to magiczna noc, ale też, że doniesienia od lat pojawiające się na temat tego spotkania, sugerujące, iż miało znamiona zmysłowej schadzki są nieprawdziwe. Wieczór ten miał jednak dla Jimiego intymny charakter, jakiego wcześniej w życiu nie doświadczył. Rozmowy takiej jak ta – na tematy najbardziej fascynujące Jimiego: muzyki i gitary – nie prowadził wcześniej z żadną kobietą… Jimi i Linda spędzają długie godziny w apartamencie Goldstein i Kauffmana. Później tak wspominała Jimiego - Był nieśmiały, chłopięco naiwny i nerwowy, kiedy mówiłeś do niego, nie patrzył na ciebie...

            Faktycznie Linda go wówczas nieco przeraża. Ma pieniądze, a nawet ich sporo, ma koneksje, status, autorytet. Jest bardzo atrakcyjna, dobrze wychowana i nienagannie ubrana. A co najbardziej dla Jimiego zaskakujące, zna doskonale się na bluesie i ma wyraźną chęć go ukierunkować. Linda Keith dodawała – Chyba bał się, że mam jakieś niecne zamiary. Wieczór okazał się jednak wspaniały. Siedzieliśmy i słuchaliśmy płyt. Nie miał do nikogo zaufania i był strasznie niepewny. Był zakłopotany tym, że nie mógł się zdecydować, co wybrać - jego muzyczną tradycję bluesową, czy też zostać średnią gwiazdą muzyki pop. Pozostawał w apartamencie z nami, aż do końca. Graliśmy muzykę bardzo głośno, starając się go zmotywować, bo tego wręcz desperacko potrzebował. Myślę, że wyglądało to dość głupio, biała dziewczyna z klasy średniej grała mu bluesa...

            Można sobie wyobrazić, zauważył Kris Needs, jak Jimi Hendrix, wyjątkowy gitarzysta, wielki fan bluesa - Zauroczony i zaskoczony słuchał, jak młoda, piękna Angielka, do tego dziewczyna Keitha Richardsa, ze znawstwem opowiada o Robercie Johnsonie i jak prezentuje mu swoją torbę pełną rzadkich bluesowych płyt... Linda zaś wspomniała – Rozmawialiśmy długo w noc... Wcale nie ostatnią.

            Linda ze swojego zbioru bluesowych płyt wyciąga "Little Bluebird" Johnny'ego Taylora, "Your Truly" Snooksa Eaglina, ale najważniejszy okazuje się moment, kiedy gra mu piosenkę „Rainy Day Women # 12 & 35”, z nowego albumu jego ukochanego Dylana “Blonde On Blonde”, który wydany został ledwie przed dwoma tygodniami. Jimi twierdził potem wielokrotnie, że to jego ulubiona płyta, być może z uwagi na okoliczności, w których piosenki z niej usłyszał po raz pierwszy. Opowiadała dalej Linda Keith – Graliśmy płytę Dylana, którego Jimi wręcz przeceniał - uważał, że Dylan jest największy. Ubierał się jak on. Zresztą wtedy wszyscy chcieliśmy wyglądać jak Dylan i wyglądaliśmy komicznie chodząc tak ubrani... Paul Caruso dodawał - Na punkcie Dylana był maniakiem. Dużo razem rozmawialiśmy o Dylanie, o jego poezji, symbolice w tekstach i o tym, jaki jest genialny. Jimi był bardzo świadomy swojego braku wykształcenia i swojej wymowy. Był pod wrażeniem ludzi, którzy mówili dobrze. To jeden z powodów, dlaczego był zapatrzony w Dylana, bo to był bardzo literacki rock'n'roll... I raz jeszcze Linda Keith - Myślę, że był to rodzaj frustracji i smutku, bo wiedział, jak wyjątkowy on był z gitarą. Ale po prostu przyjął, że była to osobista sprawa i nie może być wśród mas uznana. Myślał, że Bob Dylan był geniuszem. Podobnie jak wielu jego rówieśników, chciał wyrwać się ze wszystkiego, co ograniczało czarnych wykonawców...

            Na tym spotkaniu, przy okazji, Linda przedstawia Jimiemu nagrania brytyjskich wykonawców, którzy przecież często korzystają z bluesa i jak potem przyzna - Grałam mu trochę moich ulubionych kawałków. Byłam zaskoczona, kiedy dowiedziałam się, że Jimi nic nie wie o angielskich zespołach, które ja uwielbiałam... Jimi słucha tych płyt trochę z grzeczności, trochę też dlatego, że sam muzykę kocha. Nagrania niektórych muzyków brytyjskich, jak Erica Claptona, czy Jeffa Becka zna, choć wtedy jeszcze raczej słabo. Za to Linda zna ich osobiście. Zna też Chipa Taylora, tego co napisał piosenkę "Wild Thing", no i "Beatlesów", o "Stonesach" już nie wspominając. No i ma ogromne kontakty z ludźmi show-biznesu: menedżerami, producentami, A&R-manami (ludźmi od spraw artystyczno-repertuarowych), szefami wytwórni płytowych.

            Jimi gra jej kilka swoich tematów, wtedy też, jak dodała Linda, narodził się utwór “Red House”. To takie nawiązanie do apartamentu Goldstein i Kauffmana, w jakim się znajdują. Ściany pomalowane były na czerwono, dekorację na nich stanowiła skóra geparda, a na podłodze leżał czerwony dywan. Jak wspominała - Nazywaliśmy to "Czerwonym Domem", "Czerwonym Miejscem" lub "Czerwonym Apartamentem", albo jakoś tak. "Red House" to bluesowa piosenka, którą on się wtedy bawił. Powstawała, kiedy się spotkaliśmy. I wtedy była czymś, co można było grać akustycznie, raczej w domu. Potem on to rozwinął. Praktycznie zaufałam w jego umiejętności pisania piosenek, a nie w śpiewanie. Jimi myślał, że powinien mieć dobry głos do śpiewania. Puściłam mu nagrania Dylana i w końcu stwierdził: 'Skoro Dylan może, to ja też'. Wtedy właśnie podjął decyzję. Chciał założyć własny zespół, śpiewać i pisać piosenki, które mu odpowiadają. Raczej nie myślał o komponowaniu swoich własnych utworów, chociaż wiem, że pisał teksty. Ale nie chciał się do tego przyznać, bo miał tak mało wiary w siebie. Nie wierzył we własne siły twórcze. Swoją rolę widziałam w tym, aby go przekonać, żeby potrafi śpiewać. I przekonałam go, że Dylan też nie ma głosu do śpiewania, ale robi to doskonale. I starałam się, aby Jimi zrozumiał, że też tak może. Nigdy nie zdawał sobie sprawy, że wiele gwiazd, np. Dylan, nie miało wielkiego głosu...

 

poniedziałek, 26 października 2020

Cheetah Linda Keith odkrywa Jimiego Hendrixa

            Zespół "The Rolling Stones" ma przylecieć do Nowego Jorku dwudziestego trzeciego czerwca, aby od następnego dnia rozpocząć swoje północno-amerykańskie tournee. Jak twierdzi Charles Cross miesiąc wcześniej do USA przybywa Linda, aby - Zasmakować atmosfery nowojorskiej sceny klubowej... Rozbieżności co do daty przyjazdu Lindy i spotkania jej z Jimim Hendrixem są dość spore, według różnych źródeł sięgają nawet miesiąca (to maj według Bockrisa i Crossa, czerwiec zdaniem Boyda i Browna, Andy Neill i Gary Jucha podają też dokładną datę - dopiero 24 czerwca, co jest raczej wykluczone!)     

            W Nowym Jorku Linda ma wynajęty apartament Keitha Richardsa w Holiday Inn, ale woli zamieszkać na 57th Street, w apartamencie dwójki nowojorskich przyjaciół Roberty Goldstein i Marka Kauffmana, spędzać całe dnie w ich towarzystwie, odwiedzając sklepy i kluby z muzyką bluesową, zwłaszcza w Greenwich Village. Któregoś dnia wybierają się do niedawno otwartej dyskoteki. Cheetah to dobre miejsce. ...Nie wiem dlaczego wtedy poszliśmy do Cheetah - wspominała Linda Keith - To był wielki klub, przypominający salę balową. Było tam niewiele osób. Na scenie grał jakiś zespół, musieli być bardzo przeciętni. W ogóle mnie nie interesowali. Normalnie byśmy tam nie poszli, ale tego wieczoru jakimś dziwnym trafem się tam znalazłam. Nagle zobaczyłam gitarzystę grającego w drugiej linii zespołu Curtisa Knighta, który wręcz mnie zahipnotyzował. To było zadziwiające. Poczułam się bardzo dziwnie, miałam gęsią skórkę. Od tej chwili byłam kompletnie zauroczona i zaczęłam słuchać go z wielką uwagą. Wyraźnie był gwiazdą. Dziwnie wyglądającą gwiazdą... Trzeba tu dodać, że Linda Keith, doskonale zorientowana w trendach mody, zwróciła również uwagę na wygląd tego gitarzysty. ...Jego wyczucie mody było straszne - dodawała - Nosił okropne ubranie. Duże koszule Copacabana, zbyt krótkie spodnie dzwony oraz buty z dziurami na wylot. Widać też było wyraźnie, że przez noc miał włosy w papilotach, kiedy więc je zdjął, pozostały w ogromnym nieładzie, po prostu źle wyglądały...

            A jednak Lindę zafascynował ten wysoki i chudy Murzyn z ogromną szopą włosów, wręcz nieprawdopodobnie grający na gitarze. ...Sposób, w jaki przesuwał rękoma po gryfie, był hipnotyzujący - opowiadała - Miał niesamowite ręce oraz niesamowity sposób trzymania gryfu. Widziałam dobrych gitarzystów wcześniej, ale tym razem zupełnie oniemiałam, takie to było niesamowite. Nie mogłam zrozumieć, jak inni mogą tak po prostu tańczyć sobie, czy robić cokolwiek, bo jego gra wydawała mi się taka ważna. Wszystko to sprawiło, że poczułam się niesamowicie. Po secie wysłałam po niego Marka, żeby zobaczył, czy on chce z nami wypić drinka. Na szczęście chciał. Poprosiłam, aby przyszedł do naszego stolika, chciałam z nim porozmawiać, wiedzieć kim i skąd był, co robił...

            Kiedy Jimi Hendrix poznaje Lindę Keith, przedstawia się jej jako “Jimmy James”, ale dodaje, że woli, aby nazywać go „Jinx” - nikt tego przezwiska nie zna – dodaje. Jak poważna to dla niego sprawa niech świadczy fakt, iż wiele związanych z nim kobiet, jak i bardzo bliskich mu osób, nic nie wie o tym pseudonimie. Nie zna go również Carol Shiroky. ...Kiedy telefonował, używał właśnie tego imienia. Jimi często tak podpisywał swoje rzeczy i prywatne listy do przyjaciół. Zawsze używał tylko wielkich liter - wspominała Linda Keith - Mnie to kojarzyło się z chłopakiem, który wycina scyzorykiem na ławce swoją między kumplowską ksywkę: 'Jestem JINX'... Potwierdzał to Chas Chandler - Jimi bardzo serio traktował ten pseudonim ("JINX"). Mówił, że jest zbudowany z liter jego imienia i nazwiska, i ma wiele znaczeń. Że jest magiczny i że to taki jego voodoo... ...Mam stary i bardzo zniszczony już futerał na gitarę - wspominał Keith Richards - Lubię go, ale do gitary już się nie nadaje. Trzymam w nim różne swoje graty. Futerał podpisany jest wewnątrz "JINX". To prezent od Jimiego i pamiątka po nim...  

 

            Linda zaskoczona grą Jimiego "Jinxa" przyznała później - Nie mogłam uwierzyć, że nikt wcześniej go nie zauważył. Był zdumiewający, nie tylko z racji nastrojów, które wynikały z jego muzyki, charyzmy, ale też umiejętności i obycia ze sceną. Nie mogąc się otrząsnąć z podniecenia, nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam i słyszałam...

niedziela, 25 października 2020

Linda Keith

         ...Nikt nie wiedział, że Jimi wpadnie wkrótce na Chasa Chandlera, Lindę Keith i innych, którzy położą wisienkę na torcie. To była wyłącznie kwestia czasu. Wystarczyło, że Jimi wydostał się z Harlemu i spotkał kilka osób, które miały forsę i umiały się poznać na jego talencie...

            W 1966 roku "Beatlesi" dokumentnie już podbili Amerykę, teraz do tego samego przygotowują się ich angielscy konkurenci, zespół "The Rolling Stones". Choć latem ma się odbyć już piąte ich tournee po kontynencie północno-amerykańskim, 2 ich menedżerowie uważają, że trzeba iść za ciosem i w wielu do tej pory nieodwiedzonych przez zespół miastach promować jego dorobek, w tym ostatni album "Aftermath" oraz przebojowy singiel "Paint It Black". W świecie "Stonesów" ważną postacią jest wtedy Linda Keith, dziewczyna Keitha Richardsa, gitarzysty Stonesów.      

            Linda urodziła się w 1946 roku. Jej ojcem był aktor i radiowy prezenter Alan Kossoff, stryjek znanego na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych Paula Kossoffa, gitarzysty grupy "Free". W 1941, roku swego debiutu filmowego ("Dangerous Moonlight"), przyjął nazwisko Keith oraz ożenił się z Pearl Rebuck. Do 1959 roku wystąpił jeszcze w trzech filmach, ostatni nazywał się "Yesterday's Enemy", potem zaś został autorem, który jak opowiadał Keith Richards - przez czterdzieści cztery lata na antenie radia BBC prezentował program Your Hundred Best Tunes... Przedstawiał w nim popularne tematy z muzyki klasycznej, operetkowej oraz ballady. Razem z żoną i dwójką dzieci - Lindą oraz jej bratem Brianem, do śmierci w 2003 roku, mieszkał w Hampstead w północnym Londynie w domu przy Cholmely Gardens 81.       

            Śmiało więc można powiedzieć, że życie Lindy, od początku było odległe od typowej egzystencji mieszkańca wielkiego Londynu. Nie dość, że pochodzi z klasy średniej, z szacownej rodziny pochodzenia żydowskiego, z koneksjami w londyńskich sferach, to jeszcze ich dom odwiedzają często ludzie z kręgów szeroko pojmowanej kultury, aktorzy, reżyserzy, dziennikarze, politycy, muzycy i fotografowie, w tym bardzo ceniony David Bailey. Siedemnastoletnia wtedy Linda zauważona jest przez asystenta pisma Vogue, wkrótce też w innym magazynie -  Observer prezentuje modne dziewczęce nakrycia głowy. Już wówczas jest także dziewczyną gitarzysty grupy "The Rolling Stones" - Keitha Richardsa. Stali się parą, jeszcze w 1963, albo jak podaje Chris Salewicz w maju 1964. Zdaniem Victora Bockirisa - Na początku ich (Keitha i Lindy) związek miał wybitnie idylliczny charakter. Byli prawie jak bliźnięta - podobnie się ubierali, zachowywali i wysławiali...

            Ich bliskie relacje mogły jednak zostać przerwane w 1964 roku. Opowiadała ona o tym Paulowi Ernestowi, jednemu z czytelników pisma West Hampstead Life, a on się tym podzielił z innymi - Któregoś dnia lata 1964 roku Linda wracała z festiwalu Summer Solstice w Stonehenge. Był poranek, swoim samochodem Mini wiózł ją przyjaciel Neil Winterbottom. Niestety przysnął za kierownicą i jego pojazd wypadł z drogi. Linda wyleciała przez przednią szybę samochodu. Przeżyła, ale pokaleczona i posiniaczona trafiła do szpitala, gdzie odwiedził ją Richards. Linda bała się, że na jej twarz oszpeconą po wypadku Keith nawet nie spojrzy, ale on pochylił się nad łóżkiem i pocałował ją. 'Nigdy tego nie zapomniałam. To był prawdziwy Keith. Pokazał tym samym' - dodała Linda - 'że ma ludzkie odruchy, nie jest, tak jak sądzi wielu, "potworem"...  

           Lindę Keith i Keitha Richardsa zbliżyła do siebie miłość do "czarnej" muzyki. Sama opowiadała Kochałam bluesa zanim powstali "Stonesi". W rzeczywistości stosunek mój i Keitha opierał się na naszej miłości do bluesa... W żartach Linda sama dodawała - Od ósmego roku życia uważała się za grupiskę (raczej fankę - przyp. autora) Johna Lee Hookera... Była nawet bluesową purystką, która podobno nigdy nie uznawała zespołu „The Rolling Stones”, za grupę bluesową. Opowiadała o tym - Wiedział, że nigdy nie byłam jego fanką... Choć Linda sprawiała wrażenie osoby towarzyskiej, sama była nieśmiała, introwertyczna i pozbawiona pewności siebie. ...Jego stosunek do muzyki, którą kochałam całkowicie zneutralizował moją nieśmiałość - opowiadała Linda - Już od samego początku byliśmy w sobie bez wątpienia zakochani. Stanowiliśmy parę, ale łączyła nas też przyjaźń... 

            Miała też teatralną aparycję rock'n'rollowej Elizabeth Taylor (która wystąpiła w tym czasie w "Kleopatrze") oraz nieposkromiony apetyt na wszelkie nowe doświadczenia. ...Kiedy była młoda wędrowała po Londynie na bosaka - wspominał Richards - bywała w miejscu, które nazywało się Roaring Twenties, klubie z muzyką czarnych… Wokalista "The Animals" Eric Burdon uważał ją za - Jedną z wybitnych wyzwolonych postaci tamtej epoki... Zaś ówczesna partnerka menedżera "Stonesów" Andrew Oldhama, zresztą jej przyjaciółka, Sheila Klein wspominała - Linda wyglądała olśniewająco. Wiedziała, jak zwracać na siebie uwagę, i do wszystkiego pałała entuzjazmem. W ubraniach, które nosiła, prezentowała się bardzo oryginalnie i pociągająco...

            Od szesnastego kwietnia 1966 r., Richards zamieszkał w Redlands, posiadłość zakupił za dwadzieścia tysięcy funtów. Leżała w West Wittering w hrabstwie Sussex w pobliżu południowego wybrzeża, a jej centrum stanowił budynek w stylu Tudorów o dachu krytym strzechą. Jak wspominała Linda - Redlands było rewelacyjne. Bardzo mi to miejsce imponowało, ale nadchodził kres naszego związku, więc niestety nie wyniosłam stamtąd przyjemnych wspomnień... Po części pewnie i dlatego, że sama bywała często 'naćpana' i to heroiną. Linda - Odwalało mi i stałam się trochę uciążliwa i nieprzyjemna, i myślę, że nie dało się mnie wtedy lubić, tak jak do tej pory...

 

sobota, 24 października 2020

Mike Quashie

 

Wracając zaś do roku 1966, zapewne nadużyciem byłoby stwierdzenie, że "Wild Thing" trafiła do repertuaru Hendrixa dzięki Carol Shiroky - choć może śpiewając tę piosenkę na festiwalu w Monterey za rok z okładem o niej, sobie przypomniał, choć jak wynika z jej wspomnień," dzikuską" raczej nie była, to Jimi, zdarzało się, wpadał w złość i zachowywał się jak - dziki... Potwierdzają to, przytaczane wcześniej historie innych ludzi, zwłaszcza zaś jego partnerek. W opowieściach Carol Shiroky dużo jest jednak sprzeczności i ewidentnych konfabulacji, czasem wręcz można sądzić, iż jest ona kompletnie niewiarygodna. ...Opowiadała, iż Jimi rozstając się z nią, tak walnął o podłogę gitarą, że rozbił ją na strzępy - zauważył wspominany kilkakrotnie Agrypa - a ja, w wielu wypowiedziach ludzi z Jimim związanych wyczytałem, że nigdy nie zdarzyło mu się zniszczyć gitary, jeśli nie był to sceniczny performance. Można też wyciągnąć z dużą pewnością taki wniosek z dotyczących gitar, wypowiedzi samego Hendrixa... W tym jednak przypadku, skłonny jestem wierzyć w wersję Kim, raz z powodu kilku opisanych wcześniej, nieracjonalnych zachowań Hendrixa, dwa - kiedy pozna Lindę Keith, wtedy nie będzie miał instrumentu i to ona mu wówczas pomoże. I jeszcze jedna uwaga na marginesie - jakąś gitarę Jimiemu w Village skradziono, o czym trochę później. No i on sam często też swoje instrumenty zastawiał w lombardzie, może ich nawet nigdy nie odbierając. Zatem co do białego Strata od Kim, wątpliwości pozostają.

            Dzięki Carol Shiroky, Jimi poznaje wiosną 1966 roku Mike'a Quashie, tancerza i magika z Trynidadu, który przybył do Nowego Jorku w 1961 roku i rozpropagował karaibski taniec limbo. Jego zdjęcie na okładce opublikował wówczas opiniotwórczy magazyn Life, zaś dzięki pomocy grupy "The Champs" oraz Chubby'ego Checkera, którzy w 1962 roku nagrali piosenkę "Limbo Rock", taniec stał się popularny w całej Ameryce. Carol Shiroky przedstawia Jimiego Mike'owi i na lata zostaną przyjaciółmi.

            Quashie wspominał ówczesną nocną scenę Nowego Jorku - To było prawdziwie dzikie życie. Joey Dee w Peppermint Lounge. Wchodzący James Brown. Potrząsająca biustem Jayne Mansfield... On sam występuje wtedy w African Room, lokalu znajdującym się niedaleko hotelu, w którym nocuje wówczas Jimi. Blisko dwumetrowy, ważący ponad sto kilo olbrzym, jako „Spider King” ubrany w czarną skórę leoparda, z wysokim, czarnym kapeluszem na głowie i w butach na wysokich obcasach, wykonuje fascynujący taniec pod drążkiem, który umocowany jest zaledwie piętnaście centymetrów nad podłogą lokalu, potrząsając łańcuchami w rytm psychodelicznej muzyki, i cały czas towarzyszą mu efekty pirotechniczne. Do swoich występów w nocnych klubach Quashie włączał również połykanie ognia i chodzenie po rozżarzonych węglach, a fotografie z tamtego okresu pokazują go w kostiumach i makijażu, jaki dziesięć lat później używać będą Alice Cooper, czy grupa „Kiss”.

            Hendrix zauroczony ogląda pokaz i postanawia coś z niego wziąć do swojej prezentacji. Mike utrzymuje, że to właśnie on podsunął Jimiemu wiele ze swych myśli na temat voodoo i ognia, także pomysł, by wiązać kolorowe „wstęgi calypso” wokół bicepsów, ud i głowy. Jimi wprawdzie tańczyć nie lubi, ale może pląsać po estradzie w fantazyjnych podkoszulkach, obwieszony biżuterią, niekoniecznie prawdziwą, z fluoryzującymi malunkami na ramionach, grać klęcząc na kolanach, zakładać kolorowe apaszki, a nawet bawić się z pirotechniką. To już inspiracja dla „Dzikiego Człowieka z Borneo”, czy „Dziecka Voodoo”, jak za jakiś czas nazwą go dziennikarze. Quashie wspominał - Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Jimiego z tymi różowymi i żółtymi lokówkami we włosach, pomyślałam, że jest on alfonsem... Obaj jednak, jak opowie Carol  - Byli sobie od razu bliscy... Przypomnę, że to Mike nazywał Jimiego - "Jimmy Coon". On zaś dla niego był "Jungle Bunny". Jimi Hendrix wspominał - Pytał mnie, czy mam gdzie spać, a jeśli tak nie było, mogłem zostać u niego i przespać się na podłodze lub na kanapie... Mike mieszka wówczas na czwartym piętrze budynku przy Bedford Street, w małym, kompletnie zagraconym mieszkaniu. W pobliżu Quashie mieszka także Curtis Knight. Oni dwaj są w okolicy jedynymi czarnymi. Niemal w każdym miejscu mieszkania Mike'a wisiały, albo leżały jakieś pokryte kurzem bibeloty, kicze, plakaty, oprawione w ramki fotografie jego przyjaciół i jego wyczynów. Z kołka zwisała kurtka Erica Burdona. Jimi nie ma za wiele rzeczy do ubrania, więc Mike każe mu wziąć sobie cokolwiek na jego rozmiar, dokłada też kapelusze.

            Można wręcz powiedzieć, że wtedy jeden inspiruje drugiego. Jimi zwierza mu się ze swoich frustracji - Był bardzo wtedy przybity. Niełatwo mu było - wspominał Quashie, który opowiadał mu o znanych sobie zwyczajach voodoo (wudu). Dodawał też - Jimi wpadał do African Room, a właściciele wydziwiali. Przychodził z przynajmniej trzema dziwkami. To znaczy, wyglądały na dziwki, a właściciele myśleli, że Jimi w swym obłędnym stroju i z natłuszczonym łbem jest alfonsem. Nie chcieli go tam, nie chcieli jego grandy! On nigdy niemiał ochoty rozmawiać z tymi dupkami. Mówił: 'Nie mam czasu na głupoty'. Kiedy skończył się występ, po prostu wychodził. Chociaż nigdy nie był niegrzeczny, wolał się odsunąć... Carol Shiroky uzupełniała - Nigdy nikomu nie mówił 'Nie'. Wolał ślizgać się dookoła, niż użyć słowa 'Nie'. Mówił: 'Wrócimy do tego', albo: 'Dam ci znać'... Mike zgadzał się z tą opinią – Nie mogłeś go przycisnąć. Nikomu się to nie udawało. Jeśli Hendrix powiedział tobie 'Tak', to nie wiedziałeś, czy jego "Tak' oznacza 'Tak', czy czasem nie brzmi jak 'Nie'.  Rany, co to był za facet...

            Mike Quashie wtedy dawał czasem Jimiemu trochę pieniędzy i zapewne nie spodziewał się, że on mu je nie tylko odda, ale za kilkanaście miesięcy pokryje jego wysokie na ponad dwa tysiące dolarów, rachunki za pobyt w szpitalu. Latem 1970 roku, kilka tygodni przed swoją śmiercią, gdy Jimi będzie otwierać swoje studio Electric Lady, odwiedzi Mike'a ponownie, aby zaprosić go na przyjęcie, a po nocy spędzonej na kanapie, zostawi mu na stoliku, pomiędzy popielniczką z olbrzymiej muszli, a gipsowym świecznikiem z wymalowaną na nim Wenus, plik banknotów, w sumie - dwa tysiące dolarów.

            Carol Shiroky, Mike Quashie, a także Faye Pridgon, bracia Allen, Lonnie Youngblood, Curtis Knight i Ed Chalpin oraz w mniejszym może stopniu Richie Havens - to ludzie, którzy wówczas mają spory wpływ na życie i karierę Hendrixa. Ale w tym czasie pojawia się jeszcze jedna postać. Eric Burdon ujmie to bardzo lapidarnie, że to - 'prawdziwy odkrywca Jimiego Hendrixa, zaś Charles Cross opisze dwoma słowami - piwnooka dziewczyna.  Nazywa się - Linda Keith.

           

piątek, 23 października 2020

"Wild Thing"

        Wiosną 1965 roku w firmie Bang, nazwanej tak od pierwszych liter imion założycieli: Berta Bernsa, Ahmeta i Nesuhi Ertegunów oraz Geralda Wexlera z firmy Atlantic, działającej na dwunastym piętrze budynku Broadway 1650, tym samym, w którym na pierwszym piętrze mieściła się Sue Records (przypomnę latem 1965 zawarł z nią kontrakt Jimi Hendrix), pracuje Chip Taylor, młody, ambitny autor piosenek, jeden - jak go nazwał autor biografii w miesięczniku Record Collector - Z mało niestety znanych bohaterów rock'n'rolla...

            Chip naprawdę nazywa się James Voight, jest bratem cenionego aktora Jona (uhonorowanego w 1978 Oscarem, w 2005 zagrał główną rolę w biograficznym filmie o świętym Janie Pawle II). Chip jest także ojcem innej, również znanej i cenionej aktorki filmowej Angeliny Jolie.

            Twórca piosenki "Wild Thing" dorastał w Yonkers w stanie Nowy Jork. Chip, oprócz niej ma też na swoim koncie kilka utworów, które zaczął pisać w 1956 roku, najpierw zrobił to King Records (napisał cztery piosenki). Szef tej firmy Syd Nathan traktował tego szesnastoletniego wówczas blondynka, jako swego Elvisa, bo Chip chciał sam zostać sławnym piosenkarzem. Nie udało się, został więc autorem piosenek. Napisana dla firmy Warners ballada “Here I Am”, całkiem dobrze została odnotowana w wersji Glena Campbella. W tym czasie Chip odbył także trasę koncertową z Neilem Sedaką, pisał razem piosenki z Aaronem Schroederem (“Down The Line”), zaś jego samodzielną pracę „I Can Make It With You” nagrała Jackie deShannon. Później Chip Taylor zasłynie także jako twórca przebojów: "Angel Of The Morning" (Merrilee Rush) oraz "Try (Just A Little Bit Harder)" (Lorraine Ellison i Janis Joplin) , a jego piosenki nagrywać będą również: Dusty Springfield, Evie Sands, Aretha Franklin, duet Billy Vera i Judy Clay, Madeline Bell, Stoney Edwards, Anne Murray ("Son Of A Rotten Gambler"), Nancy Sinatra ("Storybook Children"), zespół "The Hollies" ("I Can’t Let Go") i inni. Taylor do lat siedemdziesiątych będzie pracował w Brill Building, tworząc serię albumów country-rockowych, które przyniosą mu uznanie krytyków i zdobędą wiele nagród. Potem porzuci pisanie na rzecz zawodowego hazardu, na szczęście nie straci wszystkiego i znowu zamelduje się w przemyśle muzycznym, tym razem jako właściciel niezależnej firmy Trainwreck, łącząc zresztą swoje wysiłki ze skrzypaczką z Teksasu Carrie Rodriguez (która nagrywa m.in. z jazzowym gitarzystą Billem Frisellem). Garth Cartwright jest jednym z tysięcy, którzy czekają wtedy na powrót Chipa z utęsknieniem - Bo miał wyjątkowy dar do piosenek w różnych stylach: rock i pop, country i soul...

            Trzy dekady wcześniej, w 1965 roku Chip Taylor ma już dobrą markę we współpracującym z firmą CBS wydawnictwie April Blackwood Music, jako autor prostych, zbudowanych z niewiele akordów piosenek dla artystów country, takich jak Johnny Cash, Willie Nelson, czy Chet Atkins. Któregoś dnia dzwoni do niego Gerry Granahan, który szuka jakiejś rock'n'rollowej piosenki dla odkrytego przez siebie zespołu "Jordan Christopher & The Wild Ones". Wspominał sam Chip Taylor - Wszystkie moje piosenki traktuję poważnie. Najważniejsza jest w nich szczerość. Kiedy piszę, dla mnie jest to najpoważniejsza rzecz we wszechświecie... Zatem i tę prośbę poważnie rozważa. Wprawdzie jak wielu innych autorów ma kilka piosenek w szufladzie, ale Granahan chce, aby to była zupełnie nowa i oryginalna piosenka, ba, jak zaznacza, potrzebuje ją na jutro. Jest godzina czternasta - dodawał Taylor - Roześmiałem się i powiedziałem: 'Pozwól, że napiszę dla ciebie coś od razu'. Bierze więc gitarę do ręki i zaczyna brzdąkać. ...Akordy musiały być tak proste jak choćby do "Blue Suede Shoes" - opowiadał dalej - Poddałem się zatem strumieniowi świadomości, czekając, może się pojawi coś magicznego i nagle wyłonił się pierwszy wers - 'Dzikusko spraw, by moje serce śpiewało'. Nie wiedziałem jednak, co z tym dalej zrobić. Znałem nagrania firmy Stax Records, wiedziałem więc, że trzeba zostawić pauzę i dodać 'Dzikusko. myślę, że cię kocham'. Co dalej, znowu nie wiedziałem, ale najlepszym rozwiązaniem była cisza. Osiem minut zajęło mi napisanie zwrotki i refrenu, no i spodobało mi się to, co powstało. Nie chciałem jednak mocniej naciskać, lepiej było powoli obserwować, co się z tego wyłaniało... Pierwsza część nowej piosenki była niemal gotowa. Co robić dalej? ...Poczułem się naprawdę dobrze - wspominał Taylor -  ale nie wiedziałem co zrobić w drugiej zwrotce. Utkwiłem w tym i nie mogłem ruszyć dalej...

            Na wieczór tego dnia Taylor miał już zamówione Dick Charles Recording Studio, w którym swoje demo sławnych piosenek często nagrywała para Gerry Goffin i Carole King. W tym studiu ma zostać nagrana sesja jakiegoś wykonawcy country. Taylor dzwoni więc do inżyniera Rona Johnsona i prosi, żeby na siedemnastą miał włączone już mikrofony i był przygotowany na wszystko. Już w studiu Taylor siada na stołku i prosi o wygaszenie wszystkich świateł, wspominając - Zupełnie nie wiedziałem, co dalej zrobić. Postanowiłem więc poddać się emocjom. Zdecydowałem, że będę śpiewał to, co mi przyjdzie do głowy... Taylor opowiadał dalej, że pięć minut później powstał kolejny fragment - 'Dzikusko, wiem, że cię kocham, ale chcę wiedzieć to na pewno, więc chodź i mocno mnie przytul, rusz mnie'. Kiedy przesłuchiwałem taśmę po raz pierwszy zacząłem wybijać rytm na tamburynie i stukać nogą o podłogę, a Ron dmuchając w trzymaną w dłoniach trzcinę wydawał odgłos podobny do okaryny... Nie ukrywał, iż był zachwycony ale i trochę przerażony, że jest katolikiem i aż tak się w tekście obnażył - Kiedy wróciłem do domu, zadowolony z siebie postanowiłem zagrać tę piosenkę mojemu bratu Jonowi. Zrobiłem to, a on padł na podłogę i zaczął się potwornie śmiać. 'Z czego się śmiejesz' spytałem. On na to: 'To najlepsza piosenka, jaką kiedykolwiek słyszałem. I nie tylko jest zabawna, ale też serio pełna seksu, surowych emocji...

            Paradoksalnie piosenka nagrana przez "The Wild Ones" nie odnosi sukcesu, ba, nikt nawet jej nie zauważa. ...Wersja Jordana brzmiała bardzo zwyczajnie - dodawał Chip Taylor. Demo trafia do Anglii do tamtejszego producenta Larry'ego Page'a, który postanawia zainwestować w zespół "The Troggs", no i tak dochodzi do nagrania wersji, która inspiruje Jimiego Hendrixa, a Chipowi Taylorowi, oprócz fortuny, przynosi ogromną satysfakcję z jego pierwszej w życiu rock'nollowej piosenki. ...Oni doskonale uchwycili istotę piosenki - opowiadał - Podoba mi się to, co zrobił Hendrix. Jimi naprawdę posunął się niesamowicie o krok dalej. Zabawna jest wersja Senatora Bobby'ego. Nawet to, co nagrał Sam Kinison ma pewną atmosferę i swoistą energię. Podoba mi się to co zrobili Prince i Warren Zevon. To naprawdę wspaniałe, kiedy przez lata obserwujesz, jak różne są interpretacje. I stale mam to samo uczucie, kiedy pisałem tę piosenkę. Dobrze się czuję. Cały jestem podniecony... Uzupełniając tę historię, dodam jeszcze, że w 1966 roku ten zespół, dla którego powstała piosenka "Wild Thing", a więc "Jordan Christopher & The Wild Ones", wraz z Mile St. Shaw i grupą "The Prophets" występowali także w wymienionym wcześniej nowojorskim klubie Cheetah.

            Na marginesie tej opowieści jeszcze jeden fragment wspomnień Chipa Taylora, tym razem bezpośrednio dotyczący bohatera tej książki – W roku 1963, albo 1964 wyjrzałem przez okno i zobaczyłem na ulicy faceta, który wyglądał obco, nie jak ktoś tutejszy, ale jakby dopiero przybył do miasta. Myślę, że zdecydowanie odróżniał się od innych. Z grupką przyjaciół zobaczyłem go także dzień później, podszedłem i przedstawiłem się. On nazywał się Jimmy James i podpisał umowę z Juggym Murray'em z Sue Rec. Okazało się, że był naprawdę bardzo słodki, delikatny, nie można było znaleźć milszego gościa. Wyglądał wprawdzie dziko, ale wcale taki nie był. Potem nagle zupełnie gdzieś zniknął. No i potem zadzwonił do mnie Gerry Granahan, kompozytor i szef A&R-manów z wytwórni płytowej... Resztę już znamy...

czwartek, 22 października 2020

The Troggs

            Piosenka "Wild Thing", o której opowiedziała Carol Shiroky, na zawsze trafi do koncertowego repertuaru Hendrixa. To był wielki w tym czasie przebój brytyjskiej grupy "The Troggs", który po raz pierwszy pojawił się na amerykańskim rynku płytowym dwudziestego drugiego kwietnia 1966 r., trzydziestego lipca dotrze do szczytu singlowych list tygodnika Billboard. W Anglii 28 maja zajmie tylko (lub aż) miejsce drugie. O tym, jak piosenka "Wild Thing" zainteresowała Jimiego wspominała Carol, z którą Hendrix mieszkał wówczas w hotelu Lenox - Przyszedł kiedyś w nocy i spytał, czy słyszałam tę piosenkę. Chyba dzień później nadano ją w radiu... Jimi używając wazeliny zakręcał swoje długie włosy w loki. ...Kiedy usłyszał ją w radiu, wyskoczył z łazienki, całkiem goły, szybko podłączył swoją gitarę i zaczął grać - dopowiadała Shiroky - Polubił tę piosenkę, muzyka była dla niego łatwa, posłuchał raz, dwa, czy trzy razy i była już gotowa… Bo też, jak słusznie zauważył David Henderson - Dla kogoś kto lata spędził na zgłębianiu czarnej muzyki, od bluesa do R&B, odkrycie białego rocka było równie fascynujące...           

           Uznając, że piosenką najczęściej nagrywaną w historii muzyki rozrywkowej jest "beatlesowskie" "Yesterday", to z pewnością do czołówki "coverów" można zaliczyć także właśnie tę piosenkę "Wild Thing". W ostatnich kilkudziesięciu latach nagrywali ją w kolejności: Jordan Christopher & "The Wild Ones" oraz brytyjska grupa "Fancy" (1974 r.), "The Creatures" (1981), Lorraine Ellison, Evie Sands, Merrilee Rush, Sam Kinison, grupa "X", Prince, Warren Zevon, Bruce Springsteen, Jimi Hendrix i wielu innych, a także oczywiście grupa “The Troggs”, która powstała w Andover na początku lat 60., pod nazwą "The Troglodytes". Dumny z tego twórca tej piosenki Chip Taylor dodawał – Myślę, że mimo wszystko, jest to najczęściej wykonywana piosenka na całej kuli ziemskiej, biorąc pod uwagę jeszcze wszystkie dzieciaki, które uczą się grać na gitarze... Pewnie również dlatego, że jest bardzo prosto zbudowana, zaczyna się blues-rockowo w tonacji A-dur i po prostej progresji akordów staje się odą na rzecz niepohamowanego pożądania, a jest tak łatwa, że niemal każdy może ją zagrać.

            Obok “Wild Thing”, do największych przebojów grupy "The Troggs" w Wielkiej Brytanii należeć będą również: „With A Girl Like You” (w tym samym roku od szóstego sierpnia dwa tygodnie na pierwszym miejscu), „I Can’t Control Myself” (2 m. 29.10.1966), „Anyway That You Want Me” (utwór także Chipa Taylora - 8 m. 14.01.1967) oraz "Love Is All Around" (25.11.1967 5 m. w UK, 18.05.1968 – 7 m. w USA). Ten ostatni przebój na nowo w roku 1994 odkryje grupa "Wet Wet Wet", trafi ona też na ścieżkę dźwiękową popularnego wówczas filmu "Cztery wesela i pogrzeb".

            Grupa "The Troggs" zdobywa wielką popularność w Anglii w połowie roku 1966, koncertując w miastach i miasteczkach. Parę tygodni później, trzydziestego lipca, gdy reprezentacja Anglii zdobędzie na stadionie Wembley jedyny raz w historii Puchar Świata w piłce nożnej, grupa zagra na Boston Glidedrome w hrabstwie Lincoln, a jej koncert poprzedzi zespół „Listen”, którego jednym z członków jest wówczas Robert Plant, który sławę zdobędzie za kilka lat, jako frontman "Led Zeppelin". 

         Reg Presley, dokładniej Reginald Ball, wokalista grupy "The Troggs" i współautor wspomnianego, wielkiego przeboju "Love Is All Around", odejdzie z tego świata 4 lutego 2013 roku, w swoim rodzinnym domu w Andover w Anglii, w wieku 71 lat. ...Odszedł w spokoju. Ja, mój brat i nasza matka byliśmy przy nim - oznajmi wtedy córka artysty, Karen, w rozmowie z agencją WENN. O śmierci artysty, za pośrednictwem Facebooka powiadomi także Keith Altham, przyjaciel jego, wcześniej także Jimiego Hendrixa. Napisze on, że muzyk przeszedł serię udarów. …Wyrazy współczucia dla jego żony Brendy, całej rodziny oraz tysięcy fanów, którzy uwielbiali Rega i jego muzykę. Będzie mi go bardzo brakować... Rok wcześniej Reg Presley wyznał, że walczy z rakiem płuc i w związku z tym udaje się na emeryturę - Poddałem się chemioterapii i czuję się całkiem dobrze. Ale muszę zakończyć moją przygodę z "The Troggs". Dziękuję fanom za wiele lat wsparcia, kartki i telefony - mówił w styczniu 2012 roku, który z "The Troggs" wystąpił na III Festiwalu Legend Rocka w Dolinie Charlotty w 2009 roku. I wtedy tak opowiadał mi o swoim niespodziewanym triumfie z piosenką "Wild Thing"- Lata sześćdziesiąte to był czas, kiedy każdy starał się być oryginalny. Chciano, abyśmy wtedy nagrali piosenkę "Lovin' Spoonful" ("Did You Ever Have To Make Up Your Mind?" Johna Sebastiana- przyp. aut.), ale ona nam zupełnie nie leżała. Kiedy dostałem do ręki tekst, pomyślałem, że jest bardzo prymitywny, wręcz prostacki. Ale było coś w tej piosence, co sprawiło, że ludzie ją natychmiast "kupili". I wtedy już nie żałowałem, że wybraliśmy "Wild Thing"...

            "Troggsi" nagrali ją w 1966 roku, w dziesięć minut. Piosenka miała doskonałe hardrockowe brzmienie. ...Diabelnie prosty akord durowy; moc przesteru; bezlitosny, bezpośredni tekst. Presley przedobrzył, grając w środku utworu wręcz komiczną solówkę na okarynie. Utwór miał podwaliny pod garażowego rocka, muzykę punk i New Wave - dopisał Nathan Brackett - Morał: nigdy nie należy lekceważyć potęgi seksu i świetnego riffu... Odrywając się trochę od opowieści o Jimim Hendrixie, dla którego piosenka "Wild Thing" okazała się bardzo ważna, warto zapoznać się z tym, jak ona powstała. Poniższą historię oparłem na wywiadach i wspomnieniach przede wszystkim jej twórcy.

 

środa, 21 października 2020

Zakup Fendera w Manny's Music Shop

            Gitara Fender Stratocaster była z palisandrowym korpusem ...Szyjkę miała z drzewa różanego. Zauważyłam ją jakiś tydzień wcześniej, zanim jeszcze Jimi zaczął wygrywać tę nową melodię. Dokupiliśmy też komplet strun na zmianę. Nigdy nie widziałam bardziej szczęśliwego faceta, niż wtedy Jimiego. To była miłość jego życia, siedział przez kilka godzin i starannie przekładał struny, tak by pasowały w odwrotnej kolejności. Przez tydzień traktował tę swoją gitarę jak dziecko, pieścił i czule dotykał. A on je urodził. Mogłam czuć się zazdrosna - dodała Carol - Potem opuścił Curtisa, a on nigdy mi tego nie wybaczył...

            Zakupu Carol Shiroky dokonała w słynnym sklepie z instrumentami Manny's Music na 48th Street (tym samym, który wiele lat później odwiedzili muzycy polskiej grupy "Kasa Chorych": Jarek Tioskow i Michał Kielak - na zdjęciu przyp.aut.). Jeff Baxter, także gitarzysta, który wtedy w tym sklepie pracował wspominał to zdarzenie nieco inaczej - Zamieniłem się gitarami z Hendrixem. Zamieniłem białego Strata za Duo-Sonic... Wspomniany model Fender Duo-Sonic był prawdopodobnie Knighta, który nigdy po ostatnim występie Jimiego z nim, dwudziestego maja, tamtej swojej gitary już nie odzyska. Hendrix bowiem na krótko opuszcza Nowy Jork, udając się do Gettysburga w Pennsylwanii z Carlem Holmesem i jego grupą "The Commanders". Potem z nim wróci do Cheetah, gdzie będzie także występować. Ale i ten zespół Hendrix szybko opuści. Jak opowiadał Lonnie Youngblood - Mając gitarę i mały wzmacniacz, który od niego otrzymał, Jimi mógł już założyć własny zespół i grać swoją muzykę. A ten wspomniany wyżej biały Stratocaster za kilka tygodni pojedzie z nim do Anglii.

            Trudno jednak rozstrzygnąć, jak wszedł w jego posiadanie, czy prawdę opowiadał Jeff Baxter, czy Kim, czyli Carol Shiroky, która dodawała - Pierwszy raz zagrał na niej w moje urodziny, wtedy też pierwszy raz zagrał “Wild Thing”Wyraźnie wzruszona dodała – Jimi lubił niespodzianki, nie był przeciętnym facetem i lubił mówić, że jest nie z Ziemi, lecz z przestrzeni kosmicznej... To o czym wspomniała Shiroky wydarzyło się prawdopodobnie w niedzielne popołudnie 26 czerwca tego samego 1966 roku, w nowojorskim klubie Ondine, gdzie Hendrix oraz niezapamiętany z nazwy zespół wspomagał żeńskie trio „The Ronettes”. Ronnie, jego solistka, prywatnie żona słynnego producenta, twórcy "Wall of Sound", czyli "ściany dźwięku" - Phila Spectora, śmiejąc się, w bezceremonialny sposób mówi Jimiemu, że on kiedyś zostanie gwiazdą. Za to ją oczywiście pokochał... Opowiadała Ronnie Spector – Ondine było bardzo ekskluzywnym klubem na East Side na 59th Street. Bob Dylan tu przychodził, wpadały także wszystkie angielskie grupy, które były w mieście. Klubowy zespół prowadził nieznany gitarzysta z Seattle, Jimi Hendrix. Śpiewałam z nimi jakiś czas. Świetnie się bawiliśmy w Ondine, często do białego ranka... Ronnie Spector zapamiętała tamto spotkanie z Hendrixem i za kilka lat zaśpiewa w chórku w jego nagraniu “Earth Blues”.

 

 

wtorek, 20 października 2020

Carol Shiroky

            Wcześniej, bo pod koniec kwietnia tego 1966 roku, w Village Jimi spotyka Carol Shiroky, która czasem śpiewa na scenie z Knightem. Tak jak Diane Carpenter, poprzednia, chyba jeszcze nadal wtedy obecna partnerka Jimiego, Carol Shiroky także jest prostytutką, tyle że bardziej ekskluzywną, na telefon. Ale w odróżnieniu od Diane jest białą, piękną blondynką i podobno, przed poznaniem Hendrixa pracowała dla Knighta. Mówiono na nią Kim - Poznaliśmy się w domu przyjaciela, siedział w środku pokoju gościnnego na wzmacniaczu. Nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Pomyślałam, że ma bardzo rozbudowane ego... Na jednym z majowych koncertów Kim spotyka ponownie Hendrixa – Byłam przyjaciółką Curtisa. Jimi i ja spoglądaliśmy na siebie w czasie jego występu w Cheetah Club (albo Lighthouse - jak wspominała innym razem - i Curtis to zauważył. Odciągnął mnie na bok i spytał: 'Czy nie widzisz, że widzę, jak między sobą wymieniacie spojrzenia?' Potem Curtis wyszedł, a Jimi dosiadł do mojego stolika. Pochylił się do mnie: 'Powiedziałbym coś tobie, ale będziesz się śmiała'.  Odparłam: 'Nie będę się śmiała' On na to: 'Wiem, że się będziesz śmiała'. 'Obiecuję. Nie' - zapewniłam go - 'O co chodzi?'. On wtedy rzekł: 'Chcę pocałować ciebie w kolano'. Wybuchłam śmiechem. Tego bym się nie spodziewała. On wówczas rzekł: 'Widzisz, mówiłem, że się będziesz śmiała'. Trzy dni później byliśmy już razem i to był naprawdę płomienny związek...

            Już po tym pierwszym spotkaniu, mimo tłumionej zazdrości Curtisa, Jimi sprowadza się do niej, do hotelu Lenox. Carol opowiadała - Wiesz, co jadał na śniadanie? Pytałam: 'Co chcesz na śniadanie? Może Jajka'? 'Jajka?' - odpowiadał - 'Cholera! Chcę spaghetti z czosnkiem - bez sosu '... Jednak już po kilku dniach tego płomiennego związku, Carol Shiroky bardzo szybko spostrzega, że jej związek z Jimim nie potrwa zbyt długo - Jeśli starałaś się zatrzymać go, to wiadomo było, że go straciłaś. Były noce, kiedy nie wracał do domu, wiedziałam wtedy, że jest w czyimś, innym łóżku, ale nigdy o to go nie pytałam, ponieważ on, by po prostu od razu odszedł... Faktycznie, jeśli Hendrix nie spędzał nocy z Carol, to pewnie był u Diany Carpenter (zanim wyjechała), Lithofayne Pridgon, lub jakiejkolwiek innej dziewczyny, którą dopiero co poznał.

            Carol przypominała sobie o jeszcze jednej sprawie - Jimi zaczął wtedy wracać do hotelu naprawdę wściekły, przez cztery z sześciu nocy, jakie grał, z różnych powodów - był wściekły na Curtisa, walczył z zespołem, borykał się z materiałem...100 Często tak się zdarzało, że Jimi po wspólnym występie z Knightem, wracał do hotelu w środku nocy nabuzowany złością. ...Budził się w środku nocy, wstawał, napisał dwa wersy pieśni, rzucił je we mnie i wracał do łóżka - opowiadała Carol - Nigdy tego nie skończył, nie stworzył muzyki i nigdy nie dowiedziałam się, o co tak naprawdę walczył... Podobno właśnie wtedy powstał, jak wspominała pierwszy tekst piosenki "My Friend"- 'Moi modni przyjaciele okazali się wrogami. Nie lubią tego co ja myślę. Mówią wprawdzie, że podobają im się moje spodnie w kratkę i skarpety koloru wina, ale tak naprawdę jeden z nas udaje, no więc co mam myśleć o tobie i twoich cudownych długowłosych przyjaciołach. Mam po prostu nadzieję i modlę się, żeby kiedyś zaczęli wreszcie doceniać wszystko czym ja żyję'...           

            Jest cała masa powodów frustracji Hendrixa, jeden z nich wiąże się z instrumentem, na którym gra Knight. To Gretsch White Falcon, wspaniały model, aż szkoda, że jest w rękach tak przeciętnego, wręcz kiepskiego gitarzysty. Jimi doskonale wie, że na tej lśniącej od złota gitarze i z większym wzmacniaczem, mógłby jeszcze mocnej błyszczeć. ...Ja miałem tanią gitarę i mały wzmacniacz - wspominał Dean Courtney - Curtis wcale dobrze nie grał, ale miał ogromny wzmacniacz, którego dźwięk zagłuszał mój wzmacniacz...

            Carol Shiroky dodawała – Jimi miał wiele problemów z Curtisem, często się kłócili, bo nie dostawał wypłaty. Zresztą z reguły były to nędzne stawki, wystarczały wprawdzie na jedzenie, ale na nic więcej. Spytałam: 'Dlaczego grasz z Curtisem, do niczego go nie potrzebujesz, to raczej on potrzebuje ciebie'. On zawstydzony odparł wskazując na instrument: 'To jest jego gitara'. Więc dwa dni później kupiłam mu białego Fendera Stratocastera, takiego jakiego chciał...