sobota, 10 października 2020

Greenwich Village

        ...Greenwich Village było jak Mardi Gras (czyli karnawał w Nowym Orleanie - przyp. aut.) w każdy weekend - opowiadał Richie Havens – Latem tak było każdego dnia i nocy... Karnawałową atmosferę ulic Greenwich wspominał również folkowy śpiewak Tom Rush, który mieszkał wtedy na West 8th Street pod nr 19 - Młody koleś żebrzący w powozie z dziewczyną starał się zdobyć forsę, aby mieć na powrót do Ohio. Następnym razem to była już inna z dziewczyna, opiekunka do dziecka używająca dziecka jako przynęty. Z tłumu wyróżniał się także inny facet, wysoki na sześć stóp - w butach na koturnach - ubrany w przeźroczysty płaszcz przeciwdeszczowy, który prowadzi niewielkiego kucyka na smyczy. Wcale nie zmyślam... Cytowany przed chwilą Richie Havens także był oczarowany atmosferą Village, tak więc wspominał  - Gromadziły się tu setki malarzy, pisarzy, poetów, piosenkarzy, komików i kompozytorów, którzy mieli doskonałe miejsce do rozwoju i doskonalenia się. Całymi dniami i nocami rozmawiano o nowych książkach, spektaklach teatralnych oraz eksperymentalnych pomysłach realizowanych w różnych miejscach. Na początku lat 60. było tak wiele talentów zgromadzonych w tej przestrzeni, że wiadomo było, iż będą miały duże szanse, aby mieć wpływ na naszą amerykańską kulturę...

            Kiedy Jimi decyduje się na zmianę otoczenia z Harlemu na Village, ta część Nowego Jorku jest uważana za bastion muzyki folkowej. Właśnie w okolice MacDougal Street przeniesiono istniejącą wiele lat temu tradycję śpiewania w Washington Square Park, pieśni folkowych. Od roku 1960 śpiewacy, uliczni grajkowie, także tłumy fanów tej muzyki gromadzą się już w Village. Regularnie występują tu: James Taylor, wspomniany, od 1959 roku mieszkający tam Richie Havens, często także ówczesny idol Hendrixa - Bob Dylan. Folk zresztą jest główną częścią życia muzycznego Greenwich Village od lat 30. XX wieku. Dwie dekady później, czyli na przełomie lat 50. i 60., społeczne ruchy o prawa obywatelskie, rozlewające się przede wszystkim po wielkich centrach USA, jeszcze bardziej zwiększyły zainteresowanie tą muzyką, zwłaszcza pieśniami protestu, które w kulturze folkowej zawsze pełniły znaczącą rolę. Woody Guthrie, czołowy bard tej sceny, a także Peggy i Peter Seeger, gromadzili wokół siebie mnóstwo młodych naśladowców i wyznawców, zbierających się w małych barach i kawiarniach wokół Bleecker, czy MacDougal Street. Te zaś miejsca stały się scenami dla ich następców: Buffy Saint-Marie, zespołu „The Limitiers”, Toma Paxtona, Pila Ochsa, "Chad Mitchell Trio", czy „Rooftop Singers”. Wśród tych niewielkich lokali w Village szybko największą sławę zdobyły: The Commons, The Third Street, The Cock’n’Bull (później przemianowana na The Bitter End), Café Raffio, The Gaslight Café, a także The Village Gate i The Village Vanguard (w tych obu mieszano folk z jazzem, występowali komicy, poeci, prezentowano fragmenty sztuk), One Washington Place (dekadę wcześniej mieściło się tu Café Society Downtown) oraz Page Three.

            W niektórych z nich, z akustycznym repertuarem, występowali także czarni artyści, zarówno starzy bluesmeni jak Lightnin' Hopkins, jak też nowi, młodzi folkowcy w rodzaju Lena Chandlera. Co zabrzmi paradoksalnie, młodych białych mieszkańców Village nie interesuje wówczas elektryczny miejski blues z Chicago, czy z Detroit. W zamian, szukają oni nagrań autentycznych czarnych wykonawców bluesa wiejskiego z lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku, takich jak: Robert Johnson, Mississippi John Hurt, Son House, Bukka White, Skip James, czy Tampa Red. Akceptowani są także czarni artyści z lat czterdziestych ub. stulecia, tacy jak: Lightnin' Hopkins, czy John Lee Hooker, którzy w Village często występują i mają tu wielu fanów. Zaś od elektrycznych dokonań Muddy'ego Watersa, większym tu zainteresowaniem cieszy się jego album “Muddy Waters – Folk Singer”, którym firma Chess stara się dotrzeć do nowych odbiorców, a więc do tej nowej, białej folkowej fali. Bo też przypomina ona zarówno muzycznie, jak i swoim przesłaniem to, co czarni artyści tworzyli w Delcie Mississippi.

            Na MacDougal Street i w uliczkach wokół pełno jest miejsc dla śpiewaków folkowych. Len Chandler z Arlo Guthriem regularnie otwierają występy w Gaslight Café. Niemal stale przebywają tam artyści czarni i biali, folkowi i bluesowi: śpiewak z Indii Zachodnich Ram John Holder, Ramblin' Jack Elliott, Dave Van Ronk, Mississippi John Hurt, Brownie McGhee, Sonny Terry, Barbara Dane i wielu innych, oraz najważniejsi i najpopularniejsi - Bob Dylan. Richie Havens, John Hammond i Buzzy Linhart związani niemal na stałe z Café Au Go Go. Popularne trio "Peter, Paul & Mary" gra w innym klubie Bitter End. Miejscem związanym z tradycyjną muzyką jest także Gerde's Folk Club, występują tu Tim Hardin, Roosevelt Sykes i inni, również dość często Bob Dylan. Izzy Young, którego rodzice wyemigrowali do Ameryki z Polski, od 1957 roku na MacDougal Street 110 prowadzi Folklore Center, wypełniony książkami, płytami i zdjęciami. Nauki tutaj pobierał także Dylan, o którym Liam Clancy mówił - Mogę go porównać do bibuły. Wszystkim nasiąkał. Miał ogromną ciekawość, był jak niezapisana karta, gotów do zanotowania wszystkiego, co działo się w pobliżu...

            Innym, cieszącym się wielką estymą miejscem w Greenwich Village jest Fretted Instrument Shop Marca Silbera, przez który przewalają się tłumy turystów i nowojorczyków, bo można tu nie tylko kupić jakiś instrument, najczęściej gitarę, lecz także na niej pograć i uzyskać fachową poradę, a do tego serwowana jest kawa i kanapki, to wszystko zaś w atmosferze dostarczającej pozytywnej do działania energii. No i poza tym w dzielnicy ukazuje się magazyn Broadside, w którym informuje się o muzyce folkowej, podaje terminarz koncertów, adresy klubów i miejsc, w których koniecznie trzeba być.

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz