sobota, 17 października 2020

Fuzz-box

            Skąd Jimi Hendrix wziął "fuzzbox"? Urządzenie zniekształcające brzmienie elektrycznej gitary, czyli Maestro Distortion Unit wykorzystał w 1965 roku Keith Richards, nagrywając w tamtym maju (dwunastego i trzynastego) w studiu RCA w Hollywood "(I Can't Get No) Satisfaction", wielki przebój grupy "The Rolling Stones". Słynne ośmioprogowe intro powstało w wyjątkowych okolicznościach, o których napisał Christopher Sandford - (Keith Richards) tuż przed świtem obudził się, słysząc dźwięczący w głowie riff - trzy nuty wznoszące się o małą tercję od B do D, czyli fonetycznie, dunt, dunt, da-da-da. Keith, który zwykł trzymać przy łóżku magnetofon, by móc uchwycić takie momenty, złapał swojego Gibsona Firebirda, nagrał solówkę i znów zapadł w sen... Jednak zdaniem Noela Reddinga, który niebawem zostanie basistą grupy Hendrixa - To Brian (Jones) wymyślił ten riff i zagrał go (Stonesom). Wtedy chłopaki powiedzieli: 'Taak, jasne, dzięki, i wzięli go sobie'...

            Niezależnie od tego, jaka z wersji opowieści o piosence, która nie tylko stała się przebojem, czy wręcz hymnem pokolenia, lecz również rozsławiła brzmienie "fuzzboxu", jest prawdziwa - wątpliwości istnieją przy ustaleniu chwili, w której Hendrix użył tego urządzenia po raz pierwszy. (Tony Brown w "Concert Files" podaje 26 czerwca 1966 roku) Moje wątpliwości związane z tym zniekształcającym brzmienie gitary urządzeniem dotyczą także nagrań wcześniejszych, gdyż już nagrywając w październiku 1965 z Curtisem Knightem utwór "How Would You Feel" Hendrix użył "fuzz-basu". Może, jak to zrobili niektórzy biografowie związać to z działającą w Nowym Jorku i w Greenwich Village grupą "The Fugs", albo z Frankiem Zappą. Tyle, że z muzykami "The Fugs", Jimi pozna się dopiero za jakiś czas, w innym "wioskowym" klubie Cafe Wha?, o czym trochę później (tzn. o "The Fugs" i o tym znaczącym dla kariery Hendrixa miejscu).

            W Cheetah Jimi gra najpierw z Curtisem Knightem. George Clemons wspominał, że był na ostatnim koncercie Hendrixa z Knightem. Na koniec Jimi wyciągając wtyk swojej gitary z gniazdka wzmacniacza powiedział - Grałem to gówno po raz ostatni... Może, jednak tak nie było, bo od dwudziestego szóstego maja do trzeciego czerwca Hendrix znowu gra w Cheetah, choć tym razem jako członek grupy "The Commanders", z soulowym wokalistą Carlem Holmesem, którego jedyny album z muzyką w stylu twist, wydała firma Atlantic w 1963 roku. Suportem wtedy jest “The 7 Of Us”.

            Zresztą w maju i na początku czerwca Hendrix często gra jamy z bardzo różnymi muzykami, m.in. ze wspomnianym wcześniej białym bluesowym gitarzystą Roy’em Buchananem. Wspominał to inny muzyk z Texasu – Roy powiedział mi, że tylko raz grał z Hendrixem na jamie w Nowym Jorku, zanim utworzył on "The Experience". Roy powiedział, że było to w klubie The Loft na Branch Street i że to był nieprawdopodobny jam, ale większość publiczności nie przywiązywała do tego większej wagi...

            Niestety w świecie szybko zmieniającej się mody, także i dyskoteka Cheetah mogła mieć problemy z frekwencją, więc starano się przyciągać najlepszych wykonawców, którzy potrafiliby klientom stworzyć niepowtarzalną atmosferę. I jak to czasem bywa, nie zawsze się to udawało. Richie Havens po tygodniu przychodzi do klubu i widzi pustki. Występuje akurat Carl Holmes z grupą "The Commanders", która poprzedza koncerty innego zespołu "Cat Mother". Havens wraz z ówczesną gwiazdą koszykówki Wiltem Chamberlanem siedzi przy barze - Wszedłem do środka, było jeszcze wcześnie. To była sala taneczna, w środku było około pięćdziesięciu osób. Grał tam jakiś zespół. Wcale niezły, tak pomyślałem - gdy nagle zobaczyłem niezwykłego gitarzystę. I to wcale nie było wszystko. Gitarzysta miał instrument odwrócony do góry nogami i grał zębami, albo językiem. Nie mogłem uwierzyć, ani oczom, ani uszom. Czy naprawdę grał zębami? Przekroczyłem niemal pusty parkiet, na którym mogło się zmieścić pewnie z dwa i pół tysiąca osób. Pomyślałem, co on do cholery robi? Spoglądałem na drugiego gitarzystę, ponieważ on nie mógł grać tych dźwięków. Gdzie jest ten inny gitarzysta? Nie ma innego! Stałem bardzo blisko, około trzech stóp od niego. Uklęknąłem, starając się zobaczyć co on robi? Dopiero po chwili zrozumiałem, że to nie cyrk, że to największy gitarzysta, jakiego kiedykolwiek w swoim życiu widziałem...  

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz