poniedziałek, 5 października 2020

King Curtis w studiu z Jimim Hendrixem

         31 maja 1966 roku odbywa się kolejna już sesja w studiu, w czasie której powstaje następny singiel Kinga Curtisa “Blast off” (Atlantic 2468), jego strona "B" z utworem “Pata Pata”, zostanie nagrana dopiero 20 października 1967, ale co do strony tytułowej (czyli "A") King Curtis potwierdził udział Hendrixa. Nie wiadomo także co stało się z dwoma nagranymi wówczas utworami, które firmowała Bonnie Floyd, czyli z "Castle for Two" oraz "Let Them Talk", a także, czy w ich nagraniu wziął udział Hendrix.

            Inną zagadkę stanowi album Kinga Curtisa “Live at Small’s Paradise” (Atco 33-198) nagrany dwudziestego drugiego lipca 1966, zatem ponad miesiąc po odejściu Jimiego od "The Kingpins". Chociaż nie ma pewności, co do udziału Hendrixa, utwory znajdujące się na nim, są charakterystyczne dla ówczesnego brzmienia Curtisa, także tego z Jimim. Na “Live At Small’s Paradise” są: “Tough Talk”, “Philly Dog”, “Preach”, “Blowin’ In The Wind”, “Peter Gunn/Get Along Cindy”, “Pots And Pans”, “The Shadow Of Your Smile”, “Road Runner”, “Something On Your Mind” oraz “Soul Theme”.  

            Ostatnia sesja w studiu Kinga Curtisa z ewentualnym udziałem Jimiego Hendrixa przypadnie na środę trzeciego sierpnia 1966 roku, kiedy ten pierwszy w studiu Atlantic zrealizuje słynne tematy "The Girl From Ipanema" oraz "Moonglow", oba trafią na jego album "That Lovin' Feeling" (Atco LP33-189). Ale tu także nie ma pewności, czy Jimi brał w niej udział. O tę płytę wydaną w Szwecji, w 1968 roku jeden z miejscowych reporterów zapytał Hendrixa, który odparł - Na tej płycie w studiu grało wielu gitarzystów. Na wielu ścieżkach, ja nie zagrałem żadnej nuty. To płyta Kinga Curtisa... Wątpliwości jednak pozostały, zaś archiwista Ray Simonds, specjalista od nagrań Curtisa opisał tę płytę, brzmiącą bardzo typowo dla lidera - Jednak bardzo trudno jest rozpoznać jakiegokolwiek gitarzystę. Jest tak w połowie drogi... I naprawdę trudno jednoznacznie określić, jaki gitarzysta zagrał w tamtych sześciu utworach. Kiedy Jimi stał się bardzo popularny, a zwłaszcza po jego śmierci, nazwisko Hendrix pojawiało się również na płytach, z którymi nigdy w życiu nie miał do czynienia. W wielu zaś przypadkach, jego udział był wątpliwy.

            Doris Troy wykonawczyni wielkiego przeboju "Just One Look", który powstał w czasie, kiedy King Curtis angażował Jimiego, twierdziła, że po wielkim sukcesie w 1964 roku R&B kompozycji “Soul Serenade”, brzmienie jego saksofonu mocno złagodniało, no i Jimi zainspirowany jego stylem, stara się upodobnić brzmienie gitary do saksofonu Curtisa. Gra wówczas na modelu Fender Telecaster i w najwyższych nutach, stara się grać melodię jaką wydobywa saksofon tenorowy.

            Większość liderów potrzebuje Jimiego wtedy jako muzyka sekcyjnego, chociaż trzeba dodać, że przyciężkawa muzyka, mocno osadzona w soulu i bluesie, ale też bliska jazzowi, najbardziej mu dotąd odpowiadała. No i to, że mógł wymieniać się solówkami gitarowymi z Cornellem Dupree, obaj bowiem "nadawali" na zbliżonych falach. Cornell Dupree dodawał – Jimi Hendrix i ja graliśmy razem sześć, albo osiem miesięcy około 1966 roku, u Kinga Curtisa, dzieląc się grą na gitarze. On korzystał ze wzmacniacza Fender Twin. Uszkodził raz głośnik, gdy zagrał na fuzzie. Na początku Jimi był bardzo spokojnym facetem, odzywał się jedynie wtedy, gdy ktoś nadepnął mu na odcisk. Ale najczęściej wtedy po prostu odchodził i nie widziałeś go, dopóki nie musiał zjawić się w pracy...

            W zespole "The Kinpins" Hendrix spotkał dwie bratnie dusze. Poza Cornellem, podobnie jak to było w Nashville z Billym Coxem, nowy przyjaciel Jimiego Hendrixa - Chuck Rainey wymiennie z Jerrym Jemmottem jest basistą (grał na Fenderze). Jimi sprawia wówczas trochę nonszalanckie wrażenie, ale nikomu niczego nie zazdrości, a że ma doskonały słuch, szybko i łatwo stroi instrument, a od Kinga Curtisa dostaje nową gitarę, po raz pierwszy Stratocastera. szybko okazuje się, że to dla niego instrument idealny, bo ma potężne brzmienie i łatwo nim operować.

            Gitara Stratocaster powstała w 1954 roku. Leo Fender z pomocą George'a Fullertona i Freddiego Tavaresa stworzył kultowy model na życzenie zawodowych muzyków, którzy do tej pory grywali na Telecasterach. Bill Carson, gitarzysta stylu "western swing" - Sporządził listę cech, jakie powinna posiadać gitara jego marzeń, obejmującą: regulowane indywidualnie siodełka mostka, przynajmniej trzy przystawki, działające w obie strony ramię wibrata oraz kształt korpusu pozwalający na wygodną grę zarówno na stojąco, jak i na siedząco... Jimi już do końca życia będzie gitarzystą Strata, choć grać będzie także i na innych modelach, także Gibsona, bo to właśnie brzmienie Stratocastera zapewni mu heavy-metalowo-funkowe granie, dzięki czemu już na początku 1966 roku, znacznie wyprzedzi czasy, w jakich działa. Teraz zresztą już coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że musi więc zrobić kolejny krok i założyć własny zespół, z którym będzie mógł realizować swoje pomysły muzyczne i brzmieniowe.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz