niedziela, 4 października 2020

Koncerty Jimiego z Kingiem Curtisem

             Trasa po klubach na Zachodnim Wybrzeżu i na Środkowym Zachodzie z grupą "King Curtis & The Kingpins" (lub "All Stars" - jak podają niektóre źródła) rozpoczyna się w lutym, albo pod koniec stycznia 1966 roku. Wspominał Cornell Dupree – Na trasę wybrano przede wszystkim małe miasteczka i kampusy w stanie Nowy Jork, a także w Wirginii i Kentucky. Graliśmy przez weekendy, ale Jimi zabierał ze sobą dwie koszule, tubkę pasty i szczoteczkę do zębów. To wszystko. Podróżował bez bagażu... Chuck Rainey dodawał – W tym czasie byliśmy zespołem, który wiele podróżował. Graliśmy na Wschodnim Wybrzeżu po sześć klubowych koncertów. Repertuar obejmował muzykę big bandową, R&B, jazz i pop. Typowy set trwał godzinę, kiedy graliśmy wszyscy, zaś w połowie Curtis zapowiadał specjalnego gościa. Byli to śpiewający wokaliści i wokalistki, tancerze, naśladowcy Jamesa Browna. Kiedy dołączył Jimi, Curtis pozwalał mu wychodzić na front i robić te wszystkie sztuczki z graniem za plecami i językiem. Jimi często wykonywał tematy Elmore'a Jamesa. Już wtedy bardzo mi przypominał młodego Jamesa, grając te same riffy i w jego stylu... Cornell Dupree uzupełniał – Był pod wpływem takich samych ludzi jak ja - na przykład Alberta Kinga. Ale on kochał też starych mistrzów Muddy'ego Watersa i Lightnin' Hopkinsa. Więc graliśmy sporo bluesa, a on to uwielbiał. Był zresztą samoukiem, jak ja...

            Pierwszy występ grupy Kinga Curtisa rozpoczyna się wówczas między wpół do dziesiątej, a dziesiątą wieczorem, całość kończy się około drugiej w nocy. Grają w znacznie lepszych miejscach, niż na "flaczkowej trasie", bo w Houston, Dallas i Fort Worth w Teksasie. Przed wyruszeniem na trasę Jimi musi oczywiście nauczyć się repertuaru, jak wspominał Bernard "Pretty" Purdie - W kilka dni poznał już wszystko, więc nie było z nim problemów, zrobił  to bardzo łatwo... Problemy były jedynie na pierwszym koncercie w Smalls’ Paradise, stałym miejscu występów Kinga Curtisa. Perkusista Ray Lucas doskonale pamiętał ten wieczór - W wielu utworach basista musiał mu szepnąć jakie ma grać akordy... Drugi perkusista Bernard Purdie dodawał – Nigdy w życiu widziałem nikogo, kto by tak szybko nauczył się utworów, jak Jimi. W ciągu kilku dni wiedział wszystko, więc nie było już żadnego problemu...  ...Szybko opanowałem to, czego oczekiwał ode mnie King i wykonywałem kawał dobrej roboty - opowiadał Hendrix - Cornell Dupree, bardzo czysto grający gitarzysta prowadzący, Bernard "Pretty" Purdie i Ray Lucas byli alternatywnymi perkusistami, Chuck Rainey grał na basie, to wielki basista. Byli najbardziej stylowymi muzykami, z jakimi pracowałem w swoim życiu. Zrobiłem z nimi też trochę nagrań...

            Wpływ Hendrixa na zespół był także spory, wspominał Chuck Rainey – Jimi dołączył do "King Curtis All Stars", w którym w tym czasie graliśmy Cornell Dupree, Ray Lucas, George Stubbs i ja.  Przez sześć miesięcy dostałem dodatkowego impulsu, do zmiany stylu gry... Uzupełniając te słowa Chucka Rainey'a, dodam, że oprócz wymienionych muzyków, w zespole "The Kingpins" (lub "All Stars") grają wówczas także: Melvin Lastie (tp) i Willie Bridges (bars), no i oczywiście lider, czyli King Curtis na saksofonie tenorowym. Curtis wynajął Hendrixa, opowiadał dalej Cornell Dupree - Bo jego dzikie granie na gitarze mogło unowocześnić brzmienie jego zespołu. Nie mógł dodać pianina, więc sądził, że dwie gitary rozwiążą problem...

            Trzeba tu dodać, iż po raz pierwszy to rozwiązanie z dwoma gitarzystami Curtis stosuje w grudniu 1965, dołącza Jimmy Spruill, ale rezygnuje z niego i namówiony przez Cornella Dupree angażuje Hendrixa. Cornell Dupree pamiętał także, że - W tym czasie Jimi grał podobnie jak Albert King, ale jednak inaczej. Nie grał jeszcze "acid-rocka", było to jeszcze dość bliskie muzyce R&B, ale mocniejsze. Myślę, że bardziej funky... Wówczas to inspirowało również Chucka Rainey'a, który wspominał - Ciągle starałem się grać takie linie jakie tworzył Hendrix...

            Po koncertach w jednym miejscu, a zdarzało się to nawet dość często, muzycy nudzili się, jak wspominał Cornell Dupree, czasem grywaliśmy w koszykówkę, ale – Jimi nie był tak dobry jak ja...

            W lutym 1966 roku King Curtis z zespołem występuje w Oklahomie, Luizjanie i Kalifornii, w niedzielę dwudziestego siódmego ekipa dociera do Pittsfield w Massachusetts, gdzie gra w Pittsfield Boys' Club, obok "The Crystals" i "The McCoys" (popularnego dzięki przebojowi "Hang On Sloopy"), a pod koniec kwietnia powraca do Nowego Jorku, aby w czwartek dwudziestego ósmego, w studiu Atlantic nagrać kilka następnych utworów. To następna sesja Hendrixa z Kingiem Curtisem, a także z Ray’em Sharpe (voc), Cornellem Dupree (g), Chuckiem Rainey’em (gb), bez Lastiego i Bridgesa, a zamiast Lucasa, który uczestniczył w występach na żywo, z Bernardem Purdie na perkusji. Jej efektem są trzy utwory: „Linda Lu” (66C-10190), „Baby How About You”(66C-10192) oraz „I Can’t Take It” (66C-10191). Niestety, taśma z tymi niewydanymi wówczas nagraniami przepadnie w 1978 roku, w czasie pożaru magazynu firmy Atco/Atlantic. ...Być może zostały one opracowane ("zmasterowane" - przyp. aut.) dla przyszłych wydań i zostały przeniesione gdzie indziej - zanotował Steven Roby, mający zapewne nadzieję, że kiedyś je pozna. Opiera to na przypuszczeniach związanych z innymi twórcami i producentami, jak choćby z duetem kompozytorsko-autorsko-producenckim Jerry Leiber - Mike Stoller, którzy przechowywali wiele wersji nagrań w swoich domowych pieleszach. Może pozostały w drugim magazynie firmy Atlantic, do której dostęp mają tylko nieliczne osoby, w takim przypadku trzeba dokonać bardzo dokładnej kwerendy. Jest jeszcze inna szansa, nagrania, tak jak to było na przykład w przypadku Guitar Slima, przetrwały, gdyż przed pożarem wysłano je do Japonii.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz