sobota, 24 października 2020

Mike Quashie

 

Wracając zaś do roku 1966, zapewne nadużyciem byłoby stwierdzenie, że "Wild Thing" trafiła do repertuaru Hendrixa dzięki Carol Shiroky - choć może śpiewając tę piosenkę na festiwalu w Monterey za rok z okładem o niej, sobie przypomniał, choć jak wynika z jej wspomnień," dzikuską" raczej nie była, to Jimi, zdarzało się, wpadał w złość i zachowywał się jak - dziki... Potwierdzają to, przytaczane wcześniej historie innych ludzi, zwłaszcza zaś jego partnerek. W opowieściach Carol Shiroky dużo jest jednak sprzeczności i ewidentnych konfabulacji, czasem wręcz można sądzić, iż jest ona kompletnie niewiarygodna. ...Opowiadała, iż Jimi rozstając się z nią, tak walnął o podłogę gitarą, że rozbił ją na strzępy - zauważył wspominany kilkakrotnie Agrypa - a ja, w wielu wypowiedziach ludzi z Jimim związanych wyczytałem, że nigdy nie zdarzyło mu się zniszczyć gitary, jeśli nie był to sceniczny performance. Można też wyciągnąć z dużą pewnością taki wniosek z dotyczących gitar, wypowiedzi samego Hendrixa... W tym jednak przypadku, skłonny jestem wierzyć w wersję Kim, raz z powodu kilku opisanych wcześniej, nieracjonalnych zachowań Hendrixa, dwa - kiedy pozna Lindę Keith, wtedy nie będzie miał instrumentu i to ona mu wówczas pomoże. I jeszcze jedna uwaga na marginesie - jakąś gitarę Jimiemu w Village skradziono, o czym trochę później. No i on sam często też swoje instrumenty zastawiał w lombardzie, może ich nawet nigdy nie odbierając. Zatem co do białego Strata od Kim, wątpliwości pozostają.

            Dzięki Carol Shiroky, Jimi poznaje wiosną 1966 roku Mike'a Quashie, tancerza i magika z Trynidadu, który przybył do Nowego Jorku w 1961 roku i rozpropagował karaibski taniec limbo. Jego zdjęcie na okładce opublikował wówczas opiniotwórczy magazyn Life, zaś dzięki pomocy grupy "The Champs" oraz Chubby'ego Checkera, którzy w 1962 roku nagrali piosenkę "Limbo Rock", taniec stał się popularny w całej Ameryce. Carol Shiroky przedstawia Jimiego Mike'owi i na lata zostaną przyjaciółmi.

            Quashie wspominał ówczesną nocną scenę Nowego Jorku - To było prawdziwie dzikie życie. Joey Dee w Peppermint Lounge. Wchodzący James Brown. Potrząsająca biustem Jayne Mansfield... On sam występuje wtedy w African Room, lokalu znajdującym się niedaleko hotelu, w którym nocuje wówczas Jimi. Blisko dwumetrowy, ważący ponad sto kilo olbrzym, jako „Spider King” ubrany w czarną skórę leoparda, z wysokim, czarnym kapeluszem na głowie i w butach na wysokich obcasach, wykonuje fascynujący taniec pod drążkiem, który umocowany jest zaledwie piętnaście centymetrów nad podłogą lokalu, potrząsając łańcuchami w rytm psychodelicznej muzyki, i cały czas towarzyszą mu efekty pirotechniczne. Do swoich występów w nocnych klubach Quashie włączał również połykanie ognia i chodzenie po rozżarzonych węglach, a fotografie z tamtego okresu pokazują go w kostiumach i makijażu, jaki dziesięć lat później używać będą Alice Cooper, czy grupa „Kiss”.

            Hendrix zauroczony ogląda pokaz i postanawia coś z niego wziąć do swojej prezentacji. Mike utrzymuje, że to właśnie on podsunął Jimiemu wiele ze swych myśli na temat voodoo i ognia, także pomysł, by wiązać kolorowe „wstęgi calypso” wokół bicepsów, ud i głowy. Jimi wprawdzie tańczyć nie lubi, ale może pląsać po estradzie w fantazyjnych podkoszulkach, obwieszony biżuterią, niekoniecznie prawdziwą, z fluoryzującymi malunkami na ramionach, grać klęcząc na kolanach, zakładać kolorowe apaszki, a nawet bawić się z pirotechniką. To już inspiracja dla „Dzikiego Człowieka z Borneo”, czy „Dziecka Voodoo”, jak za jakiś czas nazwą go dziennikarze. Quashie wspominał - Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Jimiego z tymi różowymi i żółtymi lokówkami we włosach, pomyślałam, że jest on alfonsem... Obaj jednak, jak opowie Carol  - Byli sobie od razu bliscy... Przypomnę, że to Mike nazywał Jimiego - "Jimmy Coon". On zaś dla niego był "Jungle Bunny". Jimi Hendrix wspominał - Pytał mnie, czy mam gdzie spać, a jeśli tak nie było, mogłem zostać u niego i przespać się na podłodze lub na kanapie... Mike mieszka wówczas na czwartym piętrze budynku przy Bedford Street, w małym, kompletnie zagraconym mieszkaniu. W pobliżu Quashie mieszka także Curtis Knight. Oni dwaj są w okolicy jedynymi czarnymi. Niemal w każdym miejscu mieszkania Mike'a wisiały, albo leżały jakieś pokryte kurzem bibeloty, kicze, plakaty, oprawione w ramki fotografie jego przyjaciół i jego wyczynów. Z kołka zwisała kurtka Erica Burdona. Jimi nie ma za wiele rzeczy do ubrania, więc Mike każe mu wziąć sobie cokolwiek na jego rozmiar, dokłada też kapelusze.

            Można wręcz powiedzieć, że wtedy jeden inspiruje drugiego. Jimi zwierza mu się ze swoich frustracji - Był bardzo wtedy przybity. Niełatwo mu było - wspominał Quashie, który opowiadał mu o znanych sobie zwyczajach voodoo (wudu). Dodawał też - Jimi wpadał do African Room, a właściciele wydziwiali. Przychodził z przynajmniej trzema dziwkami. To znaczy, wyglądały na dziwki, a właściciele myśleli, że Jimi w swym obłędnym stroju i z natłuszczonym łbem jest alfonsem. Nie chcieli go tam, nie chcieli jego grandy! On nigdy niemiał ochoty rozmawiać z tymi dupkami. Mówił: 'Nie mam czasu na głupoty'. Kiedy skończył się występ, po prostu wychodził. Chociaż nigdy nie był niegrzeczny, wolał się odsunąć... Carol Shiroky uzupełniała - Nigdy nikomu nie mówił 'Nie'. Wolał ślizgać się dookoła, niż użyć słowa 'Nie'. Mówił: 'Wrócimy do tego', albo: 'Dam ci znać'... Mike zgadzał się z tą opinią – Nie mogłeś go przycisnąć. Nikomu się to nie udawało. Jeśli Hendrix powiedział tobie 'Tak', to nie wiedziałeś, czy jego "Tak' oznacza 'Tak', czy czasem nie brzmi jak 'Nie'.  Rany, co to był za facet...

            Mike Quashie wtedy dawał czasem Jimiemu trochę pieniędzy i zapewne nie spodziewał się, że on mu je nie tylko odda, ale za kilkanaście miesięcy pokryje jego wysokie na ponad dwa tysiące dolarów, rachunki za pobyt w szpitalu. Latem 1970 roku, kilka tygodni przed swoją śmiercią, gdy Jimi będzie otwierać swoje studio Electric Lady, odwiedzi Mike'a ponownie, aby zaprosić go na przyjęcie, a po nocy spędzonej na kanapie, zostawi mu na stoliku, pomiędzy popielniczką z olbrzymiej muszli, a gipsowym świecznikiem z wymalowaną na nim Wenus, plik banknotów, w sumie - dwa tysiące dolarów.

            Carol Shiroky, Mike Quashie, a także Faye Pridgon, bracia Allen, Lonnie Youngblood, Curtis Knight i Ed Chalpin oraz w mniejszym może stopniu Richie Havens - to ludzie, którzy wówczas mają spory wpływ na życie i karierę Hendrixa. Ale w tym czasie pojawia się jeszcze jedna postać. Eric Burdon ujmie to bardzo lapidarnie, że to - 'prawdziwy odkrywca Jimiego Hendrixa, zaś Charles Cross opisze dwoma słowami - piwnooka dziewczyna.  Nazywa się - Linda Keith.

           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz