piątek, 23 października 2020

"Wild Thing"

        Wiosną 1965 roku w firmie Bang, nazwanej tak od pierwszych liter imion założycieli: Berta Bernsa, Ahmeta i Nesuhi Ertegunów oraz Geralda Wexlera z firmy Atlantic, działającej na dwunastym piętrze budynku Broadway 1650, tym samym, w którym na pierwszym piętrze mieściła się Sue Records (przypomnę latem 1965 zawarł z nią kontrakt Jimi Hendrix), pracuje Chip Taylor, młody, ambitny autor piosenek, jeden - jak go nazwał autor biografii w miesięczniku Record Collector - Z mało niestety znanych bohaterów rock'n'rolla...

            Chip naprawdę nazywa się James Voight, jest bratem cenionego aktora Jona (uhonorowanego w 1978 Oscarem, w 2005 zagrał główną rolę w biograficznym filmie o świętym Janie Pawle II). Chip jest także ojcem innej, również znanej i cenionej aktorki filmowej Angeliny Jolie.

            Twórca piosenki "Wild Thing" dorastał w Yonkers w stanie Nowy Jork. Chip, oprócz niej ma też na swoim koncie kilka utworów, które zaczął pisać w 1956 roku, najpierw zrobił to King Records (napisał cztery piosenki). Szef tej firmy Syd Nathan traktował tego szesnastoletniego wówczas blondynka, jako swego Elvisa, bo Chip chciał sam zostać sławnym piosenkarzem. Nie udało się, został więc autorem piosenek. Napisana dla firmy Warners ballada “Here I Am”, całkiem dobrze została odnotowana w wersji Glena Campbella. W tym czasie Chip odbył także trasę koncertową z Neilem Sedaką, pisał razem piosenki z Aaronem Schroederem (“Down The Line”), zaś jego samodzielną pracę „I Can Make It With You” nagrała Jackie deShannon. Później Chip Taylor zasłynie także jako twórca przebojów: "Angel Of The Morning" (Merrilee Rush) oraz "Try (Just A Little Bit Harder)" (Lorraine Ellison i Janis Joplin) , a jego piosenki nagrywać będą również: Dusty Springfield, Evie Sands, Aretha Franklin, duet Billy Vera i Judy Clay, Madeline Bell, Stoney Edwards, Anne Murray ("Son Of A Rotten Gambler"), Nancy Sinatra ("Storybook Children"), zespół "The Hollies" ("I Can’t Let Go") i inni. Taylor do lat siedemdziesiątych będzie pracował w Brill Building, tworząc serię albumów country-rockowych, które przyniosą mu uznanie krytyków i zdobędą wiele nagród. Potem porzuci pisanie na rzecz zawodowego hazardu, na szczęście nie straci wszystkiego i znowu zamelduje się w przemyśle muzycznym, tym razem jako właściciel niezależnej firmy Trainwreck, łącząc zresztą swoje wysiłki ze skrzypaczką z Teksasu Carrie Rodriguez (która nagrywa m.in. z jazzowym gitarzystą Billem Frisellem). Garth Cartwright jest jednym z tysięcy, którzy czekają wtedy na powrót Chipa z utęsknieniem - Bo miał wyjątkowy dar do piosenek w różnych stylach: rock i pop, country i soul...

            Trzy dekady wcześniej, w 1965 roku Chip Taylor ma już dobrą markę we współpracującym z firmą CBS wydawnictwie April Blackwood Music, jako autor prostych, zbudowanych z niewiele akordów piosenek dla artystów country, takich jak Johnny Cash, Willie Nelson, czy Chet Atkins. Któregoś dnia dzwoni do niego Gerry Granahan, który szuka jakiejś rock'n'rollowej piosenki dla odkrytego przez siebie zespołu "Jordan Christopher & The Wild Ones". Wspominał sam Chip Taylor - Wszystkie moje piosenki traktuję poważnie. Najważniejsza jest w nich szczerość. Kiedy piszę, dla mnie jest to najpoważniejsza rzecz we wszechświecie... Zatem i tę prośbę poważnie rozważa. Wprawdzie jak wielu innych autorów ma kilka piosenek w szufladzie, ale Granahan chce, aby to była zupełnie nowa i oryginalna piosenka, ba, jak zaznacza, potrzebuje ją na jutro. Jest godzina czternasta - dodawał Taylor - Roześmiałem się i powiedziałem: 'Pozwól, że napiszę dla ciebie coś od razu'. Bierze więc gitarę do ręki i zaczyna brzdąkać. ...Akordy musiały być tak proste jak choćby do "Blue Suede Shoes" - opowiadał dalej - Poddałem się zatem strumieniowi świadomości, czekając, może się pojawi coś magicznego i nagle wyłonił się pierwszy wers - 'Dzikusko spraw, by moje serce śpiewało'. Nie wiedziałem jednak, co z tym dalej zrobić. Znałem nagrania firmy Stax Records, wiedziałem więc, że trzeba zostawić pauzę i dodać 'Dzikusko. myślę, że cię kocham'. Co dalej, znowu nie wiedziałem, ale najlepszym rozwiązaniem była cisza. Osiem minut zajęło mi napisanie zwrotki i refrenu, no i spodobało mi się to, co powstało. Nie chciałem jednak mocniej naciskać, lepiej było powoli obserwować, co się z tego wyłaniało... Pierwsza część nowej piosenki była niemal gotowa. Co robić dalej? ...Poczułem się naprawdę dobrze - wspominał Taylor -  ale nie wiedziałem co zrobić w drugiej zwrotce. Utkwiłem w tym i nie mogłem ruszyć dalej...

            Na wieczór tego dnia Taylor miał już zamówione Dick Charles Recording Studio, w którym swoje demo sławnych piosenek często nagrywała para Gerry Goffin i Carole King. W tym studiu ma zostać nagrana sesja jakiegoś wykonawcy country. Taylor dzwoni więc do inżyniera Rona Johnsona i prosi, żeby na siedemnastą miał włączone już mikrofony i był przygotowany na wszystko. Już w studiu Taylor siada na stołku i prosi o wygaszenie wszystkich świateł, wspominając - Zupełnie nie wiedziałem, co dalej zrobić. Postanowiłem więc poddać się emocjom. Zdecydowałem, że będę śpiewał to, co mi przyjdzie do głowy... Taylor opowiadał dalej, że pięć minut później powstał kolejny fragment - 'Dzikusko, wiem, że cię kocham, ale chcę wiedzieć to na pewno, więc chodź i mocno mnie przytul, rusz mnie'. Kiedy przesłuchiwałem taśmę po raz pierwszy zacząłem wybijać rytm na tamburynie i stukać nogą o podłogę, a Ron dmuchając w trzymaną w dłoniach trzcinę wydawał odgłos podobny do okaryny... Nie ukrywał, iż był zachwycony ale i trochę przerażony, że jest katolikiem i aż tak się w tekście obnażył - Kiedy wróciłem do domu, zadowolony z siebie postanowiłem zagrać tę piosenkę mojemu bratu Jonowi. Zrobiłem to, a on padł na podłogę i zaczął się potwornie śmiać. 'Z czego się śmiejesz' spytałem. On na to: 'To najlepsza piosenka, jaką kiedykolwiek słyszałem. I nie tylko jest zabawna, ale też serio pełna seksu, surowych emocji...

            Paradoksalnie piosenka nagrana przez "The Wild Ones" nie odnosi sukcesu, ba, nikt nawet jej nie zauważa. ...Wersja Jordana brzmiała bardzo zwyczajnie - dodawał Chip Taylor. Demo trafia do Anglii do tamtejszego producenta Larry'ego Page'a, który postanawia zainwestować w zespół "The Troggs", no i tak dochodzi do nagrania wersji, która inspiruje Jimiego Hendrixa, a Chipowi Taylorowi, oprócz fortuny, przynosi ogromną satysfakcję z jego pierwszej w życiu rock'nollowej piosenki. ...Oni doskonale uchwycili istotę piosenki - opowiadał - Podoba mi się to, co zrobił Hendrix. Jimi naprawdę posunął się niesamowicie o krok dalej. Zabawna jest wersja Senatora Bobby'ego. Nawet to, co nagrał Sam Kinison ma pewną atmosferę i swoistą energię. Podoba mi się to co zrobili Prince i Warren Zevon. To naprawdę wspaniałe, kiedy przez lata obserwujesz, jak różne są interpretacje. I stale mam to samo uczucie, kiedy pisałem tę piosenkę. Dobrze się czuję. Cały jestem podniecony... Uzupełniając tę historię, dodam jeszcze, że w 1966 roku ten zespół, dla którego powstała piosenka "Wild Thing", a więc "Jordan Christopher & The Wild Ones", wraz z Mile St. Shaw i grupą "The Prophets" występowali także w wymienionym wcześniej nowojorskim klubie Cheetah.

            Na marginesie tej opowieści jeszcze jeden fragment wspomnień Chipa Taylora, tym razem bezpośrednio dotyczący bohatera tej książki – W roku 1963, albo 1964 wyjrzałem przez okno i zobaczyłem na ulicy faceta, który wyglądał obco, nie jak ktoś tutejszy, ale jakby dopiero przybył do miasta. Myślę, że zdecydowanie odróżniał się od innych. Z grupką przyjaciół zobaczyłem go także dzień później, podszedłem i przedstawiłem się. On nazywał się Jimmy James i podpisał umowę z Juggym Murray'em z Sue Rec. Okazało się, że był naprawdę bardzo słodki, delikatny, nie można było znaleźć milszego gościa. Wyglądał wprawdzie dziko, ale wcale taki nie był. Potem nagle zupełnie gdzieś zniknął. No i potem zadzwonił do mnie Gerry Granahan, kompozytor i szef A&R-manów z wytwórni płytowej... Resztę już znamy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz