wtorek, 31 października 2023

         Soul z kolei, jak zauważy Steven Roby - pojawiać się będzie na każdym z wydanych za życia Hendrixa albumach studyjnych, jak w inspirowanych tym stylem "Fire", czy “Crosstown Traffic". Opowiadał jego przyjaciel z Harlemu Arthur Allen – Pamiętam Jimiego ze wszystkich płyt, jakie miał, stosy Elmore'a Jamesa, Lightnin’ Hopkinsa i innych bluesowych mistrzów. Wtedy wielu czarnych artystów nie interesowało się korzeniami czarnej muzyki. Większość myśłała: 'To ja jestem najważniejszy'. Hendrix, choć nie czytał nut, nadal ją badał i zabierał nas do rejonów, o których nikt nie miał pojęcia. On nawet znał "białą" muzykę. Kiedy trafisz na czarnego artystę, który będzie poznawał "białą" muzykę, to wiesz, że to jest ktoś poważny...

            Można powiedzieć, że Jimiego Hendrixa dopinguje atmosfera tego nowego dla niego miejsca, a także po trosze jego idol, Bob Dylan, który wspominał - W Greenwich Village, przy Dwunastej Ulicy działało ambitne kino, w którym wyświetlano zagraniczne filmy: francuskie, włoskie, niemieckie. To zrozumiałe, skoro nawet sam Alan Lomax, wielki folkowy archiwista, kiedyś powiedział, że jeśli się pragnie wynieść z Ameryki, to należy się przenieść do Greenwich Village…

                Nie dziwi więc to, że sfrustrowany Hendrix, wprawdzie jeszcze bez pracy i często głodujący, ostatecznie pozostawia Harlem i przenosi się do Greenwich Village na Manhattanie, ulubionego przed laty miejsca takich znakomitości amerykańskiej kultury, jak Norman Miller, czy Dylan Thomas. Zatem spędza weekendy chodząc po Village i East Village, od rzeki Hudson do East River, od Gansevoort Pier w dół West 11th, po West 10th Avenue, a potem przez całe miasto do pomalowanego na brązowo, skromnego Women’s House of Detention, no i dalej 8th Street oraz 6th Avenue, gdzie chodzą wszyscy turyści. Ulice w pobliżu rzek z reguły bywają raczej pustawe, ale w sercu Greenwich Village, zawsze jest pełno ludzi. Czarni, biali, Portorykańczycy, świry, hipisi, desperaci oraz tłumy turystów uwieczniających na swoich aparatach fotograficznych wszystko i wszystkich. Nieustająca rzeka ludzi płynących Broadway'em. Tu kluby i bary są wprawdzie dość podłe, ale stylowe.

poniedziałek, 30 października 2023

                       Zatem muzycznie Greenwich Village jest znacznie bogatsze od tego, co znał z Harlemu, z teatru Apollo i z takich słynnych tamtejszych miejsc, jak Minton’s Playhouse lub Small’s Paradise. Bowiem tu oprócz jazzu i folku słyszy się każdy rodzaj i każdą odmianę muzyki. Po występie Dylana na festiwalu w Newport, a także po sukcesie grupy „The Byrds”, znanej Jimiemu z pamiętnych występów w Hollywood, których singiel „Mr. Tambourine Man” 26 czerwca 1965 r. trafił na pierwsze miejsce list przebojów, coraz częściej w miejscach, w których do tej pory rozbrzmiewała akustyczna muzyka folkowa, pojawiać się zaczynają nieco głośniejsze dźwięki elektrycznych gitar. ...Zacząłem łączyć stare folkowe numery z Beatlesowskim rytmem - wspominał Roger McGuinn – i potem jeździłem z nimi do Greenwich Village, gdzie grałem je dla ludzi... Gitarzysta Bob Kulick dodawał - W tym czasie Greenwich Village w Nowym Jorku przypominała nieco Height-Ashbury w San Francisco. Wieczorem i w weekendy ulice pełne były ludzi. Można było oglądać takich wykonawców, jak: "Lovin' Spoonful", Richie Havens, Mike Bloomfield i Paul Butterfield...

            Hendrix słyszy też, że starzy folkowcy mają pretensje do Dylana, iż porzucił tradycyjne akustyczne granie, na rzecz elektrycznego folk-rocka. Ale spory go nie interesują, zdaje sobie bowiem sprawę, że muzyka zawsze wzbudza kontrowersje. Zresztą tu, w Greenwich Village, powstanie ponad setka piosenek Hendrixa i grać zacznie to, co określi mianem - moje rockowo-bluesowo-funkowe zakręcone brzmienie... Później dopowie - Wszystko może być inspiracją do napisania piosenki. Człowiek żyje i widzi wszystko, doświadcza wszystkiego. Nawet jeśli mieszkasz w małej klitce, widzisz wiele różnych rzeczy, a jeśli masz wyobraźnię, to piosenki po prostu przychodzą...

            Muzycznie jednak najbliższe pozostaną Hendrixowi jego "czarne" korzenie. I tak będzie zawsze, mimo rzucanych przez następne lata oskarżeń, że jest jak "Wuj Tom", uległy wobec białych, on nigdy nie zapomni o bluesie i muzyce soul. Jego pasję dla bluesa wyraźnie słychać będzie w "Red House", utworze, który w przyszłości stanie się jednym z podstawowych punktów jego koncertowego repertuaru. Charles Keil napisał w książce "Urban Blues" o losie aspirującego młodego bluesowego muzyka z początku lat 60., bardzo bliską opowieści właśnie o Hendrixie - Załóżmy, że jego blues jest charakterystyczny. Przeniósł się on o krok od gitarowych zagrywek typowych dla B.B. King i w zanadrzu ma kilka oryginalnych tekstów. Przypuśćmy, że dalej, przez okres nastolatka i dwudziestolatka, pracuje z niektórymi małymi grupami R&B. Przekonuje się, że właściciele klubów nie płacą muzykom wiele, a czasem nie płacą w ogóle. Nasz młody bluesman może mieć duże poczucie "savoir faire", ale w rękach przemysłu muzycznego, nadal jest bezradny, jak nowonarodzone dziecko. Nie trzeba mu wiele, aby odkryć, że większość firm fonograficznych nie interesuje wykonawca bluesa miejskiego z niewielkim doświadczeniem...

           

niedziela, 29 października 2023

 

            Jak napisałem muzyka folkowa w "Wiosce" wprawdzie dominuje, ale ogromna ilość pubów i klubów nocnych daje szansę pokazania się bardzo różnym artystom. Szukając więc tam pracy, Hendrix odwiedza dwadzieścia, czy trzydzieści klubów. Jedne, jak Village Gate (na rogu Thompson i Bleecker Street), Vanguard (na 7th Avenue South), czy The Five Spot na Lower East Side, znane są głównie z jazzu, zatrudniając takich artystów, jak: Julian „Cannonball” Adderley, Sonny Rollins lub Thelonious Monk. Ta odmiana jazzu jest jednak odmienno od tego, czego słuchają gdzie indziej, o czym zresztą napisał Keith Shadwick, przytaczając opinię angielskiego pisarza Francisa Newtona - W Nowym Jorku decyduje jazz z Harlemu, taki rodzaj hałasu, który wydobywa się z ciemnej otchłani The L Bar, na Broadway'u i 148th Street oraz głębokiego brzmienia organów Marlowa Morrisa na West 145th Street. Nie jest to muzyka ambitna, ale są to dobre miejsce do skakania i zabawy dla klientów barów. Oni nie są fanami jazzu, ale kiedy piją wolą, żeby im ktoś grał. No więc ci co tutaj występują są najczęściej rzemieślnikami i showmenami, którzy akceptują życie w miejskiej dżungli chaosu spokoju...

            W śródmieściu Nowego Jorku oraz w Village sytuacja, od opisanej jest inna, muzycy jazzowi grają w różnych stylach i dla różnej klienteli. Odczuwalne są jeszcze skutki fali bossa-novy z lat 1962/63, na pewno ciągle spore jest zapotrzebowanie na muzykę afro-kubańską z Puerto Rico i tzw. latynoską. Ale już w takich klubach, jak: Basin Street East, Birdland, czy The Half Note można posłuchać prawdziwego klasycznego jazzu. Hendrix od swojego przyjazdu do Nowego Jorku zdążył już obejrzeć Bena Webstera i Ruth Brown w Birdland, Theloniousa Monka w The Five Spot, Billa Evansa w The Village Vanguard, Charliego Byrda, Flipa Wilsona i Rolanda Kirka w The Village Gate, w którym w połowie stycznia 1964 występowało także trio "Lambert-Hendricks-Ross". O jednym z nich Bob Dylan wspominał w autobiografii zatytułowanej "Moje kroniki"- Umówiliśmy się w dość niesamowitej, ale dogodnie położonej knajpce przy Bleecker Street, opodal Thompson. Prowadził ją typ zwany Holendrem. Przypominał Rasputina, szalonego syberyjskiego mnicha. Dzierżawił lokal, gdzie grano głównie jazz, często słyszało się tam Cecila Taylora...

            The Village Gate słynie z jazzu, z występów wielkich, wypowiadanych z szacunkiem i podziwem nazwisk muzyków, takich, jak: Sun Ra, John Coltrane, Eric Dolphy, Cecil Taylor, Archie Shepp, Charles Mingus, Ornette Coleman i Albert Ayler. O nich Jimi dotąd wiele słyszał, teraz może ich niemal dotknąć, bo właśnie grają tutaj na East Side, również w takich klubach jak: Jazz Gallery, czy Slugs Saloon. Widzi plakaty Sun Ra w Charles Theater na Avenue B., widzi też, że Mingus gra w The Village Vanguard. Jimiego już wtedy interesuje jazz, myśli nawet czasami, aby spróbować, ale wie, że jazzmani muszą znać zapis nutowy. On, ani nie czyta, ani nie pisze nut - choć zapewne sam jest sobie winny...

sobota, 28 października 2023

 

          Na MacDougal Street i w uliczkach wokół pełno jest miejsc dla śpiewaków folkowych. Len Chandler z Arlo Guthriem regularnie otwierają występy w Gaslight Café. Niemal stale przebywają tam artyści czarni i biali, folkowi i bluesowi: śpiewak z Indii Zachodnich Ram John Holder, Ramblin' Jack Elliott, Dave Van Ronk, Mississippi John Hurt, Brownie McGhee, Sonny Terry, Barbara Dane i wielu innych, oraz najważniejsi i najpopularniejsi - Bob Dylan. Richie Havens, John Hammond i Buzzy Linhart związani niemal na stałe z Café Au Go Go. Popularne trio "Peter, Paul & Mary" gra w innym klubie Bitter End. Miejscem związanym z tradycyjną muzyką jest także Gerde's Folk Club, występują tu Tim Hardin, Roosevelt Sykes i inni, również dość często Bob Dylan. Izzy Young, którego rodzice wyemigrowali do Ameryki z Polski, od 1957 roku na MacDougal Street 110 prowadzi Folklore Center, wypełniony książkami, płytami i zdjęciami. Nauki tutaj pobierał także Dylan, o którym Liam Clancy mówił - Mogę go porównać do bibuły. Wszystkim nasiąkał. Miał ogromną ciekawość, był jak niezapisana karta, gotów do zanotowania wszystkiego, co działo się w pobliżu...

            Innym, cieszącym się wielką estymą miejscem w Greenwich Village jest Fretted Instrument Shop Marca Silbera, przez który przewalają się tłumy turystów i nowojorczyków, bo można tu nie tylko kupić jakiś instrument, najczęściej gitarę, lecz także na niej pograć i uzyskać fachową poradę, a do tego serwowana jest kawa i kanapki, to wszystko zaś w atmosferze dostarczającej pozytywnej do działania energii. No i poza tym w dzielnicy ukazuje się magazyn Broadside, w którym informuje się o muzyce folkowej, podaje terminarz koncertów, adresy klubów i miejsc, w których koniecznie trzeba być.

piątek, 27 października 2023

 

            Kiedy Jimi decyduje się na zmianę otoczenia z Harlemu na Village, ta część Nowego Jorku jest uważana za bastion muzyki folkowej. Właśnie w okolice MacDougal Street przeniesiono istniejącą wiele lat temu tradycję śpiewania w Washington Square Park, pieśni folkowych. Od roku 1960 śpiewacy, uliczni grajkowie, także tłumy fanów tej muzyki gromadzą się już w Village. Regularnie występują tu: James Taylor, wspomniany, od 1959 roku mieszkający tam Richie Havens, często także ówczesny idol Hendrixa - Bob Dylan. Folk zresztą jest główną częścią życia muzycznego Greenwich Village od lat 30. XX wieku. Dwie dekady później, czyli na przełomie lat 50. i 60., społeczne ruchy o prawa obywatelskie, rozlewające się przede wszystkim po wielkich centrach USA, jeszcze bardziej zwiększyły zainteresowanie tą muzyką, zwłaszcza pieśniami protestu, które w kulturze folkowej zawsze pełniły znaczącą rolę. Woody Guthrie, czołowy bard tej sceny, a także Peggy i Peter Seeger, gromadzili wokół siebie mnóstwo młodych naśladowców i wyznawców, zbierających się w małych barach i kawiarniach wokół Bleecker, czy MacDougal Street. Te zaś miejsca stały się scenami dla ich następców: Buffy Saint-Marie, zespołu „The Limitiers”, Toma Paxtona, Pila Ochsa, "Chad Mitchell Trio", czy „Rooftop Singers”. Wśród tych niewielkich lokali w Village szybko największą sławę zdobyły: The Commons, The Third Street, The Cock’n’Bull (później przemianowana na The Bitter End), Café Raffio, The Gaslight Café, a także The Village Gate i The Village Vanguard (w tych obu mieszano folk z jazzem, występowali komicy, poeci, prezentowano fragmenty sztuk), One Washington Place (dekadę wcześniej mieściło się tu Café Society Downtown) oraz Page Three.

            W niektórych z nich, z akustycznym repertuarem, występowali także czarni artyści, zarówno starzy bluesmeni jak Lightnin' Hopkins, jak też nowi, młodzi folkowcy w rodzaju Lena Chandlera. Co zabrzmi paradoksalnie, młodych białych mieszkańców Village nie interesuje wówczas elektryczny miejski blues z Chicago, czy z Detroit. W zamian, szukają oni nagrań autentycznych czarnych wykonawców bluesa wiejskiego z lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku, takich jak: Robert Johnson, Mississippi John Hurt, Son House, Bukka White, Skip James, czy Tampa Red. Akceptowani są także czarni artyści z lat czterdziestych ub. stulecia, tacy jak: Lightnin' Hopkins, czy John Lee Hooker, którzy w Village często występują i mają tu wielu fanów. Zaś od elektrycznych dokonań Muddy'ego Watersa, większym tu zainteresowaniem cieszy się jego album “Muddy Waters – Folk Singer”, którym firma Chess stara sie dotrzeć do nowych odbiorców, a więc do tej nowej, białej folkowej fali. Bo też przypomina ona zarówno muzycznie, jak i swoim przesłaniem to, co czarni artyści tworzyli w Delcie Mississippi.

czwartek, 26 października 2023

 

           Jimi przez całe swoje dotychczasowe życie jest samotnikiem, więc gniew i wyobcowanie, które Dylan wyraża w piosenkach, poruszają go, tak samo, jak poruszają niezliczone rzesze innych, natychmiast i głęboko. A że Bob Dylan nie jest kimś, kogo  śpiew uchodziłby za wzorzec, to dodaje Jimiemu równie wiele odwagi, co jego bolesne poetyckie teksty. ...'Jeśli Dylan mógł się przebić ze swym nieszkolonym, słabym i chropawym głosem, a w dodatku dostać kontrakt płytowy – rozumuje Jimi – on także ma szanse'... Zatem tego samego tygodnia, kiedy wydano „Like A Rolling Stone” (w lipcu 1965) Jimi wysłał do domu list, w którym napisał o śpiewaniu „rozmemłanym” głosem i doniósł, że podjął decyzję, by szukać pracy jako pieśniarz w Greenwich Village, czyli tam, gdzie Dylan dostał swoje pierwsze kontrakty. Musiało jednak minąć parę miesięcy od tamtego listu do ojca, by po kolejnych doświadczeniach z Curtisem Knightem, Joey'em Dee i Kingiem Curtisem, Jimi nie miał innego wyjścia, niż przenieść się do Greenwich Village, czyli do "Wioski", jak ją nazywali mieszkańcy. Po pierwsze z uwagi na atmosferę, jaka tam panuje.

            ...Greenwich Village było jak Mardi Gras (czyli karnawał w Nowym Orleanie - przyp. aut.) w każdy weekend - opowiadał Richie Havens – Latem tak było każdego dnia i nocy... Karnawałową atmosferę ulic Greenwich wspominał również folkowy śpiewak Tom Rush, który mieszkał wtedy na West 8th Street pod nr 19 - Młody koleś żebrający w powozie z dziewczyną starał się zdobyć forsę, aby mieć na powrót do Ohio. Następnym razem to była już inna z dziewczyna, opiekunka do dziecka używająca dziecka jako przynęty. Z tłumu wyróżniał się także inny facet, wysoki na sześć stóp - w butach na koturnach - ubrany w przeźroczysty płaszcz przeciwdeszczowy, który prowadzi niewielkiego kucyka na smyczy. Wcale nie zmyślam... Cytowany przed chwilą Richie Havens także był oczarowany atmosferą Village, tak więc wspominał  - Gromadziły się tu setki malarzy, pisarzy, poetów, piosenkarzy, komików i kompozytorów, którzy mieli doskonałe miejsce do rozwoju i doskonalenia się. Całymi dniami i nocami rozmawiano o nowych książkach, spektaklach teatralnych oraz eksperymentalnych pomysłach realizowanych w różnych miejscach. Na początku lat 60. było tak wiele talentów zgromadzonych w tej przestrzeni, że wiadomo było, iż będą miały duże szanse, aby mieć wpływ na naszą amerykańską kulturę...

środa, 25 października 2023

          Paul Caruso, który za kilkanaście miesięcy wystąpi w utworze “EXP” otwierającym album Hendrixa “Axis: Bold As Love”, od dawna mieszka w Greenwich Village, sam jest muzykiem, gra na ustnej harmonijce i poznaje Jimiego w Café Wha?. Zapamiętał, że po raz pierwszy spotkał go idącego do klubu na MacDougal, w kwietniu lub w maju - Wyglądał idiotycznie. Miał na sobie spodnie w paski, koszulę calypso z bufiastymi rękawami i loczki a la Little Richard... Od tej pory, obaj spędzać będą ze sobą dużo czasu, gdyż jak wspominał Caruso - Kilka lat grałem na harmonijce i szukałem ludzi, z którymi mogłem pograć.  Chodziliśmy do Schraffsa na napoje gazowane i na lody. Jimi często opowiadał o swoich marzeniach, że chciałby kupić wyspę, na której zamieszkaliby wszyscy jego przyjaciele...  Wyspa, o której marzy, miałaby się nazywać Utopia. Kiedy Jimi za kilkanaście miesięcy wróci do Nowego Jorku, Paul Caruso ponownie zaproszony zostanie na sesję nagraniową, no i w marcu 1968 roku powstanie piosenka “My Friend”

            Lindzie Keith, Paulowi Caruso i Hendrixowi, pomaga na ulicy jeszcze jedna osoba, prezenter miejscowych dyskotek Terry Noel. No i na tę czwórkę zwraca uwagę coraz więcej ludzi. Tom Flye, muzyk grupy "Lothar & The Hand People" zapamiętał, że w oczy najbardziej się rzucał Jimi - Coś niecoś wiedziało się o tym facecie - opowiadał - Chodził po Bleecker Street z gitarą na ramieniu niczym drwal...

            Wspomniana przez Toma Flye'a Bleecker Street to jedna z głównych ulic w tym jeszcze nowym, nie do końca rozpoznanym przez Hendrixa, drugim świecie, który coraz częściej on wtedy odwiedza. Ten świat znajduje się parę ulic na południe od Harlemu, na dolnym Manhattanie i nazywa się właśnie Greenwich Village. ...Ta nowojorska dzielnica cyganerii artystycznej, jest portem docelowym wielu barwnych postaci - zauważył Marek Garztecki - Stąd startują modni pisarze, pokupni malarze, czy wzięci muzycy. Własna grupa oraz stałe koncerty są już świadectwem pewnej pozycji. Główną postacią Village jest w owym czasie Bob Dylan i pod jego to wpływem kształtuje się ostatecznie artystyczna osobowość Jimiego Hendrixa…

wtorek, 24 października 2023


           W pierwszych chłodnych jeszcze miesiącach 1966 roku Jimi każdą ze swoich nóg tkwi w innym świecie, innym stylu życia. Jego pierwszym domem nadal pozostają krzykliwe i nędzne okolice Times Square za wielkim kinami, wąskimi, obskurnymi barami i tanimi hotelami, w których nie zadawano żadnych pytań, a nocleg kosztuje niewiele. Niestety trzeba za niego płacić. Jimi nadal ma ogromne problemy z pieniędzmi, więc nosi go z kąta w kąt po hałaśliwych, brudnych ulicach Harlemu, chociaż zaczyna już szukać innego, drugiego miejsca. ...Zaczynałem rozumieć, że gitara elektryczna potrafi stworzyć nowy świat, bo na całym świecie nic nie ma takiego brzmienia - opowiadał - Miałem głowę pełną pomysłów i dźwięków, ale żeby to wszystko zrealizować, potrzeba ludzi, a o właściwych ludzi było trudno. Mieszkałem w Harlemie, gdzie miałem kilku znajomych. Powiedziałem im: ‘Jedźmy do Greenwich Village i spróbujmy się gdzieś załapać’...          

            Jego znajomi muzycy nie mają jednak ochoty opuścić swojego "zapyziałego" światka Harlemu, więc Hendrix musi decyzję podjąć sam. Kiedy jest już gotowy do grania w sąsiedniej dzielnicy, nazywającej się Greenwich Village, decyduje się robić to samo, co Muddy Waters w Chicago, na Maxwell Street - staje na ulicy i grając na gitarze improwizuje, otrzymując od przechodzących ludzi drobne datki, czasem nawet słowa zachęty. Opowiadała o tym osoba, która okaże się w tym jego etapie nowojorskiego życiu bardzo ważna, Linda Keith – Jimi zaczął grać na ulicy w Greenwich Village. Podobało mu się. Paul Caruso grał na harmonijce, ja śpiewałam, myślę, że było to straszne. Było to trio, w którym byłam wokalistką. Namawiałam go, żeby śpiewał, ale on nie chciał. Więc musiałam ja to robić. Myślę jednak, że w końcu mój śpiew nie za bardzo mu odpowiadał, no i w końcu powiedział; 'Dobra, ja to zrobię'. On naprawdę uważał, że nie potrafi śpiewać...

poniedziałek, 23 października 2023

Rozdział 12 (wiosna 1966) - Greenwich Village: Carol Shiroky, Mike Quashie, "Wild Thing"

            ...Byłem zmęczony graniem dla innych. Nie umiem nawet powiedzieć, ile razy męczyłem się, odgrywając te same nuty do tego samego rytmu. Byłem na scenie jak jakiś cień, odseparowany od wszystkiego, co ma naprawdę znaczenie. A chciałem mieć scenę dla siebie. Naprawdę tego chciałem... (Jimi Hendrix)

            Po trasie koncertowej z Kingiem Curtisem, wiosną 1966 roku Jimi Hendrix wraca do Nowego Jorku tak jak poprzednio, bez pieniędzy, obojętnie ile, by zarabiał, zawsze mu ich brakuje. Ale teraz z pracą wcale nie jest łatwo. Porzucił przecież Curtisa Knighta i ma obawy, czy przyjmie go z powrotem. Ma jednak świadomość, że od ich ostatniego spotkania w grudniu 1965 minęło kilka miesięcy, no i to, że jeszcze bardziej udoskonalił swoją grę w tym ostatnim zespole Kinga Curtisa. Wie też, że musi nagrać swój materiał, niestety znów nie ma instrumentu. Jimi pisze do ojca do Seattle - Drogi tato, piszę do ciebie z niezbyt ciekawego Nowego Jorku. Mam nadzieję, że w domu wszystko układa się dobrze. Pozdrów ode mnie Leona. Niedługo znów napiszę i postaram się przysłać dobre zdjęcie...

            Zaczyna wtedy chodzić od jednej firmy płytowej do drugiej, otrzymuje nawet, niestety jakieś, raczej dość mgliste, propozycje. Warunek jest bowiem jeden, musi mieć własne utwory. Przyzna potem, będąc już w Anglii - Kiedy byłem młodszy pisałem, już swoje gorzkie protest songi... Bo to też prawda, miał lat osiemnaście, kiedy napisał pierwsze teksty, dość jeszcze naiwne, w których rymuje takie wyrazy jak moon i June (księżyc i czerwiec).  Tłumaczył też - Chciałem grać swoją własną muzykę, miałem dość powtarzania tych samych riffów. I jak raz to było u Little Richarda, nosić to co chcę, a nie bez przerwy uniformy...

niedziela, 22 października 2023

            Z Jimim Hendrixem Diane Carpenter spotka się jeszcze dwa razy. Najpierw po jego koncercie w Oakland Coliseum w 1969, kiedy on zabierze ją swoją limuzyną na lotnisko w San Francisco, a ona pokaże mu wtedy zdjęcie córeczki. Tamika ma już dwa lata, ubrana jest w różowy dres, koronkowe białe skarpetki i czarne skórzane buciki. Opowie potem, że Jimi patrząc na zdjęcie powiedział – Ona ma moje oczy, czyż nie?... Drugi raz Carpenter i Hendrix spotkają się w Berkeley w 1970 r. Dwa dni przed śmiercią Jimiego, piętnastego września 1970 roku, wniesie ona sprawę do sądu o uznanie dla córki ojcostwa Hendrixa. Dwa lata później sędzia uzna, że zbyt długo czekała na złożenie do sądu wniosek o zbadanie krwi, podejrzewany o ojcostwo Jimi Hendrix już bowiem nie żyje.

            Po kilku latach Al Hendrix, nieoficjalnie, bez konsekwencji prawnych, uzna Tamikę za wnuczkę, wysyłając jej swoje zdjęcie i pisząc na odwrocie - z Miłością, dziadek... Diane Carpenter zaś w 2001 roku przyzna, że chciałaby, aby - Tamika i jej dzieci miały udział w spadku po Jimim i w funduszu powierniczym utworzonym na jej rzecz...

            Diane Carpenter (Regina Jackson) wspominała też, że to dla niej Jimi napisał poemat, na podstawie którego powstanie piosenka „The Wind Cries Mary”, a także utwór „Long Hot Summer Night”, który trafi na album „Electric Ladyland”.

            Historia z Diane Carpenter przydarza się Hendrixowi, kiedy mieszka już poza Harlemem. Wiosną 1966 roku postanawia bowiem przenieść się do Greenwich Village. Będąc jeszcze z Diane, w chwilach, kiedy nie gra zarobkowo Jimi ćwiczy w hotelowym pokoju, korzystając ze wzmacniacza, który sam przyciąga z klubu oddalonego o cztery przecznice. I - jak ona opowiadała - zawsze się skarżył, że Curtis Knight jest mu coś winien...

...Byłem już tym wszystkim bardzo zniechęcony - wspominał tamte dni Hendrix - Miałem dość. Granie wciąż tych samych dźwięków mnie dobijało. Byłem tylko figurą w cieniu. Poza zasięgiem wzroku i bez znaczenia. Miałem głowę wypełnioną muzyką i pomysłami, ale potrzebowałem do tego ludzi, których niełatwo było znaleźć. Miałem przyjaciół w Harlemie i mówiłem im ‘Chodźmy razem do Village i zróbmy coś’. Ale oni byli zbyt leniwi, albo za bardzo się bali. Chcieli też, bym zagwarantował im pieniądze. Tłumaczyłem: 'Nie dostaniesz pieniędzy od razu, bo to my chcemy coś im dać. Trzeba umieć zrezygnować z kilku rzeczy na początek'. Nie chcieli się ruszyć. Poszedłem do Village gdzie nareszcie sam mogłem zacząć grać tak jak chciałem...

sobota, 21 października 2023

 

           Jak twierdzą biografowie Hendrixa, wiosną 1966 roku, jego układ z Faye Pridgon już się rozpadł, choć nadal pozostają przyjaciółmi. Jimi mieszka z kolejną partnerką - Reginą Jackson. Diane Carpenter, bo tak się naprawdę nazywa, miała dwanaście lat, kiedy po raz pierwszy uciekła z domu w Minneapolis, ale po jakimś czasie do niego wróciła. Jednak rok później wybrała się do Nowego Jorku i tu już została. Jimi i Diana spotykają się na początku kwietnia około pierwszej po południu, w barze Ham & Eggs na rogu 53rd Street i Broadway'u. Jimi siedzi nad szklanką wody i w pewnej chwili zwraca uwagę na siedzącą obok młodą, atrakcyjną dziewczynę o jasnej karnacji. Śle jej wówczas swój zabójczy uśmiech. ...Ten chudy facet miał najpiękniejsze w świecie oczy  - wspominała Diane.

            Jest nowa w tej części Manhattanu, ma zaledwie szesnaście lat. Miała lat pięć, gdy po raz pierwszy molestował ją wujek. A teraz pracuje na ulicy. Jej twarz kogoś Jimiemu przypomina - Powiedział, że wyglądam jak jego matka. Kiedy go pierwszy raz spotkałam, od razu wiedziałam, że w jego życiu jest ogromna pustka - potrzebował matczynej miłości... Po Rosie Lee Brooks to kolejna dziewczyna, która fizycznie przypomina mu matkę, a może po prostu stosuje ten sam "patent", aby "poderwać" kolejną partnerkę? Pamiętajmy, że Jimi mieszka wówczas w California Hotel, na parę dni Diane wprowadza się do niego, ale wkrótce oboje przenoszą się do hotelu Lexington, także w pobliżu Times Square. Nowa partnerka opowiada Jimiemu o sobie, on jej się także zwierza - Nie przypominam sobie, czy był to oficer policji, czy jakiś terapeuta dla młodzieży, lecz to był ktoś do kogo Jimi miał zaufanie, a on gdy był nastolatkiem, molestował go. Mówił, że nikomu wcześniej o tym nie powiedział, że się bał, aż do teraz... Carpenter opowie później, że ich związek trwać będzie do sierpnia 1966 roku i, że Jimi grając z Curtisem Knightem co tydzień otrzymywał gaże w wysokości 120 dolarów, dzięki czemu mógł opłacić pokój w hotelu, a ona nie musiała pracować. Niestety, chyba to jednak nieprawda. Są bowiem ze sobą przez znacznie krótszy czas, a Jimi w przeciwieństwie do niej, pracuje wtedy nieregularnie.  No i ich sytuacja nie jest wcale taka różowa, jak sama Diane później przyzna - Nie zawsze wiedzieliśmy, czy będziemy mieli gdzie nocować. Powiedziałam więc Jimiemu: 'Masz ojca, Dlaczego nie chcesz do niego zadzwonić i powiedzieć jak jest?' Jimi odpowiadał 'Nie'. Nie chciał, żeby ojciec wiedział, co się dzieje w Nowym Jorku. Chciał, aby ojciec był z niego dumny... Chociaż Jimiemu na początku podoba się, że kolejna kobieta go utrzymuje, a wielu uważało wręcz, iż on jest jej alfonsem, to po jakimś czasie zaczyna ją błagać, aby nie szła na ulicę. Ona jednak nadal to robi, wiedząc, że nie mają pieniędzy. Raz ją nawet uprowadzono, wraca więc do hotelu po jakimś czasie, mając na sobie skradziony kostium i buty. Jest początek maja, ona już wie, że jest w ciąży. Jimi się wścieka, i ją bije, krzycząc - Kiedy ci coś każę, to masz mnie słuchać! Jak będziesz taka uparta, to zobaczysz. Pokażę ci, gdzie raki zimują!'... Diane była wtedy przerażona, a on później przyzna, że - Wpędzała go w kłopoty...

            Nie zarabia on, nie zarabia i ona, dochodzi do tego, że zaczynają kraść w sklepach. Któregoś razu zauważa to sprzedawca i wyskakuje zza lady z kijem bejsbolowym. Udaje się im uciec, ale wtedy Jimi ostatecznie postanawia - Muszę z tym skończyć. Nie chcę zdechnąć jak pies... W maju 1966 roku Diane aresztowano po raz trzeci na ulicy. Sędzia widząc, że jest nieletnia ostrzega, że gdy powróci na ulicę i zostanie ponownie złapana, wyśle ją na trzy lata do zakładu karnego Westville, w Indianie. ...Była niedożywiona, w ciąży i martwiła się o zdrowie nienarodzonego dziecka - tłumaczył Charles Cross. Prawdopodobnie to więc spowodowało, że Diane pakuje bagaże i wraca do domu do Minneapolis. Zostawia Jimiego bez pożegnania i chyba, jak przypuszcza Sreven Roby, nie zdążyła mu powiedzieć, że jest z nim w ciąży.

                Ich córka Tamika Laurice James przyjdzie na świat 11 lutego 1967 roku, gdy Hendrix będzie odnosić sukcesy w Anglii. Kiedy Jimi stanie się sławny, Diane wystąpi do sądu o uznanie jego ojcostwa, lecz bez rezultatu - Bo powiedziałam mu, że ona jest czarna...

piątek, 20 października 2023

 UWAGA jest możliwość dodruku pierwszego tomu, chętnych proszę o kontakt pajak.book@gmail.com

 

           Zatem w maju 1966, wyrzucony przez Kinga Curtisa, nie mając już innego wyjścia, Hendrix wraca do Curtisa Knighta i jego "The Squires". Okazuje się bowiem, że Knight zdobył kontrakt na granie w nowym, zdobywającym coraz większą popularność klubie nowojorskim klubie Cheetah. Hendrix wie, że to tymczasowe rozwiązanie, że robi to tylko z powodów finansowych. Jeśli niebawem uda mu się zarobić więcej pieniędzy, będzie mógł założyć własny zespół. Wierzy też, że w jaskrawo udekorowanym wnętrzu Cheetah znajdzie się ktoś, kto wreszcie pozna się na nim. Z kolei Knight przypomniał sobie, że w tym czasie Jimi zrezygnował z pisania swoich piosenek, bardziej koncentrował się na grze na gitarze, powie później - Z jego strony to było świadome działanie... Harry Shapiro i Caesar Glebbek uważali, że - Muzycznie grupa "The Kingpins" była prawdopodobnie najlepszym zespołem z jakim Jimi grał, ale wymagania Kinga Curtisa dotyczyły nie tylko muzyki, również wyglądu. Wszyscy musieli być tak samo ubrani, a uniformów Hendrix już od dawna nie znosił... Ale grając z Kingiem Jimi nauczył się jeszcze jednego, jak z drugim gitarzystą Cornellem Dupree - grać z mięsem, czyli dodawać muzyce ciała i duszy...

czwartek, 19 października 2023

 

           Zmęczony graniem tego samego i tak samo, Jimi próbuje tworzyć własne utwory, tak to wspominał - Chciałem stworzyć własną scenę, dzięki czemu mógłbym grać moją muzykę, a nie stale te same riffy... W sobotę siódmego maja 1966 roku "King Curtis & The Kingpins" występują w nowojorskim hotelu Sheraton na 7th Avenue w Metropolitan Ballroom, po raz ostatni z Jimim Hendrixem. Opowiadał Dean Courtney - Przyszedł do mnie Jimi, pytając, czy mógłbym mu pożyczyć smoking. Wkrótce potem wrócił, zły i zdenerwowany. Swoim piskliwym głosem Snagglepussa powiedział: 'Wyrzucił mnie. Powiedziałem Kingowi  Curtisowi, by mnie pocałował w tyłek'. Powiedział wówczas, że King zażądał, aby pojawił się w smokingu. I zrobił to na scenie, przed tłumem ludzi, no więc Jimi po prostu wyszedł...

            Bobby Womack opowiadał, że Hendrix wiele razy naruszył nakazy Kinga, tak samo zresztą jak w czasie, kiedy grał w zespole Richarda - King Curtis mówił: 'Chciałbym, abyś założył krawat', a on pracował bez krawata. Rękawy od koszuli zawsze mu luźno zwisały. Mówiłem: 'Zapnij spinki, i ubieraj się schludnie'. On na to odpowiadał: 'Ja tak lubię'. Odwracał gitarę i zasłaniał Kinga Curtisa. Kiedy zaczynał grać zębami, otrzymywał owację, bo myśleli, iż jest szalony, lecz artysta na przedzie sceny myślał, że on kradnie mu show... Jimi dodał – Osiągnąłem punkt, w którym lepiej było, bym został głupkiem, aniżeli nie miałbym spróbować. Ryzykujesz starając się być inny, ale tylko w ten sposób próbujesz osiągnąć marzenia...

środa, 18 października 2023

 

         Na razie jednak, w czwartek piątego maja 1966 roku, w Prelude Club w Nowym Jorku występuje z Kingiem Curtisem i z zespołem „The Kingpins”. Jest to koncert z okazji promocji albumu „When A Man Loves A Woman”.

            Jego wykonawcą jest Percy Sledge, sanitariusz z Sheffield w Alabamie, który za dwadzieścia pięć dolarów w lutym 1966 roku nagrał tytułową balladę tej płyty. Miejscowy prezenter przekazał płytkę Jerry’emu Wexlerowi i Ahmetowi Ertegunowi z firmy Atlantic, którzy zajęli się promocją i dystrybucją singla. Niebawem piosenka „When A Man Loves A Woman”, znalazła się na wysokich miejscach listy pisma Billboard (28 maja zajęła miejsce pierwsze, a tak samo zatytułowany album - 37).  W urządzonym z tej okazji przyjęciu, co widać na zdjęciach, udział biorą również inni artyści R&B: Esther Philips i Wilson Pickett, a także Don Covay, jeden z idoli Jimiego. On sam, co także uwieczniono na zdjęciu, gra również na tym przyjęciu. Potwierdził to Wilson Pickett, który zapytany, czy Jimi był kiedykolwiek członkiem jego grupy instrumentalnej, odparł – To było tylko raz, na przyjęciu wydanym przez firmę Atlantic, kiedy grał w zespole Kinga Curtisa… Percy Sledge wspominał Po koncercie podszedłem do Curtisa. Powiedziałem mu: 'Naprawdę chciałbym ukraść ci gitarzystę'. Curtis odparł, że ma nadzieję, iż Jimi będzie grał z nim jeszcze co najmniej przez rok, ale nikt nie jest w stanie go przytrzymać. Już wtedy był pewien, że on będzie gwiazdą... Chuck Rainey uzupełnił - Jimi opuścił nas krótko po tym występie, ale nie z powodu forsy. Curtis zawsze mu regularnie płacił, zaraz po koncercie. Jak dla mnie, on był już zmęczony graniem w kółko tego samego, jak “Misty” i  “When A Man Loves A Woman”. A mnie też jeździ w brzuchu, gdy słyszę te piosenki...

            Do tamtych "coverów", które grał Hendrix z Kingiem Curtisem trzeba jeszcze dodać jeszcze jeden - "In The Midnight Hour". Chociaż od jego wydania minął prawie rok, to w Ameryce piosenka nadal jest lubiana, nieważne w czyim wykonaniu. To był jak zaznacza Gary Jucha - Ulubiony wtedy numer Jimiego... Cornell Dupree wspominał - Graliśmy inaczej niż inni, po prostu z głowy, 1, 2, 3 - gramy - on grał to, co grał, a ja grałem swoje i jakoś tak to było..  Zbliża się jednak czas, gdy Jimi ma dość, bo zamiast stale brzmiących w "In The Midnight Hour" dęciaków, woli używać gitarowego sprzężenia. Przyzna to zresztą sam Jimi Hendrix – Podróżowałem po wszystkich stanach i grałem z różnymi grupami... najlepszymi z R&B Top 40, z Jackiem Wilsonem, Wilsonem Pickettem, Isley Brothers. Zmęczony już byłem grając w kółko "In The Midnight Hour"...

wtorek, 17 października 2023

          Większość liderów potrzebuje Jimiego wtedy jako muzyka sekcyjnego, chociaż trzeba dodać, że przyciężkawa muzyka, mocno osadzona w soulu i bluesie, ale też bliska jazzowi, najbardziej mu dotąd odpowiadała. No i to, że mógł wymieniać się solówkami gitarowymi z Cornellem Dupree, obaj bowiem "nadawali" na zbliżonych falach. Cornell Dupree dodawał – Jimi Hendrix i ja graliśmy razem sześć, albo osiem miesięcy około 1966 roku, u Kinga Curtisa, dzieląc się grą na gitarze. On korzystał ze wzmacniacza Fender Twin. Uszkodził raz głośnik, gdy zagrał na fuzzie. Na początku Jimi był bardzo spokojnym facetem, odzywał się jedynie wtedy, gdy ktoś nadepnął mu na odcisk. Ale najczęściej wtedy po prostu odchodził i nie widziałeś go, dopóki nie musiał zjawić się w pracy...

            W zespole "The Kinpins" Hendrix spotkał dwie bratnie dusze. Poza Cornellem, podobnie jak to było w Nashville z Billym Coxem, nowy przyjaciel Jimiego Hendrixa - Chuck Rainey wymiennie z Jerrym Jemmottem jest basistą (grał na Fenderze). Jimi sprawia wówczas trochę nonszalanckie wrażenie, ale nikomu niczego nie zazdrości, a że ma doskonały słuch, szybko i łatwo stroi instrument, a od Kinga Curtisa dostaje nową gitarę, po raz pierwszy Stratocastera. szybko okazuje się, że to dla niego instrument idealny, bo ma potężne brzmienie i łatwo nim operować.

            Gitara Stratocaster powstała w 1954 roku. Leo Fender z pomocą George'a Fullertona i Freddiego Tavaresa stworzył kultowy model na życzenie zawodowych muzyków, którzy do tej pory grywali na Telecasterach. Bill Carson, gitarzysta stylu "western swing" - Sporządził listę cech, jakie powinna posiadać gitara jego marzeń, obejmującą: regulowane indywidualnie siodełka mostka, przynajmniej trzy przystawki, działające w obie strony ramię wibrata oraz kształt korpusu pozwalający na wygodną grę zarówno na stojąco, jak i na siedząco... Jimi już do końca życia będzie gitarzystą Strata, choć grać będzie także i na innych modelach, także Gibsona, bo to właśnie brzmienie Stratocastera zapewni mu heavy-metalowo-funkowe granie, dzięki czemu już na początku 1966 roku, znacznie wyprzedzi czasy, w jakich działa. Teraz zresztą już coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że musi więc zrobić kolejny krok i założyć własny zespół, z którym będzie mógł realizować swoje pomysły muzyczne i brzmieniowe.

poniedziałek, 16 października 2023


           Ostatnia sesja w studiu Kinga Curtisa z ewentualnym udziałem Jimiego Hendrixa przypadnie na środę trzeciego sierpnia 1966 roku, kiedy ten pierwszy w studiu Atlantic zrealizuje słynne tematy "The Girl From Ipanema" oraz "Moonglow", oba trafią na jego album "That Lovin' Feeling" (Atco LP33-189). Ale tu także nie ma pewności, czy Jimi brał w niej udział. O tę płytę wydaną w Szwecji, w 1968 roku jeden z miejscowych reporterów zapytał Hendrixa, który odparł - Na tej płycie w studiu grało wielu gitarzystów. Na wielu ścieżkach, ja nie zagrałem żadnej nuty. To płyta Kinga Curtisa... Wątpliwości jednak pozostały, zaś archiwista Ray Simonds, specjalista od nagrań Curtisa opisał tę płytę, brzmiącą bardzo typowo dla lidera - Jednak bardzo trudno jest rozpoznać jakiegokolwiek gitarzystę. Jest tak w połowie drogi... I naprawdę trudno jednoznacznie określić, jaki gitarzysta zagrał w tamtych sześciu utworach. Kiedy Jimi stał się bardzo popularny, a zwłaszcza po jego śmierci, nazwisko Hendrix pojawiało się również na płytach, z którymi nigdy w życiu nie miał do czynienia. W wielu zaś przypadkach, jego udział był wątpliwy.

            Doris Troy wykonawczyni wielkiego przeboju "Just One Look", który powstał w czasie, kiedy King Curtis angażował Jimiego, twierdziła, że po wielkim sukcesie w 1964 roku R&B kompozycji “Soul Serenade”, brzmienie jego saksofonu mocno złagodniało, no i Jimi zainspirowany jego stylem, stara się upodobnić brzmienie gitary do saksofonu Curtisa. Gra wówczas na modelu Fender Telecaster i w najwyższych nutach, stara się grać melodię jaką wydobywa saksofon tenorowy.

niedziela, 15 października 2023

          Trzeba tu dodać, iż po raz pierwszy to rozwiązanie z dwoma gitarzystami Curtis stosuje w grudniu 1965, dołącza Jimmy Spruill, ale rezygnuje z niego i namówiony przez Cornella Dupree angażuje Hendrixa. Cornell Dupree pamiętał także, że - W tym czasie Jimi grał podobnie jak Albert King, ale jednak inaczej. Nie grał jeszcze "acid-rocka", było to jeszcze dość bliskie muzyce R&B, ale mocniejsze. Myślę, że bardziej funky... Wówczas to inspirowało również Chucka Rainey'a, który wspominał - Ciągle starałem się grać takie linie jakie tworzył Hendrix...

            Po koncertach w jednym miejscu, a zdarzało się to nawet dość często, muzycy nudzili się, jak wspominał Cornell Dupree, czasem grywaliśmy w koszykówkę, ale – Jimi nie był tak dobry jak ja...

            W lutym 1966 roku King Curtis z zespołem występuje w Oklahomie, Luizjanie i Kalifornii, w niedzielę dwudziestego siódmego ekipa dociera do Pittsfield w Massachusetts, gdzie gra w Pittsfield Boys' Club, obok "The Crystals" i "The McCoys" (popularnego dzięki przebojowi "Hang On Sloopy"), a pod koniec kwietnia powraca do Nowego Jorku, aby w czwartek dwudziestego ósmego, w studiu Atlantic nagrać kilka następnych utworów. To następna sesja Hendrixa z Kingiem Curtisem, a także z Ray’em Sharpe (voc), Cornellem Dupree (g), Chuckiem Rainey’em (gb), bez Lastiego i Bridgesa, a zamiast Lucasa, który uczestniczył w występach na żywo, z Bernardem Purdie na perkusji. Jej efektem są trzy utwory: „Linda Lu” (66C-10190), „Baby How About You”(66C-10192) oraz „I Can’t Take It” (66C-10191). Niestety, taśma z tymi niewydanymi wówczas nagraniami przepadnie w 1978 roku, w czasie pożaru magazynu firmy Atco/Atlantic. ...Być może zostały one opracowane ("zmasterowane" - przyp. aut.) dla przyszłych wydań i zostały przeniesione gdzie indziej - zanotował Steven Roby, mający zapewne nadzieję, że kiedyś je pozna. 38 Opiera to na przypuszczeniach związanych z innymi twórcami i producentami, jak choćby z duetem kompozytorsko-autorsko-producenckim Jerry Leiber - Mike Stoller, którzy przechowywali wiele wersji nagrań w swoich domowych pieleszach. Może pozostały w drugim magazynie firmy Atlantic, do której dostęp mają tylko nieliczne osoby, w takim przypadku trzeba dokonać bardzo dokładnej kwerendy. Jest jeszcze inna szansa, nagrania, tak jak to było na przykład w przypadku Guitar Slima, przetrwały, gdyż przed pożarem wysłano je do Japonii.

            31 maja 1966 roku odbywa się kolejna już sesja w studiu, w czasie której powstaje następny singiel Kinga Curtisa “Blast off” (Atlantic 2468), jego strona "B" z utworem “Pata Pata”, zostanie nagrana dopiero 20 października 1967, ale co do strony tytułowej (czyli "A") King Curtis potwierdził udział Hendrixa. Nie wiadomo także co stało się z dwoma nagranymi wówczas utworami, które firmowała Bonnie Floyd, czyli z "Castle for Two" oraz "Let Them Talk", a także, czy w ich nagraniu wziął udział Hendrix.

            Inną zagadkę stanowi album Kinga Curtisa “Live at Small’s Paradise” (Atco 33-198) nagrany dwudziestego drugiego lipca 1966, zatem ponad miesiąc po odejściu Jimiego od "The Kingpins". Chociaż nie ma pewności, co do udziału Hendrixa, utwory znajdujące się na nim, są charakterystyczne dla ówczesnego brzmienia Curtisa, także tego z Jimim. Na “Live At Small’s Paradise” są: “Tough Talk”, “Philly Dog”, “Preach”, “Blowin’ In The Wind”, “Peter Gunn/Get Along Cindy”, “Pots And Pans”, “The Shadow Of Your Smile”, “Road Runner”, “Something On Your Mind” oraz “Soul Theme”.

piątek, 13 października 2023

 

          Następne sesje odbywają się w piątek piętnastego kwietnia 1966 roku w Nowym Jorku w Atlantic Studios. King Curtis nagrywa pięć utworów: „How About You”, „Doctor Of Love”, “Frog Leg”, “The Train” oraz “He’ll Have To Go”. Tylko ten ostatni utwór zostanie wydany na singlu (wraz z “Dancing In The Streets”). Niestety również tu nie ma pewności, kto brał udział w tej sesji, nie wiadomo też, czy uczestniczył w niej Hendrix.

            W czwartek dwudziestego ósmego kwietnia 1966 r., wieczorem Jimi idzie na występ zespołu „Chambers Brothers” w Cheetah. Willie Chambers zachęca Hendrixa, aby dołączył do nich i pożycza mu swoją gitarę (nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni).

            Trasa po klubach na Zachodnim Wybrzeżu i na Środkowym Zachodzie z grupą "King Curtis & The Kingpins" (lub "All Stars" - jak podają niektóre źródła) rozpoczyna się w lutym, albo pod koniec stycznia 1966 roku. Wspominał Cornell Dupree – Na trasę wybrano przede wszystkim małe miasteczka i kampusy w stanie Nowy Jork, a także w Wirginii i Kentucky. Graliśmy przez weekendy, ale Jimi zabierał ze sobą dwie koszule, tubkę pasty i szczoteczkę do zębów. To wszystko. Podróżował bez bagażu... Chuck Rainey dodawał – W tym czasie byliśmy zespołem, który wiele podróżował. Graliśmy na Wschodnim Wybrzeżu po sześć klubowych koncertów. Repertuar obejmował muzykę big bandową, R&B, jazz i pop. Typowy set trwał godzinę, kiedy graliśmy wszyscy, zaś w połowie Curtis zapowiadał specjalnego gościa. Byli to śpiewający wokaliści i wokalistki, tancerze, naśladowcy Jamesa Browna. Kiedy dołączył Jimi, Curtis pozwalał mu wychodzić na front i robić te wszystkie sztuczki z graniem za plecami i językiem. Jimi często wykonywał tematy Elmore'a Jamesa. Już wtedy bardzo mi przypominał młodego Jamesa, grając te same riffy i w jego stylu... Cornell Dupree uzupełniał – Był pod wpływem takich samych ludzi jak ja - na przykład Alberta Kinga. Ale on kochał też starych mistrzów Muddy'ego Watersa i Lightnin' Hopkinsa. Więc graliśmy sporo bluesa, a on to uwielbiał. Był zresztą samoukiem, jak ja...

            Pierwszy występ grupy Kinga Curtisa rozpoczyna się wówczas między wpół do dziesiątej, a dziesiątą wieczorem, całość kończy się około drugiej w nocy. Grają w znacznie lepszych miejscach, niż na "flaczkowej trasie", bo w Houston, Dallas i Fort Worth w Teksasie. Przed wyruszeniem na trasę Jimi musi oczywiście nauczyć się repertuaru, jak wspominał Bernard "Pretty" Purdie - W kilka dni poznał już wszystko, więc nie było z nim problemów, zrobił  to bardzo łatwo... Problemy były jedynie na pierwszym koncercie w Smalls’ Paradise, stałym miejscu występów Kinga Curtisa. Perkusista Ray Lucas doskonale pamiętał ten wieczór - W wielu utworach basista musiał mu szepnąć jakie ma grać akordy... Drugi perkusista Bernard Purdie dodawał – Nigdy w życiu widziałem nikogo, kto by tak szybko nauczył się utworów, jak Jimi. W ciągu kilku dni wiedział wszystko, więc nie było już żadnego problemu...  ...Szybko opanowałem to, czego oczekiwał ode mnie King i wykonywałem kawał dobrej roboty - opowiadał Hendrix - Cornell Dupree, bardzo czysto grający gitarzysta prowadzący, Bernard "Pretty" Purdie i Ray Lucas byli alternatywnymi perkusistami, Chuck Rainey grał na basie, to wielki basista. Byli najbardziej stylowymi muzykami, z jakimi pracowałem w swoim życiu. Zrobiłem z nimi też trochę nagrań...

            Wpływ Hendrixa na zespół był także spory, wspominał Chuck Rainey – Jimi dołączył do "King Curtis All Stars", w którym w tym czasie graliśmy Cornell Dupree, Ray Lucas, George Stubbs i ja.  Przez sześć miesięcy dostałem dodatkowego impulsu, do zmiany stylu gry... Uzupełniając te słowa Chucka Rainey'a, dodam, że oprócz wymienionych muzyków, w zespole "The Kingpins" (lub "All Stars") grają wówczas także: Melvin Lastie (tp) i Willie Bridges (bars), no i oczywiście lider, czyli King Curtis na saksofonie tenorowym.  Curtis wynajął Hendrixa, opowiadał dalej Cornell Dupree - Bo jego dzikie granie na gitarze mogło unowocześnić brzmienie jego zespołu. Nie mógł dodać pianina, więc sądził, że dwie gitary rozwiążą problem...

czwartek, 12 października 2023

            W środę dwudziestego szóstego stycznia 1966 w studiu z Kingiem Curtisem nagrywa popularny w Ameryce od kilkunastu lat zespół "The Drifters". Powstają dwie nowe jego piosenki: "She's A Yum Yum" i "Saturday Night Fish Fry", które trafią na singiel (Atco 45-6407). W składzie są, odnotowani na pudełku tej taśmy: pianista Paul Griffin, dwaj gitarzyści - Cornell Dupree i Hugh McCracken, basista Chuck Rainey i perkusista Ray Lucas oraz sekcja dęta (Melvin Lastie i Ernie Royal - trąbki, Willie Outerbridge - saksofon barytonowy i Robert Asher - puzon). Bez sekcji dętej nagrywany jest także utwór "Quicksand", który znajdzie się na singlu firmowanym przez Kinga Curtisa "On Broadway / Quicksand" (Atco 45-6406). Niektórzy historycy uważają jednak, że w sesji samego Kinga Curtisa wziął udział także Jimi Hendrix. Spis bowiem dotyczy tylko tych, którzy oficjalnie dostawali pieniądze za pracę. Jimiemu zaś często wręczano parę dolarów, nie umieszczając go na liście płac (pewnie dlatego, że nie należał do związku muzyków).

            Czwartego marca w tym samym, co w styczniu 1966 r., studiu firmy Atlantic powstają następne nagrania Kinga Curtisa z Cornellem Dupree („I Left My Heart In San Francisco”, „The Shadow Of Your Smile” oraz „On Broadway”), które trafią na album „That Lovin’ Feeling” firmy „Atco”. Trzeci znajdzie się na singlu. Również co do tej sesji nie ma pewności, czy brał w niej udział Hendrix, który w tym czasie jest jednak członkiem zespołu "The Kingpins".

środa, 11 października 2023


          Singiel "Help Me" nie zdobył jednak wielkiej popularności, co było efektem błędnej decyzji władz firmy Atlantic, które zdecydowały, żeby na bazie podkładu instrumentalnego, stworzyć trzy zupełnie odmienne piosenki. Pierwszą w tym samym 1966 roku, dla wytwórni Island Records nagrał Owen Gray. Drugą, rok później producent Jerry Wexler wykorzystał dla Arethy Franklin, która na niej, zmieniając tekst zaśpiewała swój przebój “Save Me”, który znajdzie się na jego albumie “I Never Loved A Man (The Way I Love You)” (drugie miejsce na liście albumowej w 1967 r.). Wexler usunął gitarową część Hendrixa, zmieniając zupełnie miks. Ostatnia wersja nagrana zostanie w 1969 przez Kinga Curtisa, który wykorzysta oryginalny podkład instrumentalny, dokładając kilka instrumentów, w tym przede wszystkim swój saksofon, zaś partię Hendrixa wykorzysta w nowym utworze “Instant Groove”, który zostanie wydany w tym samym roku, na tak samo zatytułowanym jego singlu (z “Sweet Inspiration” na stronie "B") i albumie firmy Atco.

            Wspomniany tu Ray Sharpe dwudziestego dziewiątego listopada 1965 roku, w nowojorskim studiu Atlantic nagra kilka piosenek: „That’s The Way I Feel”, „Hey Little Girl”, „My Babe”, “100 Pounds Of Joy”, “Getting’ The Feeling (Help Me)” i “Haunted House”, towarzyszą mu nieznani muzycy, bez Jimiego, który w tym czasie jest na tournee z Joey’em Dee. A co do Hendrixa, Sean Egan podaje, że wraz z Kingiem Curtisem nagrał wtedy także utwór w wykonaniu Franka Howarda z grupą "The Commanders" - „I’m So Glad”. Prawdopodobnie stało się to jednak pod koniec 1965 roku, kiedy Jimi jest członkiem zespołu "The Squires" Curtisa Knighta. Ten utwór “I’m So Glad” Franka Howarda & "The Commanders", z Jimim na gitarze, znajdzie się na wydanej w latach 90. XX w. przez firmę Kent płycie CD “Old Town & Barry Soul Stirrers”, a jego autorem był, przypomnę, Billy Cox.  

wtorek, 10 października 2023

            Gdyby uznać jednak, że Hendrixa wtedy w grudniu 1965 roku w studiu z Curtisem nie było, to pierwszym efektem współpracy obu muzyków staje się nagranie w studiu Atlantic w piątek dwudziestego pierwszego stycznia 1966 roku utworu z Ray'em Sharpem “Help Me (Get That Feeling)", który firmuje Ray Sharpe oraz "King Curtis & The Kingpins". Dwie podzielone części tego nagrania "Part 1" i "Part 2", ukażą się potem na singlu (Atco 45-6402).

            Trzy dni później, a więc dwudziestego czwartego stycznia, King Curtis wraz z muzykami swojego zespołu znowu wchodzi do studia Atlantic w Nowym Jorku. Niestety efekt tej sesji nie został jak dotąd opublikowany. Ray Sharpe wspominał – Sesja trwała dwa dni, to było niesamowite obserwować pracę Jimiego. Mógłbym powiedzieć, że zaczynał od bluesowej bazy, ale to nie był jedyny styl w jakim grał. Mógł wtrącać cokolwiek...

            Ray Sharpe i King Curtis od kwietnia 1966 tworzyli taką samą spółkę wykonawczo-producencką jak Curtis Knight z Edem Chalpinem. ...Miałem układ z moim przyjacielem Kingiem Curtisem - wspominał Sharpe - Pracowaliśmy razem od około miesiąca. Kiedy mnie usłyszał wpadł na kilka pomysłów, miał umowę z firmą Atlantic, a ja z nim, jako producentem... Bardzo więc możliwe, że w Nowym Jorku powstał tylko podkład i Ray nałożył śpiew dopiero w studiu w Teksasie, podobnie jak i solową partię gitarową Hendrixa, dokumenty studyjne wykazały bowiem, że na gitarze grał tu Cornell Dupree. Jednak Ray Shapre twierdził, że w sesji wziął także udział Hendrix. Jednak być może, jak zauważa Steven Roby - Sharpe pomylił tę datę z sesją, która odbyła się 29 listopada 1965, kiedy King Curtis nagrał "Help Me", po raz pierwszy...

            Ta wersja nie została potem opublikowana. Mimo, że jako twórcy figurują tu Sharpe, Cornell Dupree i King Curtis, to melodia "Help Me" opiera się na fragmentach tekstu piosenki "Gloria" Vana Morrisona (wersja grupy "Them" wydana została w 1965 r., swoją Hendrix nagra za kilka lat), który Sharpe przekształcił w monolog w stylu Jamesa Browna, zaś aranżacja dęciaków sugeruje wpływ przeboju z 1963 roku Mongo Santamarii "Watermelon Man" (jest to kompozycja Herbiego Hancocka), który nagrał też King Curtis. Jest tu także krótkie gitarowe solo w stylu Stax.

poniedziałek, 9 października 2023

            Wszyscy muzycy w Big Apple znali Kinga Curtisa, praca z nim przynosiła bowiem nie tylko zaszczyt, ale także stwarzała szansę na ewentualne zauważenie przez wydawców, czy producentów. Jimi o tym wie, a przecież teraz, to on jest zupełnie jeszcze nieznany, do tego - jest czarny. Przytoczony przez Sharon Lawrence jeden z białych producentów płytowych wspominał - Pamiętam, że widziałem grającego Hendrixa kilka razy w 1966 roku. Nie poleciłem go swojej wytwórni, choć poznałem, że ma potencjał, jako muzyk. Mimo to, nigdy nie wyobrażałem sobie jego jako gwiazdę, ani też nie myślałem, że potrafi napisać wielkie utwory. Dla mnie był takim, jednym z wielu murzyńskich muzyków, który szeroko się uśmiecha. Nie jestem rasistą, to samo odczuwałem po nagraniu wielu białych dzieciaków, które podpisały kontrakt. Dla mnie miało znaczenie tylko to, czy będzie to przebojem, czy też nie. Gdyby Hendrix zagrał jakąś gorącą melodię, mogę założyć, że miałby szansę. Dostałby dość pieniędzy, ale i tak musiałby ją nagrać potem jakiś biały artysta, aby można było to wtedy wypromować...

            Jak sugerują niektórzy historycy, Hendrix mógł dokonać pierwszych nagrań z Kingiem Curtisem już czwartego grudnia 1965 roku w studiu Atlantic. W składzie "The Kingpins" wtedy wprawdzie go nie ma, ale przecież obaj już się znali. Dodatkowym zaś argumentem jest fakt, że w zespole Curtisa grał na gitarze Cornell Dupree, który z kolei poznał Jimiego w czasach, kiedy występował on z braćmi Isley - Było to w Wildwood w New Jersey. Byli tam King Curtis, Fats Domino, "The Isley Brothers" i inni artyści, występujący w różnych klubach. Jimi i ja zatrzymaliśmy się w tym samym hotelu przez miesiąc i przez ten czas zawarliśmy znajomość. On był bardzo cichy i nieśmiały, ale sporo rozmawialiśmy - zresztą urodziliśmy się pod tym samym znakiem. Siadaliśmy w naszym pokoju i trochę razem brzdąkaliśmy. Kiedy Curtis chciał powiększyć zespół, Jimi do nas dołączył. Pamiętam jeden koncert, kiedy Jimi i Billy Preston grali razem, i to rzeczywiście było coś. A my dwaj graliśmy na zmianę - tak jak to robił Chuck Berry, na jednym z koncertów szkolnych. Jimi kradł show, bo kiedy poczuł coś w sobie wychodził na przód i grał. To był wtedy magiczny moment, to był impuls, on niczego nie planował. No i parę razy ukradł show... Na tej sesji powstały: "Dancing In The Streets", "Grass Skirts" oraz "Hollywood". Pierwszy, czyli "Dancing In The Streets" z "He'll Have To Go" wydano na singlu (45-6429?), pozostałych dwóch nie wydano.

niedziela, 8 października 2023

            King Curtis i Jimi Hendrix spotykają się późną jesienią 1965 roku. Mający doskonale w pamięci doświadczenie z gitarzystą Butlerem, Curtis chętnie zatrudnia Hendrix’a, który swą grą na gitarze nie tylko wzmacnia brzmienie zespołu „Kingpins”, ale też doskonale pasuje do panującej wtedy mody na spacery muzyków po widowni, wśród publiczności. Ma to niewątpliwie wpływ na dużo większe poczucie emocjonalnej więzi między solistą i widzami, mieszając zapach potu i hałas instrumentów z tańcem i ekstazą. „Bar Walkers”, jak nazywano w tamtym czasie, chodzących po widowni głównie saksofonistów, podczas kiedy ich instrumenty wydawały ogniste dźwięki, wywarli ogromny wpływ na Kinga Curtisa, a także na Jimiego Hendrixa.

            King Curtis zginął trzynastego sierpnia 1971 roku, na schodach do swego apartamentu w Upper West Side w Nowym Jorku, po bójce z dwoma narkomanami. Został pochowany w Pinelawn Memorial Park, niedaleko grobów Williama "Count" Basiego i Johna Coltrane'a.  Sławny producent płytowy Jerry Wexler podkreślił wtedy - Co Basie zrobił dla jazzu, King zrobił dla R&B. W jego zespole grali genialni muzycy, w tym "The Memphis Horns", sekcja rytmiczna - Billy Preston na organach, Cornell Dupree na gitarze, Jerry Jemmott na basie, Bernard "Pretty" Purdie na perkusji i Pancho Morales na kongach... Jak widać - King Curtis to kolejna dramatyczna postać w historii muzyki rozrywkowej, z którą w Nowym Jorku zetknął się Jimi Hendrix.

sobota, 7 października 2023

            King Curtis urodził się jako Curtis Owsley w Fort Worth w Teksasie, mając dwanaście lat zaczął grać na saksofonie i szybko rozwinął swój niepowtarzalny, synkopowany styl. Od 1952 r. zamieszkał w Nowym Jorku, przyjechał tam, aby odwiedzić wuja i postanowił tu już pozostać, pracować jako zawodowy muzyk. Kilka razy wygrał konkurs dla amatorów, urządzany w środy w teatrze Apollo, wziął też udział w sesji „The Bob Kent Orchestra”, z którą nagrał singla dla zasłużonej dla jazzu firmy Prestige. Po kolejnym nagraniu, tym razem z wokalistą Kelvinem Danielem, otrzymał propozycję pracy od Lionela Hamptona, niestety jego orkiestra wkrótce potem wyjechała do Europy i Curtis pozostał w Ameryce.  Nagrywał z Docem Pomusem oraz z zespołem „The Tinney Brothers”, by na przełomie lat 50. i 60. ub. stulecia jako muzyk sesyjny stać się niemal niezbędnym w nagraniach nowojorskich, „czarnych” artystów. W tym okresie uczestniczył tygodniowo w ponad piętnastu sesjach, także dla białych artystów muzyki pop, m.in. dla wspomnianego już wcześniej duetu „Mickey & Sylvia”, Chucka Willysa, Clyde’a McPhattera, Brooka Bentona, Buddy’ego Holly, Arethy Franklin (przez czas jakiś był nawet jej dyrektorem muzycznym), Sama Cooke'a, Andy'ego Williamsa, Lionela Hamptona i Duane'a Allmana, później także z pracował z Johnem Lennonem (na albumie "Imagine"), Connie Francis, Waylonem Jenningsem, Natem King Colem, Bobbym Darinem, Sunnylandem Slimem, Rooseveltem Sykesem oraz grupami: „The Shirelles”, „The Coasters” (nagrał z nią wielki przebój „Yakety Yak”) oraz "The Drifters" (“Stand By Me”). Uczestniczył też w nagraniu kilku innych wielkich przebojów: ”Spanish Harlem” (Bena E. Kinga) i „Splish Splash” (Bobby’ego Darina). Piętnastego sierpnia 1965 roku na stadionie Shea w Nowym Jorku otwierał tournee Beatlesów po Ameryce (wraz z "Cannibal & The Headhunters", Brendą Holloway i "The Sounds Incorporated"). Można wręcz powiedzieć, że gra Kinga Curtisa na saksofonie stała się wzorem dla wielu nagrań R&B i rock’n’rollowych.

            Zanim jednak do tego doszło, King Curtis należał do licznego grona czarnych artystów, którzy działali, ale nie mieli szczęścia, aby ktoś ich "odkrył", zobaczył, usłyszał i odpowiednio pokierował. Stało się to w lutym 1962 roku, kiedy dokonał pierwszego nagrania dla firmy Enjoy Danny’ego i Bobby’ego Robinsonów. Ten drugi tuż przed sesją poszedł na występ Curtisa do znanego choćby z debiutu Jimmy'ego Smitha klubu Smalls Paradise w Nowym Jorku i tak to wspominał - Nagrywał dla trzech różnych firm, na rynku ukazały się dwa jego albumy i około dwunastu singli. Znałem go dobrze i byłem pewien, że gdzieś tkwił błąd, czegoś brakowało jego płytom, bo przecież jego muzyka była znakomita, na żywo też był rewelacyjny. Przychodziłem tak przez trzy, czy cztery noce z kolei, słuchając go i badając jego repertuar, i wreszcie odkryłem, o co chodzi. Porozmawiałem z nim, mówiąc, że wiem, dlaczego nigdy nie znalazł się na listach przebojów i poprosiłem, żeby pozwolił mi działać. Odpowiedział, że ma dosyć słuchania wciąż tej samej historii, ale że zgadza się na nagranie ze mną płyty i w przypadku sukcesu handlowego podpisze kontrakt z moją firmą. Zebraliśmy więc zespół i zaczęliśmy pracę nad jedną z jego piosenek, zatytułowaną „Soul Twist”. Długo dyskutowaliśmy, bo błąd, który spostrzegłem polegał na tym, że w nagraniach Curtisa za dużo było solówek saksofonowych, grał on we wszystkich utworach, od początku do końca. Powiedziałem mu więc: 'Słuchaj, tutaj wejdzie gitara'. I zaangażowałem Billy’ego Butlera, choć pomysł ten nie spodobał się Curtisowi. W końcu zrobiliśmy to według mojego pomysłu, wprowadzając także inne instrumenty, solówkę organową oraz gitarę, jako przewodni instrument piosenki... Okazało się, że Bobby Robinson miał rację, odbiorcom spodobały się gra Curtisa i Butlera oraz organisty Erniego Hayesa. Nagranie trafiło na listy przebojów, nie tylko R&B (na szczyt), ale też muzyki „pop” i to jak na Amerykę wysoko, bo na miejsce 17. W karierze Kinga Curtisa był to największy sukces, powtórzony nieco mniejszymi hitami (jak choćby „Soul Serenade” w 1964).

piątek, 6 października 2023

Rozdział 11 (początek 1966) - King Curtis

            ...Śniło mi się, gdy widziałem 1966, że ten rok przyniesie w moim życiu ogromną zmianę... (Jimi Hendrix)

            W styczniu 1966 roku, już po zakończeniu tournee z Joey'em Dee, Jimi jest ponownie w Nowym Jorku, niestety, znów nie ma pracy i tym samym znowu jest bez pieniędzy. Zrozpaczony pisze do Seattle - Drogi Tato - W tych kilku słowach, chcę Tobie napisać, że wszystko tutaj, to jedna wielka tragedia. Nowy Jork to wielkie, odrapane miasto. Tutaj nic się nie udaje... Jego ojciec opublikował później dalszy, bardziej optymistyczny fragment tego listu - Mam nadzieję, że w domu wszystko jest w porządku. Powiedz Leonowi: 'Halo'. Niedługo napiszę Tobie dłuższy list i może wyślę jakieś zdjęcie. Powiedz Benowi i Ernie, że gram bluesa, jakiego jeszcze nie słyszeli. Na zawsze kochający, Jimmy... Nowojorski muzyk Juma Sultan dodał - Jimi grał bluesa, jakiego nikt tutaj nie słyszał... Zaś kilka lat później, wspominając tamten okres w Harlemie, Hendrix opowiedział Sharon Lawrence - To było straszne. Tabuny ogromnych szczurów, kamienice wyglądające jak wymarłe. Na ulicach strasznie wyglądający i krzyczący ludzie. Błyski migających noży... Trafnie określił to jeden z afro-amerykańskich dramaturgów - Harlem w owych dniach był jak ropiejąca czarna blizna na obojętności białego człowieka...

            Jimi Hendrix jednak nie rezygnuje i po kilkunastu dniach wałęsania się z miejsca na miejsce, i szukania pracy w klubach, kiedy wyrzucano go z każdego, w którym próbował coś zrobić, trzynastego stycznia otrzymuje ofertę od Kinga Curtisa znanego i cenionego nie tylko w Harlemie czarnego muzyka, który, jak zanotował Michel Primi - tak bardzo kochał muzykę, że odmówił pójścia na studia i poświęcił się jej bez reszty... Widać więc, że z bohaterem tej książki łączyło go wiele, przypomnę też, iż poznali się przed rokiem, na występie Little Richarda w nowojorskim Paramount Theater.  

czwartek, 5 października 2023

            W roku 1967 kiedy firma London Records zaproponowała Lesowi Paulowi nagranie albumu, zgodził się, poprosił tylko o pokazanie aktualnych tendencji brzmieniowych wśród gitarzystów. Tak to wspominał - Walt McGuire z London przyniósł mi dziesięć albumów, położył na dywanie i powiedział: 'To są płyty najlepszych teraz gitarzystów'. Na jednej z okładek, którą od razu spostrzegłem było zdjęcie, powiedziałem: 'To ten mój gitarzysta!' Nie zginął w pożarze... To była okładka “Are You Experienced”, a gitarzystą ze zdjęcia był Jimi Hendrix. Można powiedzieć, że Lesowi Paulowi zabrakło około dwóch godzin, aby zostać odkrywcą największego gitarzysty rockowego w historii. Sam powie o tym Hendrixowi, kiedy znowu się spotkają. Dojdzie do tego w czasie, gdy Jimi nagrywać będzie swój album "Electric Ladyland" i przyjdzie mu do głowy, żeby skontaktować się z mistrzem w nagrywaniu, zwłaszcza gitary.

            ...Miał do mnie kilka pytań - wspominał Les Paul - dotyczących miksowania dźwięków gitary prosto z wzmacniacza i z pewnej odległości. Chciał wiedzieć, jak to robię na konsolecie...

            Odpowiadając Jimiemu Les wspomniał, że on i jego syn widzieli go w barze Allegro w Lodi w 1965 roku. ...Miesiącami staraliśmy się ciebie odnaleźć - dodawał Les - W końcu zrezygnowaliśmy. Kilka lat później zobaczyłem jeden z albumów z twoim zdjęciem na okładce. Byłem zadowolony, że odniosłeś sukces... Jimi z niedowierzaniem pokręcił głową. ...'Pomyśl. Byłem tak blisko' - to wszystko co umiał powiedzieć, zanim odłożył słuchawkę - dodał Les Paul. Po ponad dwóch latach, od pierwszego spotkania w klubie Allegro w Lodi, w stanie New Jersey - dwaj wybitni gitarzyści Jimi Hendrix i Les Paul zostali przyjaciółmi.