niedziela, 8 października 2023

            King Curtis i Jimi Hendrix spotykają się późną jesienią 1965 roku. Mający doskonale w pamięci doświadczenie z gitarzystą Butlerem, Curtis chętnie zatrudnia Hendrix’a, który swą grą na gitarze nie tylko wzmacnia brzmienie zespołu „Kingpins”, ale też doskonale pasuje do panującej wtedy mody na spacery muzyków po widowni, wśród publiczności. Ma to niewątpliwie wpływ na dużo większe poczucie emocjonalnej więzi między solistą i widzami, mieszając zapach potu i hałas instrumentów z tańcem i ekstazą. „Bar Walkers”, jak nazywano w tamtym czasie, chodzących po widowni głównie saksofonistów, podczas kiedy ich instrumenty wydawały ogniste dźwięki, wywarli ogromny wpływ na Kinga Curtisa, a także na Jimiego Hendrixa.

            King Curtis zginął trzynastego sierpnia 1971 roku, na schodach do swego apartamentu w Upper West Side w Nowym Jorku, po bójce z dwoma narkomanami. Został pochowany w Pinelawn Memorial Park, niedaleko grobów Williama "Count" Basiego i Johna Coltrane'a.  Sławny producent płytowy Jerry Wexler podkreślił wtedy - Co Basie zrobił dla jazzu, King zrobił dla R&B. W jego zespole grali genialni muzycy, w tym "The Memphis Horns", sekcja rytmiczna - Billy Preston na organach, Cornell Dupree na gitarze, Jerry Jemmott na basie, Bernard "Pretty" Purdie na perkusji i Pancho Morales na kongach... Jak widać - King Curtis to kolejna dramatyczna postać w historii muzyki rozrywkowej, z którą w Nowym Jorku zetknął się Jimi Hendrix.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz