Zatem muzycznie Greenwich Village jest znacznie bogatsze od tego, co znał z Harlemu, z teatru Apollo i z takich słynnych tamtejszych miejsc, jak Minton’s Playhouse lub Small’s Paradise. Bowiem tu oprócz jazzu i folku słyszy się każdy rodzaj i każdą odmianę muzyki. Po występie Dylana na festiwalu w Newport, a także po sukcesie grupy „The Byrds”, znanej Jimiemu z pamiętnych występów w Hollywood, których singiel „Mr. Tambourine Man” 26 czerwca 1965 r. trafił na pierwsze miejsce list przebojów, coraz częściej w miejscach, w których do tej pory rozbrzmiewała akustyczna muzyka folkowa, pojawiać się zaczynają nieco głośniejsze dźwięki elektrycznych gitar. ...Zacząłem łączyć stare folkowe numery z Beatlesowskim rytmem - wspominał Roger McGuinn – i potem jeździłem z nimi do Greenwich Village, gdzie grałem je dla ludzi... Gitarzysta Bob Kulick dodawał - W tym czasie Greenwich Village w Nowym Jorku przypominała nieco Height-Ashbury w San Francisco. Wieczorem i w weekendy ulice pełne były ludzi. Można było oglądać takich wykonawców, jak: "Lovin' Spoonful", Richie Havens, Mike Bloomfield i Paul Butterfield...
Hendrix
słyszy też, że starzy folkowcy mają pretensje do Dylana, iż porzucił tradycyjne
akustyczne granie, na rzecz elektrycznego folk-rocka. Ale spory go nie interesują,
zdaje sobie bowiem sprawę, że muzyka zawsze wzbudza kontrowersje. Zresztą tu, w
Greenwich Village, powstanie ponad setka piosenek Hendrixa i grać zacznie to,
co określi mianem - moje rockowo-bluesowo-funkowe
zakręcone brzmienie... Później dopowie - Wszystko może być inspiracją do napisania piosenki. Człowiek żyje i
widzi wszystko, doświadcza wszystkiego. Nawet jeśli mieszkasz w małej klitce,
widzisz wiele różnych rzeczy, a jeśli masz wyobraźnię, to piosenki po prostu
przychodzą...
Muzycznie
jednak najbliższe pozostaną Hendrixowi jego "czarne" korzenie. I tak
będzie zawsze, mimo rzucanych przez następne lata oskarżeń, że jest jak
"Wuj Tom", uległy wobec białych, on nigdy nie zapomni o bluesie i
muzyce soul. Jego pasję dla bluesa wyraźnie słychać będzie w "Red House", utworze, który w
przyszłości stanie się jednym z podstawowych punktów jego koncertowego
repertuaru. Charles Keil napisał w książce "Urban Blues" o losie
aspirującego młodego bluesowego muzyka z początku lat 60., bardzo bliską
opowieści właśnie o Hendrixie - Załóżmy,
że jego blues jest charakterystyczny. Przeniósł się on o krok od gitarowych
zagrywek typowych dla B.B. King i w zanadrzu ma kilka oryginalnych tekstów.
Przypuśćmy, że dalej, przez okres nastolatka i dwudziestolatka, pracuje z niektórymi
małymi grupami R&B. Przekonuje się, że właściciele klubów nie płacą muzykom
wiele, a czasem nie płacą w ogóle. Nasz młody bluesman może mieć duże poczucie
"savoir faire", ale w rękach przemysłu muzycznego, nadal jest
bezradny, jak nowonarodzone dziecko. Nie trzeba mu wiele, aby odkryć, że większość
firm fonograficznych nie interesuje wykonawca bluesa miejskiego z niewielkim
doświadczeniem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz