Na razie
jednak, w czwartek piątego maja 1966 roku, w Prelude Club w Nowym Jorku
występuje z Kingiem Curtisem i z zespołem „The Kingpins”. Jest to koncert z okazji
promocji albumu „When A Man Loves A Woman”.
Jego
wykonawcą jest Percy Sledge, sanitariusz z Sheffield w Alabamie, który za
dwadzieścia pięć dolarów w lutym 1966 roku nagrał tytułową balladę tej płyty.
Miejscowy prezenter przekazał płytkę Jerry’emu Wexlerowi i Ahmetowi Ertegunowi
z firmy Atlantic, którzy
zajęli się promocją i dystrybucją singla. Niebawem piosenka „When A Man Loves A Woman”, znalazła się na wysokich
miejscach listy pisma Billboard (28 maja
zajęła miejsce pierwsze, a tak samo zatytułowany album - 37). W urządzonym z
tej okazji przyjęciu, co widać na zdjęciach, udział biorą również inni artyści
R&B: Esther Philips i Wilson Pickett, a także Don Covay, jeden z idoli
Jimiego. On sam, co także uwieczniono na zdjęciu, gra również na tym przyjęciu.
Potwierdził to Wilson Pickett, który zapytany, czy Jimi był kiedykolwiek
członkiem jego grupy instrumentalnej, odparł – To było tylko raz, na przyjęciu wydanym przez firmę Atlantic, kiedy grał w zespole Kinga Curtisa… Percy Sledge
wspominał – Po koncercie podszedłem do Curtisa. Powiedziałem mu:
'Naprawdę chciałbym ukraść ci gitarzystę'. Curtis odparł, że ma nadzieję, iż
Jimi będzie grał z nim jeszcze co najmniej przez rok, ale nikt nie jest w
stanie go przytrzymać. Już wtedy był pewien, że on będzie gwiazdą... Chuck Rainey uzupełnił - Jimi opuścił nas krótko po tym występie, ale
nie z powodu forsy. Curtis zawsze mu regularnie płacił, zaraz po koncercie. Jak
dla mnie, on był już zmęczony graniem w kółko tego samego, jak “Misty” i “When A Man Loves A
Woman”. A mnie też jeździ w
brzuchu, gdy słyszę te piosenki...
Do tamtych
"coverów", które grał Hendrix z Kingiem Curtisem trzeba jeszcze dodać
jeszcze jeden - "In The Midnight Hour". Chociaż od jego wydania minął prawie
rok, to w Ameryce piosenka nadal jest lubiana, nieważne w czyim wykonaniu. To
był jak zaznacza Gary Jucha - Ulubiony
wtedy numer Jimiego... Cornell Dupree wspominał - Graliśmy inaczej niż inni, po prostu z głowy, 1, 2, 3 - gramy - on grał
to, co grał, a ja grałem swoje i jakoś tak to było.. Zbliża się jednak czas, gdy Jimi ma dość,
bo zamiast stale brzmiących w "In The Midnight Hour" dęciaków,
woli używać gitarowego sprzężenia. Przyzna to zresztą sam Jimi Hendrix – Podróżowałem po wszystkich stanach i grałem
z różnymi grupami... najlepszymi z R&B Top 40, z Jackiem Wilsonem, Wilsonem
Pickettem, Isley Brothers. Zmęczony już byłem grając w kółko "In The Midnight Hour"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz