niedziela, 31 maja 2020

Uliczne gangi

Dzisiaj o spotkaniu 18-letniego Jimiego Hendrixa z młodzieżowymi gangami w Seattle.
Wiosna 1961 roku to jeden z najgorszych okresów w dotychczasowym życiu Jimiego Hendrixa. Ojciec chce, żeby pracował z nim i dla niego. Jimi wspominał - Tata kazał mi iść do pracy. Zatrudniłem się u niego. To była ciężka praca. Ale w zimie nie było co robić, bo tata był ogrodnikiem... Klient, w którego w ogrodzie pracują, widzi, że Al uderza Jimiego w twarz - Uciekłem - wspominał Jimi i porzuca pracę u ojca. Często więc głoduje. Terry Johnson, pracuje w barze. Jimi chodzi do niego, a kiedy dowiaduje się, że obsługa wyrzuca produkty, których nie sprzedała, zjawia się co dzień tuż przed zamknięciem punktu i dostaje niesprzedane tego dnia frytki, czy hamburgery - Zjadał je od razu na parkingu baru wspominał Terry. Nawet wtedy, gdy przyjaciel ma wolne, Jimi pyta obsługę o niesprzedaną tego dnia, a przygotowaną dla klientów żywność i zawsze dostaje coś do jedzenia. Są też inne miejsca, gdzie może coś zjeść, najczęściej niedaleko placu centralnego, w The Hills Brothers. ...Nazywano to miejsce "Dirty Brothers" - tłumaczył Al Hendrix - ludzie mówili, że gdy spadł im kawałek mięsa, oni go podnosili, obmywali i przyrządzali...              
            Al Hendrix przez długi czas szuka kogoś, kto mógłby pomóc mu w domu, kto by zajął się nim i synami, kto by sprzątał, prał i przygotowywał posiłki. Najpierw spotyka się z kobietą o imieniu Esther, ale jak później zanotuje w autobiografii - Ona oczekuje zbyt wiele, a ja bałem się, jeszcze nie byłem gotowy... W sierpniu 1960 roku poznaje Willeen Stringer i jej trzyletnią córeczkę Willette. ...Wszyscy ją lubili. Willeen z Willette często odwiedzała nas w domu. Kiedy zacząłem spotykać się z Willeen, przenieśliśmy się na Yesler Way 2606, tuż przy 26th Street. To było znacznie lepsze miejsce dla mnie i dla Jimiego. Owszem i tu hasały myszy, ale nie było ich tak dużo. Napotkałem może dwa karaluchy, ale rozpylałem truciznę i wszystko było w porządku. Po drugiej stronie był sklep pani Wilson, do dziś zresztą tam jest - pisał Al w połowie lat dziewięćdziesiątych ub. stulecia - Chciałem, aby zamieszkały z nami Willeen i Willette. Jimi miałby małą siostrzyczkę, mógłby chodzić z nią latem po parku lub na lody. Byłoby nam dobrze. W piekarni Wonder Bakery sprzedawali chleb i bułki cynamonowe z poprzedniego dnia..
            Jimi Hendrix już nie gra w zespole, a jeśli czasem to robi, to niestety raczej rzadko. Najczęściej wałęsa się po mieście lub leżąc całymi dniami na podłodze, ogląda programy telewizyjne, bowiem po raz pierwszy w ich domu pojawił się telewizor. Opowiadał jego ojciec - Jednym z jego ulubionych programów był Andy Griffith Show. Oboje to lubiliśmy. Także komika Jonathana Wintersa. Jimi chętnie oglądał seriale Gunsmoke i Maverick. W porządku była Bonanza, choć nie tak ekscytująca, jak Gunsmoke. Oglądaliśmy też stare programy Outer Limits, czy One Step Beyond oraz muzyczny program American Bandstand... Pozbawiony szans występów Jimi chodzi po ulicach z gitarą bawiąc się nią, jak to dawniej robił z miotłą. Dzieciaki na ulicy śmieją się z niego, uważając go za dziwaka i outsidera.
            Poznaje "kolesi" z ulicznego gangu "The Flames", dla których jest kimś, "fajnym facetem" ...Miałem dość - opowiadał - więc rzuciłem pracę, no i obijałem się z innymi. Czasem zaczepialiśmy pijanego policjanta i była z tego niezła zadyma. Zamykali nas wtedy w areszcie, ale i tak, było tam nieźle, choć byli różni policjanci, niektórzy nie bili zbyt mocno, a przynajmniej dawali dobrze jeść...
            Wkrótce jednak Jimi Hendrix zostaje zwerbowany do groźniejszej w tym getcie grupy, nazywanej "Rycerzami" („The Knights”). Jego przyjaciel James Oliver wspominał Jimi ich wszystkich znał i potrafił się z nimi dogadać, ale za bardzo nie chciał się angażować. Był raczej nieśmiały... Al Hendrix dodawał - Gangi uliczne były zupełnie inne, niż teraz, nie było bowiem facetów, którzy nosili broń i robili całą masę złych rzeczy... Uliczne bójki, utarczki z policją, częste wizyty na komisariacie, balansowanie na granicy prawa, wszystko to jednak sprawia, że policja z Seattle zwraca na Jimiego coraz baczniejszą uwagę. Tym bardziej, że w maju otrzymuje informacje o czarnych młodocianych przestępcach, którzy w siedemnastu domach kradną rzeczy i gotówkę na około 2,5 tysiąca dolarów. James Oliver wspominał – Jimi nie był twardzielem, agresywnym tak jak my. Był takim nieśmiałym gościem. Szedł z nami na włam, bo to było łatwe…

sobota, 30 maja 2020

Thomas & Tom Cats


Walter Harris z zespołu "The Rocking Kings" wspominał - Nigdy nie widziałem, żeby Jimi był na coś zły. Graliśmy w Birdland z facetem z Południa, z Luizjany. Nazywał się Waltz i był bardzo dobry pianistą. Grał z nami przez kilka miesięcy. Nagle ten facet zaczął wszystkiemu zaprzeczać. Chwyciłem gitarę Jimiego i miałem zamiar nią tego faceta uderzyć. Członkowie zespołu stali obserwując co się dzieje, a wtedy Jimi powiedział: 'Walter, to moja gitara. Jak chcesz, możesz go walnąć, byle nie nią'. Rozśmieszyło mnie to...
            Na razie Jimi Hendrix gra z „The Rhythm Kings” na Garfield Funfest. Jak wspominał Charles Woodbury – Przedstawiono nas jako „Charles Woodbury’s Band”, co spowodowało, że koledzy mnie potem opuścili, został tylko Jimi… Został, bo chciał grać. Wtedy też napisał swój pierwszy utwór, który nazwał „Jimmy’s Blues”. Repertuar dla zespołu tworzą Lester Exkano i Charles Woodbury, jak wspominał – Były one w tonacji „C”, zmienialiśmy często tylko ich tempo… Powstały wtedy jeszcze utwory Lestera Exkano: „Naps”, „Closer To You”, „Tee-Bone”, a jeden – „Grandma” był pana Williams, którego syn był w szkole Garfield. Jak dodawał Jimi Hendrix – Pan Williams pomagał nam harmonizować utwory… Jimi gra wtedy także z grupą "Luther Rabb & The Stags", w składzie: Terry Johnson, Bill Stull, Bill Eisiminger oraz Rick Morey - na perkusji, którego bardzo szybko zmienił Al Wyler.
            Jednak to "The Rocking Kings" są wówczas najlepszym zespołem w mieście, choć ich kariera załamuje się w 1960 roku. Jego założyciel Fred Rollins pod koniec 1959 roku odchodzi do wojska. Parę miesięcy później Rollins pojawi się w Seattle na przepustce. Jimi zobaczy go w mundurze z naszywką "Krzyczących Orłów" i pomyśli, że i on powinien pójść do wojska. Tym bardziej, że znalezienie dla niego pracy w Seattle jest wtedy niemal niemożliwe. Wielu jego kolegów na wiosnę 1961 kończy już szkołę średnią. Terry Johnson i Jimmy Williams wstąpią do wojska, zaś Jimi wraz z Anthonym Athertonem chcą iść do lotnictwa. ...Na komisji tylko obrzucili nas wzrokiem i powiedzieli, że nie mamy warunków fizycznych, aby wytrzymać przeciążenia w samolocie odrzutowym - opowiadał bohater tej książki, który po tym postanawia wrócić do grania muzyki.
            Przygoda Jimiego z "The Rocking Kings" niebawem się kończy. Doprowadza do tego afera z dziewczyną Freda Rollinsa. Hendrix podobno ją poderwał, a ona się tym pochwaliła. Pewnej nocy przed występem w Birdland, Jimi zostaje wezwany przez Rollinsa na rozmowę. Wszyscy w zespole wiedzą już co się stało, ale niczego nie robią, by go powstrzymać. Gdy Jimi wchodzi do łazienki, gdzie jest Rollins, pozostali na sali muzycy zastanawiają się, czy będzie się bronił. ...Po paru minutach drzwi się otworzyły - napisał David Henderson - wyszedł Jimi, miał potargane włosy, podpuchnięte oko, z nosa leciała mu krew. Wziął swoją gitarę i bez słowa opuścił klub... Do "The Rocking Kings" nigdy już nie wrócił. Zespół zreszą rozpada się, gdy Rollins idzie do wojska. Spotka się z Jimim, kiedy za parę miesięcy przyjedzie do Seattle na przepustkę w mundurze, a on podziwiać będzie jego naszywkę "Screaming Eagle". I przez chwilę pomyśli o służbie w wojsku.              
            W 1960 roku menedżer "The Rocking Kings" James Thomas z dawnych muzyków "The Rocking Kings" postanawia założyć nowy zespół. Jest w nim głównym wokalistą, a obok Webba Loftona (sax) Lestera Exkano (dr) i Jimiego, dołącza swego siostrzeńca Perry'ego (p) i Roberta Greena (gb). Czasem Hendrix gra też na basie. Opowiadał Charles Woodbury - Pamiętam, że bez samochodu trudno się było nam poruszać, kiedy któregoś dnia szliśmy z naszymi gratami, zatrzymał się samochód i wychylił się z niego James Thomas, mówiąc: 'Wsiadajcie'. Został naszym menedżerem. Myślę też, że to on kupił Jimiemu gitarę... Al Hendrix wspominał - James nazwał grupę "James Thomas & His Tom Cats", więc wszyscy uważali go za szefa. Jimi mówił: 'Wszyscy będziemy zarabiać 15 dolarów za sztukę', ale to było bardzo wątpliwe, rzadko się coś takiego działo. Chłopaki z zespołu zawsze kończą na zero, jedynie James coś z tego będzie miał... Jimi jest w tym zespole drugim wokalistą, choć jak twierdzi nie umie śpiewać. Terry Johnson dodawał – Jimi Hendrix i ja byliśmy kiepskimi śpiewakami. Jedyne, co on chciał robić, to grać na gitarze i wydawać z niej zabawne odgłosy... Grupa zagra jednak zaledwie kilka koncertów w pobliżu Seattle. Kiedy wyjeżdża dalej, do bazy w Larson, nad jeziorem Moses, po raz kolejny samochód zespołu staje w szczerym polu. Jimi odmawia finansowego udziału w naprawie, bierze gitarę i swój mały wzmacniacz i opuszcza zespół. Kilka mil przedziera się przez śnieg, zanim koledzy po uruchomieniu samochodu, nie zabiorą go ze sobą do Seattle.
            Od kwietnia 1961 r. grupa "James Thomas & Tom Cats" występuje w klubie Bors Brumo, ubrana w dopasowane kurtki, garnitury, z krawatami. Tam też powstaje promocyjne zdjęcie zespołu, który gra w składzie: Bill Rinnick i Richard Gaywood (na saksofonie i perkusji), Perry Thomas na fortepianie, Leroy Toots na basie oraz Jimi na gitarze. Dzień przed zdjęciem z pomalowaną na czerwono gitarą Danelectro, Jimi gra inny koncert, za który od Perry'ego Thomasa dostaje pięć dolarów.   
            Kilka dni później frontman i lider grupy James Thomas zabiera ze sobą Jimiego do sklepu Meyers Music na 1st Avenue 1204 i tam wypożycza duży wzmacniacz Fender z dwoma piętnastocalowymi głośnikami. Będzie potrzebny na wielki koncert na powietrzu Annual Seattle Seafair Picnic & Dance zaplanowany na początek sierpnia 1961 roku w Vassa Park. Obaj mają nadzieję, że to będzie to przełom w działalności zespołu oraz przede wszystkim w życiu i karierze Jimiego Hendrixa. Bo dotąd tylko jeden koncert przyniósł im, niewielkie zresztą pieniadze - 35 dolarów, co oznacza, że Jimi otrzymuje około sześciu dolarów za tydzień pracy. I to mimo, że publiczności podobają się występy, zwłaszcza zaś solo Jimiego w utworze "Come On" Earla Kinga. Wtedy jeszcze nie wiadomo, że to jeden z ostatnich występów Jimiego, który opowiadał potem - Nie miałem muzycznego wykształcenia, więc nie mogłem zarejestrować się jako muzyk. Ale grałem tu i tam. W każdym razie, nie wracałem do domu, kiedy nie mogłem pokazać wszystkiego co umiem...
            Leon dodawał - Ray Charles mówił, że jest najlepszym gitarzystą w Seattle. Wszyscy go chwalili. "James Thomas & Tomcats", "The Rocking Kings", "Luther Rabb & The Stags". Szedł grać w piątek, wracał w niedzielę, Był szczęśliwy. W domu mógł robić swoje wariackie eksperymenty, bo był najlepszym gitarzystą w Seattle już jako piętnastolatek. Porzucił pozostałe zainteresowania, gdyż w końcu znalazł to, czego szukał przez całe życie. Gitara pozwalała mu wyrazić najgłębsze uczucia, o których nigdy nie rozmawiał. Dzięki niej był w stanie wyzwolić duszony w sobie gniew. Wszystkie silne emocje, o których nie potrafił rozmawiać, przekazywał za pomocą gitary... Bardziej krytycznie mówił wtedy o sobie Jimi Hendrix - Trochę umiałem grać. Znałem może ze cztery piosenki. Zamierzałem zostać zawodowym muzykiem, ale najpierw chciałem wszystko załatwić, żeby nikt się po mnie nie zgłosił, gdyby akurat właśnie zaczęło się dziać coś ciekawego. Nie miałem żadnego muzycznego wykształcenia, więc nie mogłem zdobyć zawodowego kontraktu...
            Grupa "Thomas and the Tom Cats” nagra jednego singla z piosenkami “Drive, Drive, Drive” oraz ”One Day” (Nolta Records RB-22), który wydany zostanie szesnastego listopada 1961, w czasie kiedy Jimi Hendrix będzie już w wojsku. Steven Roby "prostuje" informację, jaką na stronie 104 zamieściła "Virgin Encyclopedia of R&B and Soul" - w 1961 roku sławny producent Phil Spector nagrał grupę "Ducanes" a w nagraniu “I’m So Happy” umieścił gitarę Hendrixa. W lipcu 1961 r. singiel tej grupy, przedstawicielki stylu "doo-wop", trafi nawet na listę tygodnika Billboard na miejsce 109. ..Niestety to nie było możliwe - zanotował Roby - nie tylko dlatego, że poszedł do wojska w maju 1961 roku, ale zespół "Ducanes" był z New Jersey, Hendrix wciąż wtedy był w Seattle...



piątek, 29 maja 2020

Koniec nauki i praca u ojca Jimiego Hendrixa.

Dwunastego września 1960 roku Jimi Hendrix rozpoczął w Garfield High School dwunastą klasę, ale do szkoły nie uczęszcza zbyt długo, gdyż 31 października 1960, niecały miesiąc przed swoimi osiemnastymi urodzinami, zostaje z niej oficjalnie wydalony. Sam Jimi opowiadał potem różne wersje tego zdarzenia. Pierwsza - 'Dostałem skierowanie do pracy, poza tym, ze względu na wiek'. Z kolei w innej, powtarzanej przy różnych okazjach, dodawał - Mówili, że się zawsze na lekcje spóźniałem. Ale prawdziwym powodem było to, że przyjaźniłem się z białą dziewczyną z klasy artystycznej. Razem chodziliśmy po korytarzu, trzymając się za ręce. Zobaczyła nas nauczycielka i zatrzymała, mówiąc: 'Panie Hendrix, za 5 sekund widzę pana w szatni'. Poszedłem tam, a gdy ona robiła mi wyrzuty, spytałem, czy nie jest czasem zazdrosna. Zrobiła się czerwona i poszła na skargę do dyrektora. A on mnie wyrzucił. Ta nauczycielka, przez którą wyleciałem – wspominał Jimi – była naprawdę ładna... Innym razem Jimi tłumaczył - Dość szybko rzuciłem szkołę. Nie była mi do niczego potrzebna. Chciałem mieć ciekawe życie... Pamiętam jak taktownie usunęli mnie ze szkoły. Powiedzieli, że się nie nadaję. A ja tak uniosłem się dumą, że krzyknąłem na cały głos: ‘Do diabła z tą niemodną szkołą’…
            Przez jakiś czas Hendrix ukrywa przed ojcem, że wyrzucono go ze szkoły. Al się jednak dowiaduje i krzyczy – To przez tę twoją muzykę, to diabelska sprawka… Sammy Drain wspominał - Al nazywał to diabelską muzyką... Leon dodał - Gdy przyszło co do czego, Buster uznał, że dość już problemów ze szkołą średnią. Ani brata, ani mnie nie interesowała ta instytucja. Zawsze ciągnęło nas do doświadczania czegoś, czego nie uczą nauczyciele... Jednak naprawdę to muzyka, dokładnie zaś poświęcanie całego czasu graniu na gitarze, na naukę już nie miał sił ani ochoty, miało największy wpływ na wyrzucenie Jimiego ze szkoły Garfield. Czy jedyny? Trudno to rozstrzygnąć, choć potwierdza ję wersję wspomnienie szkolnego kolegi Mike'a Tagawy, który w październiku 1960 spotkał na korytarzu Jimiego, machającego rękoma, jakby grał na gitarze - Spytałem gdzie ma teczkę z książkami. A on tylko obdarzył mnie swoim słodkim uśmiechem i odparł 'Książek nie potrzebuję. Mam swoją gitarę'. Pomyślałem, że to całkiem fajne. Ja też nie byłem dobrym uczniem... Opowiadał nauczyciel Ralph Hayes - Pamiętam, mówiłem mu: 'Synu, ty naprawdę nie jesteś zainteresowany nauką. Dlaczego nie chcesz po prostu zostawić tego miejsca, które nazywa się Garfield High School, po prostu weź gitarę i zacznij tworzyć muzykę? To będzie coś, co będzie ciebie cieszyć... Z Jimim biegaliśmy po szkolnym korytarzu – wspominał Vernon Otani, a Letealia Reid-Scott dodawała – Był nieśmiały, grzeczny i uśmiechnięty, no i często grał na gitarze… Sally Grany Wilson zapamiętała z kolei głośny śmiech Jimiego na szkolnym korytarzu, być może wtedy, gdy z innymi chłopakami rozmawiał o muzyce i snuł plany dotyczące powstających zespołów muzycznych. Frank Hanawalt, dyrektor szkoły dodawał – Opuścił tak wiele zajęć, że niemożliwe było nadrobienie materiału. Przepisy mówiły wyraźnie - nie możemy trzymać ucznia, który nieregularnie uczęszczał na zajęcia... Zresztą z Garfield odpadło w tamtym roku, aż dziesięć procent uczniów.
            Jimi wspominał - Z ojcem często się sprzeczałem. Raz uderzył mnie w twarz, to uciekłem. A on zaczynał odchodzić od zmysłów, tak się o mnie martwił. Wróciłem więc do domu, w końcu to był mój ojciec… Al Hendrix już wiedział o wszystkim - Porzucił szkołę. A raczej szkoła porzuciła jego. Próbował wtedy znaleźć pracę, w knajpie, w supermarkecie, czy gdziekolwiek, ale nie bardzo mu to wychodziło... W końcu w listopadzie sam zatrudnia syna. Opowiadał Walter HarrisCzasem mi było go żal, zwłaszcza latem, gdy pracował całe dnie z ojcem i nie zmieniał nawet ubrania. Ale tak jak my wszyscy biedni ludzie, przez muzykę chcieliśmy wyrazić nasze uczucia. Tyle, że Jimi, w pewnym sensie, nie był szczęśliwy, tak jak my... Janowi Waldropowi w 1967 roku, Jimi Hendrix przyznał - Szkoła nie była dla mnie. Zrobiłem tak, jak kazał mi tata, a że nie mogłem nigdzie znaleźć pracy, zaproponował, abym pracował u niego. Miał wtedy własną firmę ogrodniczą. Pracowałem z nim przez kilka tygodni, on znikał na długi czas, we mnie widział tylko taniego robotnika. To mi się nie podobało. Musiałem bowiem nosić cement i kamienie przez cały dzień, a on brał pieniądze do swojej kieszeni...
            Czyżby Jimi Hendrix chciał dać do zrozumienia, że ojciec zmusił go do opuszczenia szkoły? Tak twierdzi Gary Jucha. Trzeba jednak wyjaśnić, że takie postępowanie w tamtym czasie było dość typowe w biednych rodzinach. Tam nauka w szkole była postrzegana jako luksus dla chłopca, który już osiągnął wiek produkcyjny. Al był świadom ich ubóstwa i bez wątpienia oczekiwał, że jego starszy syn jak najprędzej pomoże mu w utrzymaniu domu, a Jimi dał się przekonać ojcu bez zbytniego sprzeciwu opuszcza więc szkołę i próbuje zarabiać pracując u ojca, który później wyjaśniał - Jimi zrobił to, co kiedyś ja zrobiłem. Wychodząc kiedyś do szkoły powiedziałem mojej mamie, że szkoła niczego mnie nie nauczy. No i rzuciłem Templeton Junior High School w Vancouver. Powiedziałem jej, że będzie lepiej, jak pójdę do pracy. Kiedy zmarł mój ojciec, mama nie mogła utrzymać domu na tym samym poziomie i musieliśmy korzystać z pomocy socjalnej. Dojazd autobusem sporo kosztował. No więc brat i ja chodziliśmy do szkoły, i z powrotem na piechotę. Wracałem do domu późno wieczorem. Po rzuceniu szkoły już nie musiałem się martwić, że będę w domu późno... Jerry Hopkins przytacza inną opowieść Ala Hendrixa - Moja matka mówiła, że jestem w niej gościem. Z Jimim było podobnie. Próbował dostać robotę w jakimś sklepie spożywczym. Pytał w różnych miejscach. Ale nic się  nie trafiło. Namawiałem go, żeby zaczął pracować ze mną – zajmowałem się wtedy ogrodnictwem. Było to w czasach, kiedy czarni nie mieli praw i znalezienie pracy było bardzo trudne...    
            Al Hendrix uzupełniał - Myślę, że Jimiemu został tylko jeden rok do końca. Ciągle dostawałem listy od jego nauczycieli, że nie robi tego, czy tamtego, że stracił zainteresowanie szkołą. Mówiłem do niego: 'Człowieku masz tylko jeden rok, dotrwaj do końca'. Ale on tego nie zrobił. Poszedłem do szkoły i nauczyciel powiedział mi, że niestety nic się nie da zrobić - 'On zbyt wiele zawalił'. Odparłem; 'W porządku'. Wróciłem z Jimim do domu i powiedziałem, żeby poszedł do pracy, byśmy mogli przeżyć.' Próbował dostać pracę w supermarketach, jako chłopiec bagażowy. Zgłosił się w wielu miejscach. Dodałem, że będę na niego czekał. Miałem wprawdzie innego pracownika o imieniu Shorty i dobrze nam szło. Jimi nigdy nie pytał ile mu zapłacę. Powiedziałem, że tyle, aby wystarczyło na przeżycie, czynsz i zapełnienie żołądka. Oczywiście w weekend dałbym mu parę dolarów. Mówiłem: 'Dobra, chcesz wyjść gdzieś z chłopakami, masz tu pięć lub dziesięć bucksów (dolarów - przyp. autora). Ktoś mógłby zapytać: O rany, co mam z tym zrobić. Co zrobię z tym piątakiem?', ale Jimi mówił: 'Dziękuję tato'...


czwartek, 28 maja 2020

Pierwsze nagranie i zespół "Rhythm Kings"


Najprawdopodobniej w tym czasie dochodzi do pierwszej, niestety bliżej nieznanej próby rejestracji ówczesnego grania Jimiego Hendrixa. Tak to wspominał Leon Ponieważ brat zajął się muzyką później, niż koledzy z okolicy, na początku miał trudności z przebiciem się i znalezieniem kapeli. Bustera grającego z innymi muzykami po raz pierwszy zobaczyłem któregoś sobotniego popołudnia, gdy poszliśmy do mieszkania pewnego starszego czarnego pana. Człowiek ten ustawił na stole mikrofon wraz z niedużym przenośnym magnetofonem i zaczęli improwizować wokół paru piosenek Muddy’ego Watersa. Gdy skończyli, usiedliśmy we trzech i słuchaliśmy nagrania w salonie starszego pana. Nie byłem pewien, co sądzić, niemniej gospodarz wydawał się całkiem zadowolony z rezultatu. Sądząc po twarzy Bustera, był zachwycony…
            W lipcu 1960 muzycy "The Rhythm Kings" występują w bazie lotniczej w Paine Field w Everett, w Fort Lewis Army Base, koło jeziora Moses we wschodniej części stanu Waszyngton, w US Naval Reservation, Pier 91, niedaleko Magnolia Bridge w zachodnim Seattle. Dwudziestego drugiego lipca Jimi jako członek zespołu "James Thomas & Tom Cats", który powstał właśnie wtedy latem, gra w American Legion Hall na imprezie nazwanej Cabaret Summer Style Dance. Oba zespoły odnoszą wtedy kilka spektakularnych sukcesów, w tym także w lipcu, na Annual Seattle Picnic and Fair, nad jeziorem Cottage, na wschód od Bothell. Jimi pokazuje tam wszystkie swoje sztuczki, jak granie na gitarze za głową i z instrumentem między nogami, co wśród dwóch tysięcy widzów wywołuje euforię. Sam Chatmon opowiadał o swoim przyrodnim bracie Charliem Pattonie, że on robił tak samo - Brał gitarę miedzy nogi, zakładał za głowę, kładł na podłodze i nie przestawał na niej grać... "Houston Stackhouse" bluesman, który w latach 20. ub. stulecia grał z inną legendą bluesa Tommym Johnsonem wspominał, że i on pokazywał różne akrobatyczne sztuczki z gitarą -  Kopał gitarę, obracał ją, zakładał za głowę, cały czas grając. Potem siadał na niej okrakiem i udawał jakby jechał na mule. Wszystkie tego rodzaju bzdury. Nie odrywając się (od grania). Ludziom bardzo się to podobało. Ludzie to kochali... Jimi także uwielbiał takie popisy. Jego ojciec dodawał - Jimi naśladował wtedy kaczy chód Chucka Berry'ego i w swój występ wkładał całe ciało... Wspominał Walter Harris Jimi był jak większość dzieciaków, całkiem zwyczajny. Z biegiem czasu, gdy chciał dostać się do grupy, zaczął świrować, wygłupiać się, jak zresztą reszta z nas. Jednym z idoli Jimiego był Chuck Berry, on też wygłupiał się na scenie ze swoją gitarą... Zaś wspomniany wcześniej gitarzysta Junior Heath dodał, że - Jimi był zawsze artystą. Lubił grać na gitarze między nogami, za plecami i zębami...
            ...Latem 1960 roku - jak zapamiętał Leon Hendrix - „The Rocking Kings” wciąż jeździli po mieście z występami, często odwiedzając bazy wojskowe i grając w garnizonowych klubach oficerskich. Zespół zagrał we wszystkich pięciu większych miejscach w okolicy Seattle, od bazy sił powietrznych McChord, po Fort Lawton. Oprócz garnizonów był też Washington Hall u zbiegu 13 i Besler, nieopodal dawnego mieszkania mamy. Ta R&B spelunka czarnych rzadko kiedy na koncertach wypełniała się ludźmi, lecz i tak była przyjemnym miejscem. Encore Ballroom podobnie, z tym, że tam kręcili się alfonsi, prostytutki i drobni dilerzy. Grając z Rocking Kings w różnych lokalach całego miasta, brat przestał przychodzić na lekcje w Garfield High School. Dyrekcja zaczęła zgłaszać ojcu, że Buster regularnie opuszcza zajęcia. Tata usiadł z nim parę razy i odbył poważne rozmowy, ale cokolwiek mu powiedział, nie odniosło to żadnego skutku... Uzupełniając wspomnienie Leona dodam, że koncerty "The Rocking Kings" odbywają się wówczas z reguły w wojskowych bazach w stanie Waszyngton: w Larson, Lewis, Paine, Pier 91 oraz przy Magnolia Bridge w zachodnim Seattle.

wtorek, 26 maja 2020

Danelectro - nowa gitara Jimiego Hendrixa


Dzisiaj m.in. o Danelectro, nowej elektrycznej gitarze młodego Jimiego Hendrixa.
Wiosną tamtego 1960 roku grupa grywa na tanecznych imprezach dla nastolatków w Yesler Terrace, bierze też udział w dorocznym konkursie All State Tournament w Ballard, gdzie wygrywa nagrodę dla najlepszego zespołu roku. Wkrótce potem Jimi przeżywa swój najgorszy wtedy dzień, gdyż w czasie przerwy jednego z występów w Birdland zostawia gitarę za kulisami. Kiedy wraca, aby zagrać następny set, okazuje się, że instrument zniknął. Jimi jest przerażony i zrozpaczony. Leon wspominał – Nigdy nie widziałem go bardziej nieszczęśliwego. Jego świat legł w gruzach, ograbiony z gitary i muzyki. Był zdruzgotany. Ale myślę, że jeszcze bardziej zły, bo wiedział, że będzie musiał powiedzieć o tym naszemu tacie i wiedział, że dostanie za to lanie... Opowiadał Al Hendrix - Długo mi o tym nie powiedział. Mówił, że zostawił gitarę u Jamesa Thomasa. Wreszcie przyznał się, że jego gitara została skradziona podczas przerwy w Birdland. Byłem zły, bo mnie okłamał, ale wiedziałem, że bał się, abym nie dał mu wtedy lania. Powiedziałem więc: 'Myślę, że po prostu będziesz musiał długo czekać, zanim dostaniesz następną'. Przez kilka dni Jimi snuł się po domu, nie miał nic do zrobienia, trzymał ręce w kieszeniach, widać było, że brakuje na gitary. Potem poszedł do domu mojego brata Franka. Jego żona Mary zauważyła, że ​​Jimi był w dołku, więc powiedziała do niego: 'Idź tam wybierz sobie inną gitarę w Meyers Music. I on to zrobił. Nie wiem, ile ona zapłaciła i czy był już na to czas, ale wiem, że przyszedł do domu z gitarą. Spytałem: 'Odzyskałeś swoją gitarę?' Jimi odpowiedział: 'Nie. Ciotka Mary mi ją kupiła'.  Powiedziałem, żeby ją oddał: 'Jeśli nie mogę ci kupić, to nie będziesz jej miał'...    
            Jimi długo więc obywa się bez swojej gitary, ale nie poddaje się i proponuje innym zespołom wspólne z nimi granie. Gitarzysta jednego z nich mówi wówczas, że ma tylko gitarę dla praworęcznych, 'a ty jesteś leworęczny' - dodaje. 'Nie ma sprawy' odpowiada Jimi i kiedy zespół zaczyna grać jakiś numer R&B, gra doskonale na normalnej gitarze, i nawet jej nie odwraca. Czasem więc dają mu do zagrania jakieś krótkie solo, ale on je rozciąga ponad miarę i potem przeprasza: 'Niestety, tak musiałem'... Leon Hendrix wspominał - Był bardzo utalentowanym gitarzystą i muzykiem, ale jednocześnie miał problemy z dopasowaniem się do środowiska... Na to Lester Exkano dodawał - Wydawał się całkowicie normalny. Nie palił, nie pił. Może jedynie był trochę bardziej dziki, niż my... Rzeczywiście, gdy podczas przerw w występach inni muzycy oddalali się, aby coś "wychylić", Jimi zawsze pozostawał i ćwiczył na gitarze. Jedynie raz kiedyś dano mu trochę wina, wtedy resztę wieczoru zataczał się od jednej ściany do drugiej.
            ...Na początku lata 1960 tata i brat - opowiadał Leon - przeprowadzili się z rudery przy Terrace Street, do małego domku o numerze 2606, przy East Yesler Way... Minęło już sporo czasu od kradzieży pierwszej elektrycznej gitary Jimiego, kiedy wreszcie, namówiony przez Ernestine Benson, w czerwcu lub lipcu, Al idzie do sklepu Meyers Music. Biała gitara (w niektórych źródłach podana jako zielona) Danelectro kosztuje aż 89 dolarów. Jimi wspominał, że ojciec - Harował na nią bardzo długo, ale najpierw musiałem mu pokazać, że naprawdę umiem grać. Ja też włożyłem mnóstwo pracy w ogrodnictwo, aby zarobić na gitarę. Godziny potu, podnoszenia, przenoszenia, koszenia, przycinania. przyjmowania zamówień... Anthony Atherton dodawał - Wiem to, bo kiedyś tam też poszedłem i widziałem w jakim brudzie się pracowało... Jimi zaczynał pracę o szóstej rano, potem było już bardzo gorąco. Jego ojciec Al uzupełniał - Nie pamiętam ile czasu mi to zajęło, zanim dostał drugą gitarę - miesiąc lub coś takiego - ale ta druga to była taka sama, jaką wysłałem mu, kiedy był w wojsku... Po raz drugi ojciec, kupując Jimiemu gitarę decyduje się na raty. On zaś, za kilka lat tę gitarę wymieni na Epiphone Wilshire, czyli taki, jak to nazwał Gary Jucha - model Gibson SG dla ubogich...     Danelectro to ważna nazwa w historii gitary elektrycznej, warto więc nieco o niej opowiedzieć, korzystając z bardzo interesującej, ilustrowanej mnóstwem zdjęć i rysunków książki Terry'ego Burrowsa "Gitary". Założona w 1947 przez Nathana "Nate'a" Daniela firma budowała innowacyjne i przykuwające wzrok modele, przywiązując dużą wagę do przystępnej ceny. Jej twórca Nathaniel Daniel urodził się w Nowym Jorku w 1912 roku, jego rodzice przybyli do USA z Litwy. W czasie wielkiego kryzysu Nate zajął się produkcją wzmacniaczy dla firmy Epiphone i sprzedawał je wraz z wczesnymi modelami swoich gitar. Pod koniec lat 40. XX wieku zaczął produkować tanie wzmacniacze Silvertone dla sieci Sears Roebuck oraz Airlines dla Montgomery Ward. Najbardziej zaskakujące było to, że Nathan nie potrafił grać na żadnym instrumencie, mimo to w 1954 roku, zdając sobie sprawę z oczekiwań muzyków, głównie rozrywkowych, zbudował pierwsze modele gitary Danelectro, które miały cienki korpus wycięty z topoli i pokryty winylem z tweedowym wzorem. Rok później zmienił materiały, gitara miała teraz korpus z drewna sosnowego, ze spodem wykonanym z płyty pilśniowej, cały zaś korpus pokryto winylem. Wśród modeli Danelectro znalazł się także sześciostrunowy bas, strojony o oktawę niżej, od standardowej gitary. A w 1958 roku firma rozpoczęła produkcję dwóch najbardziej znanych modeli: Longhorn i Shorthorn (ten drugi nawet w wersji dwugryfowej). Leon dopowiadał – Buster wzbudził powszechne zdumienie, gdy pomalował nową białą gitarę na czerwono i doczepił do jej korpusu orle pióra. Zdjął nawet z należących do taty butelek whisky Seagram’s Seven złotka i zrobił z nich ozdobne frędzle. Wnerwiali się na niego, bo zachowywał się coraz dziwaczniej, mieli go czasami dość i wyrzucali z prób, ale on był i tak najlepszy, więc szybko wracał. Ludzie przychodzili zobaczyć co się dzieje, no i próby przekształcały się w party... Na tej gitarze, gdy przemaluje ją na czerwony kolor, Jimi umieści biały napis "Betty Jean", oczywiście na cześć swojej ukochanej. A z tą gitarą chodził wszędzie, jak wspominał Bill Eisiminger - Chodząc 23rd Avenue nosił ją na plecach. Nigdy w futerale...

poniedziałek, 25 maja 2020

Rozdział siódmy cd

Ciąg dalszy siódmego rozdziału pierwszego biografii "Jimi Hendrix Szaman Rocka".

W czasach, kiedy bohater tej książki był nastolatkiem i zaczynał swoją karierę, w przemyśle muzycznym, zaczęła zanikać bariera segregacji rasowej. Jeszcze dziesięć lat wcześniej, czyli na początku lat czterdziestych XX wieku, czarni artyści nagrywali wyłącznie w wytwórniach i grali w klubach dla czarnych, w latach pięćdziesiątych szybko się to zmieniało. Podobnie z rozgłośniami radiowymi, które w połowie tamtego okresu zaczynały grać różną muzykę. Czarne grupy "The Orioles", "The Moonglows" czy "The Drifters" były słuchane przez wszystkich odbiorców, białych i czarnych. Rock & roll zmieniał nastawienie młodych, którzy słuchali zarówno Elvisa Presley'a, Carla Perkinsa i Billa Haley'a z jednej, jak też Chucka Berry'ego, Fatsa Domino i Little Richarda z drugiej strony. Wprawdzie, jak to tłumaczył Carl Perkins - Kiedy się podeszło do grajacej szafy Wurlitzer '54, czy '55 wyskakiwało: "Blue Suede Shoes" 'Carl Perkins, biały', "Blueberry Hill" 'Fats Domino, czarny'. Ale tak naprawdę, nie było żadnej różnicy... Sam Phillips słusznie zauważył - Muzyka nie dzieli się na czarną i białą. Muzyka jest jedna...
            Rock'n'roll to była mikstura "białej" muzyki z hillbilly z czarnym bluesem i R&B, czyli rhythm'n'bluesem - Czarna muzyka z Południa Stanów i biała muzyka z Południa Stanów, którą nagrywaliśmy w Sun Records - jak to lapidarnie ujął Sam Phillips, sławny wówczas producent i odkrywca wielu gwiazd, w tym Elvisa Presley'a, Jerry'ego Lee Lewisa, czy Johnny'ego Casha, zmieniał historię nie tylko w Ameryce, ale i na całym świecie. Quincy Jones uzupełniał - Rock and roll to była rewolucja emocjonalna młodych, białych Amerykanów. Nigdy czegoś takiego nie słyszeli. Muzyka ta towarzyszyła czarnym od dawna... Nic więc dziwnego, że rock'n'roll zainspirował również Jimiego Hendrixa i jego kolegów z Seattle, którzy pokochali tę muzykę i chcieli ją grać. Zapamiętał to Lester Exkano - Mieszaliśmy bluesa, jazz i rocka. Zagralibyśmy wszystko, byleby ludzie tańczyli...
            Perkusja Lestera Exkano napędzała muzykę "The Rocking Kings", brzmiąc bardzo oryginalnie, w Seattle nazywano to "slop beat" - było to bardziej szuranie, co łatwiej można było zatańczyć. Zdecydowanie czarne brzmienie, ale dawaliśmy mieszane koncerty i wszyscy na nie przychodzili...
            Spore w tamtym okresie zapotrzebowanie na występy jego podopiecznych sprawia, że James Thomas załatwia im również trasę koncertową po Brytyjskiej Kolumbii w Kanadzie i Alasce. Niestety nigdy nie przekraczają granicy, gdyż pożyczony od jego siostry bus VW, psuje się na trasie w Bellingham. Więc tam, aby zdobyć pieniądze na powrót autobusem, grają koncert na ulicy przed Western Washington College, nie w sali, gdyż zainteresowanie młodych mieszkańców tego miasteczka jest ogromne, no i sala okazuje się, jest za mała. Koncert jednak przerywa interweniująca policja, bo dla wielu starszych jest zbyt głośno. Al Hendrix zapamiętał - Raz Jimi zostawił mi kartkę, że pojechał z grupą grać w Vancouver. Walter Harris powiedział mi, że samochód się zepsuł i nigdzie nie dojechali. Po całej masie problemów, Jimi powiedział: 'Jestem tak oburzony, że nie będę już z tymi facetami grać'. Ale jeśli znów pojawiła się szansa grania, zmieniał tę decyzję. Mówił: 'No, może tym razem będzie lepiej'...
            Innym razem muzycy "The Rocking Kings" grają nad jeziorem Moses, w bazie sił powietrznych około dwustu mil od Seattle za 35 dolarów plus koszty dojazdu. Jadą dwoma samochodami, jeden znów się psuje, muzycy przesiadają się do jedynego sprawnego, Jimi jednak nie chce jechać dalej, żąda pieniędzy na powrót. O innym zdarzeniu opowiadał Lester Exkano - Była mniej więcej czwarta nad ranem, a my podróżowaliśmy Studebakerem Thomasa z 1949 roku. Wszyscy byli zmęczeni, więc zjechaliśmy na pobocze i położyliśmy się spać, mając nadzieję, że śnieg przestanie padać... Po dwóch godzinach drzemki ruszyli w dalszą drogę, sypało coraz bardziej i pewnym momencie Exkano, który kierował, stracił panowanie nad kierownicą, auto wjechało do rowu. Jimi oświadczył, że ma dość jazdy starymi gruchotami - Koniec z tym gównem... Położył się na śniegu i zaczął robić orła. Reszta zespołu ruszyła w drogę po pomoc. Kiedy po godzinie wrócili, Jimi nadal leżał na śniegu, z głową przykrytą płaszczem. Myśleli, że zamarzł, ale on podskoczył do góry krzycząc: 'Nabrałem was! Tak łatwo mnie nie wykończycie'...
            Na szczęście dla Hendrixa takie groźne sytuacje, jak opisana wyżej, nie zdarzają się często, gdyż z reguły grupa "The Rocking Kings" grywa w Seattle, w okolicach Jackson Street, w klubie Birdland na 22nd i Madison Street. Al wspominał - Kiedyś to był teatr, potem zrobili z niego klub. Po drugiej stronie ulicy był Honeysuckle’s Pool Hall. To był z kolei klub dla nastolatków, nie sprzedawano mocnego alkoholu. Było to miejsce, gdzie "dzieciaki" tańczyły. Później zburzono Birdland i teraz jest tu parking. Nie wiem, czy "The Rocking Kings" grali także na weselach, ale na pewno na piknikach i przyjęciach. Jimi na koncertach naśladował wtedy kaczy chód Chucka Berry'ego i trochę się wygłupiał... Do tej opowieści ojca warto dodać, że jego syn odnosi coraz większe sukcesy. Po występie sfotografowanym przez Odella Lee, Al pochwalił się - Mam zdjęcie "The Rocking Kings" grających w Washington Hall 20 lutego 1960 roku, z Lesterem Exkano na perkusji, Webbem Laftonem i Walterem Harrisem na saksofonach i Robertem Greenem na fortepianie. Jimi gra na swojej białej gitarze elektrycznej...



niedziela, 24 maja 2020

Rocking Kings - repertuar


Dzisiaj o repertuarze grupy "Rocking Kings", w której grał młody Jimi Hendrix.
Poza koncertami w samym mieście James Thomas załatwiał również grupie "The Rocking Kings" imprezy wyjazdowe i to nie tylko w Spanish Castle. Zaplanował nawet występ w Vancouver, znanym Hendrixowi największym mieście w zachodniej Kanadzie. …Do granicy kanadyjskiej było niezbyt daleko, ledwie sześćdziesiąt mil, zatem do Vancouver byliśmy chętnie zapraszani – opowiedział Jimi wiele lat później, a Fred Rollins wspomniał – Po drodze w autobusie słuchaliśmy radia, dyskutując o piosenkach, które wtedy słyszeliśmy. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie… Wspólna jazda zawsze była interesująca, można było posłuchać stacji radiowych i nadawanych wtedy przebojów, które bardzo szybko młodzi muzycy starali się włączyć do swego repertuaru: „Sleep Walk” (duetu „Santo nad Johnny”), „Rocking Crickets” („Hot Toddies”), „Cathy’s Clown” („Everly Brothers”), „La Bamba” („Carlos Brothers”), czy "Summertime Blues” (Eddiego Cochrane’a), przeboje „The Coasters” („Charlie Brown”, „Poison Ivy”, „Yakety Yak”, „Searchin’” i „Along Comes Jones”), „Do You Wanna Dance” (Bobby’ego Freemana), „At The Hop” („Danny & The Juniors”), „The Twist” (Hanka Ballarda), czy „Peter Gunn” (Duane’a Eddy’ego). 272 Jak to wynikało z wcześniejszych stron tej pracy, niektóre z nich młodzi muzycy już na swych występach grali, ale Jimi specjalnie polubił wolną nastrojową melodię „Sleep Walk”. Niestety jego koledzy nie chcieli jej wykonywać, uważali, że źle się ją tańczy. Hendrix próbował zagrać na gitarze także inny popularny wtedy utwór, temat jazzmana Sidney’a Becheta „Petite Fleur”.
            Zespół "The Rocking Kings" ma zresztą coraz szerszy repertuar. Są w nim utwory BB. Kinga: "Everyday I Have The Blues" i "Driving Wheel", a poza tym "C.C. Rider" Chucka Willisa, "The Twist" Hanka Ballarda (wolniejsza od wersji Chubby'ego Checkera), wspomniane już: "Rockin' Robin" oraz "Do You Wanna Dance" "The Coasters", "Blueberry Hill" Fatsa Domino, miejscowe przeboje: "David's Mood" i "Louie Louie" oraz utwory Duane Eddy'ego i Chucka Berry'ego. Bobby Womack, muzyk, który pojawi się jeszcze na kartach tej książki tłumaczył - Jeśli nie umiesz zagrać Chucka Berry'ego, nie dostaniesz pracy w klubie. Jeśli grałeś w klubie, musiałeś znać pewne piosenki. Inaczej spławiliby cię, mówiąc: 'Żaden z ciebie rockman'... 
            Jimi Hendrix opowiadał - W tamtych czasach lubiłem prostego rock’n’rolla. Graliśmy kawałki takich grup jak "The Coasters". Tylko, że zanim można było wystąpić z zespołem, wszyscy musieli robić dokładnie to samo. Trzeba było nawet nauczyć się tych samych kroków. Zarabialiśmy 35 centów za koncert... Curtis Simuel, który okazjonalnie bębnił w "The Rocking Kings" i mieszkał przez jakiś czas blisko niego, na Yesler Terrace, przypomniał, że w Neighborhhod House i w gimnazjum Yesler Terrace Jimi grał wariacko w takich numerach, jak: Duane'a Eddy'ego  “Ramrod” (z września 1958, to był drugi wtedy hit po lipcowym “Rebel Rouser”), Chucka Berry’ego “Johnny B. Goode” oraz wspominanym często “Louie Louie”, mówiąc, że - twarz Jimiego płonęła, kiedy grali utwór Eddy'ego... Bill Eisinger inny muzyk z Garfield High School dodawał - Zaczęliśmy mieszać rock'n'roll z R & B. Lubiliśmy grać Earl Kinga "Come On". To był świetny temat z synkopowanym rytmem. Potem wzięliśmy się za Johnny'ego Otisa. Wszyscy znaliśmy "Hand Jive". Lubiliśmy także bluesy w wolniejszym tempie z wieloma zagrywkami gitarowymi, jak te, które grali Muddy Waters i B.B. King... Johnny Otis miał w tym czasie wielki przebój “Willie And The Hand Jive”, w którym grała pięcioosobowa sekcja dęta. „The Rocking Kings” siłą rzeczy wykorzystywali w swojej wersji tylko dwa saksofony.

sobota, 23 maja 2020

Birdland i Spanish Castle


Dzisiaj o występach początkującego gitarzysty Jimiego Hendrixa w rodzinnym Seattle, w klubach Birdland oraz Spanish Castle. To kolejny fragment niedostępnego już pierwszego tomu biografii "Jimi Hendrix Szaman Rocka".
Jednak już jesienią 1959 roku Jimi bardzo się zmienia i zaczyna dziwnie się ubierać. …Jak bikiniarz. Miał czarne spodnie z mankietami, koszulę w czarno-białe paski z zawsze podniesionym kołnierzem i cienki pasek z klamrą z boku. Mniej więcej tak, jak wygladali bohaterowie filmu "Grease" 256 wspominał Mike Tagawa. Za to do szkoły zagląda coraz rzadziej. Usiłuje zarobić jakieś pieniądze roznosząc gazetę Seattle Post-Intelligencer, jednak ta praca się kończy, kiedy nie potrafi się rozliczyć. …Za ścinanie trawników tata płacił mu dolara, ta praca wyraźnie go jednak męczyła – dodawał  Leon - i Jimi szczerze jej nienawidził... Jimmy Williams wówczas ma już pracę w sklepie spożywczym za pięćdziesiąt dolarów tygodniowo, starał się również namówić Jimiego, ale jemu ojciec nie pozwolił, mówiąc - Nie mogę się zgodzić, by pracował do późna, bo musi się uczyć i chodzić do szkoły... Jimiemu więc się wydaje, że granie w zespole będzie znacznie przyjemniejsze i łatwiejsze, przysporzy mu także więcej pieniędzy, choć pieniądze nie zawsze go interesują.
Wspominał Charles Woodbury -  Graliśmy pewnej nocy w hali i nagle ludzie zaczęli rzucać na scenę pieniądze. Przerwaliśmy występ i zaczęliśmy je zbierać, bo dostawaliśmy wtedy tylko po pięć dolarów, a jedynym, który nie przestał grać był właśnie Jimi... Potem odbywa się party na 21st Avenue. Oba występy kończą się sukcesem, a największe zainteresowanie wzbudziły ich, a dokładniej Jimiego, dzikie wersje przebojów "The Coasters": "Searchin'" i "Yakety Yak".
            Anthony Atherton wspominał - Graliśmy w wielu miejscach socjalnych, w starych halach i klubach: Washington i Polish Halls, The Shine, Birdland jak i Boys Club w centralnej dzielnicy. Byli tam dee-jay'e z radia KZAM, szczególnie Bob Summerrise, który wpadał do klubów, słuchał nas, czasem nagrywał a potem "puszczał" w eter...  Leon Hendrix uzupełniał – Kapela zwykle była mocno zajęta, grając w takich miejscach jak Encore Ballroom, Washington Theatre, Parker’s West i Parker’s South, Spanish Castle, Black and Tan, 410 Super Club oraz, rzecz jasna Birdland, gdzie ostatecznie trafiały zespoły, które odniosły sukces na muzycznej scenie Seattle. Co wieczór przerabiali takie R&B kawałki jak: „Let The Good Times Roll”, „Charlie Brown”, „Yakety Yak”, czy „Do You Wanna Dance”...
            Choć w latach 50. ub. stulecia w Seattle było wiele klubów, takich, jak wspomniany wcześniej Rocking Chair, a także Esquire i Palomar Theatre, muzyczna scena Seattle była mocno podzielona. Rasowa segregacja sprawiła, ze wiele klubów było zamkniętych przez czarnymi muzykami. Mieli prawo wstępu przede wszystkim do dwóch klubów: Spanish Castle i Birdland. Ten pierwszy mieścił się parę mil na południe od Seattle, w mieście Tacoma, jemu Jimi Hendrix poświęci w przyszłości jedną ze swoich piosenek („Spanish Castle Magic” na albumie „Axis” Bold As Love” w 1967 roku). Drugi – Birdland znajdował się w Seattle na rogu 21st Avenue oraz Madison Street. Był klubem dość ekskluzywnym, występowali w nim znani artyści R&B. W innych, miejscach znanych Jimiemu, jak Washington Social Club, występowali w tym czasie bluesmani: Muddy Waters i B.B. King, którzy przyciągnęli jednak niewiele ponad trzydzieści osób. Bo młodych nie interesował wtedy blues, woleli oglądać artystów R&B w rodzaju Little Williego Johna lub Hanka Ballarda, odkrytych przez Johnny'ego Otisa, którzy nagrywali dla King Records. W znanym już z kart tej książki Birdland występował: Clyde McPhatter oraz popularne miejscowe zespoły: "The Wailers", "Dave Lewis Combo", "The Checkers", "The Frantics", "The Playboys", czy "Jimmy Hannah & The Dynamics", reprezentanci muzyki z Seattle zwanej North-West Sound. Najważniejsze w mieście kluby mieściły się w pobliżu Jackson Street, Union Street i Madison Street. „The Rocking Kings” grywali na tanecznych wieczorkach dla nastolatków w środy, czwartki i niedziele, aż do letnich wakacji.
            Niedaleko lotniska, na poboczu autostrady nr 99, w Kent w stanie Waszyngton, znajdowało się najsławniejsze miejsce - Spanish Castle, wielka sala balowa z 1931 roku, przebudowana na miejsce występów i otwarta w Święto Dziękczynienia 1959, w której można było zgromadzić około dwóch tysięcy widzów. Ozdobiona stiukami i stylowymi neonami fasada budynku, z której wystawały wieżyczki, widoczna była już z daleka. W 1961 "Fabulous Wailers" nagrali w niej album koncertowy "At The Castle". Pewnie jednak nie tylko z tego powodu - Spanish Castle stała się bardzo ważna dla miejscowej czarnej muzyki - zauważył Steven Roby. Można dodać, że nie tylko dla "czarnej" muzyki, czyli R&B i bluesa, ale także dla rock'n'rolla, bo bardzo prędko zaczęli tu występować tacy wykonawcy, jak: Gene Vincent, Jerry Lee Lewis, Roy Orbison, Johnny Rivers, duet "Jan & Dean" i Bobby Vee. Występowali tu również wykonawcy country: Ernest Tubb i Conway Twitty, debiutował sławny później muzyk jazz-rockowy – Larry Coryell.
            Po incydentach w okolicy sala zostanie zamknięta w roku 1964, a więc już po wyjeździe z Seattle bohatera tej książki, który był tutaj częstym gościem. Wspominał Dave Lewis - Hendrix zawsze siadał z przodu, uważnie słuchając. Nagle wołał: 'Hej Dave, mogę się dosiąść?' Odpowiadałem 'Oczywiście'. Ale kiedy zaczynał grać te swoje eksperymenty, ludzie przestawali tańczyć. Nie wiedzieli co się dzieje i nie byli gotowi na to, co on robił. Chcieli tańczyć, więc prosiłem, by Jimi przestał... Reporter z Seattle Peter Blecha dodawał - Jimi obecny był w tym czasie na lokalnej scenie Północno-Zachodniej wszędzie, od Spanish Castle po Birdland. Widziano go na występach "The Wailers", "The Frantics" i combo Dave'a Lewisa... Pat O'Day disc jockey i organizator koncertów w Spanish Castle zapamiętał - To było najważniejsze miejsce w regionie i każdy miejscowy muzyk chciał zagrać na tej scenie...
            Jimi Hendrix po raz pierwszy znalazł się w Spanish Castle w 1959 r., na koncercie "The Fabulous Wailers". Pat O'Day opowiadał dalej - Był taki jeden czarny chłopak, który się tu kręcił. Podszedł kiedyś do mnie i bardzo grzecznie zapytał: 'Gdyby się zepsuł jakiś wzmacniacz, to mam jeden w bagażniku. Jest naprawdę dobry. Ale gdyby pan zechciał z niego skorzystać, to ja też zagram'...
            W rzeczywistości nie miał on wtedy samochodu, a jedyny wzmacniacz, którym dysponował to był Silvertone, którego wtedy żaden prawdziwy muzyk nie nazwałby dobrym, a do Spanish Castle dojeżdżał podobno z kimś starym autem marki Mercury, który bardzo często się psuł. Sammy Drain wyjaśniał - Kiedy Jimi pisał o tym, że dostanie się tam trwało czasem pół dnia, ewidentnie chodziło mu o przypadki, kiedy samochód się zepsuł i trzeba było iść na piechotę... Bo naprawdę do tej sali wcale nie było, aż tak daleko i można było jadąc samochodem (sprawnym) z centrum Seattle dotrzeć w godzinę. Ojciec Hendrixa wyjaśniał - Nigdy nie byłem w tym miejscu, ale tam odbywało się wiele koncertów. Jimi docierał tam i chciał grać z niektórymi grupami. Wyobrażam sobie, że właśnie tam narodziła się piosenka "Spanish Castle Magic". Nie wiem jednak, co oznaczają słowa: 'potrzeba pół dnia, aby się tam dostać!'... Leon Hendrix wspominał – Menedżer zespołu James Thomas, zawiózł kapelę do tego klubu w Kent w stanie Waszyngton, niedaleko zbiegu autostrady nr 99 i Des Moines Way, swoim wielkim, zielonym Plymouth Fury z 1956 roku, z absurdalnie długimi pionowymi płetwami. Wyglądał prawie jak statek kosmiczny z innej galaktyki. Wszyscy wiedzieli, że wystarczyło zaledwie pół godziny, żeby dostać się z Central District do Kent. Tylko, że jeśli jedziesz niesprawnym samochodem, podróż naprawdę może zająć pół dnia. A tak właśnie było, gdy zespół jechał do Spanish Castle. Samochód odmówił posłuszeństwa i większość popołudnia spędziliśmy, czekając aż zostanie naprawiony...