czwartek, 21 maja 2020

Guitar Shorty i James Thomas

Dzisiaj ciąg dalszy opowieści o młodzieńczych latach Jimiego Hendrixa z mojej książki "Jimi Hendrix Szaman Rocka".
Jimi oprócz Muddy'ego Watersa i B.B. Kinga, słucha też nagrań Guitar Shorty'ego, który pochodził wprawdzie z Los Angeles, ale przyjechał na Północ i ożenił się z dziewczyną z Seattle. Guitar Shorty gra bluesa Zachodniego Wybrzeża w stylu Lowella Fulsona, urozmaicając gimnastyką gitarową swoje występy, podnieca publiczność. Naśladując Shorty'ego Jimi wzbogaca nie tylko swój repertuar zagrywek, ale też gestów. Jako muzyk wchłania wszystko jak gąbka, jego własne wizje dopiero się powoli kształtują.
            W życiu przyszłego mistrza elektrycznej gitary Jimiego Hendrixa, bardzo ważna staje się kolejna osoba, ważna dla jego muzycznego rozwoju, to wspomniany przed chwilą James Thomas. Ma swój domek w Seattle na 21st Avenue. Latem 1959 James i jego siostrzeniec Perry grywają bardzo często na gitarach i pianinie, gromadząc wokół siebie gromadkę nastolatków. Są wśród nich: wspomniany wcześniej Fred Rollins, wokalista i pianista - James Woodberry, dwóch saksofonistów Webb Lofton i Walter Harris oraz gitarzysta Ulysses Heath Jr. Grając w domu Jamesa postanawiają założyć zespół, a kiedy dołącza do nich perkusista Lester Exkano, nazywają się "The Rocking Kings". Zespół, tak jak wiele innych, często zmienia skład. Pewnego dnia znajdzie się w nim także Jimi. Webb Lofton, wówczas uczeń dziewiątej klasy, przyzna się Mary Willix, że on i Hendrix - Byli jedynymi w grupie, którzy nie mieli formalnego wykształcenia muzycznego... Potrzebowali menedżera, który będzie im załatwiał przyzwoite występy i możliwości regularnych prób. Więc James Thomas bierze ich pod opiekę, uzyskując najpierw zgody ich rodziców. Jimi obawia się, czy ojciec wyrazi zgodę, ale na szczęście tym razem obywa się to bez przeszkód. Al Hendrix wspominał - Jimi zaczął opowiadać mi o tym facecie. James Thomas miał bębny i wiele innych, wszelkiego rodzaju instrumentów w swoim domu. James był dorosłym mężczyzną, ale nie był tak stary jak ja. Mieszkał w Dzielnicy Centralnej i miał rodzinę. Miał też stałą pracę, ale zawsze było to związane z muzyką. Zdarzało się, że razem z nim grały dzieci - dziesięcioro lub piętnaścioro z nich - na tych wszystkich instrumentach. James Thomas zawsze szukał wokół ofert występów. Organizował różne grupy, grające na  weselach, imprezach i piknikach oraz dające koncerty w wojskowych bazach...
            James Thomas wprowadza do zespołu kilka zasad. Pierwsza - wszyscy muszą ubierać się elegancko. Leon zapamiętał – Członkowie nosili stroje złożone z czarnych spodni, białych koszul oraz czarnych krawatów. Niemniej najważniejszą częścią ich garderoby, a zarazem znakiem rozpoznawczym, była czerwona marynarka. Buster zebrał podstawową część przebrania, miał jednak problemy z uciułaniem pieniędzy na marynarkę. Kiedy tata zaoferował, że zapłaci mu pięć dolarów za dzień, jeżeli pomoże mu w weekend przy robocie działkowej, brat nie miał wyboru. Otrzymawszy nieoczekiwaną pomoc od taty, udał się w sobotnie popołudnie do sklepu z ubraniami firmy Wilson i wrócił do domu, by następnie na styk zdążyć na koncert, który zespół grał tego wieczora... Za wypożyczenie czerwonej marynarki Jimi zapłacił jednak więcej, aniżeli dostał za tamten występ. I w taki sposób, bardzo prędko - Dowiedział się, że muzycy zarabiają na końcu i najmniej... ...To był typowy, zwykły, młodzieżowy zespół - zapamiętał Al - Widziałem jak grają i robili dobrą muzykę...
            Saksofonista "The Rocking Kings" Walter Harris poznał Jimiego w 1955 roku w siódmej klasie Meany Junior School. Harris uczył się muzyki w kościele, zatem miał chociaż minimalne wykształcenie muzyczne, ale w przeciwieństwie do Jimiego nie interesował się bluesem - W tym czasie wiedziałem, że to muzyka dla starych ludzi. Mnie zupełnie nie interesowało, lecz zmieniało się to, kiedy grał Jimi. Był tak wyrazisty. A to przyszło do niego w naturalny sposób. Graliśmy wtedy dużo utworów Chucka Willisa, "The Midnighters" i Little Richarda. Do tańca graliśmy "Rockin 'Robin", "Do You Want To Dance" i "Yakety Yak", a nie "Charlie Brown" lub "Poison Ivy"...
            Jimi przyznawał - Lubiłem Buddy'ego Holly, Eddiego Cochrana, Muddy'ego Watersa, Elmore'a Jamesa, B.B. Kinga. Mieliśmy próby razem trzy razy w tygodniu przez co najmniej cztery godziny. Ale każdy z nas co dzień sam ćwiczył. Nasz menedżer James Thomas, nie obciążał nas opłatami za transport. Dostawaliśmy chyba tylko pięć dolarów za trzy godziny pracy w Birdland. Chociaż prawdopodobnie graliśmy także za darmo, tak było kilka razy. No i w końcu zostaliśmy oszukani. Ale wtedy nas to nie obchodziło. Gdybyśmy mieli zrobić to jeszcze raz, pewnie znów, by nas oszukano... ...szczęśliwie zachowała się jego wersja piosenki „Summertime Blues” - zanotowali Kees de Lange i Ben Valkhoff - Później na scenie w „Hey Joe” oraz w  “Fire” cytował „I Feel Free” a także „Let’s Spend The Night Together” oraz w Monterey “Strangers In The Night” w piosence “Wild Thing”...
            Ma rację Jimi Hendrix, że najlepszą formą jego zgrania z nowym zespołem są najpierw próby, a następnie załatwione przez Jamesa Thomasa występy. Pierwszy z nich odbywa się na przyjęciach u Waltera Greena i Johnniego Jenkinsa na 21st Avenue, następny niedaleko Madison Street, na wieczorku tanecznym w Polish Hall na 18th Street 1714, za co otrzymują 65 (lub jak stwierdził Robert Green aż 125) dolarów. Oba koncerty były wielkim sukcesem, wszyscy oszaleli, kiedy usłyszeli "Searchin'" i "Yakety Yak", dwa przeboje z repertuaru bardzo wtedy popularnej grupy "The Coasters". Granie dla publiczności jest zresztą dla Jimiego najlepszą nauką, jak powinien wyglądać występ. Jego sława, a także popularność zespołu, w którym wtedy gra, czyli "The Rocking Kings", wzrasta, gdy po przesłuchaniu otrzymuje propozycję występów w weekendy w legendarnym klubie Birdland przy Madison i 22nd Street. Wprawdzie za koncert Jimi dostaje jedyne dwa dolary, ale co najważniejsze, za darmo może oglądać występy innych muzyków i gwiazd, które przybyły do Seattle. Trzymając swoją gitarę na kolanach podziwia więc Hanka Ballarda i jego zespół "The Midnighters". Wita się też z Brucem Lee, o czym opowiadał Denny Rosencrantz, absolwent Garfield - Stało się to na Imperial Lanes przy Rainer Avenue. Poznali się w kręgielni, gdzie Lee staczał walki i był już znany w Seattle. Jimi uścisnął mu rękę...
            ..Jeśli nawet Jimi nie ćwiczył w sposób zorganizowany, to przecież miał do dyspozycji wszystkich muzyków – w radio i na płytach przesłuchiwanych w domach przyjaciół. Słuchał muzyki bez przerwy i, wedle odwiecznej tradycji, uczył się grać, kopiując to, co usłyszał i zapamiętał. Tym sposobem wpływy, którym w owym czasie podlegał, były wielce zróżnicowane – od jazzu, lubianego przez rodziców, po R&B i popularne rock and rolle…
            W klubach Jimi podgląda przede wszystkim reakcje publiczności, obserwuje jak muzycy doprowadzają ją do euforii, dowiaduje się dlaczego ludzie wtedy krzyczą i tupią osiągając stan, jaki wywoływali kaznodzieje w kościele Zielonoświątkowym, co zapamiętał z dzieciństwa, zanim w wieku ośmiu lat z kościoła go nie wyrzucono. Można nawet powiedzieć, że w obu przypadkach uczucia, czy emocje okazywane na widowni i w kościele, były takie same, tylko bogowie byli różni. Jimi zobaczył jak tenorzysta Big Jay McNeely gra na saksofonie leżąc na scenie, podczas gdy jego zespół,  ubrany w świecące w ciemności koszule, wykonuje starannie wyćwiczone taneczne ruchy. Saksofoniści są wtedy bardzo popularni, stąd właśnie zainteresowanie Jimiego tym, jak wygląda ich występ i ile może z niego wziąć, do swojej prezentacji muzyki i stworzenia własnego stylu. Jimi czuje się coraz pewniej, że kiedyś namawia Dave'a Lewisa, by ten pozwolił mu zagrać solówkę. Od tej pory ma w Birdland kilkunastominutowe solowe występy. Dave Lewis wspominał - Grał te swoje dzikie wariactwa, a publiczność nie mogła przy tym tańczyć. Tylko się na niego gapili...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz