środa, 6 maja 2020

Dzisiaj o radiu w życiu młodego Jimiego Hendrixa w Seattle.


Mieszkanie z Bensonami, choć oddala Jimiego od przyjaciół z District Central, zbliża go do rodziny cioci Dorti, no i najważniejsze, wreszcie, choć przez parę miesięcy, ma dom. Ernestine jest dla niego jak matka - gotuje, sprząta, czasem zabiera ze sobą do sklepu World Of Music. Jego właściciel, Bob Summerrise, jest autorem programu radiowego, w którym prezentuje najnowsze nagrania czarnej muzyki. …Audycja była w radiu KQDE, zaczynała się o 21,00 i trwała trzy godziny. Bob prezentował płyty „czarnych” artystów, mawiał, że słuchanie muzyki to najlepsza terapia – wspominał muzyk z Seattle, Robert Totty – Ze swoim programem obszedł wszystkie rozgłośnie w okolicy, a w 1952 otworzył sklep muzyczny… Można było w nim kupić przede wszystkim płyty R&B, które podbijają amerykańskie listy przebojów oraz ich "covery", czyli wersje, w tym przypadku "ugrzecznione", nagrywane przez białych artystów, choćby Pata Boone’a. Te "covery" konkurują na listach przebojów z innymi "białymi" utworami rozrywkowymi, choćby - Patti Page („Tennessee Waltz”), Frankie’go Laine’a („Mule Train”), Vaughna Monroe („Ghost Riders In The Sky”, „Old Soldier’s Never Die”), Johnniego Ray’a („Cry”), Mario Lanzy („Be My Love”), czy duetu Les Paul & Mary Ford („How High The Moon”).
            Dzięki czarnym stacjom radiowym takim jak KFKF i KZAM, także do białych  odbiorców "docierają" już od 1947 roku, piosenki nagrane przez czarnych artystów, jak choćby „Old Man River” grupy „The Ravens”. No i na amerykańskie "popowe" listy sprzedaży singli coraz częściej trafiają nagrania przesiąknięte bluesem i R&B oraz "czarni" wykonawcy, jak choćby ulubieniec Ala Hendrixa Amos Milburn z „Rooming House Blues” (1949), Johnny Otis z Little Esther oraz „The Robins”, czy wczesne piosenki „The Coasters”. Od 1949 roku, dzięki „Crying In The Chapel” (później nagranej przez Elvisa Presley’a), popularność zdobyła grupa „The Orioles”, w 1951 w czarnych stacjach radiowych przebojami były nagrania Muddy'ego Watersa “Louisiana Blues” oraz “Long Distance Call”, rok później numerem „1” stała się piosenka „Lawdy Miss Clawdy” Lloyda Price’a, w 1954 zainteresowaniem cieszyły się nagrania w stylu "doo-wop": „Gee” (“The Crows”), „Secret Love” (“The Moonglows” i “McGuire Sisters”), “Sh-Boom” (“The Chords” i Kanadyjczyków z “The Crewcuts”), “Earth Angel” (“The Penguins”), “I’ll Be Home” (“The Penguins”, a także "cover" Pata Boone’a), “Story Untold” (‘The Nutmegs”), blues “My Babe” (Williego Dixona nagrany przez Little Waltera) oraz taneczne, rock'n'rollowe: „Shake, Rattle And Roll” (Big Joe Turnera i "cover" Billa Haley’a), “Maybelline” (Chucka Berry’ego), “Bo Diddley” (Bo Diddley’a), czy “Rock Around The  Clock” (Billa Haley'a). I chociaż od czasu do czasu pojawiały się też sentymentalne i ckliwe piosenki, takie jak “Unchained Melody” (Ala Hibblera i Roy’a Hamiltona), muzyka z "czarnym" pulsem coraz mocniej zdobywa radiowy eter i półki sklepów muzycznych, i to mimo, że wiele białych rozgłośni nie nadaje piosenek emanujących seksem, takich jak: „Work With Me Annie”, „Annie Had A Baby”, „Sexy Ways”, czy „Annie’s Aunt Fannie” Hanka Ballarda & „The Midnighters” (z tą grupą za parę lat zagra także Jimi Hendrix), emitując w to miejsce pozbawione „seksualnych” aluzji wersje np. „Dance With Me Henry” (Georgii Gibbs).
               

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz