sobota, 31 sierpnia 2019

Dzieciństwo w Seattle - Tom 1: Część I: Rozdział 5



Wiosną 1946 roku Alowi udaje się wreszcie znaleźć pracę w rzeźni. Z żoną i synem wyprowadza się od Delores do starego hotelu Golden (na 10th Avenue 124), niedaleko Jackson Street. Wynajmują pokój nr 580. Stoi tam tylko jedno łóżko, więc śpią w nim we troje. Jest jeszcze jedno krzesło, w ścianie umocowano składany blat stołu, a w rogu na szafce stoi kuchenka na jeden palnik, jak wspominał Al - Nie było lodówki, więc jedzenie chowaliśmy do pudełka i wystawialiśmy za okno. Zimą to wystarczało, latem już było gorzej, zwłaszcza dla mleka, masła lub psujących się szybko produktów. Toaleta i łazienka były w dole korytarza... Okolica jednak nie jest zbyt bezpieczna, jak dodawał – Wokół pełno prostytutek…


 

Finansowo niezła sytuacja rodziny Hendrixów kończy się wiosną 1955. Al traci pracę w City Light. Jak wspominał Leon - Zaczął więc pracować w Bethlehem Steel, gdzie sprzątał teren wokół fabryki. Pensję miał dużo niższą i każdej nocy wracał do domu pokryty od stóp do głów czarnymi wiórami, a do tego cuchnął palonym metalem... Mimo, że udało mu się ukończyć szkołę zawodową GI Bill  i uzyskać dyplom elektryka, ma ogromne kłopoty ze znalezieniem pracy w tym zawodzie, jak zapamiętał - Zgłosiłem się do Poole Electric na pomocnika instalatora telewizorów. Tam odpowiedziano mi, że jestem zbyt stary, miałem koło czterdziestki, że czasem ta praca wymaga wspinania się na dachy. Odparłem, że dla mnie to nic strasznego, że dam sobie radę. Mimo to odmówili. Tak jakby obowiązywało prawo Jima Crowa, nie było pracy dla czarnych...




piątek, 30 sierpnia 2019

Tom 2 - Część I: Rozdział 26 "Barbeque Festival"

W poniedziałek 29 maja, po powrocie do Wielkiej Brytanii z Niemiec, zespół "JHE" wybrał się do Spalding, jak obrazowo określił to Julian Palacios w książce "Syd Barrett & Pink Floyd. Mroczny świat" - w dziczy Lincolnshire... Hendrix miał tam być główną gwiazdą festiwalu "Barbeque '67" ("Barbecue '67"), w miejscu, gdzie wcześniej odbywała się cykliczna impreza Tulip Bulb Auction. ...Niestety, przemysł kwiatowy, który nadał tej hali swoją nazwę, już dawno zniknął - zapisał Dave Thompson w książce “Cream. The World’s First Supergroup”. Ogromna stodoła była więc częściej wykorzystywana do sprzedaży bydła. Festiwal przygotowany na wzór amerykańskich imprez "flower-power", miał być niesamowitą atrakcją dla fanów muzyki pop. Obok tria Hendrixa i grupy "Pink Floyd" na imprezie miały też wystąpić zespoły: "Cream", "The Move", Zoot Money ze swoim "Big Roll Band", Geno Washington z "The Ram Jam Band" oraz w roli "rozgrzewacza" (suportu)  lokalny "Sounds Force Five". Zatem organizatorzy mogli spodziewać się tłumu chętnych. Trio "Cream" było już gwiazdą. "Jimi Hendrix Experience" zdobył popularność dzięki swoim licznym i spektakularnym występom oraz trzem singlom na listach przebojów. Ostatni "The Wind Cries Mary" kupowało wtedy wielu fanów. Jimi, Noel i Mitch świętowali także sukces debiutanckiego albumu "Are You Experienced". Zespół "Pink Floyd" odnotowano też na listach przebojów z piosenką "See Emily Play" (w lipcu dotrze do 6m). Popularni byli również "The Move" - z "Night Of Fear" (opartą na "Uwerturze 1812" Piotra Czajkowskiego - 2m w styczniu) i z aktualnym przebojem "I Can Hear The Grass Grow" (6 maja miejsce 6). Zaś Zoot Money i Geno Washington od dawna znani byli bywalcom londyńskich klubów R&B. Obaj pojawili się także na stronach tej książki. Peter Jenner, ówczesny menedżer "Pink Floyd" wspominał - Geno był wielką gwiazdą na żywo i znalezienie się na jednym z nim plakacie było dla nas dobrym posunięciem, było też przyjemnością zobaczyć tam Hendrixa. Nie byliśmy najlepszymi kumplami, ale znaliśmy się. Zawsze mówił 'Cześć' i zawsze był bardzo uprzejmy... 
 Ciąg dalszy niebawem - w Tomie 2 opowieści o Jimim Hendrixie "Szaman Rocka"

Tom 2 - Część III: Rozdział 6 - "Guitar-In" Festival

Występy uczestników festiwalu solidnie fotografowano. Hendrix pozował do zdjęć z liderem Partii Liberalnej – Jeremym Thorpe, który spróbował także zagrać na pomalowanym na wiele kolorów Stratocasterze. Noel - Za kulisami zrobiono nam zdjęcie kiedy Jimi czochra rzadkie włosy Jeremiego (Thorpe), a ja wymachuję skrętem z tyłu jego głowy... Jimi pociągnął go za krótko przystrzyżone włosy, dodając żartem, że wcale nie tak łatwo zostać gwiazdą rocka. Wychodząc potem z garderoby Thorpe powiedział czekającym reporterom ‘Jimi to bardzo miły gość’. Michael Jeffery był zachwycony. Prasa będzie miała o czym pisać, zwłaszcza, że po występie Jimi spotkał się z kilkoma dziennikarzami. Jego ubiór - obcisłe czarne spodnie dzwony, czarne buty i czarną pelerynę z białymi jedwabnymi, brokatowymi kwiatami i ptakami na plecach wydawał się ekscytować prasę bardziej niż jego słowa, ale i tak dał im do myślenia, mówiąc, że za pięć lat chce napisać kilka sztuk i książek. Chce też osiąść na wyspie - 'mojej wyspie - i słuchać, jak rośnie mi broda. A potem wrócę i zacznę od nowa jako pszczoła - królowa pszczół'...

To było tak a propos "Brexitu". Więcej o festiwalu "Guitar-In" oraz o Jeremym Thorpe w drugim tomie książki "Jimi Hendrix Szaman Rocka" - do nabycia już po 19 października.

Na bis (może niezupełnie zgodnie z przysłowiem: "Każda pliszka swój ogon chwali") - jeszcze jedna opinia, choć tylko o Tomie 1 (mam nadzieję, ze o drugim też będzie pozytywna), którą otrzymałem od pana Darka - z dopiskiem ...Dobrą robotę trzeba polecać Pozdrawiam... Dziękuję




Witam
Książka dotarła w piątek.
No cóż... spodziewałem się czegoś dobrego, ale (mówiąc żartem) nie aż tak DOBREGO...
Już pierwsze przekartkowanie rozdziałów i ogromu fotografii powaliło mnie z nóg.
Czytam ją od wczoraj, powoli i "ze zrozumieniem" bo wątków i postaci wiele...
Fantastyczny pomysł i realizacja dotycząca ukazania tła wydarzenia jakim było ostatecznie pojawienie się "cudownego dzieciątka" - Jimiego.
Bardzo przypadł mi do gustu sposób w jaki pokazano w książce historię miejsc, osób i wydarzeń, jakie miały związek z J. Hendrixem. Każda postać umiejscowiona jest w określonym miejscu i czasie, a to dodaje nie tylko autentyczności ale jest bardzo plastyczne, nawet dla kogoś mającego wystarczający zasób wyobraźni aby sobie wydarzenia i miejsca wizualizować. Brawo!
Cóż... jestem na 80 stronie dopiero, ale nie spieszę się chcąc delektować się całością jak najdłużej...
Szacunek za wiedzę, zdolność poszukiwań i tworzenia kompilacji z wielu źródeł na nowo i przy tym niezmiernie ciekawie (nie każdy to potrafi) i oczywiście za efekt końcowy jakim jest ta książka. Nie wyobrażam sobie aby druga część miała się nie ukazać. Zamawiam ją już dziś.
pozdrawiam serdecznym "wah wah".
Darek Kopczyński z Gdyni
 


czwartek, 29 sierpnia 2019

Jeszcze jedna opinia

Do opinii o Tomie 1 dołączam jeszcze jedną, nadesłaną z Vancouver w Kanadzie, gdzie Jimi Hendrix w młodości (dzieciństwie) często bywał. Tam mieszkała Jego babcia (mama ojca), tam też przez pewnie czas istniało małe prywatne muzeum Hendrixa (zdjęcia we wkładce w Tomie 1). Jeszcze nie funkcjonuje część blogu dla państwa opinii, więc tę najnowszą dołączam, choć zabrzmi to nieskromnie, sam.


Zdzisiu,
Wykonałeś ogromną pracę, ilość faktów i wydarzeń, do których dotarłeś oraz wiedza jaką zaprezentowałeś i zawarłeś w książce o JH budzi podziw i szacunek. Nie wszyscy badacze, bo tak trzeba Cię nazwać, sięgają do tak wielu źródeł i zadają sobie tyle trudu. Twoja książka to wnikliwe i dobrze udokumentowane kompendium wiedzy o wielkim artyście muzyku i jego czasach, musi i - jestem przekonany - że będzie zauważona i doceniona.
Ci, którzy poznali tę książkę podzielą mój pogląd, że Twoja praca pozostanie w kanonie historii muzyki rockowej. To największa monografia JH, jaka ukazała się w języku polskim, a mam nadzieję że doczeka się także przekładu na angielski i inne języki, bo warto żeby tak się stało.
Książka „Jimi Hendrix Szaman Rocka” jest obowiązkową lekturą zarówno dla miłośników muzyki rockowej jak i dla jej znawców. Gratuluję ci Zdzisławie serdecznie i z niecierpliwością czekam na kolejne tomy... 
Marek Stankiewicz

PS - Marek Stankiewicz jest autorem zdjęć zamieszczonych we wkładce Tomu 1 (powyżej jedno z nich)

Poniżej fragment z Tomu 2 - dotyczy pierwszego występu Hendrixa w nocy z 24 na 25 września 1966 roku, w klubie Scotch Of St. James (Część I: Rozdział 1)
Z fryzurą afro w stylu Dylana, z białą satynową koszulą z dużym kołnierzem i rozkloszowanymi beżowymi spodniami, Hendrix natychmiast zwrócił na siebie uwagę. Zapytał, czy mógłby zagrać piosenkę lub dwie na małej scenie. Ta prośba wywołała obawy Chandlera, gdyż występ mógł naruszyć warunki wydanej Jimiemu wizy turystycznej, z drugiej jednak strony był ciekaw, jak jego amerykańskie "odkrycie" wypadnie w tym klubie. ...Jak pamiętam - opowiadał Zoot Money - Jimi nie chciał grać z zespołem, który był tej nocy. Czekał, aż do przerwy, usiadł na stołku sam i grał bluesowe kawałki. Nic wspaniałego, żadne szołmaństwo, to przyszło później, to była tylko wyjątkowo dobra bluesowa gitara...
Każdemu kto w tym miejscu grał, zwykle towarzyszył w tle hałas, więc wchodzących późnym wieczorem Zoota Money'a z żoną i towarzyszącą im Kathy Etchingham, zaskoczyła absolutna cisza. Wszyscy, jak zahipnotyzowani wpatrywali się w młodego zgarbionego człowieka, grającego na gitarze jakiegoś bluesa. ...To było niesamowite, jak dobrze grał - opowiadał Eric Burdon - Po prostu stałeś bez ruchu i obserwowałeś. Grał tę szaleńczą muzykę, a nas, aż przycisnęło do ściany... Jak zapamiętała  Kathy - Było to niesamowite. Niewiele słyszeliśmy, ale wystarczyło, żeby zorientować się, że jest dobry. Ludzie nigdy nie widzieli czegoś podobnego. Myślę, że zagrał jeden albo dwa utwory - dodawała - Gdy przybyłam był właśnie na scenie. W klubie byli: Georgie Fame i Zoot Money. Nie wiem, czy był też Eric Burdon, na pewno przyszedł potem, późnym wieczorem do hotelu... Występ oglądał Tony Bramwell, który pracował dla "Beatlesów" i firmy NEMS Briana Epsteina Wszedł na scenę i zagrał kilka kawałków bluesowych. To nie było nic wybuchowego, czy coś takiego. Potem zamieniłem kilka słów z Chandlerem, który opowiadał mi, że tego faceta znalazł w Nowym Jorku i nigdy nie wątpił, że on będzie wielką gwiazdą...

Tom 2 liczyć będzie 670 stron (tekst i zdjęcia czarno-białe) + kolorowa wkładka ze zdjęciami z Londynu.
Do nabycia już od 18 października br.


wtorek, 27 sierpnia 2019

Pierwsze nagrania Jimiego Hendrixa (w Ameryce i w Anglii)

Młodym odbiorcom muzyki w Seattle podoba się własna wersja "The Velvetones", wielkiego przeboju Billa Doggetta „Honky Tonk”. Ale wykonywanie muzyki popularnej Jimiemu Hendrixowi nie wystarcza, pewnego dnia gra w jednej z miejscowych chat bluesa Williego Dixona „Little Red Rooster”. Opowiadał o tym jego brat Leon – Niewielka meta miała na środku pomieszczenia opalany drewnem piecyk, do ogrzewania zimą. Miejsce to znajdowało się przy Empire Way, dziś noszącej imię Martina Luthera Kinga. Zaszliśmy tam któregoś wieczoru i Buster dołączył do starszych muzyków na małą jam session. Jego akustyk nadawał się w sam raz do takiej szopy, gdyż nikt tam nie używał wzmacniaczy. Zaimponował większości starszych muzyków, którzy od razu dostrzegli jego talent. Podczas gdy oni wzbogacali te improwizacje o duszę i charakter, mój brat wnosił porywającą energię, jakiej nie widziało wielu spośród stałych bywalców. Nawet jeśli odbiegał od tematów, gdy grał na gitarze prowadzącej, i tak chcieli go mieć ze sobą. Starsi muzycy polubili brata i zachęcali go do dalszego grania – to bardzo miły gest z ich strony, ponieważ na początku trudno mu było dojść do głosu. Sam nigdy w życiu nie zapytałby tych ludzi, czy może z nimi grywać. Mój brat napisał później, że słodka muzyka spływała mu przez koniuszki palców, a on chciał ją tylko pieścić... (Tom 1 - Część I: Rozdział 7)

16 grudnia 1966 roku do sklepów płytowych Wielkiej Brytanii trafia debiutancki singiel, czyli tzw. "45-tka" zespołu "Jimi Hendrix Experience" "Hey Joe"/"Stone Free" (Polydor 56139). Na jego stronie "A" znajduje się piosenka znana już z występów na żywo tria, zaś stronę drugą zajmuje utwór napisany przez Hendrixa, też już wykonany na żywo w Monachium. ..."Hey Joe" podobała się nam wszystkim, więc ją nagraliśmy - oznajmił Jimi. Generalnie jednak, była to piosenka, która urzekła Chandlera, gdy po raz pierwszy zobaczył Hendrixa, jako Jimmy'ego Jamesa, z zespołem "Blue Flames" w nowojorskiej Cafe Wha? Ta piosenka sprawiła - przyznał Chas - że podpisałem z nim kontrakt'...
            Nagranie pierwszego demo tej piosenki Chandler zorganizował podobno przed wylotem z Londynu do Paryża. Spieszył się, obawiając się, że jakiś producent może go wyprzedzić i nagrać "Hey Joe", potencjalny przebój, który, jak założył, na brytyjski rynek miał przecież wprowadzić jego podopieczny Jimi Hendrix z zespołem "The Experience". Gdzie powstała próbna wersja? William Saunders uważa, że w Regent Studios, na Denmark Street 4, ulicy nazywanej często londyńską Tin Pan Alley. Było tu sporo studiów, wydawnictw i sklepów muzycznych. Inne studio Regent Sound na Tottenham Court Road 163-166 używane będzie przez Hendrixa raczej rzadko i to tylko na początku jego kariery. Alternatywnym miejscem pierwszej próby nagrania "Hey Joe", mogło być studio Pye, przy Bryanston Street 40. Przypuszczam jednak, że pierwsze demo, jak też najważniejsza, bo ta singlowa, dopracowywana w różnych miejscach, z kilkoma "nakładkami", wersja "Hey Joe" powstała w studiu De Lane Lea w Holborn. Dokładniej, w piwnicy domu na rogu Kingsway i Great Queen Street (dokładny adres to Kingsway 129), gdzie kończyła się biznesowa dzielnica City i zmieniała się w tę część Londynu, którą zajmują sklepy i restauracje West Endu. De Lane Lea było raczej niewielkie. W przeciwieństwie do sławnego z nagrań "Beatlesów" studia przy Abbey Road, nie składało się z oddzielnych studiów, było długie i przypominało galerię. ...De Lane Lea podobało mi się - przyznał Noel. Inżynierem był tam Dave Siddle, który wcześniej uczestniczył w nagraniach "Animalsów". John Steel, długoletni perkusista tego zespołu, określał go słowami - Z klasy średniej, nerwowy. Może był wcześniej chemikiem przemysłowym? Dave Siddle był bardzo angielski. Był bardzo kompetentny i niezastąpiony w studiu... Chas znał dobrze to studio, gdyż "Animalsi" nagrali tam większość swoich przebojów - Nikt nie zamawiał czasu, wchodziliśmy do studia, kiedy było wolne. Potem zgrywaliśmy się w pokoju prób, a jeśli było to niemożliwe, przychodziliśmy wcześniej i dżemowaliśmy około godziny...
            W niedzielę, 23 października, a więc dziesięć dni po ich koncertowym debiucie we Francji i po kilku próbach, Chandler uważa, że grupa jest gotowa na początkowe sesje nagraniowe. Zabiera Jimiego, Noela i Mitcha do studia De Lane Lea, gdzie chce nagrać "Hey Joe". Noel -  Chas dokładnie wiedział czego chce, a chciał żeby szybko nagrać podkład, potem nałożyć śpiew Hendrixa, gitarowe solo, wszystko zmiksować. I już... Chris Stamp - Chas miał pomysły na produkcję, chociaż był zupełnie nowy. Dobry producent potrafił wszystko przygotować tak, aby można było dobrze wykonać prace. Chas to jednak potrafił. Poza tym nie mówił Jimiemu: 'Powinieneś grać tak i tak'. Tworzył tylko mu przestrzeń i pozwolił, aby Jimi wchodził tam, gdzie się podobało, może trochę go jeszcze podkręcał...(Tom 2- Część I: Rozdział 9)
Ciąg dalszy w Tomie 2 książki "Jimi Hendrix Szaman Rocka". Do nabycia już niebawem


poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Little Richard i Jimi

W listopadzie 1957 roku (niektórzy autorzy podają rok 1958 - Mark Paytress lub 1959 - Phil Alexander), Leon Hendrix widzi dużego Cadillaca, zaparkowanego przed sąsiednim domem – Zauważyłem zaparkowaną od frontu błyszczącą, czarną limuzynę. Mijając opuszczoną tylną szybę, zatrzymałem się i w jednej chwili znalazłem się twarzą w twarz z jej (pani Penniman) bratankiem, Richardem Pennimanem, znanym jako sławna gwiazda rock’n’rolla, Little Richard. Z początku nie miałem pewności, czy to rzeczywiście on w białym podkoszulku na ramiączkach i ciasno zawiązanej bandanie na głowie. Jimi i ja podbiegliśmy i zobaczyliśmy w nim samego Little Richarda, który siedział na tylnym siedzeniu. Miał jedną z tych opasek wokół głowy i zatrzymał się, aby nas zobaczyć. 216 Widok ten powalił mnie na ziemię. Buster i ja cały czas oglądaliśmy Little Richarda w telewizji, byliśmy wielkimi fanami jego muzyki. Biegaliśmy po mieszkaniu, śpiewając jego piosenki: „The Girl Can’t Help It”, a zwłaszcza naszą ulubioną „Lucille”. Little Richard, zaraz obok Elvisa, był jednym z naszych idoli. Nie tracąc czasu, wskoczyłem na rower i popedałowałem cztery przecznice, aż do mieszkania taty, żeby przekazać nowinę Busterowi. Właśnie brzdąkał na akustyku, gdy wpadłem przez drzwi i krzyknąłem: 'W domu cioteczki jest Little Richard!' Zanim zdołał zrozumieć, wyciągnąłem go do wyjścia i posadziłem na jego rower. Matka Little Richarda mieszkała za rogiem, wiedziała, jak wariujemy na punkcie muzyki. Chodziła do tego samego kościoła Godwill Baptist na 14 Ulicy i Spring. Wiedziała jak wariujemy na punkcie muzyki. Buster i ja staliśmy z wybałuszonymi gałami, patrząc, jak Little Richard kręci się po kuchni pani Penniman, gotując golonkę z przyniesioną przeze mnie wcześniej kapustą sarepską. Zanim wyszliśmy, był na tyle miły, że dał nam po zdjęciu z autografem... (Tom 1 - Część I: Rozdział 6)

11 grudnia 1966 roku w teatrze Saville występował Little Richard, jak tłumaczył Jimi - W Anglii on zawsze był wielki... Na jego dwóch koncertach publiczność niemal całkowicie składała się z celebrytów. Reporter Record Mirror (17 stycznia) - Na widowni byli: Mick Jagger, Dick Clark z Cathy McGowan, Lionel Bart, Vicky Wickham i Scott Walker. Konferansjer Eric Burdon został obrzucony orzechami, śrubami i świecami zapłonowymi. Na drugi występ wyszedł już z pokrywką kosza od śmieci, jako osłoną przed kolejnymi pociskami. Występy Little Richarda zostały przerwane właśnie tego dnia, miał przesilony głos, gdyż występował przez sto dwadzieścia pięć dni bez przerwy... Brian Epstein poprosił Erica Burdona o zapowiedzenie występu Little Richarda - Gdy tylko wszedł on na scenę wszyscy oszaleli. 'Wop bop a loo bop a wop bam boom!' To była dzika noc. Byłem zadowolony. Przynajmniej zrobiłem to, co mogłem i co obiecałem Brianowi. Byłem dumny z mojej roli w próbie przeniesienia atmosfery teatru Apollo do Londynu...
            Wśród publiczności na tym koncercie byli także Jimi Hendrix i Kathy Etchingham, których reporter Record Mirror  jeszcze nie znał, więc ich nie wymienił. Po drugim występie oboje poszli do hotelu Rembrandt (Thurloe Place 11), w którym nocował Richard. Wiedząc o finansowych kłopotach Chasa, sam zresztą też był bez grosza, Jimi zamierzał wyciągnąć od niego jakieś pieniądze. Pamiętał, że Richard nie zapłacił mu za ostatnie z nim koncerty. Richard przyjął go wylewnie, ale gdy Hendrix upomniał się o pięćdziesiąt dolarów, mówiąc - Nagrywam płytę ze swoim zespołem - atmosfera mocno się popsuła. Richard odrzucił jego roszczenia, odpowiadając, że spóźnił się wtedy na autobus i zgodnie z regulaminem przestał być członkiem zespołu, dodając też - Żeby mieć pieniądze, trzeba je zarobić... W filmie dokumentalnym "Feedback" Little Richard opowiedział o tym spotkaniu nieco inaczej – Wtedy po raz ostatni widziałem Jimiego. Akurat miał nagrać piosenkę „Purple Haze” i potrzebował pięćdziesiąt dolarów. Przyszedł więc do hotelu i pożyczył ode mnie trochę pieniędzy. Przedstawił mi też swoją dziewczynę i powiedział 'Wyszła moja płyta Richard', mówił do mnie 'Król', opowiadał też, że ta płyta powinna stać się przebojem, wielkim przebojem… Kathy zapamiętała więcej szczegółów - Ubrałam się specjalnie w efektowną jasnoniebieską sukienkę, z perłowymi guzikami i długimi rękawami. Little Richard powitał nas wychodząc ze swojej sypialni. Sukienka bardzo mu się spodobała. Za jego plecami były stojaki z perukami, które ubierał na występy. 'Wchodźcie, wchodźcie' mówił wołając: 'Mamo, zamów butelkę whisky'. Po kilku minutach pojawiła się obsługa hotelowa, a my siedliśmy w kółko i rozmawialiśmy. Wreszcie Jimi odważył się poprosić o pieniądze. Little Richard ryknął ze śmiechu: 'Człowieku nie wsiadłeś do autobusu'. 'O co mu chodziło, o jaki autobus?' spytałam, gdy wyszliśmy od niego z pustymi rękoma. 'Zaspałem i spóźniłem się, na następny koncert pojechali beze mnie' przyznał Jimi 'więc mnie zwolnił. Od tej pory zacząłem chować dolary w buty, bo wtedy zostałem bez grosza'... Charles Cross - Jimi potrzebował tych pieniędzy, ale sama możliwość stanięcia przed Richardem jako lider własnego zespołu była ważniejsza i już samo to było jego słodką zemstą... Po tym nieudanym jednak spotkaniu z Richardem, jak dodawała Kathy - Poszliśmy do Cromwellian. Była chłodna noc, Jimi miał na sobie wojskową marynarkę... (Tom 2 - Część I: Rozdział 2)
Więcej oczywiście w książce "Jimi Hendrix Szaman Rocka" (Tom 2), po premierze 18 i 19 października 2019 roku na festiwalu "Jimiway" w Ostrowie Wielkopolskim.

niedziela, 25 sierpnia 2019

Tom 2 - Część I: Rozdział 3

Chandler zostawił siedzących wraz z nim przy barze Kita Lamberta i Chrisa Stampa, mówiąc, że powróci do nich za kilka minut i podszedł do Mike'a Harrisona - Powiedział: 'Mike, mam tego chłopaka z Ameryki. Nazywa się Jimi. Może, mógłby dołączyć i podżemować z wami?' Powiedział, że jest gitarzystą i właśnie przyleciał z Ameryki, gdzie grał między innymi z Little Richardem, który był jednym z moich ulubionych wykonawców... Gitarzysta rytmiczny Frank Kenyon, basista Greg Ridley oraz perkusista Walter Johnstone, z zaciekawieniem patrzą na nieznanego im ciemnoskórego chłopaka. Gitarzysta prowadzący Jimmy Henshaw dołącza do siedzącego na widowni wokalisty Mike'a Harrisona. ...Jimi podłączył się do wzmacniacza gitarowego Gibsona Mercury II i wdrapał się na scenę, jakby był stałym członkiem zespołu - wspominał Rod Harrod - Pochylił się bokiem do mikrofonu i oznajmił: 'Nazywam się Jimi Hendrix'. Pierwszy raz użył tego imienia. Zwrócił się do zespołu: 'Możemy zacząć od "Summertime Blues", a potem zobaczymy co dalej?'. Szybko poprawił ustawienie wzmacniacza... Jimmy Henshaw miał pojęcie na temat elektroniki, bo sam zaczynał jako inżynier w telewizji. Jako gitarzysta znał się też na lampowych wzmacniaczach i wiedział, że można podkręcić głośność nieco bardziej, niż sugeruje to producent. Ale z przerażeniem zobaczył, że Jimi podkręcił gałki głośności i tonów do niewyobrażalnego, maksymalnego poziomu. Następnie odszedł od wzmacniacza, by uniknąć sprzężenia zwrotnego. Ale gdy uderzył w struny, salę przeniknął ogłuszający pisk z przeszywającym uszy dźwiękiem. Jednocześnie pchnął szyję Strata do przodu. ...Wniknął w ciemność, jak jakiś heraldyczny rycerz nacierający na przeciwnika, a wzmacniacz niemal zeskoczył ze sceny. Pojawił się Jimi Hendrix. Narodziła się gwiazda - zanotował nieco pompatycznie Rod Harrod. ...Jimi Henshaw nie mógł uwierzyć, że ten dźwięk wydobywa się z tego samego wzmacniacza, jakiego on zwykle używał - dodał Mike Harrison. To był jednak dopiero początek. Po pełnym sprzężeń i zniekształceń wykonaniu piosenki Eddiego Cochrana, Hendrix nagle przerwał, jednak nie po to, aby nasycić się brawami, ale by zespołowi rzucić tytuł  następnego "kawałka" - "Wild Thing". Wiosną tamtego roku był to numer "2" grupy "Troggs" w Wielkiej Brytanii, a od kilku tygodni piosenka znajdowała się na amerykańskiej liście przebojów. Muzycy "V.I.P.s" spojrzeli na siebie z przerażeniem. Takie "popowe" utwory były im zupełnie obce, ale po zupełnie niesamowitym "Summertime Blues", gotowi byli ponownie zaryzykować. "Wild Thing", jakie usłyszeli i do jakiego dołączyli, to już nie była piosenka "Troggsów" - nikt inny, tak jak wtedy Hendrix, by jej nie zagrał. Atmosfera w klubie robiła się coraz gęstsza, zamilkły rozmowy, wszyscy z napięciem czekali na to, co jeszcze ma tego wieczoru nastąpić. "What'd I Say" Ray'a Charlesa znali wszyscy, także muzycy "The V.I.P.s", ale przecież wśród nich nie było, ani pianisty, ani organisty. Jak więc zagrać tę charakterystyczną, doskonale znaną partię klawiszy i ten riff? Hendrix to wszystko zagrał lewą i prawą ręką na gitarze. Fenomenalnie. A to jeszcze nie był koniec. Jimi odwrócił się do muzyków i zaproponował jeszcze "Hey Joe", piosenkę, która tak zachwyciła Chandlera w Nowym Jorku, że przywiózł go do Anglii. Tutaj nikt jej nie znał, chłopaki z "The V.I.P.s" również. Jimi uśmiechnął się i powiedział: 'Po prostu grajcie akordy C, G, D, A i E'... Rod Harrod - Powiedziano mi, że muzycy rozpoznają to, jako progresję akordów w oparciu o piąte koło... Spod palców Jimiego popłynęła melodia, a oniemiały tłum nie wiedział jak zareagować. Był przytłoczony. ...Cisza, która nastąpiła po "Hey Joe", była tak długa jak solo Hendrixa. Mogło to być nie więcej, niż sekunda lub dwie. Wyglądało to tak, jakby wszyscy byli w szoku - wspominał Rod Harrod - Potem wydarzyło się coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem w Scotchu. Wszyscy jednocześnie wstali. Dali Jimiemu pierwszą z wielu brytyjskich owacji na stojąco... Kamienne ściany drżały, jak podczas trzęsienia ziemi. Jimi odłączył gitarę i zszedł ze sceny. Na twarzy miał ten swój nieśmiały, ale pełen satysfakcji uśmiech.

sobota, 24 sierpnia 2019

Tom 1 - Część I: Rozdział 7


Utrwalony w pamięci świadków został inny występ Jimiego Hendrixa, który odbywa się w podziemiach świątyni De Hirsch Synai, jednej z największych synagog w Seattle. Opowiadał Sammy Drain - Mówili na niego Butch (Buster - przyp. aut.), był bardzo nieśmiały, ale jako gitarzysta bez skrupułów zrzynał od innych. Rozwijał się nieprawdopodobnie. Rok wcześniej, gdy miał 17 lat, nawet nie był najlepszy na swojej ulicy, a teraz znalazł się w składzie jednej z najlepszych w okolicy grup... Sammy Drain nie poszedł jednak na ten koncert, była i opowiedziała o nim Charlesowi Crossowi, Carmen Goudy. Pamiętała, że Jimi pytał ją o to, czy będzie miał fanów (pewnie bardziej chodziło o fanki). Carmen opowiadała, że był tak zdenerwowany, iż sądziła, że zwymiotuje. Biorąc wszystko pod uwagę, Jimi ma powody do zdenerwowania, gra dopiero nieco ponad rok i chociaż jego talent jest widoczny, wielu przyjaciół uważa, że nie jest jeszcze zbyt dobry na występy publiczne. Czasem gra bowiem zbyt swobodnie i ekstrawagancko, a na ten dzień zespół przygotował przede wszystkim utwory do tańca, a w tym repertuarze Jimi nie czuje się najlepiej. Chłopak, który wychowuje się w nędzy i marzy o karierze muzyka, zdaje sobie jednak sprawę, że od tego koncertu wiele zależy.
            ...W pierwszej części - opowiadała Carmen Goudy - zrobił 'to coś', grał dziko, jak zawsze zaczął wariować z gitarą, a kiedy przedstawiali członków zespołu i snop światła z refelektora padł na niego, wpadł w prawdziwy szał... Po zakończeniu pierwszego seta Carmen idzie na zaplecze, by Jimiemu pogratulować, ale nigdzie go nie ma. Obchodzi cały budynek, w końcu widzi go w alejce na tyłach synagogi. Po latach Carmen nie wspomniała, czy płakał, czy też nie. Wtedy jednak już wiedziała, że Jimi został z zespołu wyrzucony. Lider powiedział mu, że grał zbyt dziko i że ludzie nie mogli tańczyć. Synagoga stoi na skrzyżowaniu 15th Street i Union Street, Jimiego od domu dzieli zaledwie kilka przecznic, ale do domu nie ma zamiaru pójść, długo siedzi w alejce przygnębiony. Przez ponad godzinę mówi Carmen o każdej chwili swego występu, sfrustrowany, że nikt z widzów, ani z kolegów z zespołu nie zrozumiał o co mu chodziło. Carmen sugeruje. by zamiast grać dzikie solówki, pozostał przy gitarze rytmicznej. 'Gitarzyści są tylko elementem zespołu, w którym najważniejsi są wokaliści' - mówi Jimiemu. 'Nie, To nie jest mój styl. Ja tak nie gram' odpowiada. ...Już w tej synagodze można było poczuć, że Jimi Hendrix jest kimś innym - zanotował Charles Cross - jakby nie był z tego świata. Zamiast myśleć o przyszłych zarobkach, dla niego najważniejsza była wtedy własna kreacja. Występ w Temple De Hirsch Sinai był dla niego pod tym względem prawdziwą katastrofą, ale w niej po raz pierwszy objawiła się wielkość Jimiego. Jak to za siedem lat, gdy będzie sławny w Londynie, powie Jeff Beck - zniósł on wszystkie zasady... A to właśnie zaczęło się w podziemiach synagogi.


piątek, 23 sierpnia 2019

Tom 2 Część I Rozdział 11

Tom 2 - Część I: Rozdział 11


W niedzielę 18 grudnia 1966 roku Chas Chandler obchodził dwudzieste ósme urodziny i z tej okazji urządził przyjęcie - Zaprosiłem kilku przyjaciół, pojawiło się czterdzieści osób... Byli wśród nich najbliżsi Chasowi: Eric Burdon, Andy Summers, Zoot Money, Paul Williams, Brian Auger, Bill Wyman, Alana Price, Mitch Mitchell i oczywiście Jimi Hendrix. Tamten wieczór wspominał dziennikarz Chris Welch - 'Chodź, poznasz Jimiego' powiedział mi Chas i poprowadził przez tłum gości. Bawiliśmy się w mieszkaniu Ringo Starra na Montagu Square. Przyszłość rock'n'rolla, Jimi Hendrix siedział skulony na podłodze. Wyciągnął do mnie rękę, ale wydawał się zmieszany, otoczony przez grupę hałaśliwych Anglików. Chas, były basista "The Animals", został menedżerem Hendrixa i przygotował go z grupą, która rywalizować miała z "Cream" i "The Who". Podekscytowany powiedział: 'Nazywają się "The Jimi Hendrix Experience". Musisz ich zobaczyć. A Jimi jest fantastyczny'... Nic dziwnego, że po takiej zapowiedzi, Welch, jako przedstawiciel Melody Maker, w środę 21 grudnia, udał się na koncert w ulubionym klubie "Beatlesów" Blaises (Queen's Gate 121). Jak wspomniał Mike Rutherford - Eleganckim klubie nocnym, który mieścił się na Cromwell Road… niedaleko Royal Albert Hall. Keith Guster z grupy "Les Fleur de Lys" - Miejsce było wypełnione, przez takich ludzi, jak Clapton, Townshend, Jack Bruce i Jeff Beck. Była tam cała rockowa arystokracja, a my czuliśmy się nikim... Gordon Haskell Byliśmy pod wrażeniem tych boskich muzyków i był to najlepszy czas, aby znaleźć się w pobliżu. I to właśnie my byliśmy - bardzo blisko...

Więcej o tym występie "Jimi Hendrix Experience" w książce "Jimi Hendrix Szaman Rocka" - już niebawem!



czwartek, 22 sierpnia 2019

Tom 1 - Część I: Rozdział 3



7 grudnia 1942 roku w urzędzie stanu cywilnego w Seattle Lucille Hendrix zgłasza narodziny syna, nadając mu imiona: Johnny (od Johna Williamsa, jak przypuszcza potem Al) oraz Allen (od ojca - Jamesa Allena Hendrixa) ...Tamtej nocy, kiedy przyszedłem na świat, bóg mi świadkiem, księżyc płonął czerwienią. Moja biedna matka jęknęła: ‘Boże, Cyganka miała rację’ i umarła, i upadła na ziemię - zanotował w swym słynnym utworze "Voodoo Child" Jimi Hendrix.
Freddie Mae Gautier mieszka wówczas z mamą Minnie, w domu na rogu 21st Avenue i East St. James Street. W pierwszym, albo drugim tygodniu grudnia 1942 roku, sprząta u nich pani Jeter. ...Nie była wówczas w stanie ciężko pracować - wspominała Freddie - Moja mama i babcia przyjaźniły się z nią od lat, więc przychodziła nas odwiedzić. Kiedy on miał dwa tygodnie Clarice, przyniosła go ze sobą do niej. Mama podeszła do drzwi. Akurat byłam z nią. Otworzyła drzwi i spytała: 'Pani Jeter, co to?' Widać było wystającą nóżkę. Pani Jeter weszła. Mama zabrała dziecko, bo wystająca jego nóżka była sina, zmarznięta. Było bardzo zimno, padał śnieg, jego pieluszki były zmrożone na kość od moczu, a stópki miał całkiem sine. Mama zapytała: 'Czemu to dziecko ma tylko jeden kocyk?' Ona na to: To dziecko Lucille. Od dwóch dni nie wróciła do domu, więc przyniosłam jej dziecko do was'.  Moja mama wykąpała dziecko, nasmarowała oliwką z oliwek i przytuliła, aby było mu ciepło. Potem spytała panią Jeter, czy karmione jest piersią. 'Lucille nie było w domu' odparła 'więc dawałam mu mleko z butelki'. Mój brat strasznie się wtedy wkurzył, więc dziecko zostało u nas. Po skończeniu swej pracy pani Jeter chciała zabrać małego ze sobą, ale moja matka powiedziała: 'Zostanie u mnie. Powiedz Lucille, niech sama po niego przyjdzie'. Pani Jeter odparła: 'Niech tak będzie, ale ona będzie zła'. Po dwóch czy trzech dniach zjawiła się u nas Lucille. I spytała: 'Dlaczego zabraliście mi dziecko?' Moja mama na to: 'Proszę, możesz je zabrać. Ale opiekuj się nim jak należy'. Odpowiedziała: 'Dobrze, przyjdę po niego za godzinę'. I zniknęła na kilka następnych tygodni. Czasem przychodziła i zabierała Jimiego na kilka dni, po czym przynosiła go znowu do mojej mamy. Przez następne kilka lat Jimi bywał u nas często. Już wtedy Lucille sporo piła, Minnie Gautier często opiekowała się Johnnym (Jimim), oddając go dopiero wtedy gdy ona wytrzeźwiała...

 


środa, 21 sierpnia 2019

Tom 2 - Część I: Rozdział 1





Chas – Jimi w samolocie martwił się, jak jego amerykański styl gry podejdzie facetom z Anglii, więc postanowiłem, że z lotniska pojedziemy do Zoota Money’a, który mieszkał po drodze do miasta. Pomyślałem, że kiedy pozna Zoota, pozbędzie się obaw, co do brytyjskich muzyków... Najpierw jednak trzeba było przejść przez kontrolę paszportową na londyńskim lotnisku i to tak, aby nikomu z brytyjskich urzędników w ubraniu, zachowaniu, czy w papierach Hendrixa nic nie podpadło. ...Do Londynu przywiózł go Terry McVay, mój menedżer i przyjaciel - opowiadał wokalista "Animalsów" Eric Burdon. Terry (Taeey) McVay, był menedżerem ostatniej trasy "Animalsów" w USA, towarzyszył Jimiemu i Chasowi w drodze do Londynu, wspominał, że gdy przechodzili przez kontrolę celną, niósł gitarę Jimiego, białego Stratocastera od Lindy Keith – Nie chcieliśmy, aby ktokolwiek wiedział, że ma zamiar pracować. Hendrix, Chandler i ja siedzieliśmy w klasie ekonomicznej we trzech. Za bilety zapłacił Jeffery. Częścią mojego zarejestrowanego bagażu był biały Strat Jimiego. On nie miał pozwolenia na pracę w Anglii, ja byłem obywatelem brytyjskim, więc nie było z tym problemu... Hendrix z gitarą zapewne zostałby przez urzędnika imigracyjnego zatrzymany - Jego wiza nie pozwalała na podjęcie w Zjednoczonym Królestwie jakiejkolwiek pracy, wskazywała na to pieczątka w jego paszporcie... Chandler - Miał tylko wizę turystyczną i to na siedem dni. Nikt nie mógł się zorientować, że Jimi przyjechał tu, żeby grać...


poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Moje książki na "Blask Komety..."

Kilka bardzo życzliwych opinii na temat mojej osoby i mojej pracy można znaleźć na blogu "Blask komety. Jimi Hendrix - życie i twórczość".

Opinia o tomie 1


Książka jest rewelacyjna!!! W niedzielę po świątecznym śniadaniu, usiadłem w fotelu, otworzyłem ją tak sobie dla relaksu, aby pooglądać trochę zdjęć, przeczytać co ciekawsze fragmenty, czyli tak po prostu aby wstępnie ją zlustrować, zanim zabiorę się za jej późniejsze przeczytanie. Pochłonęła mnie ona jednak do tego stopnia, że świąteczny obiad jadłem już w pośpiechu, aby nie tracąc cennego czasu, powrócić do niej jak najszybciej. Kolejne godziny upływały mi na lekturze. Gdybym w tym czasie spojrzał w lustro, to zauważyłbym pewnie olbrzymie rumieńce, które cały czas grzały moje policzki podczas czytania. To był prawdziwy powrót do tych czasów. Nazwiska i utwory, w większości były mi dobrze znane, szczególnie, gdy w pośredni lub bezpośredni sposób nawiązywały do moich r&b i soulowych  mistrzów, zaś niektóre opisywane sytuacje pobieżnie obiły mi się wcześniej o uszy. Teraz mogłem to wszystko sobie chronologicznie poukładać i dzięki temu zrozumieć kontekst m.in. zakulisowych intryg, czy sytuacji, o których nie miałem bladego pojęcia, albo były też źle przeze mnie interpretowane. Jakie to cudowne uczucie móc czytać i słuchać jednocześnie - bo tak to podwójnie odbierałem. Jeżeli chodzi o Jimiego Hendrixa, to był on raczej dla mnie /pomijając 1967-70/  drugoplanową postacią moich muzycznych zainteresowań. Owszem, słyszałem tę jego gitarową świeżość i błysk geniuszu. Jednak, jak się pewnie domyślasz najważniejsi byli i są dla mnie wokaliści: Ray, Otis, Aretha, Etta i wielu, wielu innych czarnoskórych mistrzów klasycznego soulu i  tych około-bluesowych 60th. Ale pamiętam  gdy 1968 roku kolega dostał z Anglii płytę "Are you experienced"- świeżutką, pachnącą, zapakowaną . Słuchaliśmy ją na balkonie w słonecznym skwarze. Po jakimś czasie była tak pofalowana od słońca, że wydobywały się z niej niezamierzone, ale pasujące do całości  psychodeliczne efekty. To był okres, w którym Jimi był moim numerem jeden. Na jego cześć do tej pory śpiewam na ulicach -"Wind cries Mary". Zdzisiu, dziękuję za tę przewspaniałą książkę. Należała się Tobie i jemu. Czuje się tu lekkie, doskonałe pióro. No i ma  jeszcze tę dodatkową zaletę, że można zawsze sięgnąć po nią ,aby poczuć magię tej epoki, przypomnieć sobie daty, komentarze, cytaty i pooglądać zdjęcia prawdziwych artystów. Teraz czekam niecierpliwie na Tom- 2.
Krzysztof Czabański

Tak się zaczyna


W piątek 23 września 1966 roku Chas Chandler dzwoni do biur PanAm Airways - Chcę dwa bilety pierwszej klasy do Londynu. W jedną stronę... Wieczorem, o godzinie 21:00 samolot z Chandlerem i jego nowym podopiecznym Jimim Hendrixem odlatuje z lotniska Kennedy'ego w Nowym Jorku w stronę portu Heathrow. Minęło niemal dwanaście godzin, gdy stewardessa poprosiła pasażerów lotu 102 o zapięcie pasów. Za dwadzieścia minut mieli wylądować na międzynarodowym londyńskim lotnisku. Hendrix odłożył książkę i spojrzał przez okienko wielkiego Boeinga 707. ...Siedzący obok Chas Chandler zgasił nerwowo papierosa. Był 24 września 1966 roku...


Wstęp


           Jesienią 2016 roku ukazał się pierwszy tom opowieści o Jimim Hendrixie - biografii wzbogaconej o wypowiedzi ludzi z Nim związanych, fanów, dziennikarzy, krytyków i autorów licznych książek wydanych w Zachodniej Europie i Ameryce (nie tylko o Hendrixie).

     
Autorem książki zatytułowanej "Jimi Hendrix-Szaman rocka" (2016, wyd. Pejzaż, Bydgoszcz) jest Zdzisław Pająk, wieloletni dziennikarz radiowy i publicysta, który już wcześniej przygotował dwie książki "Eric Burdon – Feniks rocka" (1998) oraz "Eric Clapton- Pielgrzym rocka" (2008). Tom pierwszy opowiadał o dzieciństwie i początkach drogi muzycznej Hendrixa, zanim we wrześniu 1966 roku przybył On do Wielkiej Brytanii. Zdarzenia związane z życiem bohatera wkomponowane zostały w szersze tło społeczno-kulturalne USA i Europy i autor zrobił to z wyjątkową dociekliwością i drobiazgowością, odkrywając wiele nieznanych faktów i zdarzeń, co - zdaniem recenzentów - wyróżniło tę publikację wśród setek wcześniej wydanych.
...Bohater tej opowieści James Marshall Hendrix urodził się w stanie Waszyngton, na północno-zachodnim krańcu USA, w ponurym mieście Seattle, gdzie wiele lat później narodził się „grunge”, „brudny” nurt muzyki rockowej, modny w latach dziewięćdziesiątych. Trudno przesądzać, czy postać Hendrixa miała na to jakikolwiek wpływ, zapewne jednak taki sam jak na wszystko, co powstało po nim w muzyce nazwanej Rockiem. Cenione przez gitarzystów na całym świecie pismo Guitar Player podzieliło bowiem muzykę rockową na tę - „przed” i „po” - Hendrixie”, a w takim sensie wpływ Jimiego na „grunge” jest oczywisty.
            Seattle, którego nazwa pochodzi od imienia mieszkającego tam wodza Indian Siathla (po angielsku pisanego jako Seattle) z plemienia Suquamish, który wsławił się odpisując w 1855 roku na list prezydenta USA Franklina Pierce'a, domagającego się od Indian sprzedaży tamtych terenów (ziemi nie można sprzedać, tak jak nieba nad nią), należy do obszaru określanego jako “Pacific Northwest” (Wybrzeże Północno-Zachodnie)...
Już ten, przytoczony tutaj wstęp, sugerował czego można było się spodziewać po liczącej prawie 600 stron opowieści o "Szamanie Rocka". Opowieści bogato ilustrowanej zdjęciami czarno-białymi, a także kolorową wkładką, pokazującą jak wyglądało w Vancouver nieistniejące już mini-muzeum, jakie w byłym domku babci Hendrixa, uruchomił jeden z Jego fanów.
            W blogu "Jimi Hendrix - Szaman Rocka" przypomnę fragmenty tamtego pierwszego tomu, przybliżając potencjalnym czytelnikom także tom drugi, który ukaże się niebawem. Jego premiera 18 października w Ostrowie Wielkopolskim na festiwalu "Jimiway Blues Festival", imprezie, która w tym roku obchodzić będzie jubileusz dwudziestopięciolecia.
W tym tomie drugim, na prawie 700 stronach, Zdzisław Pająk opisał dzieje Hendrixa od Jego przybycia do Wielkiej Brytanii 24 września 1966 roku, do 30 stycznia 1968 roku, kiedy wraz z Noelem Reddingiem i Mitchem Mitchellem, dwoma kolegami z zespołu "Jimi Hendrix Experience" odleciał z lotniska w Londynie do Nowego Jorku.
            Przez szesnaście miesięcy Hendrix stał się bardzo popularny i ceniony przez kolegów-muzyków, nagrał dwa albumy, wydano cztery Jego single, a zespół "JHE" wystąpił na kilku wielkich imprezach, w tym na "Monterey Pop Festival", dał ponad 250 koncertów w: Anglii, Ameryce, Francji, Niemczech (wtedy Zachodnich), Belgii, Holandii, Luksemburgu, Szwecji, Danii oraz Finlandii.
            Po premierze na "Jimiway Festival" można będzie zamówić książkę "Jimi Hendrix - Szaman Rocka" pod adresem: pajak.book@gmail.com