Książka jest rewelacyjna!!! W
niedzielę po świątecznym śniadaniu, usiadłem w fotelu, otworzyłem ją tak sobie
dla relaksu, aby pooglądać trochę zdjęć, przeczytać co ciekawsze fragmenty,
czyli tak po prostu aby wstępnie ją zlustrować, zanim zabiorę się za jej
późniejsze przeczytanie. Pochłonęła mnie ona jednak do tego stopnia, że
świąteczny obiad jadłem już w pośpiechu, aby nie tracąc cennego czasu, powrócić
do niej jak najszybciej. Kolejne godziny upływały mi na lekturze. Gdybym w tym
czasie spojrzał w lustro, to zauważyłbym pewnie olbrzymie rumieńce, które cały
czas grzały moje policzki podczas czytania. To był prawdziwy powrót do tych
czasów. Nazwiska i utwory, w większości były mi dobrze znane, szczególnie, gdy
w pośredni lub bezpośredni sposób nawiązywały do moich r&b i
soulowych mistrzów, zaś niektóre opisywane sytuacje pobieżnie obiły mi
się wcześniej o uszy. Teraz mogłem to wszystko sobie chronologicznie poukładać i
dzięki temu zrozumieć kontekst m.in. zakulisowych intryg, czy sytuacji, o
których nie miałem bladego pojęcia, albo były też źle przeze mnie
interpretowane. Jakie to cudowne uczucie móc czytać i słuchać jednocześnie - bo
tak to podwójnie odbierałem. Jeżeli chodzi o Jimiego Hendrixa, to był on raczej
dla mnie /pomijając 1967-70/ drugoplanową postacią moich muzycznych
zainteresowań. Owszem, słyszałem tę jego gitarową świeżość i błysk geniuszu.
Jednak, jak się pewnie domyślasz najważniejsi byli i są dla mnie wokaliści:
Ray, Otis, Aretha, Etta i wielu, wielu innych czarnoskórych mistrzów
klasycznego soulu i tych około-bluesowych 60th. Ale pamiętam gdy
1968 roku kolega dostał z Anglii płytę "Are you experienced"-
świeżutką, pachnącą, zapakowaną . Słuchaliśmy ją na balkonie w słonecznym skwarze.
Po jakimś czasie była tak pofalowana od słońca, że wydobywały się z niej
niezamierzone, ale pasujące do całości psychodeliczne efekty. To był
okres, w którym Jimi był moim numerem jeden. Na jego cześć do tej pory śpiewam
na ulicach -"Wind cries Mary". Zdzisiu, dziękuję za tę przewspaniałą
książkę. Należała się Tobie i jemu. Czuje się tu lekkie, doskonałe pióro. No i
ma jeszcze tę dodatkową zaletę, że można zawsze sięgnąć po nią ,aby
poczuć magię tej epoki, przypomnieć sobie daty, komentarze, cytaty i pooglądać
zdjęcia prawdziwych artystów. Teraz czekam niecierpliwie na Tom- 2.
Zdzisiu,
OdpowiedzUsuńWykonałeś ogromną pracę, ilość faktów i wydarzeń, do których dotarłeś oraz wiedza jaką zaprezentowałeś i zawarłeś w książce o JH budzi podziw i szacunek. Nie wszyscy badacze, bo tak trzeba Cie nazwać, sięgają do tak wielu źródeł i zadają sobie tyle trudu.Twoja książka to wnikliwe i dobrze udokumentowane kompendium wiedzy o wielkim artyście muzyku i jego czasach, musi i - jestem przekonany - że będzie zauważona i doceniona.
Ci, którzy poznali tę książkę podzielą mój pogląd, że Twoja praca pozostanie w kanonie historii muzyki rockowej.To największa monografia JH, jaka ukazała się w języku polskim,a mam nadzieję że doczeka się także przekładu na angielski i inne języki, bo warto żeby tak się stało.
Książka „Jimi Hendrix Szaman Rocka” jest obowiązkową lekturą zarowno dla miłośników muzyki rockowej jak i dla jej znawców.
Gratuluję ci Zdzisławie serdecznie i z niecierpliwością czekam na kolejne tomy...
Marek Stankiewicz