niedziela, 29 października 2023

 

            Jak napisałem muzyka folkowa w "Wiosce" wprawdzie dominuje, ale ogromna ilość pubów i klubów nocnych daje szansę pokazania się bardzo różnym artystom. Szukając więc tam pracy, Hendrix odwiedza dwadzieścia, czy trzydzieści klubów. Jedne, jak Village Gate (na rogu Thompson i Bleecker Street), Vanguard (na 7th Avenue South), czy The Five Spot na Lower East Side, znane są głównie z jazzu, zatrudniając takich artystów, jak: Julian „Cannonball” Adderley, Sonny Rollins lub Thelonious Monk. Ta odmiana jazzu jest jednak odmienno od tego, czego słuchają gdzie indziej, o czym zresztą napisał Keith Shadwick, przytaczając opinię angielskiego pisarza Francisa Newtona - W Nowym Jorku decyduje jazz z Harlemu, taki rodzaj hałasu, który wydobywa się z ciemnej otchłani The L Bar, na Broadway'u i 148th Street oraz głębokiego brzmienia organów Marlowa Morrisa na West 145th Street. Nie jest to muzyka ambitna, ale są to dobre miejsce do skakania i zabawy dla klientów barów. Oni nie są fanami jazzu, ale kiedy piją wolą, żeby im ktoś grał. No więc ci co tutaj występują są najczęściej rzemieślnikami i showmenami, którzy akceptują życie w miejskiej dżungli chaosu spokoju...

            W śródmieściu Nowego Jorku oraz w Village sytuacja, od opisanej jest inna, muzycy jazzowi grają w różnych stylach i dla różnej klienteli. Odczuwalne są jeszcze skutki fali bossa-novy z lat 1962/63, na pewno ciągle spore jest zapotrzebowanie na muzykę afro-kubańską z Puerto Rico i tzw. latynoską. Ale już w takich klubach, jak: Basin Street East, Birdland, czy The Half Note można posłuchać prawdziwego klasycznego jazzu. Hendrix od swojego przyjazdu do Nowego Jorku zdążył już obejrzeć Bena Webstera i Ruth Brown w Birdland, Theloniousa Monka w The Five Spot, Billa Evansa w The Village Vanguard, Charliego Byrda, Flipa Wilsona i Rolanda Kirka w The Village Gate, w którym w połowie stycznia 1964 występowało także trio "Lambert-Hendricks-Ross". O jednym z nich Bob Dylan wspominał w autobiografii zatytułowanej "Moje kroniki"- Umówiliśmy się w dość niesamowitej, ale dogodnie położonej knajpce przy Bleecker Street, opodal Thompson. Prowadził ją typ zwany Holendrem. Przypominał Rasputina, szalonego syberyjskiego mnicha. Dzierżawił lokal, gdzie grano głównie jazz, często słyszało się tam Cecila Taylora...

            The Village Gate słynie z jazzu, z występów wielkich, wypowiadanych z szacunkiem i podziwem nazwisk muzyków, takich, jak: Sun Ra, John Coltrane, Eric Dolphy, Cecil Taylor, Archie Shepp, Charles Mingus, Ornette Coleman i Albert Ayler. O nich Jimi dotąd wiele słyszał, teraz może ich niemal dotknąć, bo właśnie grają tutaj na East Side, również w takich klubach jak: Jazz Gallery, czy Slugs Saloon. Widzi plakaty Sun Ra w Charles Theater na Avenue B., widzi też, że Mingus gra w The Village Vanguard. Jimiego już wtedy interesuje jazz, myśli nawet czasami, aby spróbować, ale wie, że jazzmani muszą znać zapis nutowy. On, ani nie czyta, ani nie pisze nut - choć zapewne sam jest sobie winny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz