Jimi
przez całe swoje dotychczasowe życie jest samotnikiem, więc gniew i wyobcowanie,
które Dylan wyraża w piosenkach, poruszają go, tak samo, jak poruszają
niezliczone rzesze innych, natychmiast i głęboko. A że Bob Dylan nie jest kimś,
kogo śpiew uchodziłby za wzorzec, to
dodaje Jimiemu równie wiele odwagi, co jego bolesne poetyckie teksty. ...'Jeśli Dylan mógł się przebić ze swym
nieszkolonym, słabym i chropawym głosem, a w
dodatku dostać kontrakt płytowy – rozumuje Jimi – on także ma szanse'... Zatem tego samego tygodnia, kiedy wydano „Like A Rolling Stone” (w lipcu 1965)
Jimi wysłał do domu list, w którym napisał o śpiewaniu „rozmemłanym” głosem i doniósł, że podjął decyzję, by szukać pracy
jako pieśniarz w Greenwich Village, czyli tam, gdzie Dylan dostał swoje
pierwsze kontrakty. Musiało jednak minąć parę miesięcy od tamtego listu do
ojca, by po kolejnych doświadczeniach z Curtisem Knightem, Joey'em Dee i
Kingiem Curtisem, Jimi nie miał innego wyjścia, niż przenieść się do Greenwich
Village, czyli do "Wioski", jak ją nazywali mieszkańcy. Po pierwsze z
uwagi na atmosferę, jaka tam panuje.
...Greenwich Village było jak Mardi Gras (czyli
karnawał w Nowym Orleanie - przyp. aut.) w
każdy weekend - opowiadał Richie Havens – Latem tak było każdego dnia i nocy... Karnawałową atmosferę ulic
Greenwich wspominał również folkowy śpiewak Tom Rush, który mieszkał wtedy na
West 8th Street pod nr 19 - Młody koleś
żebrający w powozie z dziewczyną starał się zdobyć forsę, aby mieć na powrót do
Ohio. Następnym razem to była już inna z dziewczyna, opiekunka do dziecka
używająca dziecka jako przynęty. Z tłumu wyróżniał się także inny facet, wysoki
na sześć stóp - w butach na koturnach - ubrany w przeźroczysty płaszcz
przeciwdeszczowy, który prowadzi niewielkiego kucyka na smyczy. Wcale nie
zmyślam... Cytowany przed chwilą Richie Havens także był oczarowany
atmosferą Village, tak więc wspominał - Gromadziły się tu setki malarzy, pisarzy,
poetów, piosenkarzy, komików i kompozytorów, którzy mieli doskonałe miejsce do
rozwoju i doskonalenia się. Całymi dniami i nocami rozmawiano o nowych
książkach, spektaklach teatralnych oraz eksperymentalnych pomysłach
realizowanych w różnych miejscach. Na początku lat 60. było tak wiele talentów
zgromadzonych w tej przestrzeni, że wiadomo było, iż będą miały duże szanse,
aby mieć wpływ na naszą amerykańską kulturę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz