czwartek, 26 października 2023

 

           Jimi przez całe swoje dotychczasowe życie jest samotnikiem, więc gniew i wyobcowanie, które Dylan wyraża w piosenkach, poruszają go, tak samo, jak poruszają niezliczone rzesze innych, natychmiast i głęboko. A że Bob Dylan nie jest kimś, kogo  śpiew uchodziłby za wzorzec, to dodaje Jimiemu równie wiele odwagi, co jego bolesne poetyckie teksty. ...'Jeśli Dylan mógł się przebić ze swym nieszkolonym, słabym i chropawym głosem, a w dodatku dostać kontrakt płytowy – rozumuje Jimi – on także ma szanse'... Zatem tego samego tygodnia, kiedy wydano „Like A Rolling Stone” (w lipcu 1965) Jimi wysłał do domu list, w którym napisał o śpiewaniu „rozmemłanym” głosem i doniósł, że podjął decyzję, by szukać pracy jako pieśniarz w Greenwich Village, czyli tam, gdzie Dylan dostał swoje pierwsze kontrakty. Musiało jednak minąć parę miesięcy od tamtego listu do ojca, by po kolejnych doświadczeniach z Curtisem Knightem, Joey'em Dee i Kingiem Curtisem, Jimi nie miał innego wyjścia, niż przenieść się do Greenwich Village, czyli do "Wioski", jak ją nazywali mieszkańcy. Po pierwsze z uwagi na atmosferę, jaka tam panuje.

            ...Greenwich Village było jak Mardi Gras (czyli karnawał w Nowym Orleanie - przyp. aut.) w każdy weekend - opowiadał Richie Havens – Latem tak było każdego dnia i nocy... Karnawałową atmosferę ulic Greenwich wspominał również folkowy śpiewak Tom Rush, który mieszkał wtedy na West 8th Street pod nr 19 - Młody koleś żebrający w powozie z dziewczyną starał się zdobyć forsę, aby mieć na powrót do Ohio. Następnym razem to była już inna z dziewczyna, opiekunka do dziecka używająca dziecka jako przynęty. Z tłumu wyróżniał się także inny facet, wysoki na sześć stóp - w butach na koturnach - ubrany w przeźroczysty płaszcz przeciwdeszczowy, który prowadzi niewielkiego kucyka na smyczy. Wcale nie zmyślam... Cytowany przed chwilą Richie Havens także był oczarowany atmosferą Village, tak więc wspominał  - Gromadziły się tu setki malarzy, pisarzy, poetów, piosenkarzy, komików i kompozytorów, którzy mieli doskonałe miejsce do rozwoju i doskonalenia się. Całymi dniami i nocami rozmawiano o nowych książkach, spektaklach teatralnych oraz eksperymentalnych pomysłach realizowanych w różnych miejscach. Na początku lat 60. było tak wiele talentów zgromadzonych w tej przestrzeni, że wiadomo było, iż będą miały duże szanse, aby mieć wpływ na naszą amerykańską kulturę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz