środa, 14 października 2020

Jimi wybiera Wioskę

             Hendrix trafia do Village w czasie istniejących tam nabrzmiewających sąsiedzkich konfliktów. Części mieszkańców nie podoba się bowiem tłum kolorowo ubranych, wałęsających się beztrosko po ulicach młodych ludzi z gitarami w rękach. Dwudziestego sierpnia 1966 roku magazyn Village Voice przytacza list młodego chłopaka - Nie podoba im się nasz strój. Nie podoba im się nasz wygląd. Nie lubią naszych gitar. Nie lubią naszych długich włosów, ale oni sami są pretensjonalnymi zombie, których drażni nasz zapał i chęć do życia, czego nie lubią. My nie jesteśmy źli, to oni są źli. Cóż, mogą zamknąć MacDougal, ale i tak nas się nie pozbędą. Bo oni są przeszłością, a my - przyszłością...

      Demonstrowany w Village przez młodych, nowy styl życia, wywołujący sprzeciw konserwatywnych mieszkańców, związany jest z protestem przeciwko wojnie w Wietnamie i z akcjami za legalizacją marihuany, manifestacjami przeciwko prezydentowi Lyndonowi Johnsonowi, z poparciem dla tańca, buntem przeciwko hipokryzji, i poparciem za ekstazą, ten "bunt" młodych jest skierowany przeciwko rozkazywaniu, i za medytacją, przeciwko policji, i za seksem. ...Nigdzie stanowiska te nie zostały lepiej przedstawione, objaśnione, wykrzyczane, zanucone, wyłkane, wyskowyczane, wyproszone i przekazane, w gniewie i frustracji, niż w muzyce popularnej - zauważył Keith Shadwick.

            "Na fali", jak to się mówi, są wówczas teksty protestujące czyli "protest-songi", którymi Jimi tak się u Dylana zachwyca i do których z Curtisem Knightem próbował się przypasować ("How Would You Feel"). Po „Like A Rolling Stone” na szczyt list przebojów trafia ostrzegająca przed atomową zagładą „Eve Of Destruction” Barry’ego McGuira. Podobne, protestujące przeciw "zastanemu" porządkowi stanowisko wyrażają także inne, bardzo popularne piosenki przełomu lat 1965/66: „Laugh At Me” Sonny’ego Bono (opowiadająca o długich włosach i nietradycyjnym ubraniu) oraz „I Fought A Law”, rockowy "kawałek" kapeli z Zachodniego Wybrzeża „The Bobby Fuller Four”.

            Hendrix już wie, że pasuje do tego świata lepiej niż do świata taniego szpanu przedmieść i Harlemu. Wprawdzie nie bierze udziału w marszach protestacyjnych, wciąż się też zdarza, że zakłada na scenę garnitur oraz zaczesuje do tyłu natłuszczone włosy. Coraz częściej jednak chodzi ubrany na luzie, przejmując coś od stylu swego przyjaciela Mike’a Quashie – zaczyna nosić obcisłe spodnie i pierwsze sztuki swej barwnej biżuterii. Mówi swobodniej, a zakres tematów, jakie porusza, sięga od rozruchów ubiegłego lata, do marzeń o podróżach kosmicznych. Opowiadał Paul Caruso – Zaczynał wychodzić ze swego kokonu i przeradzał się w motyla. Kiedy po raz pierwszy wychodziliśmy, często ubierał się dość osobliwie, w koszulki calypso, znoszone dżinsy jak dzwony, nie miał wtedy pieniędzy. Próbował znaleźć jakiś sposób, aby dostać się na scenę, aż wreszcie mu się udało. Miał sporo odwagi, bo w gruncie rzeczy był chorobliwie nieśmiały. Kiedy kogoś spotkał, patrzył w ziemię, przestępując z nogi na nogę, nie mając odwagi, aby się przebić...   

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz