poniedziałek, 12 października 2020

Zmiana w życiu Jimiego

         Muzycznie jednak najbliższe pozostaną Hendrixowi jego "czarne" korzenie. I tak będzie zawsze, mimo rzucanych przez następne lata oskarżeń, że jest jak "Wuj Tom", uległy wobec białych, on nigdy nie zapomni o bluesie i muzyce soul. Jego pasję dla bluesa wyraźnie słychać będzie w "Red House", utworze, który w przyszłości stanie się jednym z podstawowych punktów jego koncertowego repertuaru. Charles Keil napisał w książce "Urban Blues" o losie aspirującego młodego bluesowego muzyka z początku lat 60., bardzo bliską opowieści właśnie o Hendrixie - Załóżmy, że jego blues jest charakterystyczny. Przeniósł się on o krok od gitarowych zagrywek typowych dla B.B. King i w zanadrzu ma kilka oryginalnych tekstów. Przypuśćmy, że dalej, przez okres nastolatka i dwudziestolatka, pracuje z niektórymi małymi grupami R&B. Przekonuje się, że właściciele klubów nie płacą muzykom wiele, a czasem nie płacą w ogóle. Nasz młody bluesman może mieć duże poczucie "savoir faire", ale w rękach przemysłu muzycznego, nadal jest bezradny, jak nowonarodzone dziecko. Nie trzeba mu wiele, aby odkryć, że większość firm fonograficznych nie interesuje wykonawca bluesa miejskiego z niewielkim doświadczeniem...

            Soul z kolei, jak zauważy Steven Roby - pojawiać się będzie na każdym z wydanych za życia Hendrixa albumach studyjnych, jak w inspirowanych tym stylem "Fire", czy “Crosstown Traffic". Opowiadał jego przyjaciel z Harlemu Arthur Allen – Pamiętam Jimiego ze wszystkich płyt, jakie miał, stosy Elmore'a Jamesa, Lightnin’ Hopkinsa i innych bluesowych mistrzów. Wtedy wielu czarnych artystów nie interesowało się korzeniami czarnej muzyki. Większość myślała: 'To ja jestem najważniejszy'. Hendrix, choć nie czytał nut, nadal ją badał i zabierał nas do rejonów, o których nikt nie miał pojęcia. On nawet znał "białą" muzykę. Kiedy trafisz na czarnego artystę, który będzie poznawał "białą" muzykę, to wiesz, że to jest ktoś poważny...

            Można powiedzieć, że Jimiego Hendrixa dopinguje atmosfera tego nowego dla niego miejsca, a także po trosze jego idol, Bob Dylan, który wspominał - W Greenwich Village, przy Dwunastej Ulicy działało ambitne kino, w którym wyświetlano zagraniczne filmy: francuskie, włoskie, niemieckie. To zrozumiałe, skoro nawet sam Alan Lomax, wielki folkowy archiwista, kiedyś powiedział, że jeśli się pragnie wynieść z Ameryki, to należy się przenieść do Greenwich Village…

            Nie dziwi więc to, że sfrustrowany Hendrix, wprawdzie jeszcze bez pracy i często głodujący, ostatecznie pozostawia Harlem i przenosi się do Greenwich Village na Manhattanie, ulubionego przed laty miejsca takich znakomitości amerykańskiej kultury, jak Norman Miller, czy Dylan Thomas. Zatem spędza weekendy chodząc po Village i East Village, od rzeki Hudson do East River, od Gansevoort Pier w dół West 11th, po West 10th Avenue, a potem przez całe miasto do pomalowanego na brązowo, skromnego Women’s House of Detention, no i dalej 8th Street oraz 6th Avenue, gdzie chodzą wszyscy turyści. Ulice w pobliżu rzek z reguły bywają raczej pustawe, ale w sercu Greenwich Village, zawsze jest pełno ludzi. Czarni, biali, Portorykańczycy, świry, hipisi, desperaci oraz tłumy turystów uwieczniających na swoich aparatach fotograficznych wszystko i wszystkich. Nieustająca rzeka ludzi płynących Broadway'em. Tu kluby i bary są wprawdzie dość podłe, ale stylowe.

            O niektórych klubach w Village, już napisałem, inne pojawią się na stronicach tej opowieści, nieco dalej. Jest bowiem w tej dzielnicy coś jeszcze, co ma także ogromny wpływ na życiową decyzję Hendrixa - przede wszystkim widzi, że w Village ludzie są zupełnie inni, niż w miejscu, które opuścił. Przyzna później - Nie mogłem już znieść Harlemu. Nigdzie nie spotkałem tak nieprzychylnych ludzi. Zaczepki, często nawet agresja. Miałem długie włosy, ale dbałem o nie. Często je wiązałem lub starałem się coś z nimi zrobić. Ubierałem się też tak, by dobrze się czuć. W Harlemie wystarczyło wyjść na ulicę, by na każdym kroku słyszeć, o kto to jest? Jakiś czarny Jezus. Albo - co to za błazen? Najgorsze było to, że kumple z zespołów mi dokładali. Swoi mogą ciebie bardziej skrzywdzić. A ja zawsze chciałem mieć bardziej otwarte i zintegrowane brzmienie...  

            Linda Keith dopowie później - Uwielbiał Greenwich Village. Chociaż raczej nie bywał tam często, zanim zaczął tam grać. Ludzie tam byli wspaniali, wszyscy interesowali się muzyką i był wśród nich szczęśliwy, ze wszystkimi świetnie się dogadywał. Rozmawiali o płytach i o muzyce. Podobało mu się to... Potwierdzał to Albert Allen - Był świadom tego, jak wygląda. Ubierał się inaczej, niż wszyscy. Wyglądał dziwacznie, zwłaszcza w porównaniu z innymi czarnymi mieszkającymi na przedmieściach. Jimi chciał być akceptowany w miejscach, na których mu zależało. Tutaj był tolerowany. Zlewał się z tłumem. Choć tak do końca nigdy mu się to nie udało. Zawsze był inny, niż reszta... Hendrixa usprawiedliwiła także Faye – Myślę, że podjął słuszną decyzję, żeby się wybić. Bo gdyby tego nie zrobił, cóż, nie myślę, żeby to się stało, ale było możliwe, kapujecie, wtedy, by pitolił to tu, to tam, przez lata, i był pionkiem, i popychadłem – a nie był ani jednym, ani drugim. To było tylko kwestią czasu, musiał tylko zwiać z tego pieprzonego Harlemu…   

            Niebawem z Harlemem, Jimi utrzymuje jedynie kontakty za pośrednictwem Faye Pridgon, która dodała -  Ludzie mówili: 'Jimi Hendrix gra w takim to, a takim klubie w Greenwich Village. Tak, to miłe' - odpowiadali inni. Wtedy jeszcze nie było w tym nic niezwykłego. Nie mieli jednak pojęcia, a to była tylko kwestia czasu, że on opuścił ten pieprzony Harlem i wszystkie tam miejsca, i pójdzie gdzieś tam, gdzie poznają się na jego talencie...

            Stara się więc, aby go zauważono, zatem dba o swój wygląd. Ma wprawdzie tylko jedną parę spodni, czarnych, żeby na nich nie było widać brudu, ale codziennie je czyści, bowiem co dzień musi być przygotowany na szansę, jaką mu przynieść ma los. Od lat ma również problemy z obuwiem. Od dzieciństwa chodzi w dziurawych butach i widać to w każdym kroku, jaki stawia, przekrzywiając stopy. W Village Jimi nie wygląda już na dziwaka, jak wspominał - Nie mógłbym nosić dużego kapelusz, aby trafić do wiadomości... Pozbywa się też fryzury w stylu Little Richarda, jego włosy przyjmują krzaczasty kształt "afro", który niebawem pozna Anglia, a potem i reszta świata.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz