To już ostatni fragment piątego
rozdziału zatytułowanego "Z rodzicami" o dzieciństwie Jimiego
Hendrixa, z pierwszego tomu Jego polskiej biografii "Jimi Hendrix Szaman
Rocka", sporządzonej przez Zdzisława Pająka.
27 października 1951 na świat przychodzi kolejna siostra
Jimiego Pamela Marguerita. ...Widziałem w
niej rysy Lucille i Jerry'ego Monroe - wspominał Al. Mimo tego, od
razu oddana zostaje do adopcji Sandersowi i Doris Mae Herod, a kilka dni
później Lucille znów opuszcza Ala, który nie dość, że jest tym faktem załamany,
ale też podejmuje decyzję i składa do sądu pozew o rozwód - Kupiłem wtedy stary samochód marki Pontiac z 1941 roku. Był błękitny
z białym płótnem na górze. Razem
z Jimim i Leonem udałem się nim do Vancouver, aby zobaczyć moją matkę i siostrę Pat
i po prostu pogawędzić. Jechałem starą autostradą 99, malowniczą trasą mijając
domy i małe gospodarstwa wzdłuż
długiego jeziora. Jadąc normalnie
droga zajmowała trzy godziny, ale jeśli dodało się gazu,
można było zrobić to w czasie krótszym
niż dwie godziny.. Wspomnienie Ala potwierdził jego syn Leon - Po latach bez samochodu tata, dzięki pożyczce rządowej zdobytej za
wstawiennictwem Urzędu ds. Weteranów (UW), kupił w końcu pięknego, lazurowego
Pontiaka ze składanym dachem z białego płótna. Był to najbardziej wypasiony
kabriolet w okolicy...
W listopadzie tego
samego 1951 roku Hendrixowie zamieszkują w dwupokojowym mieszkaniu na rogu 26th
Avenue i Yesler Street, i ponownie znowu są razem. Niezbyt jednak długo, bo po
kolejnej kłótni, oznajmiając Alowi, że Jimi nie jest jego synem, Lucille znowu
odchodzi. …Tata szukał mamy przez kilka
dni, aż wreszcie ją znalazł. Mieszkała u jakiegoś pana – wspominał Leon – Tata wsadził nas do samochodu, miał wtedy
starego Pontiaka. Kiedy oboje się porozumieli, wsadzili nas do samochodu i
pojechaliśmy do domu. Tata całą drogę krzyczał na mamę. Był podpity. I nagle,
zupełnie bez powodu mama najpierw dodała gazu, po chwili wciskając pedał
hamulca. Samochód stanął dęba, a ja i Jimi spadliśmy z siedzeń. Mama rozpłakała
się, zaczęła nas przepraszać i nagle, nieoczekiwanie obu nas objęła, przytuliła
i pocałowała. Nigdy wcześniej, ani później, mnie to nie spotkało…
Podobne
historie powtarzają się co jakiś czas. Lucille pije i znika na kilka dni, a kiedy
wraca do Ala znowu zaczynają się wspólne imprezy "balangi" mocno
podlane alkoholem. ...Nasze mieszkanie
pozostawało ciągle miejscem nieustających niemal imprez - wspominał Leon - Różni ludzie wchodzili i wychodzili o każdej
niemal porze. Kiedy razem z bratem wchodziliśmy do mieszkania, znajdowaliśmy w
nim rozrzucone po podłodze i stołach butelki. Goście z rozbawieniem patrzyli,
gdy obaj dopijaliśmy resztki piwa. Dopiero później wydało się, że mama i tata
specjalnie zostawiali niedopite butelki. Jak na swój wiek, byłem wręcz
nadpobudliwy, więc parę łyków alkoholu szybko mnie uspokajało...
...Kiedy
wracaliśmy we czwórkę do domu po obiedzie w Tai Kung Cafe, atmosfera zrobiła się napięta - opowiadał inną
historię Leon Hendrix - Rodzice jak
zwykle pili na umór w czasie jedzenia i już idąc przez parking do kabrioletu,
skakali sobie do oczu. Kłótnia tylko się wzmogła, kiedy tata lawirował w
poprzek drogi, próbując dowieźć nas do domu w jednym kawałku. 'Z tyłu są dwaj
chłopcy, Al.!' krzyczała mama – 'Co ty wyprawiasz?' ‘Przestań się wydzierać! –
wypalił w odpowiedzi ojciec. Na tylnym siedzeniu Buster starał się mocno mnie
obejmować, gdy rzucało nas z lewa na prawo przy każdym szarpnięciu kierownicą.
Mamie w końcu udało się sięgnąć lewą nogą do pedału hamulca. Tata spuścił na
moment drogę z oczu, lecz to wystarczyło, by stracił panowanie nad samochodem i
walnął wprost w drzewo na poboczu. Siła uderzenia rzuciła mną i Busterem
głowami w dół na przednie siedzenie. Zaczęliśmy płakać. Bolało mnie całe ciało.
Mama otworzyła drzwi, wyciągnęła nas przez przednie siedzenie i przytuliła. ‘Ty
uchlany bydlaku! Porąbało cię?' – krzyknęła – 'Omal nas wszystkich nie
pozabijałeś! ‘Gdybyś przestała się na mnie wydzierać i pozwoliła mi w spokoju
prowadzić, nic by się nie stało’ – rzekł jej tata. ‘Nie, to twoja wina’ – Mama
była już na granicy wytrzymałości – 'Mój Boże. Nie możemy dłużej tak żyć, Al.
To dla mnie za wiele’. Po tych słowach odeszła. Po raz kolejny.
Jednak tym razem sprawa przedstawiała się inaczej. Przestała już wracać – tego
wieczoru po raz ostatni widzieliśmy naszych rodziców razem…
17 grudnia 1951 roku w
sądzie stanowym w Seattle odbywa się sprawa rozwodowa. ...Miesiąc miodowy trwał z przerwami na walkę między nimi około trzech lat
- skomentował Harry Shapiro. Decyzją sądu Alowi zostaje przyznana opieka nad
Jimim, Leonem i Josephem. Leon przyznał po latach - Mama nie byłaby w stanie nas utrzymać, musiała ustąpić. Do tego w
tamtym czasie miała już dość zmagań z własnymi demonami... Al Hendrix
przypominał sobie – Nie wyszło to za
dobrze. Więc w końcu się rozwiedliśmy. Leon miał
roczek. (prawie cztery lata - przyp. aut.) Zatrzymałem dzieci, a ona się wyprowadziła i potem rzadko je odwiedzała...
Jednak
mimo wyroku sądu rodzinnego, który nakazał Alowi zająć się dziećmi, opiekują się
nimi na zmianę babcia Clarice (matka Lucille), babcia Nora (matka Ala) oraz
ciocie Delores i Dorothy. ...Ciocia
Delores, niech Bóg jej wynagrodzi - pamiętał Leon - zorientowała się, jak ciężko jest tacie, więc postanowiła pomóc. Mimo,
że ona i jej mąż, wujek Bob, sami mieli ośmioro dzieci, regularnie proponowała,
że zaopiekuje się Busterem i mną. Nie wiem, co byśmy zrobili, gdyby nie
próbowała ulżyć naszemu tacie... Po opuszczeniu Ala, Lucille zamiast
udać się na leczenie odwykowe, w oparach alkoholu wznawia dawne życie z przyjaciółmi. Leon przypominał sobie - Nie widzieliśmy mamy przez długi czas, aż tu nagle, ni stad, ni zowąd,
pojawiła się przed drzwiami, prosząc tatę o pozwolenie na spotkanie z nami...
Na początku 1952 roku, mimo rozwodu, Lucille znowu
wprowadza się do Ala ...Kiedy rano unosił
się wokół zapach smażonego boczku i naleśników, skakaliśmy i dokazywaliśmy, bo
mama była w domu Ale trwało to przeważnie jeden dzień, bo wieczorem zaczynali
pić i kłócić się, i mama sobie szła - wspominał Leon. Robert
Fisher dodawał – Jimi
powiedział, że choć jego ojciec pracował bardzo ciężko, ledwo mógł
zarobić tyle pieniędzy, aby utrzymać rodzinę. Mówił wtedy bardzo
mało o swojej matce, ale miałem
wrażenie, że bardziej interesowało ją
rozrywkowe życie, niż bycie
gospodynią domową i matką...
Piątego września 1952 rodzina Hendrixów przeprowadza się do
domu na Genessee Street 3022. Tu dwudziestego siódmego listopada, w Święto
Dziękczynienia, Jimi świętuje dziesiąte urodziny, ma wtedy dwa dni wolne od
zajęć szkolnych. Opowiadał Al Hendrix - Kiedy Jimi kiedy był mały obchodziliśmy uroczyście jego
urodziny, ale później już tak nie było. Dawałem
mu w prezencie cokolwiek. Dałbym mu więcej, ale nie było mnie na to stać.
Przyjęć urodzinowych nie miał do czasu, gdy stał się dorosły. Mówiłem: 'Jeśli
będziesz już dość stary, to urządzę ci przyjęcie urodzinowe'... Tym razem
na uroczystość przychodzi także Lucille. Jest w dziesiątym miesiącu ciąży. Al
znowu zaprzeczy ojcostwa.
Leon
tłumaczył - Pomimo rozdzierających serce
doświadczeń związanych z oddaniem dzieci pod opiekę zastępczą oraz rozwodem,
mama i tata nie potrafili długo bez siebie wytrzymać. Wyprowadziła się, to
fakt, a jednak brat i ja czasami budziliśmy się słysząc, jak przygotowuje
śniadanie w kuchni. Gdy tylko czuliśmy słodki zapach naleśników i kiełbasek,
wiedzieliśmy, że mama jest w domu... Tym razem potrwa to dłużej, bo jak
opowiadał Jimi - Tata musiał bardzo mamę bardzo kochać. Nawet kiedy mówimy o niej dzisiaj,
płacze. Mówi o niej
godzinami, to się wścieka i mówi, że wyglądam tak
jak ona. Ona była piękna. Miała długie, czerwonawe włosy i jasną skórę, ale
to, co pamiętam, to mój tata zawsze kłócił
się z nią... Leon Hendrix dodawał - W tym czasie mama przeprowadziła się z
okolic browaru Rainera do innego mieszkania przy ulicach 13 i Besler. Dobrze
radziła sobie sama, utrzymując się z posady kelnerki w Far West Cafe, oddalonej zaledwie o kwartał od jej nowego
mieszkania. Tata, idąc do roboty, czasami zostawiał Bustera i mnie przy jednym
ze stolików w rogu lokalu. Jeśli mieliśmy szczęście, kucharz dawał nam na obiad
niezły posiłek złożony z herbatników i kurczaka...
Czasami
Lucille odwiedza swoich synów w ich domu. Al Hendrix nie zawsze o tym wie. Ona
przychodzi bowiem wieczorem, gdy on jest w pracy lub przez kilka dni nie ma go
w domu. Ona zaś pojawia się z butelką w
jednej ręce i z nowym partnerem u boku. Jimi z
kolegami, biega po okolicznych wzgórzach i alejkach miejskiego parku. ...Biegając po okolicy - wspominał dalej
Leon - wciąż słyszeliśmy krzątaninę w
domu - delikatne podzwanianie lodu wrzucanego do kieliszków koktajlowych oraz
salwy śmiechu dochodzące z salonu. Dawała nam całą swoją miłość i miała na to kilka dni, wiedzieliśmy, że potem znowu zniknie
na parę miesięcy...
Po latach w jednym
z wywiadów Jimi Hendrix opowiadał - Kiedy
byłem mały, miałem sen, w którym moja matka na grzbiecie wielbłąda odjeżdżała w
dal z wielką karawaną. Na jej twarzy widniały cienie liści, stworzone przez
prześwitujące przez konary słońce. Zielone i żółte, kładły się na jej twarzy.
Mówiła do mnie: 'Teraz nie będziemy się często widywać, żegnaj’. Dwa lata
później umarła. Ale ten sen zapamiętam na zawsze. Nie umiem tego wytłumaczyć,
ale nigdy go nie zapomnę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz