środa, 6 kwietnia 2022

        Leon Morris Hendrix, drugi syn Lucille rodzi się trzynastego stycznia 1948 roku. …Tak się cieszę, że mam drugiego syna. Dopiero teraz widzę jak wyglądają małe paluszki, stópki, rączki – zachwycał się Al. Pewnie - żałował, że przez wojnę stracił szansę na uczestniczenie we wczesnych latach wychowywania mojego brata, a tymczasem los dał mu drugą szansę na sprawdzenie się w roli ojca - zanotuje potem Leon. Jimi zaś zapamiętał – Mamusia i tatuś oszaleli na punkcie mojego małego braciszka, lubią go bardziej niż mnie…51 Al ma spore podejrzenia, czy na pewno jest ojcem, przyznał to w autobiografii - Miał azjatyckie rysy i zupełnie proste włosy... Mimo to uznaje Leona Morrisa za swojego syna, na świadectwie urodzenie w rubryce "ojciec" figuruje jego nazwisko. Tak potem tłumaczył -  Nie jestem specjalnie zazdrosny... No i znowu są z Lucille razem. ...To okres w którym wszystko się układało - wspominała Delores, która w tym samym co Lucille czasie, powiła swoje trzecie dziecko. Al uzupełniał - Prawie cyklicznie przez dwa trzy miesiące było jak w bajce. Po tym czasie myślałem 'Aha zaraz coś walnie'...

        Niedługo po narodzinach Leona rodzina Hendrixów przenosi się na nowe miejsce, do mieszkania z dwoma sypialniami na Genesee Street 3022, na osiedlu Rainer Vista.  Po raz pierwszy Jimi i Leon mają swój osobny pokój. Leon opowiadał - Po wyjściu taty do pracy mama zostawała w domu i zazwyczaj zaczynała zabawę z przyjaciółmi, którzy zaglądali do niej przez cały dzień. Wszystko było w porządku, dopóki tata nie wracał pod wieczór z pracy. Po zaliczeniu jednego, czy dwóch barów, w drodze do domu nie tryskał szczególnie radością, kiedy na miejscu zastawał goszczących się nieznajomych. Jeśli nie był w nastroju i nie miał ochoty brać udziału w zabawie, po prostu wykopywał wszystkich za drzwi i darł się na naszą mamę. Wkrótce stało się to regułą. Długie dni, które rodzice spędzali na piciu, kończyły się głośnymi kłótniami do późnych godzin nocnych. Już pod wieczór cały śmiech standardowo zamieniał się we wrzaski. Czasem awantury zdawały się ciągnąc bez końca. Tata nie zachowywał się brutalnie w stosunku do mamy i nigdy nie podniósł na nią ręki, jednak kiedy ona sobie popiła, wychodził z niej diabeł. Nie miała oporów, żeby zdzielić tatę po łbie butelką od piwa, albo czymkolwiek, co akurat nawinęło się pod rękę. Brat i ja nauczyliśmy się siedzieć cicho w czasie sprzeczek rodziców. Miałem pięć lat mniej, toteż zawsze słuchałem brata. Gdy wyczuwaliśmy, że zaczyna ich nosić, natychmiast zamykaliśmy drzwi do naszej sypialni i przeczekiwaliśmy całą awanturę. Kiedy robiło się naprawdę groźnie, zamykaliśmy się w szafie. W ciemności nasłuchiwaliśmy przytłumionych krzyków, licząc na to, że wreszcie się skończą. Wszystko będzie dobrze, Leon – mawiał brat, obejmując mnie ramieniem i przyciągając do siebie. Czasem kryliśmy się w szafie przez godzinę, aż mama i tata w końcu padali ze zmęczenia...

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz