poniedziałek, 4 kwietnia 2022

            W rękach Jimiego pojawia się wtedy pierwszy instrument. Tak to zapamiętał - Mój tata tańczył oraz grał na łyżkach. Pierwszym moim instrumentem była harmonijka, którą dostałem gdy miałem cztery lata. Potem były skrzypce. Zawsze lubiłem instrumenty strunowe i pianina, ale chciałem mieć coś, co da się wziąć ze sobą do domu i w ogóle wszędzie, a przecież nie mogłem zabrać do domu jakiegoś pianina... Wówczas ustną harmonijką Jimi długo jednak się nie pobawił. Jak wspominał jego ojciec - Jimi nie wiedział jak na niej grać. Każdy z nas, kiedy był mały dostał harmonijkę. Każdy też dmuchał w nią wydając jakieś dźwięki, ale on nie potrafił tych dźwięków uporządkować. Nigdy nie słyszałem, żeby zagrał na niej jakąś melodię...

Ulubioną bowiem zabawą czterolatka stał się wtedy szmaciany piesek. Zrobiła mu go mieszkająca na tym osiedlu od 1947 roku ciocia Dorti, czyli Dorothy Harding. Tak to później wspominała - Potrafił się sam bawić... Wymyślił sobie również towarzyszkę zabaw, którą nazwał Sassa. ...Jimi był mały, starał się nauczyć jak wiązać buty i długo mu to nie wychodziło - wspominała Dorothy - oni chcieli go tego nauczyć, ale nie mieli wystarczająco cierpliwości. Ojciec go obserwował, a Jimi chciał go zadowolić i jeszcze bardziej się denerwował, wszystko mu się plątało. Al bardzo na niego krzyczał. Starałam się go uspokoić, mówiłam 'Daj spokój, on jest jeszcze dzieckiem, nauczy się. Jeśli będziesz na niego krzyczał, on będzie nerwowy i dopiero wtedy będzie problem'. Al odpowiadał 'On myśli tak ciężko, jak jego matka'… Dorota miała rację - Jimi był boleśnie nieśmiały i przez wiele lat się jąkał...

                Jimi wspominał - Miałem cztery lata, gdy długo stałem w deszczu. Zlałem się w spodnie i stałem kilka godzin, chciałem być mokry, aby moja mama niczego nie zauważyła. Ale i tak zorientowała się o co chodzi…

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz