piątek, 14 sierpnia 2020

Zabójstwo Sama Cooke'a

Wracając do 1964 roku, w czwartek 5 listopada ekipa Cooke/Wilson plus Jimi Hendrix, występuje w Greenville w Południowej Karolinie, dzień później w Norfolk Arena  w Norfolk w Wirginii, w sobotę 7 w Clemson w Karolinie Południowej, a dnia następnego w liczącym 3.200 miejsc Mosque Theater w Richmond, w Wirginii, gdzie sprzedano wszystkie bilety na dwa występy. Gitarzysta "The Upsetters" Melvin Sparks wspominał - Koncerty odbywały się w miejscach oddalonych od siebie od dwustu do trzystu mil. Większość czasu zamiast w hotelach spędzaliśmy więc w autobusie...
            Kończący to tournee występ odbywa się w poniedziałek dziewiątego listopada w nieznanym miejscu w Greensboro, w Północnej Karolinie. W Kansas City autobus z muzykami odjeżdża bez Hendrixa, który już tradycyjnie, spóźnia się. Bobby Womack opowiadał - Zawsze trzeba było mieć dobrze nastawiony zegarek i dobry dzwonek. Nigdy bowiem nie wiedziało się, kiedy ruszymy z miasta. Można było się zatrzymać na autostradzie, wszyscy wtedy opuszczali pojazd. A oni mówili: 'Zobaczymy co masz. Nie bądź w mieście później niż o drugiej'... Jimi pozostaje w Kansas City sam i bez pieniędzy, czekając na pomoc przez kilka dni. Opowiadał później - Po jakimś czasie wróciłem do Atlanty, gdzie poznałem Little Richarda. Zacząłem z nim grać... Grupa muzyków, która go z Kansas City odebrała to był albo "The Mighty Hannibal", albo też występująca na Południu od połowy do końca listopada 1964 r. „The Tams”, która zagra w Soul City Club w Atlancie. Prowadzi ją, jak wielu innych czarnych artystów Gorgeous George. Jimi znał "The Tams", gdyż grał z nią parę koncertów kilka tygodni wcześniej. Obojętnie z jakim zespołem, Hendrix znów trafia do Atlanty. Gitarzysta "The Tams" Herman Hitson opowiadał - Gorgeous George zajmował trzy pokoje w Bellevue Hotel, Jimi zajmował nr 17. Razem z perkusistą Williamem Powellem poszliśmy go odwiedzić, on tam siedział i brzdąkał na gitarze. Był spłukany, spytał nas: 'Macie Pepsi Colę, jakieś krakersy? Cokolwiek?' Kilka kroków stąd była restauracja Henry'ego Wynna (dokładnie "Henry's Grill"). Zapamiętałem, że Jimi zaczął wtedy ubierać się w niektóre fantazyjne rzeczy George'a. Wzięliśmy go więc do Royal Peacock...
            W tym samym hotelu Royal Peacock na pięć dni (od 26 do 30 listopada) zatrzymuje się także Sam Cooke. Dwa tygodnie później, 11 grudnia 1964 roku, w Watts, na przedmieściach Los Angeles, w nadmorskim motelu Hacienda ginie zastrzelony przez białą menedżerkę Berthę Lee Franklin. Nie wiadomo, co się tak naprawdę stało w pokoju, w którym Cooke nocował, gdyż nagle pijany wybiegł z niego półnagi, w samej marynarce i butach - Krzyczał, że dziewczyna ukradała mu ubranie i portfel, po czym zniknęła - opisywał to zdarzenie Michele Primi - Był przekonany, że ukrywa się w motelowym biurze. Bertha Franklin powiedziała, że nic o tym nie wie. Cooke nie uwierzył i rzucił się na nią. Franklim uwolniła się z uścisku i sięgnęła po schowany pistolet. Padł strzał i Sam Cooke padł na ziemię: 'Pani mnie zastrzeliła'... Na policję zadzwoniły zarówno właścicielka motelu Evelyn Carr, jak też Elisa Boyer, to ta dziewczyna, której tego feralnego wieczoru miał szukać Cooke. Boyer stwierdziła, że zastrzelony artysta próbował ją zgwałcić, więc uciekając z pokoju pomyłkowo zabrała jego ubranie. Portfela, w którym miało być mnóstwo pieniędzy, nigdy nie znaleziono, ale ją krótko potem aresztowano, za prostytucję. Co zaś do Berthy Franklin - ława przysięgłych wydała werdykt "Usprawiedliwione zabójstwo".
            Sam Cooke był, jak to poetycko ujął Rick Bragg - Piosenkarzem o czystym głosie, który rozbrzmiewał na scenach długo po tym, jak on sam pożegnał się z tym światem, niczym chmurka dymu papierosowego unosząca się w powietrzu... Nic dziwnego, że tragiczna wiadomość o jego śmierci odnosi wyraźny wpływ na stan psychiki Hendrixa. Wprawdzie kiedy był z nim na tournee nie poznał go zbyt dobrze, ale podziwiał jego styl wykonawczy i elegancję, jaką Sam prezentował na scenie. Teraz, już bez niego, sam w hotelu w Atlancie czeka na swoją następną szansę.
            Nazywa się ona Little Richard, który jak go trafnie określał konkurent z branży rock'n'rollowej Jerry Lee Lewis - Był niezłym świrusem. Kimś innym niż cała reszta. Świetnym piosenkarzem o zawodzącym głosie, ale nade wszystko wielkim showmanem. Jego głos to czysty rock and roll...
                Dla Little Richarda to miasto jest jednym z przystanków na tamtej koncertowej trasie. Zimą 1974 roku tak wspominał tamto spotkanie z Hendrixem – Po raz pierwszy spotkałem Jimiego w Atlancie, w Georgii. Pracował wtedy z czarnym facetem o nazwisku Gorgeous George, który nosił blond perukę i wspaniałe ubrania, które sam sobie robił...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz