Powracając do Nashville, Jimi
spotyka jednego ze swoich idoli - Alberta Kinga. Mimo różnicy wieku - Jimi ma
21 lat, Albert zaś 41- wiele ich łączy. Obaj są leworęczni, mają duże i mocne
dłonie, co pozwala im po całym gryfie z łatwością wyginać struny gitary. B.B.
King powiada, że takie granie w poprzek powstało zanim się urodził i pochodzi z
wysp hawajskich. Albert stroi swoją gitarę niżej, niż inni i Jimi to od niego
przyjmuje. Obaj, Jimi i Albert przenoszą na gitarę zagrania dęciaków, Albert
King pokazał to już w latach 50. XX wieku, nagrywając płyty dla firmy Bobbin
Records. Dla obu także, ważną częścią ich gitarowego słownictwa jest
rytm, wygrywany na gitarze. Jimi jako dzieciak zagrał kilka razy na bębnie,
Albert zaś pracował jako perkusista w zespołach Jimmy'ego Reeda.
Kiedy
spotykają się po raz pierwszy Albert pokazuje jak gra, Jimi uważnie go
obserwuje, idą potem swoimi drogami, a kiedy spotkają się ponownie, w 1968 Jimi
będzie już wielką gwiazdą, zaś Albert King będzie jego supportem. Prawdę
mówiąc, w latach sześćdziesiątych ub. stulecia nie było szkół dla gitarzystów
bluesowych. Oni sami uczyli się w barach, klubach, na imprezach plenerowych,
rent parties, w pociągach, autobusach, na zapleczach scen i w studiach, gdzie
bluesmani siedzieli, pokazywali sobie i wymieniali zagrywki, sztuczki i
pomysły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz