środa, 19 sierpnia 2020

Albert Collins

W środę 27 stycznia w drodze do Los Angeles Jimi Hendrix poznaje jeszcze jednego mistrza bluesa i bluesowej gitary. Nie tylko poznaje, ale także dołącza do niego na scenie w czasie jam-session.
            Dziesięć lat od niego starszy Albert Collins, "Master of Telecaster", jak go nazywają z uwagi na grę wyłącznie na gitarze modelu Fender Telecaster, jest kuzynem legendarnego Lightnin' Hopkinsa. Albert Collins wspominał – Spotkałem Hendrixa, kiedy on grał z Little Richardem. To było w miejscu nazywającym się Club 500 w Houston. Trzecia Sala. To tam grałem... Pochodzący z Teksasu Albert Collins zwany także "Ice Man" z powodu chłodnego, czy wręcz lodowatego brzmienia swej gitary, grając na niej z ostrym atakiem wysokich dźwięków, stosując specyficzną harmonię oraz niestandardowe strojenie (w d-moll i e-moll), swój styl opierał na grze obserwowanego w młodości Clarence'a "Gatemouth" Browna, swego kuzyna Williego Younga, a także znanych Hendrixowi T-Bone Walkera i Freddiego Kinga. Niemal od pierwszych nagrań dokonanych dla niewielkich wytwórni, jego utwory oparte na rytmie shuffle, cieszyły się sporym zainteresowaniem odbiorców, a wydany w 1958 "The Freeze" sprzedano w nakładzie ponad stu tysięcy egzemplarzy (utwór stał się ponownie przebojem na rynku amerykańskim w 1964). Kolejne przeboje - "Delfrost" i przede wszystkim "Frosty", oba z 1962, rozsławiły nazwisko Collinsa, który wspominał - Nagrania instrumentalne sprzedawały się wtedy bardzo dobrze - Freddie King miał ich kilka, było też bardzo popularne "Green Onions" "Booker T & MG's"... Charles Shaar Murray opisywał, że - U Collinsa, wokalisty i frontmana, śpiew i dźwięk gitary idealnie się stopiły z wirtuozowską prezentacją sceniczną entuzjastycznie przyjmowaną przez widownię - czego by nie osiągnął bez opanowania instrumentu i bez ciężkiej pracy...
                ...Pierwszy raz spotkałem Jimiego w 1964 roku, kiedy był z Little Richardem i miał 17 lat. Zastąpiłem go w zespole, gdy on dołączył do grupy "The Drifters" - opowiadał Collins - Richard przyszedł, aby zobaczyć mój zespół w klubie w Houston, i wtedy opowiedział mi o tym dzieciaku, którego ma u siebie. Przedstawił nas, a Jimi spytał, czy mógłby się do nas dosiąść. Powiedziałem, żeby przyszedł z gitarą i razem zagramy na scenie. W trakcie grania, doszedł do końca sceny, a wtedy jeden z technicznych Little Richarda powiedział mi: 'Słuchaj, jeśli go stamtąd nie wyciągniesz, on skończy na stołach'... Efektem tego spotkania (poprawiając Collinsa, było to nie w 1964, a w następnym roku, a Jimi nigdy nie grał w "The Drifters") będzie utwór Hendrixa "Drivin' South", który pojawi się na płycie dopiero za kilka lat (album "BBC Sessions"), zaś zdaniem Collinsa oparty został na jednym z granych wtedy tematów. Nuty otwierające "Collins Shuffle", Hendrix zacytuje w 1968 roku w utworze „Voodoo Chile”, który kilka lat później Mister Collins nazwie utworem doskonałym.  ...Tak, on był dużo mocniejszy, mógłby grać tylko bluesa - dodał Albert Collins.
            Można zresztą spokojnie powiedzieć, że Jimi przez całe swoje życie wiele “zapożyczał” od innych gitarzystów. ...Zostaliśmy przyjaciółmi i byliśmy ze sobą w 1968 i 1969 - opowiadał Collins - Wtedy po raz ostatni wystąpiliśmy wspólnie na jednym z koncertów Ike'a i Tiny Turnerów, on dostał więcej forsy, niż reszta z nas. A tuż przed wyjazdem do Anglii, zadzwonił do mnie i powiedział: 'Kiedy wrócę, chciałbym abyśmy razem wyruszyli na trasę'...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz