Little Richard - przystojniak z Południa - jak go z lekką
kpiną określano, w 1964 roku nadrabia
stracony czas i przede wszystkim stracone, wskutek odejścia od muzyki,
pieniądze. A zanim stał się wielką gwiazdą, nazywaną "King of Rock &
Rhythm", czyli "Królem Rocka i Rytmu", zanim stał się sławny i
bogaty, zmywał przecież talerze na dworcu autobusowym w Macon. Zaś u szczytu
kariery, w 1956 roku, kazał się nosić na tronie wszędzie tam, gdzie śpiewał
swoje przeboje: "Tutti Frutti",
"Lucille", "Long Tall Sally". „Good Golly
Miss Molly” i "Slippin’ And
Slidin’". Nosił bogato zdobione, wyszywane świecidełkami ubrania, a
grając na klawiaturze pomagał sobie stopą. No i obok Chucka Berry’ego i Bo
Diddley’a, był jednym z prekursorów rock’n’rolla, który podobał się zarówno
czarnej, jak i białej młodzieży. Nie bez pychy twierdził - Moja muzyka przełamywała bariery bariery rasowe, bo grałem dla
mieszanej publiczności. Biali siedzieli na górze. Czarni na dole, bo muzycy też
byli czarni. Biali skakali z góry i schodzili do nas, integrowali się z resztą
publiczności... Entuzjazm był
jeszcze większy, gdy Little Richard głosem podobnym do falsetu świętych sióstr
wydawał krzyki w swoich wspomnianych wcześniej przebojach rock'n'rollowych. W
1957 roku, gdy koncertował w Australii z Eddiem Cochranem i Genem Vincentem,
Rosjanie wystrzelili w kosmos pierwszego satelitę, a wtedy Little Richard
powiedział: 'Miałem sen, widziałem w nim
straszne rzeczy'... Przestał nosić swoje ekscentryczne stroje i
biżuterię, zaś po powrocie do Ameryki zaczął śpiewać w kościołach pieśni
gospel, prowadząc zarazem kazania. ...Byłem niepocieszony - opowiadał Solomon Burke - kiedy
usłyszałem w radiu, że Little Richard postanowił zakończyć karierę i wyrzucił
wszystkie swoje brylanty do rzeki, szkoda, że nie powiedział, do której, i
został kaznodzieją. Być może ta odmiana przyczyniła się do tego, że nadal jest
wielki...
Po rozstaniu z
branżą rozrywkową Richard Penniman wstąpił do seminarium Holiness lub Oakwood
College w Huntsville, w Alabamie. A potem przez kilka lat - Był poważnym wykonawcą muzyki gospel -
jak wspominał Quincy Jones. Teraz ponownie, jak się okaże znów tylko na kilka
lat znów wraca do show-biznesu, ale w 1970 ponownie w kościołach i w programach
telewizyjnych będzie wygłaszał „Czyny Apostolskie” (w programach „Mike
Douglas Show” i „700 Club”), zajmował obnośna
sprzedażą „Black Heritage Bible”.
R.W. Shambach przedstawiać go będzie jako byłego króla rock’n’rolla, który
teraz postawił stopy na skale (rock), a jego nazwisko figuruje na liście
(roll). Sam zaś Penniman mówić będzie do wiernych – Bóg prosił mnie, żebym powiedział wam wszystkim, byście odrzucili
rock’n’rolla… A tłum będzie krzyczał wyrażając swoją aprobatę. ...'Świętość albo piekło, panie i panowie'...
Świadkiem tej odmiany, po raz pierwszy, wraz ze swoim bratem Leonem, był
także Jimi Hendrix. I teraz, w grudniu 1964 roku, dzięki Gorgeousowi George
Odellowi ma szansę stanąć ze swoim młodzieńczym idolem oko w oko. Wspominał Jimi
- Byłem zatem w Kansas City, Missouri, i
nie miałem pieniędzy, więc, wiecie, ta grupa zabrała mnie do Atlanty w stanie
Georgia, gdzie spotkałem Little Richarda i zacząłem przez pewien czas z nim grać,
w sumie grałem z nim około sześć miesięcy, pięć lub sześć miesięcy...
Za nieobecność na
scenie Richard zapłacił olbrzymią cenę. Jako
kaznodzieja niewiele osiągnął, jako "King of Rock & Rhythm", czy
"King of Rock'n'Roll", jak się kazał nazywać, mógł osiągnąć więcej,
znacznie więcej. Więc znowu spróbował, choć w Ameryce sprawy nie wyglądały tak
różowo. Wprawdzie nadal podróżował samolotem, ale zespół podążał za nim
autobusem, angaże zaś dotyczyły głównie małych klubów i to w „czarnych
dzielnicach”, więc było to podążanie "chitlin' circuit", czyli
"flaczkową trasą". Little Richard opowiadał - Przemierzałem przez cały kraj, zatrzymując się tylko na jedną noc.
Grałem w okropnych dziurach, gdzie były szczury, w zagrodach dla świń. Mój Boże. The Domino Lounge w
Atlancie, Soul City
w Dallas. Byłem
wtedy wszędzie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz