niedziela, 16 sierpnia 2020

Little Richard ciąg dalszy

Little Richard - przystojniak z Południa - jak go z lekką kpiną określano, w 1964 roku nadrabia stracony czas i przede wszystkim stracone, wskutek odejścia od muzyki, pieniądze. A zanim stał się wielką gwiazdą, nazywaną "King of Rock & Rhythm", czyli "Królem Rocka i Rytmu", zanim stał się sławny i bogaty, zmywał przecież talerze na dworcu autobusowym w Macon. Zaś u szczytu kariery, w 1956 roku, kazał się nosić na tronie wszędzie tam, gdzie śpiewał swoje przeboje: "Tutti Frutti", "Lucille", "Long Tall Sally". „Good Golly Miss Molly” i "Slippin’ And Slidin’". Nosił bogato zdobione, wyszywane świecidełkami ubrania, a grając na klawiaturze pomagał sobie stopą. No i obok Chucka Berry’ego i Bo Diddley’a, był jednym z prekursorów rock’n’rolla, który podobał się zarówno czarnej, jak i białej młodzieży. Nie bez pychy twierdził - Moja muzyka przełamywała bariery bariery rasowe, bo grałem dla mieszanej publiczności. Biali siedzieli na górze. Czarni na dole, bo muzycy też byli czarni. Biali skakali z góry i schodzili do nas, integrowali się z resztą publiczności... Entuzjazm był jeszcze większy, gdy Little Richard głosem podobnym do falsetu świętych sióstr wydawał krzyki w swoich wspomnianych wcześniej przebojach rock'n'rollowych. W 1957 roku, gdy koncertował w Australii z Eddiem Cochranem i Genem Vincentem, Rosjanie wystrzelili w kosmos pierwszego satelitę, a wtedy Little Richard powiedział: 'Miałem sen, widziałem w nim straszne rzeczy'... Przestał nosić swoje ekscentryczne stroje i biżuterię, zaś po powrocie do Ameryki zaczął śpiewać w kościołach pieśni gospel, prowadząc zarazem kazania. ...Byłem niepocieszony - opowiadał Solomon Burke -  kiedy usłyszałem w radiu, że Little Richard postanowił zakończyć karierę i wyrzucił wszystkie swoje brylanty do rzeki, szkoda, że nie powiedział, do której, i został kaznodzieją. Być może ta odmiana przyczyniła się do tego, że nadal jest wielki...
            Po rozstaniu z branżą rozrywkową Richard Penniman wstąpił do seminarium Holiness lub Oakwood College w Huntsville, w Alabamie. A potem przez kilka lat - Był poważnym wykonawcą muzyki gospel - jak wspominał Quincy Jones. Teraz ponownie, jak się okaże znów tylko na kilka lat znów wraca do show-biznesu, ale w 1970 ponownie w kościołach i w programach telewizyjnych będzie wygłaszał „Czyny Apostolskie” (w programach „Mike Douglas Show” i „700 Club”), zajmował obnośna sprzedażą „Black Heritage Bible”. R.W. Shambach przedstawiać go będzie jako byłego króla rock’n’rolla, który teraz postawił stopy na skale (rock), a jego nazwisko figuruje na liście (roll). Sam zaś Penniman mówić będzie do wiernych – Bóg prosił mnie, żebym powiedział wam wszystkim, byście odrzucili rock’n’rolla… A tłum będzie krzyczał wyrażając swoją aprobatę. ...'Świętość albo piekło, panie i panowie'... Świadkiem tej odmiany, po raz pierwszy, wraz ze swoim bratem Leonem, był także Jimi Hendrix. I teraz, w grudniu 1964 roku, dzięki Gorgeousowi George Odellowi ma szansę stanąć ze swoim młodzieńczym idolem oko w oko. Wspominał Jimi - Byłem zatem w Kansas City, Missouri, i nie miałem pieniędzy, więc, wiecie, ta grupa zabrała mnie do Atlanty w stanie Georgia, gdzie spotkałem Little Richarda i zacząłem przez pewien czas z nim grać, w sumie grałem z nim około sześć miesięcy, pięć lub sześć miesięcy...
            Za nieobecność na scenie Richard zapłacił olbrzymią cenę. Jako kaznodzieja niewiele osiągnął, jako "King of Rock & Rhythm", czy "King of Rock'n'Roll", jak się kazał nazywać, mógł osiągnąć więcej, znacznie więcej. Więc znowu spróbował, choć w Ameryce sprawy nie wyglądały tak różowo. Wprawdzie nadal podróżował samolotem, ale zespół podążał za nim autobusem, angaże zaś dotyczyły głównie małych klubów i to w „czarnych dzielnicach”, więc było to podążanie "chitlin' circuit", czyli "flaczkową trasą". Little Richard opowiadał - Przemierzałem przez cały kraj, zatrzymując się tylko na jedną noc. Grałem w okropnych dziurach, gdzie były szczury, w zagrodach dla świń. Mój Boże. The Domino Lounge w Atlancie, Soul City w Dallas. Byłem wtedy wszędzie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz