W Atlancie Little Richard
zatrzymuje się we wtorek 15 grudnia 1964 roku. Do 22-go ma zakontraktowane
występy w The Domino Lounge, a nocuje w hotelu Royal Peacock. Odwiedza
go Odell i mówi - Chcę ci przedstawić
mojego kuzyna Maurice'a Jamesa. Gra na gitarze. Może byś go zabrał ze sobą do
autobusu?... Richard odpowiada, że ma skompletowany zespół, ale młody
chłopak, do tego, grający na gitarze, zawsze może się przydać, choćby jako
pracownik techniczny, do pomocy kierowcy Billowi Murray'owi, także do noszenia
sprzętu i opieki nad urządzeniami elektronicznymi. Little Richard dodawał – Mój autobus stał zaparkowany na Auburn
Avenue, a Jimmy mieszkał w małym hotelu. Przyszedł nas zobaczyć. Patrzył jak ja
pracowałem i spodobały mu się opaski które nosiłem na włosach i ubrania, które
nosiłem na scenie... ...Powiedziałem, że potrzebne będzie 150
dolarów, aby odebrać z lombardu jego gitarę i wzmacniacz - dodawał Odell - on dał mi 175, schowałem je do kieszeni i poszedłem
po Jimiego. On początkowo nie chciał pojechać z Little Richardem, wolał
poczekać na Sama Cooke'a, ale w końcu dał się przekonać i Richard go
zatrudnił... Dodam, że zapewne Odell niezbyt dokładnie pamiętał daty
tamtych wydarzeń, bowiem, kiedy Little Richard przybył do Atlanty, Sam Cooke
nie żył już od czterech dni.
Asystentem
menedżera Richarda był wtedy Henry Nash - Porozmawiałem
z kierownikiem trasy i on pozwolił Jimiemu, aby załadował się do autobusu, jako
pomocnik George'a. Nigdy nie zapomnę widoku, jak Jimi wnosi swoje rzeczy, a
wśród nich gitarę zapakowaną w worek po ziemniakach. Miała tylko pięć strun.
Kiedy dotarliśmy do Greenville, poszliśmy wieczorem do klubu i tam on zaczął
grać z "The Upsetters". Grał wtedy przez całą noc na gitarze z pięcioma
strunami... Steven Roby podaje, że koncert w Greenville w Karolinie
Południowej odbył się w czwartek 31 grudnia, a w zespole grali: Wade Jackson
(dr), Eddie Fletcher (gb), Frank McCray i Boogie Daniels (ts), Glen Willings
(g) oraz Maurice James, czyli Jimi Hendrix (g). Potwierdzał to zresztą sam Jimi
- Dołączyłem do nich już po pierwszej
części tamtej trasy... ...Hendrix
jest zafascynowany Little Richardem - potwierdził Robert Sankowski w Radiu
Roxy – Na jego wzór robi sobie
fryzurę i wąsik, podkreśla, że chce być równie ekspresyjny, jak mistrz… Zanim
jednak Jimi zagrał w Greenville, muzycy z zespołu Richarda na jego widok kpiąco
się uśmiechali. Zaś na głupią odzywkę sprzętowca, który był świadkiem przesłuchania
Hendrixa przez Richarda - 'Ten chłopak nigdy
muzykiem nie będzie' podobno sam
Richard odpowiedzial: 'Ten chłopak jest lepszy ode mnie'... ...To bardzo wiele - skomentował Agrypa,
wspominany już w tej książce wielki fan Hendrixa - Nadmiaru skromności nigdy nie można było panu Richardowi zarzucić... Mimo,
że Oscar Wright z grupy "The Upsetters" twierdził – W takich miejscach jak Houston, czy na
głębokim Południu, można było znaleźć tuzin równie dobrych, a nawet lepszych.
Chociaż trzeba dodać, że grał bardzo głośno i wiedział co to rock... Wiele
lat później Richard opowiadał będzie, że od razu rozpoznał w Jimim gwiazdę,
najbardziej prawdopodobne jest jednak to, że widział dobrego muzyka, który za
„psi grosz” zechce grać z nim, jedyną gwiazdą swojego programu.
Oto
słowa, jakich o Hendrixie użył Little Richard – Był gwiazdą, od samego początku był gwiazdą! Mówią, że każdy nią jest!
Różnica jest taka, że niektóre zostały posłane w stronę nieba i wróciły z
powrotem na ziemię! I to jest odpowiedź… Jak to ujął Jerry Hopkins - Pozostali muzycy towarzyszący wtedy
Richardowi stanowili tylko tło, wprawdzie kompetentne muzycznie, ale nie mające
swojego oblicza....Oczywiste jednak, że
po tamtym występie w Greenville, kiedy zrobił duże wrażenie na muzykach, Jimi zostaje
do zespołu dołączony i to na długi
czas. Nash zorientował się, że nie jest on zwykłym, takim sobie chłopakiem,
który gra na gitarze - Moim zdaniem Jimi
nie był zbyt precyzyjnym gitarzystą. Nie czytał nut, ale miał coś, co mają nie
wszyscy gitarzyści - robił coś czego pożąda publiczność. Miał też dobre ucho... Menedżer trasy Hosea Wilson dodawał - Jimi był bardzo mocny, jako gitarzysta
rytmiczny. Już wtedy było widać, że miał piekielny talent. Chociaż, kiedy grał
z zespołem, tak faktycznie nie był z nim, cały czas był z boku...
Tamta trasa Richarda
zapowiadała się na bardzo intensywną. Jimi nie tylko potrzebował takich tras,
ale on je wręcz kochał, wspominając później – Droga była częścią mnie, nie mógłbym wyobrazić sobie życia bez jazdy
autostradą... rytm kołysania wprawdzie usypia, ale sprawia, że ruszam tam,
gdzie chcę... jest to monotonne, ale stałe. W dziwny sposób, także bezpieczne.
W drodze nigdy nie wiem, gdzie jestem. Ale za mną zostaje przeszłość i jadę przed
siebie, w przyszłość... Trzeba przyznać, że ta filozofia "drogi"
zaciąży na całym jego życiu. Mimo, że Hendrix był, jak twierdził już
pełnoletni, wyglądał na znacznie młodszego, Little Richard postanowił go
sprawdzić – Chciał być ze mną, więc Bumps
(Blackwell), który znał jego rodzinę w Seattle zadzwonił do pana Hendrixa, aby
on wyraził zgodę na jego grę z nami. Al Hendrix powiedział, że Little Richard
jest idolem Jimiego Hendrixa, i on zjadłby dziesięć jardów gówna, by tylko do
niego dołączyć'... Tamte chwile wspominał James Brown, który
był także na tournee po "flaczkowej trasie" - Little Richard i ja rozmawialiśmy w garderobie, był tam też jego
pomagier. Nie zwracałem na niego uwagi, on zaś starał się być jak najbardziej
Richardowi pomocny, a kilka lat później został jednym z największych idoli, jacy
kiedykolwiek żyli. Nazywaliśmy go wtedy super bratem. Tak, Jimi Hendrix był
pomagierem Little Richarda. A niedługo potem awansował na jego gitarzystę... Little
Richard - Patrzył jak pracuję i podobał mu się sposób, w jakim nosiłem te opaski
wokół moich włosów i jak dziko się ubierałem... Jimi
ma wtedy wiele sympatii i szacunku dla Little Richarda. Obserwuje, jak krzyczy
on na scenie, dając z siebie maksimum głosu. Opowie później - Jak ciotka Jemima, gdy po raz pierwszy
spróbowałem marihuanę, albo jak biała dama... Richard z kolei opowie
Jimiemu, jak uczył krzyczeć tych białych chlopaków z Liverpoolu, których
nazywano "Beatlesami". Kiedy w hotelu włączają radio i ich słyszą,
Jimiemu przypominają się tamte opowieści, a w jednym z wywiadów, za kilka lat doda
- Chciałem swoją gitarą robić to, co
Little Richard swoim głosem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz