wtorek, 4 sierpnia 2020

James Brown


...Brat napisze później w pocztówce do domu, że w czasie jednej z krótkich tras miał okazję grać z legendarnym Otisem Reddingiem, jak również otwierać występy Jackiego Wilsona oraz Sama Cooke’a. Wyglądało na to, że znalazł się na dobrej drodze do realizacji marzeń - zanotował Leon Hendrix w książce "Jimi Hendrix: A Brother's Story".

            Po opuszczeniu braci Isley w Nashville, w październiku 1964 roku, Hendrix zatrzymuje się u Billy'ego Coxa – Od początku Jimi był bardzo serio, mówił mi i Larry'emu: 'Będę wielki'. Na scenie zdobywał coraz większe doświadczenie - nauczył się, że kładąc swoją gitarę na wzmacniaczu wywołuje sprzężenie. Zrobiłem mu długi kabel, żeby mógł wyjść na widownię, żeby mógł z publiką tańczyć. On mi zawsze mówił, że czuje muzykę w swojej duszy, że ona jest w jego DNA. W tym czasie oglądaliśmy Jamesa Browna i Little Richarda, chcieliśmy osiągnąć to, co oni zrobili. Pewnego razu Jimi powiedział mi, że jest ktoś, kto proponuje mu wyjazd na trasę koncertową z Jackiem Wilsonem. Mnie to nie interesowało, ale Jimi to zrobił... Dziwne, że Hendrixowi podobały się popularne wtedy programy typu "show", zawierające elementy rewii z tańcem, z teatralnym ruchem scenicznym, synchronicznymi kroczkami wszystkich stojących za solistą w tle muzykami, często uzupełniane satyrycznymi zapowiedziami konferansjera lub występujących z artystyczną trupą komików.

            Niewątpliwie pionierem na tym polu był James Brown, który swoją karierę zaczynał w 1942 roku tańcząc na ulicy dla żołnierzy. Potem zaś, już jako śpiewający tancerz występował na imprezach szkolnych, czy innych uroczystościach w barach, nocnych klubach i innych miejscach w rodzinnym Toccoa, nawet w przerwach między filmami w miejscowym kinie Ritz. Kiedy kilkanaście lat później został już liderem własnego zespołu "The Famous Flames", tańcząc w Macon w Georgii, zbierał rzucane przez słuchaczy na scenę napiwki. Czasem też wykonywał niespotykane na innych występach ewolucje, na przykład stając na głowie. Było to już w czasach wspólnych występów z Little Richardem, który od listopada 1955 roku, po sukcesie singla "Tutti Frutti", tychże koncertów był głównym artystą. Kiedy jednak Little Richard wyjechał do Los Angeles, Johnny Brantley postanowił wypromować Browna i jego zespół, najpierw w grudniu 1955 w stacji radiowej WiBB nagrywając piosenkę "Please, Please, Please". Kiedy po roku płyta z tym nagraniem stała się krajowym przebojem (we wrześniu 1956 - 6 miejsce na liście R&B), wstawiono Jamesa do programu Apollo Theater. Miał tam poprzedzać wokalistę Little Williego Johna. James wiedział, że jest to dla niego ogromna szansa, miał jednak świadomość niebezpieczeństwa, jakie mu groziło. Publiczność Apollo miała bowiem w zwyczaju przynosić ze sobą jajka, pomidory oraz inne rzeczy którymi rzucała w niedobrych jej zdaniem wykonawców, nie tylko tych, którzy debiutowali na konkursie dla amatorów, ale również "zawodowców".  Okazało się, że James Brown z "The Famous Flames" przyjęci zostali znakomicie, zaś klęską zakończył się występ Little Williego Johna, który już wtedy z powodu pijaństwa był u schyłku swej kariery.

            Następny, już w roli gwiazdy, występ Jamesa Browna w Apollo - 24 października 1962 roku - to był już sukces ogromny. Przed teatrem stało ponad półtoratysiąca ludzi, a że wieczór był wyjątkowo chłodny, zatrudniono parę osób, które rozdawały stojącym w kolejce gorącą kawę. Najważniejsze jednak było to, że James Brown sam wyłożył pieniądze na nagranie całego swojego koncertu i to wbrew woli właściciela King Records Syda Nathana, który uważał, że płyty z nagraniami koncertowymi niechętnie są przez odbiorców kupowane. Jak bardzo się pomylił, okazało się już w czerwcu 1961 roku, kiedy wydano album "Live At The Apollo".

            Kupiło go ponad milion osób, na liście przebojów dotarł do drugiego miejsca, utrzymując się na niej przez ponad sześćdziesiąt tygodni. Jeszcze wtedy nie wydawano nośników wizyjnych, zatem odbiorcy nie mogli zobaczyć, a jedynie słysząc, wyobrazić sobie, jak na scenie Apollo tańczył mistrz widowiska - James Brown oraz jak potężny aparat wykonawczy zaangażował do swego koncertu, bo oprócz stałego dotąd zespołu J.C. Davisa oraz "The Famous Flames", liczba muzyków i tancerzy nieustannie rosła, powiększana o sekcję smyczkową w balladach, dodatkowych wokalistów w chórkach, nawet aktorów i komików. Wyobraźnia podsuwała rozmaite rozwiązania, żeby je sprawdzić wystarczyło pójść na kolejny koncert jego oraz tych, którzy go umiejętnie naśladowali. ...Podobała mi się kontrola, jaką miał nad zespołem i jego śliczne tancerki - wyznał Prince, po koncercie Browna w 1985 roku w Minneapolis. Należał do nich także wspomniany wcześniej Jackie Wilson otoczony grupą muzyków, którzy musieli wyglądać elegancko i tak samo, jak opowiadał Jimi Hendrix, który także za krótki czas znajdzie się chwilowo wśród muzyków otaczających Browna - Zakładaliśmy moherowe marynarki, szyte na miarę skórzane spodnie i mieliśmy opracowane przez stylistę sztywne fryzury...

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz