sobota, 4 lipca 2020

Marion James i inni

Po powrocie Jimiego do Nashville, w czerwcu 1963 "The King Kasuals" wraca do starej nazwy "The Casuals", a w lipcu przez dwa tygodnie (od 6 do 21) gra w klubie The Black Poodle  w Clarksville. Wracając potem znowu do Nashville, w drodze ponownie zmienia nazwę. Teraz nazywa się "Billy Cox & The Sandpipers" (to od miejscowego klubu Sandpipers). Wspominał Billy Cox - Starałem się zrobić coś unikalnego, co zainteresuje ludzi, więc wymyśliłem, że zmienimy nazwę. Dodałem też instrumenty dęte oraz gitarę rytmiczną, a jako suport wystąpił Jimi,  jako "Jimmy Hendrix and His Magic Guitar"... Właśnie wtedy, pierwszy raz w historii Jimiego Hendrixa, jego nazwisko pojawia się na plakacie. Jimi gra wówczas w klubie Jolly Roger od niedzieli 28 lipca do czwartku 1 sierpnia dwukrotnie, jako suport oraz razem z grupą Coxa. Towarzyszy także Marion James, którą nazywają królową bluesa z Nashville. Mąż Marion, Jimmy Stewart był jej aranżerem, szefem zespołu i znakomitym trębaczem. nagrywał także z B.B. Kingiem, a także pod pseudonimem "Mr. Broussard" płyty solowe na ustnej harmonijce. Jego muzycy żartobliwie nazywali go panem "Buzzard" (Myszołów, ptak, który żywi się padliną), ale Jimmy Stewart, jak napisał Steven Roby - Nie był padlinożercą. Wręcz przeciwnie, jego mieszkanie zawsze było otwarte dla muzyków, zwłaszcza biednych i takich, którzy chcieli się czegoś nauczyć...
            Latimore Brown, jedna z wokalistek, która spędziła wiele czasu na "flaczkowej trasie" sporo czasu mieszkała z nim i Marion James, która była jedną z niewielu kobiet, prowadzących w latach 60. ub. stulecia własne zespoły. I na chwilę zatrudniła u siebie Coxa i Hendrixa. Zapamiętała, że czasem jechała po Jimiego, aby zabrać go na koncert za miasto. Zatrzymywała się pod domem i czekała cierpliwie, a kiedy przez długi czas się nie zjawiał, wchodziła do niego do pokoju - On siedział na łóżku i grał na gitarze. 'Masz minutę' mówiłam i schodziłam do samochodu. Znowu czekałam, a on nie schodził. No więc idę ponownie na górę, a Jimi nadal siedzi na łóżku i gra na gitarze...
            Hendrix grywa wtedy z wszystkimi artystami, którzy przyjeżdżają na występy do Nashville. W klubie The Baron jest to R&B wokalista Roscoe Shelton, z Lynchburga w Teksasie, który jak większość czarnych wokalistów zaczął śpiewać jako 16-latek w grupie gospel. Zaprzyjaźnił się wówczas z Samem Cookem, który był wtedy liderem innego zespołu gospel – „The Soul Stirrers”. Shelton, którego płyta "Roscoe Shelton Sings" uważana jest za jedną z najważniejszych dla  R&B i bluesa w Nashville jest wówczas jednym z pionierów tamtejszej "czarnej" muzyki. Od kilku lat nagrywa w niezależnej wytwórni Excello Records, którą w 1952 roku założył Ernie Young, właściciel wielkiego sklepu z płytami Record Mart na 3rd Avenue North  177-79. Jak wspominał warunki do nagrań były naprawdę spartańskie, odbywało się to tuż za drzwiami wejściowymi do firmowego budynku, przy schodach. ...Szef zamykał drzwi, zaciągał zasłony, ustawiał na podłodze mikrofon a dźwięk rejestrowano na górze. Ernie nie miał wielkiego pomieszczenia, ale udawało mu się otrzymywać naprawdę dobrą jakość nagrań...
                Zadanie Jimiego jest takie same, jak w innych przypadkach, ma grać tylko to, czego oczekują od niego Gorgeous George oraz soliści, czyli grać tylko tyle, aby nie odwracać uwagi widzów od liderów, zatem grać z tyłu, wciąż to samo, nie wolno mu dołożyć niczego od siebie. Zdobywa coraz większe doświadczenie obserwując innych i poznając coraz większy repertuar. Wie, że to mu się przyda w przyszłości, gdy wreszcie będzie mógł grać swoją muzykę i występować dla swojej publiczności, choć w to co robi coraz bardziej wkrada się rutyna, coraz bardziej dokucza mu też zmęczenie i narasta frustracja. Wspomni potem - Bardzo lubiłem słuchać R&B Top 40, ale granie tych utworów, to była zupełnie inna sprawa. Nie chciałem już tego robić, wolałem głodować...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz