Po powrocie Jimiego do Nashville,
w czerwcu 1963 "The King Kasuals" wraca do starej nazwy "The
Casuals", a w lipcu przez dwa tygodnie (od 6 do 21) gra w klubie The
Black Poodle w Clarksville.
Wracając potem znowu do Nashville, w drodze ponownie zmienia nazwę. Teraz
nazywa się "Billy Cox & The Sandpipers" (to od miejscowego klubu Sandpipers).
Wspominał Billy Cox - Starałem się zrobić
coś unikalnego, co zainteresuje ludzi, więc wymyśliłem, że zmienimy nazwę.
Dodałem też instrumenty dęte oraz gitarę rytmiczną, a jako suport wystąpił
Jimi, jako "Jimmy Hendrix and His
Magic Guitar"... Właśnie wtedy, pierwszy raz w historii Jimiego
Hendrixa, jego nazwisko pojawia się na plakacie. Jimi gra wówczas w klubie Jolly
Roger od niedzieli 28 lipca
do czwartku 1 sierpnia dwukrotnie, jako suport oraz razem z grupą Coxa.
Towarzyszy także Marion James, którą nazywają królową bluesa z Nashville. Mąż
Marion, Jimmy Stewart był jej aranżerem, szefem zespołu i znakomitym trębaczem.
nagrywał także z B.B. Kingiem, a także pod pseudonimem "Mr.
Broussard" płyty solowe na ustnej harmonijce. Jego muzycy żartobliwie
nazywali go panem "Buzzard" (Myszołów, ptak, który żywi się padliną),
ale Jimmy Stewart, jak napisał Steven Roby - Nie był padlinożercą. Wręcz przeciwnie, jego mieszkanie zawsze było
otwarte dla muzyków, zwłaszcza biednych i takich, którzy chcieli się czegoś
nauczyć...
Latimore
Brown, jedna z wokalistek, która spędziła wiele czasu na "flaczkowej
trasie" sporo czasu mieszkała z nim i Marion James, która była jedną z niewielu
kobiet, prowadzących w latach 60. ub. stulecia własne zespoły. I na chwilę
zatrudniła u siebie Coxa i Hendrixa. Zapamiętała, że czasem jechała po Jimiego,
aby zabrać go na koncert za miasto. Zatrzymywała się pod domem i czekała
cierpliwie, a kiedy przez długi czas się nie zjawiał, wchodziła do niego do
pokoju - On siedział na łóżku i grał na
gitarze. 'Masz minutę' mówiłam i schodziłam do samochodu. Znowu czekałam, a on
nie schodził. No więc idę ponownie na górę, a Jimi nadal siedzi na łóżku i gra
na gitarze...
Hendrix grywa wtedy
z wszystkimi artystami, którzy przyjeżdżają na występy do Nashville. W klubie The Baron
jest to R&B wokalista Roscoe Shelton, z Lynchburga w Teksasie, który jak
większość czarnych wokalistów zaczął śpiewać jako 16-latek w grupie gospel.
Zaprzyjaźnił się wówczas z Samem Cookem, który był wtedy liderem innego zespołu
gospel – „The Soul Stirrers”. Shelton, którego płyta "Roscoe Shelton Sings" uważana jest za jedną z
najważniejszych dla R&B i bluesa w
Nashville jest wówczas jednym z pionierów tamtejszej "czarnej"
muzyki. Od kilku lat nagrywa w niezależnej wytwórni Excello Records, którą w
1952 roku założył Ernie Young, właściciel wielkiego sklepu z płytami Record
Mart na 3rd Avenue North 177-79.
Jak wspominał warunki do nagrań były naprawdę spartańskie, odbywało się to tuż
za drzwiami wejściowymi do firmowego budynku, przy schodach. ...Szef zamykał drzwi, zaciągał zasłony,
ustawiał na podłodze mikrofon a dźwięk rejestrowano na górze. Ernie nie miał
wielkiego pomieszczenia, ale udawało mu się otrzymywać naprawdę dobrą jakość
nagrań...
Zadanie Jimiego jest takie same, jak w innych
przypadkach, ma grać tylko to, czego oczekują od niego Gorgeous George oraz
soliści, czyli grać tylko tyle, aby nie odwracać uwagi widzów od liderów, zatem
grać z tyłu, wciąż to samo, nie wolno mu dołożyć niczego od siebie. Zdobywa
coraz większe doświadczenie obserwując innych i poznając coraz większy
repertuar. Wie, że to mu się przyda w przyszłości, gdy wreszcie będzie mógł
grać swoją muzykę i występować dla swojej publiczności, choć w to co robi coraz
bardziej wkrada się rutyna, coraz bardziej dokucza mu też zmęczenie i narasta
frustracja. Wspomni potem - Bardzo
lubiłem słuchać R&B Top 40, ale granie tych utworów, to była zupełnie inna
sprawa. Nie chciałem już tego robić, wolałem głodować...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz