Do Jimiego bardzo szybko
docierają proste wtedy muzycznie, lecz ekscytujące młodzież na świecie piosenki
"Beatlesów", kilka z nich w różnym okresie swej kariery wykonywać
będzie na wielu estradach. Jednak zarówno dla niego, jak i dla
"Beatlesów" ogromnie ważna okaże się artystyczna kreacja artysty,
którego wydana trzynastego stycznia tamtego 1964 roku płyta "The Times They Are A Changin'",
dolewa oliwy do ognia. To jest trzeci już album popularnego wtedy głównie wśród
elit z nowojorskiej dzielnicy cyganerii artystycznej, Greenwich Village,
folkowego pieśniarza - Boba Dylana. Opowiadał Paul McCartney - Dylan pokazał nam wszystkim, że można pójść
jeszcze dalej... A ten album Dylana zawiera tylko dziesięć, za to
znamiennych nagrań, z tytułową piosenką z proroczym przekazem - Ojcowie i matki przybądźcie tu też/Potępiać
jest łatwo, zrozumieć już nie/Że córki, synowie odeszli gdzieś w dal/Wasz świat
już się bardzo zestarzał/Więc dłonie karzące zabierzcie znad karków/Bowiem
czas, czas zmienia się bardzo... Jeszcze trochę potrwa, zanim do ludzi
dotrze to, co śpiewa Dylan, zawarte w Nowym Testamencie zdanie, które
zaczerpnął z Ewangelii według św. Mateusza - Wielu z nas pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi... Amerykańska
pisarka Camille Paglia tłumaczyła - W
moim pokoleniu lat 60. rockowi muzycy czytywali poezję. Postrzegali siebie jako
istoty myślące i czujące. I dzięki temu powstała wspaniała muzyka. Moim zdaniem
muzyk rockowy jest artystą...
Dylan na pewno już
wtedy był wielkim artystą, co zresztą przyznał Jacek Nizinkiewicz z polskiego
czasopisma Teraz Rock – (Dylan)
fascynował wszystkich erudycją, strumieniem świadomości zawartym w tekstach. Z
początku jego utwory były "protest-songami" przeciwko rasizmowi,
wykluczeniu, biedzie, nierównościom społecznym. Sprzeciw Dylana nigdy nie był
wprost, robił to w sposób bardzo poetycki… Podobne uważa inny, zasłużony
muzyk rockowy Neil Young - Teksty Dylana
to stały element naszej rzeczywistości, podobnie jak nazwy państw na mapie... Marc
Bolan, wokalista, także poeta, którego drogi kariery przetną się w niedalekiej
przyszłości z Hendrixem dodawał - Bob
Dylan był do zaakceptowania, ponieważ był on pierwszym, najbardziej oryginalnym,
a jego praca była bogata w filozoficzne, społeczno-politycznym i symbolicznym
znaczeniu...
Nieprzypadkowo
fascynacji Dylanem, uległ także Hendrix.
On bowiem otworzył mu oczy na fakt, że nie trzeba mieć ładnego głosu, aby
wyrazić swoje emocje. Tak to zresztą później wspominał - Gdy pierwszy raz usłyszałem Dylana, pomyślałem sobie, że należy mu się
uznanie, wręcz podziw, bo ma niezły tupet, żeby aż tak fałszować. Ale potem
zacząłem słuchać jego tekstów. I wpadłem po uszy. Wtedy wszyscy i wszystko błyskawicznie mi się nudziło. Dlatego zwróciłem
uwagę na Dylana – proponował mi coś zupełnie nowego... ...Dylan
był jak punkowiec - przyznał Lemmy - pokazał,
że można nagrywać świetne rzeczy, chociaż się nie ma głosu. Odkrył, że to nie
przeszkadza... Nie dziwmy się zatem, że któregoś dnia Jimi wszedł do
jednego z klubów Harlemu i podszedł do stołu czarnego DJ (prezentera) ze
słowami - 'Mam tu nową wspaniałą płytę. Mógłbyś
ją puścić' - I wyjął Boba Dylana "Blowin' In The Wind".
Wspominał brat Jimiego Leon - Pewnie, by
go za to zabili, gdyby nie uznali go za wariata...
"King
George" Clemons, który w latach 1965-66 przebywał sporo z Hendrixem
opowiedział tę historię, jego przyjacielowi Paulowi Caruso - To Jimi zainteresował mnie Dylanem. W
Harlemie grano wówczas tylko muzykę soul. Jimi kupił płytę i powiedział:
'Słuchaj tego. Ten facet jest naprawdę wielki'. Nie mogłem nic dobrego
powiedzieć o jego głosie, ale po chwili zorientowałem się, że on jest poetą i
że Jimiego naprawdę to wciąga. Miał rację w tych swoich poetyckich
rozważaniach, że wszystko wokół się zmienia, tyle, że wielu ludzi tego nie
rozumiało. Zwłaszcza wśród czarnych. Jimi wszedł do klubu, tam grali płytę
Wilsona Picketta. Jimi ją zdjął i założył Dylana "Blowin' In The Wind".
Ci czarni, którzy tam byli, powiedzieli: 'Co robisz? Zwariowałeś?' Dla wielu
Murzynów Dylan brzmiał wtedy jak muzyka hillbilly. Jimiego nie obchodziło ich
zdanie, wtedy jeden z nich powiedział: 'Weź to gówno, bo ci poderżnę gardło'. No
więc zareagowałem: 'Chwilkę! Stop! Bierzemy tę płytę'. Wziąłem Jimiego do
drugiego pokoju i spytałem go: 'Czemu to robisz? Wiesz, możesz mieć z tego
powodu problemy'. Odparł: 'Ludzie w Harlemie muszą się nauczyć. Nie można tak
się zachowywać, nie wiedząc, co się wokół dzieje. Nie powinni przechodzić obok
tego obojętnie'. Faye
Pridgon opowiadała później, że ta sytuacja miała wielki wpływ na to, ze Jimi
uciekł z Harlemu do Village... Wspomniana Faye dodała później - Zaczął szaleć na punkcie Boba Dylana,
opowiadał mi o nim, a ja wiedziałam, bo widziałam jego zdjęcie, że on jest
biały. pomyślałam, że pewnie gra jakąś super ciężką, intensywną, odlotową białą
muzykę, rozumiesz? Powiedziałam: 'Chciałabym go posłuchać'. Posadził mnie przed
głośnikiem, sam usiadł przed drugim. I puścił muzykę tak głośno, że prawie
pękły mi bębenki... Firmy fonograficzne promowały w tym czasie lekką muzykę
pop, zaś Bob Dylan naprawdę pokazał Hendrixowi, że istnieje też rynek dla
ambitniejszych piosenek.
Jeszcze
jedna opowieść o wpływie Dylana na Hendrixa, z nieco późniejszego okresu jego
życia w Nowym Jorku. W sierpniu 1965 Jimi przychodzi do Faye z dużą brązową
papierową torbą pod pachą. Nie ma w niej jednak nic do jedzenia, o co go
prosiła, dając mu ostatnie kilka dolarów. Za to z błyskiem w oczach, wyciąga z
torby płytę, nowy album Boba Dylana “Highway
61 Revisited”. Znał już jego piosenki, zachwycał się nimi, ale ta płyta
jest dla niego przełomowa. Było późne lato 1965 roku. Mieszkał wówczas w West
Village. I mimo braku pieniędzy odwiedzał często sklep Colony Records. Opowiadała
o tym Faye - Powiedziałam: 'Lepiej
powiedz na co wydałeś nasze ostatnie pięć dolców?' Nie odpowiadał. W końcu
wyciągnął z torby płytę, ale nie chciał mi jej pokazać. Wyciągnął płytę z
koperty i zaczął czytać teksty piosenek. Niczego nie rozpoznawałam. Udawałam,
że nie robią na mnie żadnego wrażenia. Poszłam na górę do sypialni. On w końcu
przyszedł i powiedział, że to jest Bob Dylan, kapujecie? Spytałam: 'Bob, jaki?'
'Bob Dylan, nigdy nie słyszałaś o Bobie Dylanie'. 'Nigdy nie słyszałam o Bobie
Dylanie' potwierdziłam. No cóż, myślę, że Bob Dylan był rzeczywiście genialnym
gościem, ale ja nie byłam wtedy na to przygotowana, ale myślałam, że Jimi
siedzi mocno w tym co ja i że nigdy nie spodoba mu się coś takiego jak Dylan.
Tymczasem on go ubóstwiał. Chciałam wejść do łazienki, ale Jimi złapał mnie za
rękę i powiedział, że przegapię najlepszy fragment piosenki. Jakbym miała
opuścić. To było słychać na 42 Ulicy. Prawie nas za tego Dylana nie wypieprzyli
z domu… Jimi także później sam tłumaczył - Lubię album "Highway 61 Revisited", szczególnie "Just Like Tom Thumb's Blues"! Obecnie on mnie bardzo nie
inspiruje, gdyż sam nigdy bym nie potrafił układać takich słów jak on. Ale
pomógł mi, abym sam próbował napisać dwa lub trzy słowa, bo mam około tysiąca
piosenek, które być może nigdy nie zostałyby ukończone... Faye wspomniała,
że Jimi odtwarzał tę płytę Dylana tak długo, aż igła zaczęła na rowkach
przeskakiwać. On zaś starał się nie tylko wczuć w klimat utworów, ale też je
próbuje wraz z płytą zagrać. Szczególnie
"Like A Rolling Stone" i "Ballad Of A Thin Man". Chłonie
obraz morza i deszcz na drodze, wszystko to później pojawi się w jego własnych
piosenkach. Intrygują i inspirują go wtedy zarówno poezja Dylana, jak też
sposób, w jaki ją przekazywał, niby od niechcenia, ni to śpiewając, ni opowiadając,
głosem, który jeden z krytyków przyrównał do głosu syreny we mgle.
Jimi
kupił album "Highway 61
Revisited", uprzedzając wydarzenia, dodam, że jedną z niego piosenkę
bardzo prędko włączy do swojego repertuaru. Na nocnych jamach w klubie The
Loft na Hudson Street, a potem także grając w Cafe Wha? przedstawiać
będzie swoją interpretację piosenki "Like
A Rolling Stone". Hendrix opowiadał potem Sharon Lawrence - To sprawiło, że czułem się, iż nie jestem
jedynym, któremu było tak źle. Mówię oczywiście o tym fragmencie... Kiedy w
sierpniu 1966 usłyszy ją Chas Chandler, będzie zaskoczony interpretacją - Po raz pierwszy słysząc śpiewającego
Jimiego, zrozumiałem, co Dylan chciał w tym tekście powiedzieć... ...Jak to jest być bez domu, jak ktoś
kompletnie nieznany, jak toczący się kamień? Jak to jest, być zdanym tylko na
siebie?...
Piosenka "Like A Rolling Stone" opowiadała
historię młodej kobiety, która swego czasu 'wspaniale się ubierała', lecz
koleje losu sprawiły, że nie ma już żadnych 'tajemnic, które mogłaby zdradzić'.
Można to odczytywać jako powiastkę umoralniającą, albo mściwy atak, ale utwór
stał się metaforą pokolenia młodych ludzi klasy średniej, którzy oddalili się
od norm społecznych. Można dodać, że wrażenie na Hendrixie robiła nie tylko treść
piosenki, ale też składająca się na nią muzyka i aranżacja. "Like A Rolling Stone" była
dłuższa, bardziej drapieżna, głośniejsza i lepsza od wszystkiego, co nadawano w
popowych audycjach - i wszystkiego, co Dylan napisał do tamtej pory. W filmie "Don't Look Back" Dylan
komponował "Like A Rolling
Stone" na fortepianie, grając akordy, które, jak sam przyznał wziął z "La Bamba" Richiego Valensa. "Like A Rolling Stone" była
mściwa, elektryzująca, dynamiczna - stanowiła zaprzeczenie renesansu folka lat
60, na którego czele stał swego czasu sam Dylan. ...Nigdy wcześniej nie napisałem takiej piosenki - opowiadał
Martinowi Bronsteinowi w lutym 1966) - nagle
przyszło do mnie co mam zrobić... Warstwa muzyczna była równie wyzwolona,
sesje nagraniowe odbywały się, jak wspominał Al Kooper - W atmosferze zupełnego chaosu, w punkowym klimacie. Tak nam to po
prostu wyszło... Zaś Mike Bloomfield dodawał - Dylan powiedział: 'Nie chcę, żebyś grał pierdoły w stylu B.B. Kinga,
nie chcę żadnego, kurwa, bluesa. Masz zagrać coś innego'...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz