piątek, 24 lipca 2020

Charakter Jimiego Hendrixa

Jest w biografiach Hendrixa także opowieść o dwoistości jego natury. Najczęściej bowiem opisywano go jako człowieka cichego, sympatycznego i nadzwyczaj łagodnego w życiu prywatnym, choć na scenie był typowym rock'n'rollowcem - dzikim i niepohamowanym. Co zaś do stosunków z kobietami, nie po raz pierwszy i ostatni, Jimi okazał się kimś, kto jest zarówno doktorem Jekyllem, jak i panem Hydem. Jak to sam o sobie powiedział - Nieważne jak jesteś słodki i uroczy, są głęboko w tobie rzeczy czarne i brzydkie... Któregoś razu przez kilka godzin uwięził Faye w hotelowym pokoju, jak wspominała Stevenowi Roby'emu - Obudziłam się w nocy, miałam związane kostki i jedną rękę. A on brudną, śmierdzącą skarpetką przywiązywał mi drugą. Czułam, jakby ktoś na nogach położył mi ciężką oponę. 'Bądź cicho' mówił. Był bardzo zazdrosny i kiedy szedł na próbę do Curtisa nie chciał, abym gdziekolwiek wychodziła. Kiedy potem wrócił, zaczął się do mnie dobierać. Kiedy usiłowałam krzyczeć, zakneblował mi usta koszulą. I poszedł na trzy lub cztery godziny, a ja zapadłam w sen. Usiłowałam potem odejść, ale znowu wracałam. Jimi często nie kontrolował swych emocji... Jak wspominała, nie był to jedyny raz, kiedy Jimi zachowywał się jak obłąkany. ...Jimi często się bił i przy okazji kopnął w tyłek Johnny'ego Stara - dodawała - Raz w klubie, przyparł mnie do muru pod budki z kolanem na piersi. Billy Hamburg, tancerz albinos, próbował z nim rozmawiać i prosił, żeby mnie puścił. A on odwrócił się i rzucił się na niego i na wykidajłę "Big Jimmy'ego". Kilka razy przyszedł mi na ratunek Little Richard. A on także rzucił się na niego. Ktoś mi kiedyś powiedział mi, że coś się dzieje w hotelu Theresa. Że Jimi oszalał, że wszyscy oszaleli. Wyrwał się z pokoju i rzucił telefonem o ścianę, ale kiedy tam dotarłam, wszystko już było w porządku...
            Większość ludzi z otoczenia Jimiego uważała go za bardzo spokojnego, cichego, wręcz nieśmiałego faceta, ale zdarzało się, że wpadał we wściekłość. ...Zawsze mówił o jakimś diable - opowiadała Faye - że niby coś w nim jest, że nie może nad tym wcale zapanować, że nie wie, co go zmusza do robienia tego, co robi, mówienia tego, co mówi; a piosenki po prostu z niego wychodziły. Był taki zadręczony, po prostu rozdarty w środku. Opowiadałam mu o mojej babce i tych jej dziwactwach, a on mówił, żebyśmy tam poszli i żeby jakaś zielarka, czy ktoś taki zobaczył, czy nie da się tego demona z niego wyrzucić. Och, Boże, to było smutne, kiedy chciał płakać. Może był pierwszym facetem, a może jedynym, którego widziałam, jak płakał. To po prostu mnie zabijało, kiedy płakał. Wydawało mi się, że tak był dręczony i jego po prostu rozrywało, jakby naprawdę miał obsesję na punkcie czegoś naprawdę złego...
            Hendrix zawsze, kiedy tylko będzie wracać do Nowego Jorku, będzie się starał podtrzymywać znajomość z Faye, będzie też pisywać do niej z tras koncertowych. Pierwszego września 1965 rozstaje się z nią, choć pożegnanie ukrywa w gąszczu poetyckich słów - Kochanie, chociaż wiem, że nikt nie będzie ciebie kochał tak jak ja, a jeśli nawet tak się stanie, to nie zrozumie czym jest prawdziwa miłość. Smutek pokrył moje życie, dlaczego? pytam los... Odpowiadam bez słowa, czy dźwięku... Mam złamane serce. Moja duma stara się nie pocieszyć, lecz miłość mnie oślepia, gdy nie widzę... Miłość... Ból miłosny przejmuje i krzyczy - 'Nie mogę go już znieść. W imię przebaczenia, błagam więc o miłosierdzie'...
            Kiedy po kilku miesiącach wróci znajdzie swoje rzeczy u June'a Vasquenza, meksykańskiego tancerza w Park West Village. June jest teraz z Arthurem Allenem. Faye zaś nie chce go widzieć - Byłam w łóżku, kiedy Jimi wrócił. Zawsze słyszałam o tym, że dostanie gitarę i to czy tamto, że ktoś następnego dnia przyjdzie. 'Tak, ten ktoś zapłaci za czynsz? Bo jutro mogą nas wyrzucić' mówiłam... Ale to i tak nie będzie koniec ich przyjaźni, kiedy w życiu Jimiego pojawią się inne dziewczyny i nowe marzenia, ukrywając ją przed nimi, określać będzie jako "Ciocię Faye". Mimo to, także i wtedy, gdy Hendrix zamieszka w Anglii, nie zapomni o swej "lisicy" Faye, która zapamiętała - Kiedy wrócił z Londynu i zagrał mi swoje kawałki, było oczywiste, że bardzo się zmienił, i że nie zostało nic z poprzedniego Jimiego. Brzmiał jak ktoś zupełnie inny. Poszłam na jeden koncert w Hunter College. Wtedy zrobiono mu to zdjęcie, które jest na okładce "Electric Ladyland". To jedyny koncert, na jaki poszłam, po tym, jak stał się sławny, bo czułam, że mnie to przerasta. Nie byłam na to gotowa...
            Lithofayne Pridgon okazała się nie tylko świetną kochanką, ale też, co dla Jimiego Hendrixa było najważniejsze, bezgranicznie była mu oddana i lojalna, wielokrotnie pomagała mu znaleźć pracę, a nawet starała się odwieźć go od jakiegoś, jej zdaniem niezbyt dobrego pomysłu, jak choćby wtedy, kiedy w lipcu 1965 podpisuje kontrakt z Henrym "Juggy" Murray'em i firmą Sue Records. ...Podpisałby kontrakt z każdym, kto miałby dolara i pióro - opowiadała Faye - Podpisałby i miałby z tego tylko kłopoty...
            W 1996 roku na aukcji w Sotheby's sprzedano dwie taśmy entitled “The Faye Tape” z wcześniej nieznanymi nagraniami Hendrixa z 1968 roku. Na nich, jak napisał Steven Roby - Przez blisko półtorej godziny Hendrix śpiewa o swoich pierwszych doświadczeniach, składając raczej erotyczny hołd Pridgon...
            Wracając zaś do początków ich znajomości, przyjmując, że było to jednak na początku 1964 roku - w lutym lub nawet pod koniec stycznia w położonej niedaleko teatru Apollo, wspominanej już wcześniej Palm Cafe Faye z Jimim przysiadają się do Tony'ego Rice'a. On jest śpiewakiem i lokalnym promotorem, współpracuje m.in. z Joe Texem. Mówi im, że z zespołu akompaniującemu "The Isley Brothers" odszedł gitarzysta, a oni, bracia Isley wybierają się na długie tournee po Ameryce. Po rozmowie, w której Faye gorąco poleca swego chłopaka, Tony podaje mu adres O'Kelly'ego Isley'a. 'Skontaktuj się z nim odnośnie przesłuchania' - mówi.
            Do pierwszego spotkania z braćmi Isley dochodzi wieczorem 9 lutego 1964 roku w domu ich matki w New Jersey. Tego samego dnia, kiedy "Beatlesi" występują w telewizji w programie Eda Sullivana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz