Jest w biografiach Hendrixa także
opowieść o dwoistości jego natury. Najczęściej bowiem opisywano go jako
człowieka cichego, sympatycznego i nadzwyczaj łagodnego w życiu prywatnym, choć
na scenie był typowym rock'n'rollowcem - dzikim i niepohamowanym. Co zaś do
stosunków z kobietami, nie po raz pierwszy i ostatni, Jimi okazał się kimś, kto
jest zarówno doktorem Jekyllem, jak i panem Hydem. Jak to sam o sobie
powiedział - Nieważne jak jesteś słodki i
uroczy, są głęboko w tobie rzeczy czarne i brzydkie... Któregoś razu przez
kilka godzin uwięził Faye w hotelowym pokoju, jak wspominała Stevenowi Roby'emu
- Obudziłam się w nocy, miałam związane
kostki i jedną rękę. A on brudną, śmierdzącą skarpetką przywiązywał mi drugą.
Czułam, jakby ktoś na nogach położył mi ciężką oponę. 'Bądź cicho' mówił. Był
bardzo zazdrosny i kiedy szedł na próbę do Curtisa nie chciał, abym
gdziekolwiek wychodziła. Kiedy potem wrócił, zaczął się do mnie dobierać. Kiedy
usiłowałam krzyczeć, zakneblował mi usta koszulą. I poszedł na trzy lub cztery
godziny, a ja zapadłam w sen. Usiłowałam potem odejść, ale znowu wracałam. Jimi
często nie kontrolował swych emocji... Jak wspominała, nie był
to jedyny raz, kiedy Jimi zachowywał się jak obłąkany. ...Jimi często się bił i przy okazji kopnął w tyłek Johnny'ego Stara - dodawała
- Raz w klubie, przyparł mnie do muru pod
budki z kolanem na piersi. Billy Hamburg, tancerz albinos, próbował z nim
rozmawiać i prosił, żeby mnie puścił. A on odwrócił się i rzucił się na niego i
na wykidajłę "Big Jimmy'ego". Kilka razy przyszedł mi na ratunek
Little Richard. A on także rzucił się na niego. Ktoś mi kiedyś powiedział mi,
że coś się dzieje w hotelu Theresa.
Że Jimi oszalał, że wszyscy oszaleli. Wyrwał się z pokoju i rzucił telefonem o
ścianę, ale kiedy tam dotarłam, wszystko już było w porządku...
Większość
ludzi z otoczenia Jimiego uważała go za bardzo spokojnego, cichego, wręcz
nieśmiałego faceta, ale zdarzało się, że wpadał we wściekłość. ...Zawsze mówił o jakimś diable -
opowiadała Faye - że niby coś w nim jest,
że nie może nad tym wcale zapanować, że nie wie, co go zmusza do robienia tego,
co robi, mówienia tego, co mówi; a piosenki po prostu z niego wychodziły. Był
taki zadręczony, po prostu rozdarty w środku. Opowiadałam mu o mojej babce i tych jej dziwactwach, a on mówił,
żebyśmy tam poszli i żeby jakaś zielarka, czy ktoś taki zobaczył, czy nie da
się tego demona z niego wyrzucić. Och,
Boże, to było smutne, kiedy chciał płakać. Może był pierwszym facetem, a może
jedynym, którego widziałam, jak płakał. To po prostu mnie zabijało, kiedy
płakał. Wydawało mi się, że tak był dręczony i jego po prostu rozrywało, jakby
naprawdę miał obsesję na punkcie czegoś naprawdę złego...
Hendrix
zawsze, kiedy tylko będzie wracać do Nowego Jorku, będzie się starał
podtrzymywać znajomość z Faye, będzie też pisywać do niej z tras koncertowych.
Pierwszego września 1965 rozstaje się z nią, choć pożegnanie ukrywa w gąszczu
poetyckich słów - Kochanie, chociaż wiem,
że nikt nie będzie ciebie kochał tak jak ja, a jeśli nawet tak się stanie, to
nie zrozumie czym jest prawdziwa miłość. Smutek pokrył moje życie, dlaczego?
pytam los... Odpowiadam bez słowa, czy dźwięku... Mam złamane serce. Moja duma
stara się nie pocieszyć, lecz miłość mnie oślepia, gdy nie widzę... Miłość...
Ból miłosny przejmuje i krzyczy - 'Nie mogę go już znieść. W imię przebaczenia,
błagam więc o miłosierdzie'...
Kiedy po kilku
miesiącach wróci znajdzie swoje rzeczy u June'a Vasquenza, meksykańskiego
tancerza w Park West Village. June jest teraz z Arthurem Allenem. Faye zaś nie
chce go widzieć - Byłam w łóżku, kiedy
Jimi wrócił. Zawsze słyszałam o tym, że dostanie gitarę i to czy tamto, że ktoś
następnego dnia przyjdzie. 'Tak, ten ktoś zapłaci za czynsz? Bo jutro mogą nas
wyrzucić' mówiłam... Ale to i tak nie będzie koniec ich
przyjaźni, kiedy w życiu Jimiego pojawią się inne dziewczyny i nowe marzenia,
ukrywając ją przed nimi, określać będzie jako "Ciocię Faye". Mimo to,
także i wtedy, gdy Hendrix zamieszka w Anglii, nie zapomni o swej
"lisicy" Faye, która zapamiętała - Kiedy wrócił z Londynu i zagrał mi swoje kawałki, było oczywiste, że
bardzo się zmienił, i że nie zostało nic z poprzedniego Jimiego. Brzmiał jak
ktoś zupełnie inny. Poszłam na jeden koncert w Hunter College. Wtedy zrobiono mu to zdjęcie, które jest na okładce
"Electric Ladyland". To jedyny koncert, na jaki poszłam, po
tym, jak stał się sławny, bo czułam, że mnie to przerasta. Nie byłam na to
gotowa...
Lithofayne Pridgon okazała się nie tylko świetną kochanką, ale też, co dla Jimiego Hendrixa było najważniejsze, bezgranicznie była mu oddana i lojalna, wielokrotnie pomagała mu znaleźć pracę, a nawet starała się odwieźć go od jakiegoś, jej zdaniem niezbyt dobrego pomysłu, jak choćby wtedy, kiedy w lipcu 1965 podpisuje kontrakt z Henrym "Juggy" Murray'em i firmą Sue Records. ...Podpisałby kontrakt z każdym, kto miałby dolara i pióro - opowiadała Faye - Podpisałby i miałby z tego tylko kłopoty...
Lithofayne Pridgon okazała się nie tylko świetną kochanką, ale też, co dla Jimiego Hendrixa było najważniejsze, bezgranicznie była mu oddana i lojalna, wielokrotnie pomagała mu znaleźć pracę, a nawet starała się odwieźć go od jakiegoś, jej zdaniem niezbyt dobrego pomysłu, jak choćby wtedy, kiedy w lipcu 1965 podpisuje kontrakt z Henrym "Juggy" Murray'em i firmą Sue Records. ...Podpisałby kontrakt z każdym, kto miałby dolara i pióro - opowiadała Faye - Podpisałby i miałby z tego tylko kłopoty...
W 1996 roku na
aukcji w Sotheby's sprzedano dwie taśmy entitled “The Faye Tape” z wcześniej nieznanymi nagraniami Hendrixa z 1968
roku. Na nich, jak napisał Steven Roby - Przez
blisko półtorej godziny Hendrix śpiewa o swoich pierwszych doświadczeniach,
składając raczej erotyczny hołd Pridgon...
Wracając zaś do
początków ich znajomości, przyjmując, że było to jednak na początku 1964 roku -
w lutym lub nawet pod koniec stycznia w położonej niedaleko teatru Apollo,
wspominanej już wcześniej Palm Cafe Faye z Jimim przysiadają
się do Tony'ego Rice'a. On jest śpiewakiem i lokalnym promotorem, współpracuje
m.in. z Joe Texem. Mówi im, że z zespołu akompaniującemu "The Isley
Brothers" odszedł gitarzysta, a oni, bracia Isley wybierają się na długie
tournee po Ameryce. Po rozmowie, w której Faye gorąco poleca swego chłopaka,
Tony podaje mu adres O'Kelly'ego Isley'a. 'Skontaktuj
się z nim odnośnie przesłuchania' - mówi.
Do
pierwszego spotkania z braćmi Isley dochodzi wieczorem 9 lutego 1964 roku w
domu ich matki w New Jersey. Tego samego dnia, kiedy "Beatlesi"
występują w telewizji w programie Eda Sullivana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz