czwartek, 16 lipca 2020

Jimi Hendrix w Apollo Theatre

Z kolei za kolebkę gwiazd sceny i estrady w Harlemie uchodził Lafayette Theater na rogu 132nd Street i 7 Avenue, zwanej Bulwarem Marzeń. Był zresztą pierwszym w Nowym Jorku teatrem, w którym zniesiono segregację rasową. Z Lafayette wiąże się interesująca historia, pokazująca jak przesądni potrafią być artyści. Otóż przed wejściem do niego wznosił się rozłożysty wiąz – artyści zatrzymywali się pod nim na chwilę, wierząc, że ta chwila zatrzymania przyniesie im szczęście. Kiedy jednak Bulwar Marzeń poszerzono, drzewo poszło pod topór. Czyżby nastąpił wtedy koniec marzeń o sukcesach? Nie, bo konferansjer teatru, Ralph Cooper ocalił fragment pnia i pozostawił go przed wejściem. Później zaś, gdy sam przeniósł się do teatru Apollo (253 West Street 125th), zabrał go ze sobą. I w tym nowym miejscu, stary pniak znowu mógł przynosić szczęście. ...Wchodzący na scenę, kandydaci na gwiazdy pocierają na szczęście umieszczony tam pniak - Drzewo Nadziei...
            Czym zaś dla czarnej społeczności Harlemu stało się to nowe miejsce, wyjaśniał Carlos Alomar gitarzysta zespołu Cuby Goodinga "The Main Ingredient" - Apollo było sceną R&B. Dostawałeś tam wiele za dolara, czy to film B-klasy, czy występy komików Pigmeat Markhama, Momsa Marbley'a lub Richarda Pryora... Znany saksofonista jazzowy Jimmy Heath uzupełniał - To był świetny klub nie tylko dla młodych. Był popularny, ponieważ dostarczał zróżnicowaną rozrywkę na wysokim poziomie Miał szeroki repertuar: tancerze, kabarety, śpiewacy i zespoły muzyczne. Potem zaczęto między występami emitować filmy. To miejsce nadawało się znakomicie na randkę z dziewczyną, ale również na wypad z całą rodziną...

Aby spełnić szerokie oczekiwania odbiorców szef Apollo Theater Frank Schiffman wymyślił plan biznesowy, testowany zresztą już w Lafayette – gdzie w poniedziałki oddawał mikrofon  debiutantom, występującym za darmo. Tak narodziły się słynne Amateur Nights, konkursy młodych talentów, przeniesione właśnie do Apollo na środy. 21 listopada 1934 wygrała go Ella Fitzgerald śpiewając dwie piosenki: „Judy” (Hoagy Carmichaela) oraz „The Object Of My Affection”. Oprócz Elli kariery muzyczne w Apollo zacznie także wiele innych gwiazd estrady: Aretha Franklin, Pearl Bailey, Sarah Vaughan, Ruth Brown, Gladys Knight, Ronnie Bennett (z zespołu "The Ronettes"), duet "Inez & Charlie Foxx", Sam Cooke, Little Richard, „The Isley Brothers”, Clyde McPhatter, James Brown, Joe Tex, King Curtis, Michael Jackson, Stevie Wonder. Każdy z nich, jako amator stawał przed publicznością i odnosił sukces. Ale często bywało inaczej, o czym wspominał Michael Thomas - Publiczność Apollo stanowią miłośnicy czarnej muzyki. Są bezlitośni i niecierpliwi. Jeśli, zanim wykonawca ukończy pierwszą zwrotkę, dostrzegą najmniejszą oznakę braku talentu, umiejętności, czy wiedzy, nie boją się mu pokazać, że ma opuścić scenę. Jeśli spodobasz się w Apollo, będą ciebie uwielbiać, jeśli się nie spodobasz, są w stanie zniszczyć cię na zawsze. Nie cierpią głupców, ani chwili dłużej, gdy zorientują się, że ktoś z nich robi głupców. Wpadka w Apollo jest jak zaproszenie na egzekucję...
            Wiele lat po tym, jak Hendrix wziął udział w tym konkursie dla amatorów, sytuacja wcale się nie zmieniła, jak komentował to komik i konferansjer C.P. Lacey - Jak tylko publiczność zacznie buczeć, producent włącza sygnał stop i zjawiał się na scenie kat i kopniakami lub szpadą przepędzał niechcianego wykonawcę. Sądzę, że każdy artysta nosi w sercu to miejsce. Występowałem na wielu scenach świata, ale tylko tutaj wyczuwam energię, jaka powstaje między artystą, a publicznością, żadną inną. Wierzcie mi. zapalają się światła, rozbrzmiewa muzyka, i zaczyna się...
Na przełomie stycznia i lutego 1964 Hendrix idzie do tego sławnego, zarazem niebezpiecznego dla debiutantów teatru Apollo. Najpierw obserwuje występy czarnych wykonawców: grupy „Martha & The Vandellas”, Maxine Brown, Kinga Curtisa, a także komika Flipa Wilsona, który wówczas prowadzi konkursy dla amatorów. W następną środę godzinę przed północą, Jimi sam decyduje się na start. Billy Mitchell, który był później dyrektorem w teatrze Apollo opowiadał - Przyszedł i z naszym zespołem Reubena Philipsa, zagrał jeden z utworów R&B. Publiczności spodobał się, a on świetnie to zrobił... Zdobył pierwsze miejsce, wrócił tu ponownie za tydzień i znowu zagrał (prawdopodobnie dwa utwory). Nie zapamiętał co w Apollo zagrał, ale zapamiętał nagrodę – 25 dolarów i tak to wspominał Byłem przerażony, ale spodobałem się. Dali mi 25 bucksów. to była fortuna... ...To były jedyne pieniądze, jakie zarobił w tamtym tygodniu - dodał Jerry Hopkins.
                W książce Ralpha Coopera “Amateur Night at the Apollo” napisał on, że na początku lat 60. XX wieku, wiele konkursów było transmitowanych przez radio WOV i nagrywanych na taśmy. Być może także występ Hendrixa w Apollo lub w innym popularnym wówczas w Harlemie miejscu - Palm Cafe (o tym za chwilę) był emitowany w radiu, został nagrany lub zachowany - niestety nikt nie wie, czy to się zachowało - zanotuje Steven Roby w swojej książce "Black Gold". Czy jednak naprawdę Jimi Hendrix wystąpił w Apollo i zdobył pierwsze miejsce, wygrywając dwadzieścia pięć dolarów?
            Wątpliwości miał Keith Shadwick, autor jednej z jego biografii, gdyż nie dotarł do świadków, a jeśli już tak było naprawdę, występ Jimiego w Apollo mógł odbyć się dopiero w marcu lub w kwietniu 1964 r., na dowód Shadwick przytoczył słowa Bobby'ego Schiffmana, syna właściciela teatru - Lista uczestników konkursu była bardzo długa, na trzy - cztery miesiące. Można było przyjść w poniedziałek wieczorem i się zarejestrować. Kiedy nadeszła kolej, zawiadamialiśmy, żeby przyjść do Apollo za tydzień o siódmej wieczorem. A jeśli kogoś prosiliśmy ponownie, to najczęściej dopiero za sześć, czy siedem tygodni. Trzeba było dbać o to, aby nigdy nie zabrakło amatorów, program był przecież nadawany w radiu... Jimi sam jednak opowiadał - Spodobało mi się granie w Apollo, więc zostałem tam na dwa, albo trzy tygodnie, znów przymierając głodem. Dostawałem robotę, raz na dwanaście podejść albo i wcale. Mieszkałem w fatalnych warunkach. Sypiałem w zsypach na śmieci wielkich czynszówek - istne piekło. To było piekło. Biegały po mnie szczury, a karaluchy wykradały mi z kieszeni cukierek, który miał być moim śniadaniem. Próbowałem jeść nawet skórki od pomarańczy i przecier pomidorowy...
                Dla młodych i debiutujących muzyków to była, można rzec "normalna" sytuacja, tak było nie tylko w połowie lat 60., czyli w czasach, gdy "przebijał się" tam Jimi Hendrix, ale też w latach 70. XX wieku, podobny obraz opisała Kim Gordon, wokalistka grupy rockowej "Sonic Youth" - Nocą, co krok wpadało się na szczury, opakowania i puszki. Wszędzie piętrzyły się hałdy śmieci, jak gdyby służby komunalne cały czas strajkowały... Na to samo spotykali się młodzi, ambitni muzycy również w innych wielkich amerykańskich aglomeracjach, jak choćby w Los Angeles, o czym wspominał Duff McKagan z zespołu "Guns N' Roses" - Gdy po raz pierwszy wyłączyłem światła i położyłem się na materacu, poczułem, jakby coś po mnie pełzało. Na początku po nodze, później po plecach. Kiedy poczułem coś na twarzy, podskoczyłem i zapaliłem światło. Moje łóżko - a właściwie całe mieszkanie - było pełne karaluchów. Przystąpiłem do wojny uzbrojony w zwinięte gazety... bez przerwy musiałem je wyrzucać - po około dwunastu ciosach stawały się one mokre od wnętrzności robali. Mimo to nigdy nie udało mi się tej bitwy wygrać i niedługo potem musiałem przyzwyczaić się do spania wśród chodzących po mnie robaków.. Poza tym karaluchy nie gryzą... Aż ciśnie się na usta pytanie - czy w takich warunkach warto było mieszkać? Jak pokazała przyszłość, w obu tych przypadkach, czyli Kim Gordon i McKagana, było warto. Co zaś do Jimiego Hendrixa, oto tej opowieści ciąg dalszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz