niedziela, 19 lipca 2020

Jimi, Beatlesi, Dylan i Harlem

Bob Dylan, największy w historii rocka poeta, jedna z największych osobowości tej muzyki,  zainspirował także wspomnianych przed chwilą "Beatlesów". John Lennon pod jego wpływem napisał "You've Got To Hide Your Love Away" (do albumu "Help"), a jak zauważył Paul Du Noyer, Paul McCartney przyznał - Bob wprowadził do obiegu dłuższe nagrania, więc wiedzieliśmy, że kawałek "Hey Jude" może być dłuższy, niż dotychczasowe piosenki. Mówiliśmy: 'Co to ma znaczyć, chłopie? "Like A Rolling Stone" ma sześć i pół minuty. Dlaczego nie możemy nagrać siedmiominutowego utworu?'... I tyle tutaj o Bobie Dylanie, którego Jimi Hendrix po raz pierwszy usłyszał w Nowym Jorku w 1964 roku.
            Kilkanaście miesięcy później, w 1965 roku, w Greenwich Village na MacDougal Street Jimi, jedyny raz w życiu spotka swojego idola. Opowie potem - Spotkałem go raz, ale obaj byliśmy napruci do nieprzytomności na skutek spożycia piekielnego piwa. Było to w knajpie o nazwie Kettle of Fish. Pamiętam to jak przez mgłę. Staliśmy nawaleni pod ścianą i śmialiśmy się do rozpuku... Ówczesna jego dziewczyna, Carol Shiroky wspomniała, że Jimi był tak onieśmielony, iż nie zdobył się na odwagę, aby coś powiedzieć, bo jak dodawał dziennikarz brytyjski Nick Kent - Każdy bał się Dylana ze względu na jego druzgocące poczucie humoru...
            Dylan staje się ważny jako twórca wielu piosenek, które Hendrix stopniowo włączać będzie do swego repertuaru, zaczynając od wspomnianej "Like A Rolling Stone", jak opowiadał gitarzysta Mick Taylor - Podziwiał piosenki Dylana i kilka z nich wykonywał...
Równie ważny będzie inny aspekt, o którym wspominał sam Jimi - Zawsze miał przy sobie notes i zapisywał w nim to, co widział dookoła. On, kiedy pisze, nie potrzebuje narkotyków, chociaż pewnie je bierze. Taki ktoś naprawdę nie musi nic brać. Teraz mam już trochę więcej pewności siebie i może spróbuję którąś ze swoich piosenek dokończyć... O tym wspomnianym przez Hendrixa systemie pisania piosenek sam Bob Dylan tłumaczył - One powstają w moich myślach. A najlepsze powstają bardzo szybko. Zajmują mniej więcej tyle czasu, ile potrzeba, by je zapisać...
            Przypomnę raz jeszcze, na co pierwotnie, słuchając Dylana zwrócił uwagę Hendrix, dobrze wytłumaczył to Lemmy – Dylan swoim śpiewem zachęcił go, aby sam spróbował, bo myślał, że miał straszny głos, no i od niego dowiedział się, co można zrobić z okropnym głosem. A że kochał muzykę soul, więc do pewnego stopnia, co stworzył z "JHE" było połączeniem tych dwóch rzeczy... Nic dziwnego, że pisząc do ojca do Seattle 8 sierpnia 1966 roku, Jimi zauważy - Dzisiaj ludzie nie chcą, aby śpiewać ładnie. Chcą śpiewać na luzie, ale mieć do swoich piosenek dobry rytm. I to właśnie mam zamiar robić. Tam są pieniądze... Trochę później uzupełni - Dylan był dla mnie inspiracją. Nie chciałbym brzmieć tak jak on – chcę brzmieć po prostu, jak Jimi Hendrix – ale żeby mieć własne brzmienie, trzeba wykonywać własne piosenki. Do tej pory napisałem już około stu piosenek, ale większość z nich została w nowojorskich hotelach, z których mnie wyrzucali. Bardzo dużo piszę, na wszystkim, co wpadnie mi w ręce, na pudełkach po zapałkach, na serwetkach, na czymkolwiek. Czasami muzyka wpada mi do głowy, kiedy po prostu siedzę i nic nie robię, a kiedy się pojawia, muszę sobie przypomnieć kilka słów, które być może kiedyś napisałem. Powracam więc do nich, jeśli tylko uda mi się je w jakiś sposób odnaleźć...
            Kilkanaście miesięcy później Jimi zdradzi swoje jedno ówczesne marzenie - Chciałbym wziąć udział w jakiejś sesji Dylana, aby jego grupa była bardziej kreatywna...
            O pewnego rodzaju obsesji Hendrixa na punkcie Dylana świadczy jeszcze jedna opowieść, z nieco późniejszego okresu, z lata 1966. Podwójny album “Blonde On Blonde” trafia do sklepów w tamtym roku pod koniec czerwca. Jimmy Mayes z zespołu, z którym Jimi będzie także występował "Joey Dee & Starliters" pomaga mu przetransportować wzmacniacz z klubu do hotelu, w którym wtedy Mayes mieszka, gdyż Jimiego nie stać na taksówkę.  Ćwiczy wtedy piosenkę Dylana “Can You Please Crawl Out Your Window?”Starał się wtedy popracować nad swoim śpiewem, lecz doprowadzał mnie do rozpaczy, kiedy starał się to zrobić przy bardzo różnych kawałkach. Po jakimś czasie powiedziałem mu, że nie chcę już więcej słuchać Dylana... 
            Wracając do 1964 roku, wokół Jimiego rzeczywiście od dawna wiele się działo. Mógłby nawet zginąć, jeśli nie z ręki wspomnianego wcześniej przez Clemonsa jakiegoś czarnego faceta z Harlemu, to najzwyczajniej w świecie - z głodu, na ulicy. I pewnie, by dawno już zginął, gdyby nie pomoc Deana Courtney'a, a przede wszystkim Lithofayne Pridgon (lub Pridgeon), którą w Harlemie nazywano "Apollo Faye", gdyż bywała wówczas często w tym teatrze i tam, nie tylko jako widz, poznała wielu artystów R&B, a o której więcej w następnym rozdziale.
            Larry Lee, przyjaciel Jimiego z Nashville, wspominał - Wydawało się, że wpadł w jakąś rutynę, że było mu wszystko jedno. Ale nadal miał wielkie marzenia. Twierdził, że ma kilka swoich piosenek, jednak nigdy mi ich nie pokazał. Przypuszczał, że nikogo to nie zainteresuje. Napisał mi w liście z Nowego Jorku, wręcz mnie w nim prosił, abym do niego przyjechał. 'To duże miasto i tu są spore możliwości' pisał. Ale ja wiedziałem, że on nie jest odpowiedzialny, że jest człowiekiem niczym nieskrępowanym, fantazyjnym luzakiem. Wiedziałem, że w Nowym Jorku to wszystko wcale nie jest takie proste...
            Kończąc zaś ten rozdział, w którym opisałem początki życia Jimiego Hendrixa w Nowym Jorku, dokładniej zaś w Harlemie na początku 1964 roku (trochę było też wycieczek w przyszłość) dodam, że jesienią 1964 roku w nowojorskim apartamencie Mike'a Ephrona zarejestrowane zostało kilka wczesnych prób Hendrixa z tamtego okresu. Utwory, które powstały i mają charakter jamów: "Feels Good" i "Frid Cola", opublikowała w trzech częściach albumu o mylącym tytule “Jimi Hendrix At His Best” firma Saga Records. ...Ale nie pozwalają one na rozpoznanie, czy faktycznie brał w nich udział Jimi Hendrix - zauważył Chris Welch.
            Niezależnie od wszystkiego, tamten okres Jimi Hendrix doskonale zapamięta, dla niego to szkoła życia, nabywa umiejętności utrzymania się na powierzchni, chociaż wszystko co robi, nie odbywa się kosztem jego muzycznych ambicji i poszukiwań. Na jakimś bilecie autobusowym zanotuje słowa, które później wykorzysta w swojej piosence "Highway Chile" -  Można go nazwać włóczęgą... Zanotuje również to, co zaobserwował u "normalnych ludzi", którzy wtedy traktowali go jak autsajdera, z powodu jego wyglądu, ubrania, długich, opadających na plecy włosów i dziurawych butów - Widziałem, jak obcy traktowali mnie z pogardą... A jedna z pierwszych piosenek Hendrixa poruszy jego niezadowolenie z powodu rasowego odrzucenia. Piosenka opowiada bowiem o ludziach, którzy - Mówią o mnie jak o psie, mówią o tym, jakie ubrania noszę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz