poniedziałek, 20 lipca 2020

Fay(n)e Pridg(e)on

...Na początku 1964 zadzwonił po przenosinach na Północ, do Nowego Jorku. Zaspokoiwszy  moją ciekawość, co do jego planów, podał do telefonu swoją nową dziewczynę, Fayne. Wydawała się miła, mówiła, że zatrzymali się w hotelu Seifert...
            Większość biografów uważa, że Jimi Hendrix spotkał Faye (lub Fayne, jak ją też czasem nazywano) na początku 1964 roku, jedynie Steven Roby podaje listopad 1963, ale Keith Shadwick podważa te wszystkie ustalenia, pisząc, że nie jest to możliwe, skoro on sama przyznaje, iż ich romans trwał około osiemnastu miesięcy, aż do wyjazdu Jimiego do Londynu, we wrześniu 1966 rok. ...Łatwo więc obliczyć - napisał Shadwick -  że poznali się w połowie 1965. Fryzura, jaką wtedy nosił Jimi wskazywała na to, że było to już po okresie jego współpracy z Little Richardem. Nosił bowiem włosy wyprostowane i mocno nasączone lakierem, zupełnie jak jego niedawny szef - Richard Penniman...
            Pewne jest to,  że Lithofayne "Faye" Pridgon (lub Pridgeon) przyszła na świat w biednej, czarnej dzielnicy "Dirty Spoon", w mieście Moultrie w Georgii. Tam zbierała bawełnę na polu i mając lat szesnaście wyjechała do Nowego Jorku. Poznała wówczas Ettę James, a przez nią wielu czarnych wykonawców, w tym kompozytora i śpiewaka Williama Edwarda "Little Willie" Johna, jazzowego saksofonistę Davida "Fatheada" Newmana, gitarzystę Johnny'ego "Guitar" Watsona, R&B i soulowych śpiewaków: Jackiego Wilsona, Otisa Reddinga, Brooke'a Bentona, Wilsona Picketta oraz Sama Cooke'a. Faye była wówczas dziewczyną wspomnianego w poprzednim rozdziale Pushay'a, ale nie miała ochoty więcej się z nim spotykać. Wspominał Dean Courtney - Powiedziałem jej, że poznam ją z innym moim przyjacielem i przedstawiłem ją Jimiemu... Pridgon w biografii Sama Cooke'a "Dream Boogie" opowiedziała Peterowi Guralnickowi, że Hendrix był jednym z jej facetów, którego poznała na jakiejś seksualnych orgii. Być może stało się to u "Fat Man" Jacka Taylora. Jak opowiadał Taharqua Aleem, u niego trwały - Niekończące się imprezy, przychodzili piękni ludzie...
            Jack Taylor dobrze był znany miejscowym policjantom, dilerom oraz gangsterom, działającym w narkotykowym biznesie. Uznawany za narkotykowego barona 116 Ulicy (116th Street), był też miłośnikiem muzyki, uchodził także za opiekuna wielu osób z show-biznesu. Zainteresował się więc sytuacją Big Maybelle (Mabel Louise Smith), R&B śpiewaczki, która rozpoczęła karierę w 1955 roku, pod kierunkiem Quincy'ego Jonesa nagrywając piosenkę “Whole Lotta Shakin’ Goin’ On”, prawie dwa lata przed Jerrym Lee Lewisem. Niestety szybko uzależniła się od heroiny, a ponieważ ze względu na stan zdrowia nie przedłużono z nią kontraktu, chcąc jej pomóc Taylor założył własną firmę płytową Ro-Jac Records. Znało go także wielu wykonawców z Harlemu, również Etta James, która również niestety brała narkotyki i to od wczesnej młodości. Któregoś dnia jej alfons najpierw okrutnie ją pobił i wysłał do szpitala, a tam oskarżył ją, że miała wpływ na nagłą śmierć matki. Kiedy to Etta usłyszała, była śmiertelnie przerażona, w przebraniu i w peruce natychmiast opuściła szpital, czym prędzej udając się po pomoc do "Fat Jacka" Taylora. On podjął się opieki nad Ettą, a jej ochroniarzem został jego brat, Willy Jack.  
                "Fats", jak go nazywano wśród znajomych, miał prawie sześć stóp wzrostu, mówił miękko, z olśniewającym, zwycięskim uśmiechem, był homoseksualistą, niektórzy nawet twierdzili, że nigdy nie nauczył się czytać. ...Napalał się też na Jimiego - wspominała Faye. Jak opowiadali inni uczestnicy tamtych wydarzeń, Taylor miał też niesamowitą zdolność do manipulowania ludźmi. Dean Courtney dodawał - Pamiętam, że muzułmanie chcieli go usunąć z tej okolicy, nie wiedząc, że posiada w niej wiele domów. W ogóle trudno było go wyrzucić z Harlemu, bo opiekował się wieloma ludźmi w okolicy. Na Święto Dziękczynienia, Boże Narodzenie, czy inne dni świąteczne, od niego podjeżdżała do nich wielka ciężarówka, wypełniona zabawkami dla okolicznych dzieci, a na Święto Dziękczynienia, każdy w okolicy dostawał po indyku... Jedną ze znajomych Taylora była także Lithofayne, czyli Faye. Jej pierwsze spotkanie z Jimim odbyło się podobno właśnie u niego albo też, zdaniem niektórych w popularnej w Harlemie Palm Cafe.
            To miejsce, zaledwie kilka drzwi dalej od teatru Apollo było w Harlemie znane i znaczące. Wszyscy muzycy, którzy grywali w Apollo bywali w Palm Café. Ralph Cooper w swojej książce “Amateur Night At The Apollo” napisał - Poznałem wielu artystów R&B i rock'n'rollowych dzięki moim radiowym transmisjom... Faktycznie, występujący tam zespół w każdy weekend transmitowany jest przez stację radiową WLIB-AM. Poza tym, że spotykają się tu muzycy, Palm Cafe przyciąga wielu dziwaków, no bo też usytuowana jest w głównej części Harlemu na 125th Street, niedaleko 7th Avenue i stale przewija się przez nią tłum ludzi. Jimi regularnie tu przychodzi, więc bardzo prędko poznaje barmanów, sądząc, że dzięki nim znajdzie wreszcie jakąś pracę. Nie wygląda na swoje dwadzieścia jeden lat, ale mimo "szczeniackiego" wyglądu można powiedzieć, że jest wprawionym w boju weteranem czarnej części Manhattanu. Mówi cicho i porusza się niepostrzeżenie. Poza tym, nawet nikt z grupy "The Marvelettes" nie opowiada takich jak on historii. Słuchają go goście lokalu i zastanawiają się - gdzie do diabła jest to Seattle? Wreszcie pewnego wieczoru udaje się Jimiemu zagrać z zespołem klubowym, ale po krótkim secie, oni natychmiast orzekają, że właściwie to spodziewali się po nim takiego - gówna, jakie wydobywa ze swej gitary... Do tego, jest leworęczny i gra odwracając praworęczny instrument. Czy ktoś widział coś takiego? No i gra, w najdziwniejszy sposób, szalony przebieg zgrzytliwych nut, a przecież zespół klubowy Palm Cafe gra normalną muzykę, trochę jazzu z Harlemu - ciężkiego na dole i łagodnego w górze...
            Pewnego wieczoru do Palm Cafe zagląda Lithofayne, czyli Faye. Tak opisała ją Etta James - Była bardzo chuda, ale kształtnie zbudowana, o dużych piersiach, chodziła na szpilkach i nosiła skandalicznie krótkie spódniczki, pokazując swój całkiem zgrabny tyłek ... Jak to z reguły wtedy bywało Faye siada przy stoliku i po chwili spogląda na młodego, przystojnego długowłosego chłopaka, który wygląda jak nastolatek. Ocenia, że ma piętnaście lub szesnaście lat. ...Miał upięte włosy i błyszczące czarne spodnie, przetarte na kolanach - wspominała Faye - lecz było coś, co zwróciło moją uwagę, ciepło, jakie z niego emanowało, coś, czego nie mieli inni kolesie z ulicy... Przysiada się więc do niego, proponuje drinka i zaczyna rozmowę, pyta skąd jest i co tu robi. A on opowiada o sobie, o tym, że z różnymi zespołami grał w całym kraju. Faye Pridgon dodawała - Opowiadał mi wiele zabawnych anegdotek. Coraz bardziej mi się podobał. Lubiłam go za to, jak się zachowywał. Nie dlatego, że był przystojnym facetem z gitarą. Był pod każdym względem nieprzeciętny i bardzo chciał zostać gwiazdą... Faye wyraźnie jest pod wrażeniem opowieści o tych miejscach, gdzie ten chłopak był i jak bawił ludzi. Dochodzi do wniosku, że to wszystko prawda, że on naprawdę nie ma powodu, żeby kłamać. ...Byłam pod wrażeniem tego, że Jimi dość naiwnie przyjmował to, co się wokół niego działo - opowiadała -  Zrozumiałam, że był spanikowany, zwłaszcza jeśli idzie o narkotyki...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz