sobota, 27 czerwca 2020

Rolling Stones w studiu Chess Records


W 1964 r. sławne studio przy South Michigan Avenue 2120 w Chicago - które traktowali jak prawdziwą Mekkę, odwiedzili muzycy z brytyjskiej grupy "The Rolling Stones". Tam też dziesiątego i jedenastego czerwca tego samego roku odbyła się ich sesja nagraniowa, podczas której nagrali aż czternaście utworów. "It's All Over Now" Bobby'ego Womacka i jego grupy "The Valentions", która znajdzie się też na drodze Hendrixa; wydane przez grupę "The Rolling Stones" na singlu parę tygodni później, bardzo szybko, bo w połowie lipca stanie się nr 1 listy przebojów w Anglii. Inne utwory z tej sesji w Chicago trafią m.in. na "Five By Five" drugą w historii zespołu "EP", o której New Musical Express napisał - Jest pełna witalności, ważnych treści i pewności siebie... Będą to: "If You Need Me" (Wilsona Picketta), "Empty Heart" (Jaggera i Richardsa), "2120 South Michigan Avenue" (utwór instrumentalny), "Confessin' The Blues" (Jay'a McShanna, nagrał ją - pierwszy w 1941 roku Walter Brown, a parę lat później Chuck Berry) i "Around And Around" (piosenka Berry'ego, wersja Stonesów uważana jest za najlepszy w historii jego "cover"). Inna piosenka, repertuaru Irmy Thomas "Time Is On My Side" (Normana Meade, czyli Jerry'ego Ragovoy'a), trafi na album "12x5", "Down The Road Apiece" (podczas nagrywania, jak zanotował Bill Wyman - Do studia wszedł Chuck Berry i został dłuższą chwilę, rozmawiając z nami...) oraz wspomniane wyżej "I Can't Be Satisfied", znajdą się na amerykańskim albumie "The Rolling Stones, Now!". "Stonesi" w studiu Chess nagrali jeszcze: "Stewed And Keefed" (spółki Nanker Phelge, czyli Jaggera z Richardsem), "Look What You've Done" (Watersa), "Down In The Bottom" (Dixona), "Tell Me Baby" (Big Billa Broonzy'ego) oraz "High Heel Sneakers" (o którym poniżej).
            Sesję tak zapamiętał Bill Wyman - Byliśmy spłoszeni, gdy pojechaliśmy pierwszy raz do Chicago do Chess Studios. Wchodzimy i zastajemy Buddy’ego Guy’a i Chucka Berry’ego, Williego Dixona i mnóstwo innych. Spotkanie tych ludzi, których podziwialiśmy i dzięki którym zaczęliśmy sami grać na gitarach, było dla nas prawdziwym wstrząsem – jakby Bóg zstąpił na ziemię. Chmury się rozstąpiły i bum! – oto wchodzi Buddy Guy. Rozładowywaliśmy mikrobus, wyjmowaliśmy sprzęt, wzmacniacze, gitary, stojaki do mikrofonów, gdy podszedł do nas taki wielki czarny typ i powiada: 'Może wam pomóc?'. Odwracamy się, a to Muddy Waters. Pomaga nam wnosić gitary i całą resztę. Nie do wiary. Podziw, jakim darzyliśmy jego i jemu podobnych – jako chłopcy dalibyśmy sobie uciąć prawą rękę, żeby powiedzieć im cześć – a tu wielki Muddy Waters pomaga wnosić moją gitarę do studia. Słowo daję, wierzyć się nie chce... A tak to wspominał Keith Richards - W 1964 był w Chess Studios Muddy Waters, malując tam cholerny sufit, bo jego płyty się wtedy nie sprzedawały. Taka wizja zabija mi ćwieka - oto król bluesa, który maluje ściany. Rozmawiałem przez telefon z Bo Diddleyem i żartowaliśmy sobie trochę na temat Ameryki. Nagle on spoważniał i zaczął ze smutkiem w głosie mówić o tym, jak trudno jest czarnemu odnieść sukces w Stanach, chyba, że jest się jazzmanem... Trzeba przyznać, że ten angielski zespół, na początku opierający swój repertuar przede wszystkim na kompozycjach czarnych bluesmanów i wiele im zawdzięczający, miał spory wpływ na popularność zarówno w Europie, jak też rodzimej Ameryce wielu artystów firmy Chess. Opowiadał Muddy Waters - Kiedy zaczynałem, nazywali mój styl "muzyką czarnuchów". Ludzie nie wpuściliby czegoś takiego pod swój dach. "Beatlesi" zaczęli to zmieniać, ale tak naprawdę to dopiero "The Rolling Stones" sprawili, że muzyka taka jak moja dostąpiła możliwości akceptacji...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz