niedziela, 21 czerwca 2020

Repertuar "King Kasuals" i dźwiękowe eksperymenty Jimiego Hendrixa w Nashville

Eksperymenty brzmieniowe Hendrix robi już od jakiegoś czasu i to niezależnie od tego, czy komuś się to podoba, czy nie. "The King Kasuals" akompaniują Bobby’emu Hebbowi, znanemu z przeboju „Sunny” oraz śpiewającemu autorowi piosenek Jimmy’emu Churchowi, który wywodził się z zespołu "The Seniors", pracował także z grupą Johnny’ego Otisa. ... Pamiętam, kiedy graliśmy w Clarksville - opowiadał Church - i Jimiemu padł głośnik jego wzmacniacza. Podszedł do mnie i powiedział: 'Hej, Church, posłuchaj tego dźwięku, człowieku'. Spojrzałem na niego trochę dziwnie i powiedziałem: 'Twoje głośniki chrypią'. Powiedział: 'Tak, ale jaki to oryginalny dźwięk'. Był taki daleki od ówczesnej rzeczywistości; w porównaniu z tym, co graliśmy; on robił rzeczy, których nikt inny nie słyszał ...
            Wielu muzyków pracujących w klubach w Nashville w latach 1962 i 63 zapamiętało Hendrixa jako dzikiego człowieka, który starał się znane i popularne utwory wzbogacić swoimi nietypowymi zagrywkami, robiąc w ten sposób wrażenie na odbiorcach. ...Wielu do dziś - zanotował Keith Shadwick - wspomina to jako coś wstrętnego... Earl Gaines wspominał - Hendrix był dziki i grał bardzo głośno. Ludzie nie rozumieli wtedy co się działo, dotarło to do nich później. A on wiedział co robi. Podobała mi się jego klaunada, gdy grał z gitarą za głową. To co robił było zupełnie odmienne od wszystkiego... Jimi Church opowiadał o tym, jakie znaczenie dla gitarzysty bluesowego ma umiejętność zainteresowania widzów - Nie byłeś gitarzystą bluesowym jeśli tego nie zrobiłeś, bo to wtedy nie był prawdziwy koncert... Jimi próbował niektóre z tych zagrywek już w Seattle i widział, że reakcja na gimnastyczne zagrywki była dobra, choć on sam jeszcze nie był temu zbyt chętny - Niektórzy faceci starali się grać za głową, bo nigdy sami zbyt wiele się na scenie nie poruszali. A potem nagle sam zacząłem się normalnym graniem nudzić... Billy Cox dodał – Jimi na scenie był zupełnie innym facetem, niż w rzeczywistości, gdzie był spokojny i powściągliwy. Można powiedzieć, że był kimś w rodzaju dr Jekylla i mr. Hyde'a. Kiedy wychodził na scenę stawał się gwałtowny i narwany...
            Działo się tak zwłaszcza, kiedy brał udział w nocnych jamach, naśladując swoich mistrzów, wspomnianych wcześniej Charliego Pattona i T-Bone Walkera, czy Howlin' Wolfa lub Johna Lee Hookera, który wiele lat później przyzna - To człowiek, który zawsze był w moim sercu od czasu, gdy po raz pierwszy go usłyszałem. Pojawił się z nikąd. "Red House", to ulubiona przeze mnie jego piosenka. W to co robi wkładał całe serce i całą duszę. I mógłby to bez końca robić...
            Jednak jeszcze wtedy w Nashville, mimo prób, Jimi nie mógł grać tego, co zamierzał i co słyszał w swojej głowie. Dopiero szukał możliwości przetworzenia dźwięków wyimaginowanych na rzeczywiste i to przede wszystkim we własnych kompozycjach.
            „The King Kasuals” grają wiele „coverów” od „Green Onions” “Booker T. & MGs”, przez “Twist & Shout” “Isley Brothers”, po “Bright Lights, Big City” Jimmy’ego Reeda.  Także utwory z repertuaru Kinga Curtisa, Billa Doggetta (znany Jimiemu od czasów Seattle przebój z 1956 "Honky Tonk"), czy Bobby’ego “Blue” Blanda. Wspominał Billy Cox - Kiedy Jimi był muzykiem zespołowym, nauczył się gry w wielu różnych stylach. Potrafił zagrać "Misty" w oryginalnej tonacji! (chodzi oczywiście nie o wersję Errolla Garnera z 1954 r., ale Lloyda Price'a - przyp. autora). Jimi nie zawsze grał głośną muzykę. Były to czasy, kiedy robiliśmy za artystów jazzowych, a graliśmy dla pań, które w tym czasie, nie były nazywane striptizerkami, ale egzotycznymi tancerkami. Były bardzo wrażliwe na muzykę, ważna była dla nich głośność, tempo, wszystko. Była tam jedna pani, która chciała abyśmy grali "Harlem Nocturne", dokładnie jak z oryginalnego nagrania Duke'a Ellingtona. I my to perfekcyjnie robiliśmy... Grają wtedy również inne jazzowe standardy, choćby “Moonlight In Vermont”, a także "Last Night" wielki instrumentalny przebój z 1961 roku grupy z Memphis "The Mar-Keys" oraz słynne broadway'owskie tematy z lat 30. i 40. XX wieku George'a Gershwina, Vernona Duke'a i Harolda Arlena.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz