Eksperymenty brzmieniowe Hendrix
robi już od jakiegoś czasu i to niezależnie od tego, czy komuś się to podoba,
czy nie. "The King Kasuals" akompaniują Bobby’emu Hebbowi, znanemu z
przeboju „Sunny” oraz śpiewającemu
autorowi piosenek Jimmy’emu Churchowi, który wywodził się z zespołu "The
Seniors", pracował także z grupą Johnny’ego Otisa. ... Pamiętam, kiedy graliśmy w
Clarksville - opowiadał Church
- i Jimiemu padł głośnik
jego wzmacniacza. Podszedł do mnie i
powiedział: 'Hej, Church,
posłuchaj tego dźwięku,
człowieku'. Spojrzałem na niego trochę
dziwnie i powiedziałem: 'Twoje
głośniki chrypią'. Powiedział: 'Tak, ale jaki to
oryginalny dźwięk'. Był taki daleki od ówczesnej rzeczywistości; w
porównaniu z tym, co graliśmy; on
robił rzeczy, których nikt inny nie
słyszał ...
Wielu
muzyków pracujących w klubach
w Nashville w latach 1962 i 63 zapamiętało Hendrixa
jako dzikiego człowieka, który
starał się znane i popularne utwory wzbogacić swoimi nietypowymi zagrywkami,
robiąc w ten sposób wrażenie na odbiorcach. ...Wielu
do dziś - zanotował Keith Shadwick - wspomina
to jako coś wstrętnego... Earl Gaines wspominał - Hendrix był dziki i grał bardzo głośno. Ludzie nie rozumieli wtedy co
się działo, dotarło to do nich później. A on wiedział co robi. Podobała mi się
jego klaunada, gdy grał z gitarą za głową. To co robił było zupełnie odmienne
od wszystkiego... Jimi Church
opowiadał o tym, jakie znaczenie dla gitarzysty bluesowego ma
umiejętność zainteresowania widzów - Nie byłeś gitarzystą bluesowym jeśli tego nie zrobiłeś, bo to wtedy nie był prawdziwy
koncert... Jimi próbował niektóre z tych
zagrywek już w Seattle i widział, że reakcja na gimnastyczne zagrywki była dobra, choć on sam jeszcze nie był temu zbyt chętny - Niektórzy faceci starali się grać za głową, bo nigdy sami zbyt wiele się na
scenie nie poruszali. A potem nagle
sam zacząłem się normalnym graniem nudzić...
Billy Cox dodał – Jimi na
scenie był zupełnie innym facetem, niż w rzeczywistości, gdzie był spokojny i
powściągliwy. Można powiedzieć, że był kimś w rodzaju dr Jekylla i mr. Hyde'a.
Kiedy wychodził na scenę stawał się gwałtowny i narwany...
Działo
się tak zwłaszcza, kiedy brał udział w nocnych jamach, naśladując swoich
mistrzów, wspomnianych wcześniej Charliego Pattona i T-Bone Walkera, czy
Howlin' Wolfa lub Johna Lee Hookera, który wiele lat później przyzna - To człowiek, który zawsze był w moim
sercu od czasu, gdy po raz
pierwszy go usłyszałem. Pojawił się z nikąd. "Red House", to ulubiona
przeze mnie jego piosenka. W to co robi wkładał całe
serce i całą duszę. I mógłby to bez końca robić...
Jednak
jeszcze wtedy w Nashville, mimo prób, Jimi nie mógł grać tego, co zamierzał i
co słyszał w swojej głowie. Dopiero szukał możliwości przetworzenia dźwięków
wyimaginowanych na rzeczywiste i to przede wszystkim we własnych kompozycjach.
„The King Kasuals” grają wiele
„coverów” od „Green Onions” “Booker
T. & MGs”, przez “Twist & Shout”
“Isley Brothers”, po “Bright Lights,
Big City” Jimmy’ego Reeda. Także
utwory z repertuaru Kinga Curtisa, Billa Doggetta (znany Jimiemu od czasów
Seattle przebój z 1956 "Honky Tonk"), czy Bobby’ego
“Blue” Blanda. Wspominał Billy Cox - Kiedy Jimi
był muzykiem zespołowym, nauczył się gry
w wielu różnych stylach. Potrafił
zagrać "Misty"
w oryginalnej tonacji! (chodzi
oczywiście nie o wersję Errolla Garnera z 1954 r., ale Lloyda Price'a - przyp.
autora). Jimi nie zawsze grał głośną muzykę.
Były to czasy, kiedy robiliśmy za artystów jazzowych,
a graliśmy dla pań, które w tym czasie, nie były nazywane
striptizerkami, ale egzotycznymi tancerkami. Były bardzo wrażliwe na muzykę, ważna była dla nich
głośność, tempo, wszystko. Była tam
jedna pani, która chciała abyśmy grali "Harlem Nocturne", dokładnie jak z oryginalnego
nagrania Duke'a
Ellingtona. I my to perfekcyjnie robiliśmy... Grają
wtedy również inne jazzowe standardy, choćby “Moonlight In Vermont”, a także "Last Night" wielki instrumentalny przebój z 1961 roku
grupy z Memphis "The Mar-Keys" oraz słynne broadway'owskie tematy z
lat 30. i 40. XX wieku George'a Gershwina, Vernona Duke'a i Harolda Arlena.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz