Jimi Hendrix opowiadał - Gdy byłem dzieciakiem,
zdarzało się, że prawie byłem złapany
przez policję. Zawsze uciekłem zabierając
ze sobą ciuchy, żeby je mieć wystarczyło wejść przez
tylne okno do sklepu...
Tu objawiła się druga obok muzyki i grania na gitarze słabość Jimiego - do
ciuchów, o czym sam opowiadał - Szedłem z
przyjacielem po ulicy i zobaczyłem na zapleczu sklepu odzieżowego zbitą szybę w
oknie. Więc przez to okno weszliśmy i wynieśliśmy trochę odzieży... Sklep
był u zbiegu 23rd i Union Street. Leon pamiętał – Włamali się po godzinach, złapali nieduży stosik koszul oraz kilka par
dżinsów i wystrzelili stamtąd jak oparzeni. Następnego ranka Buster czuł się
tak okropnie, z tym co zrobił, że powlókł się z powrotem do sklepu i zwrócił
ubrania… Zrobił to zupełnie anonimowo.
Al znał
właścicieli tego sklepu Wilnerów, czasem w ich ogródku wykonywał jakieś prace,
nie był więc zadowolony z tego co zrobił Jimi. Każe mu oddać wyniesione
ze sklepu rzeczy, a sam idzie do pani Wilner, ubłagać ją, aby nie zawiadamiała
policji. Przestraszony i skruszony Jimi obawiając się jednak ewentualnej kary,
wkłada te skradzione rzeczy anonimowo do pojemnika dla biednych ustawionego
niedaleko szkoły. W innej wersji tej opowieści nasz bohater wspominał, że
skradzione ciuchy przekazali z kolegą do szkoły na aukcję. Tak, czy inaczej,
kiedy w domu Ala zjawiają się policjanci, na szczęście dla Jimiego, dowodów
przestępstwa już nie ma. Jak się niebawem okaże, był to jednak dopiero początek
kłopotów Jimiego z prawem. A on później opowiadał - Człowieku, jako małolat nieraz ledwo się wywinąłem gliniarzom. Zawsze
miałem świra na punkcie modnych ciuchów, a jedyna droga, żeby je zdobyć,
prowadziła przez tylne okno sklepu odzieżowego…
Drugiego
maja 1961 roku Jimi Hendrix trafia do kartotek policyjnych, płacąc gorzką cenę
za "szlajanie się" z niewłaściwymi ludźmi. Policjanci zatrzymują
wówczas na ulicy samochód pełen Murzynów, którzy w tę wtorkową noc wesoło się
bawią. Cóż w tym złego? Może chodzi o rasową segregację w Seattle, myśli
początkowo Jimi, bo wtedy już zaczęło się coś w tym temacie dziać. Jak
wspominał jego przyjaciel Terry Johnson - Gliny
mogły cię zatrzymać za chodzenie po ulicy... W prawie każdym protokole policyjnym pojawiały się zdania - 'Każdy
czarny nosi nóż', albo 'Każdy czarny w cadillacu to alfons, albo
diler'.
Tym razem jednak policjanci stawiają Jimiemu i
jego trzem kolegom zupełnie inny zarzut - jazdę kradzionym samochodem.
Wspominał jego brat Leon - Natychmiast wszystkich
aresztowali i zabrali Bustera do schroniska dla nieletnich, które znajdowało
się naprzeciw dawnego mieszkania taty przy East Terrace... Dowiedział się o
tym Al Hendrix - Kiedy go aresztowano,
zadzwonił do domu i powiedział Willeen, że jest w więzieniu. Poszedłem tam, aby
dowiedzieć się, o co chodzi. Powiedziano mi, że siedział w skradzionym
samochodzie z przyjaciółmi. Jimi wyznał, że nie wiedział, iż samochód został
skradziony, że jedynym, który wszystko wiedział, był kierowca tego samochodu.
Przypomniałem sobie, że jak byłem młody, to samo spotkało mnie w Vancouver. Mój
przyjaciel Willie Dell podjechał kiedyś po mnie samochodem. Zabrał też kilka
znajomych dziewcząt i udaliśmy się do Parku Stanley'a. Po jakimś czasie
przyszli policjanci. Nie mam pojęcia jak nas znaleźli, pewnie ten właściciel
się obudził, zobaczył, że jego samochód zniknął i zawiadomił policję. Dell
bronił się, mówiąc: 'Facet powiedział, że mogę z jego samochodu skorzystać'.
Skończyło się, tak, że ten facet dostał samochód z powrotem i wszystko było w
porządku Więc, kiedy teraz kłopoty miał Jimi, musiałem mu pomóc. Zwłaszcza, że
Jimi w czasie, gdy ze mną mieszkał, nie miał prawa jazdy. Także i później,
kiedy miał już trzy własne Jaguary. Do jazdy potrzebne mu były okulary, a on
ich nigdy nie używał. Znajomy przyznał, że jadąc z Jimim w roli kierowcy,
ryzykował życiem...
Tym
razem Jimiemu się jeszcze udało, niestety, trzy dni później, piątego
maja 1961 roku trafia ponownie do policyjnego aresztu, za to samo, co
poprzednio, a więc kradzież i jazdę kradzionym samochodem. I po raz drugi nie
przyznaje się do winy, mówiąc - Nie
wiedziałem, że był kradziony... Policjant jednak nie daje wiary
jego zeznaniu i szóstego maja Jimi zostaje odesłany do domu dla młodocianych
przestępców Rainier Vista 4-H Youth Centre, dokładnie naprzeciw domu, w
którym mieszkał kilka miesięcy temu. Jimi ze wstydem to wspominał - Przesiedziałem wtedy siedem dni w zimnej i
wilgotnej piwnicy. Nie wiedziałem, że to auto było skradzione. To była
najstraszniejsza rzecz, jak mi się w dzieciństwie przydarzyła. Stało się to
przez mojego kolegę. Należał do facetów, którzy zawsze chcą zaszpanować.
Podjechał do mnie i zapytał, czy chcę wybrać się z nim na przejażdżkę. 'Jasne'
odparłem i wskoczyłem do auta. Powiedział, że to samochód jego wujka, a ja mu
uwierzyłem. Wiedziałem, że gdy trafię do więzienia, to już nie będę grał...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz