W sobotę 2 lipca 1962 roku,
Jimi Hendrix opuszcza jednostkę w forcie Campbell. Kończy się jego służba
wojskowa. W ręku trzyma małą torbę z rzeczami osobistym. W
portfelu ma kilkaset dolarów. ...Wyszedłem z
wojska tuż przed czwartym lipca
w 1962 - wspominał - Dali mi wszystkie pieniądze,
które zarobiłem, trochę ponad czterysta dolarów. To
były największe pieniądze, jakie kiedykolwiek miałem w
całym moim życiu... Nie ma
jednak ze sobą swojej ukochanej gitary - W
wojsku kiepsko płacili musiałem
więc sprzedać gitarę - na szczęście to był
miły gość, który, gdybym potrzebował, obiecał mi ją pożyczyć...
Jimi
planuje pojechać do ojca do Seattle, trochę tam odpocząć, a potem, w miarę
możliwości z Billym Coxem, kiedy on za dwa miesiące także opuści armię, zrobić
następny ruch w branży muzycznej, może nawet wspólnie założyć jakiś zespół. No
i później, skoro poznali już niektóre miejsca na Południu, udać się w 'chitlin
circuit', "flaczkową trasę", po klubach i lokalach, w których występują
czarni artyści. Pierwsze kroki kieruje zatem do pobliskiego Clarksville, skąd
odchodziły autobusy na północny-zachód, w stronę domu. Tak to wspominał - Chciałem wrócić do Seattle, tam była moja
dziewczyna, ale gdy do niej zadzwoniłem, odłożyła słuchawkę. Pomyślałem wtedy,
że zajrzę tylko do Clarksville, bo to było w pobliżu, spędzę tam noc i
następnego dnia rano wyruszę do domu. I tak właśnie zrobiłem... Clarksville
było niedaleko, znał już to miasto z koncertów, które tam grał z „The Kasuals”,
wsiada więc do autobusu i tam jedzie.
Na początku lat 60. XX wieku,
Clarksville to było ciche i
spokojne miasteczko, który zamieszkiwało około 22.000
ludzi.
W 1862 roku, podczas wojny domowej,
czyli secesyjnej, miasto przejęły wojska Unii. Rebelianci, czyli Konfederaci odzyskali
je potem bez strzału
i ponownie stracili. I
potem, do końca wojny, Clarksville pozostawało pod
kontrolą rządu federalnego. W
legendarnej bitwie pod Gettysburgiem, pułk liczący ponad dziewięciuset ludzi z Clarksville,
walczył po stronie Konfederacji. Tylko trzech z nich wróciło
potem do miasta, które kontrolowane było przez armię Unii. Z kolei, z
uwolnionych czarnych niewolników powstał pułk, który walczył przeciwko wojskom
Konfederacji.
Po wojnie secesyjnej wielu czarnych
pozostało w mieście, osiedlając się przede wszystkim nad rzeką Cumberland,
gdzie z czasem powstała dzielnica nędzy. Kiedy prawie wiek później Jimi Hendrix
przybył do miasta, zetknął się z panującą tam nadal segregacją rasową widoczną
od razu między dzielnicami dla białych i czarnych. Tych drugich, obywateli
"gorszej" kategorii obowiązywało ponadto lokalne prawo "Sunday
Blue Law", zobowiązujące praktycznie wszystko, z wyjątkiem stacji
benzynowych, restauracji i aptek do zamknięcia w niedziele.
W porównaniu z Nashville nie było
tam wielu miejsc rozrywkowych. Nie działo się też wiele. Jedną z nielicznych
imprez w tym czasie była Twist Party zorganizowana przez
firmę Coca Cola, w miejscowym teatrze na cześć
nowego filmu z Chubbym Checkerem "Don't
Knock The Twist". Towarzyszył jej również konkurs z główną nagrodą w wysokości dwudziestu pięciu dolarów. W
Clarksville odbywały się w tym czasie także i inne rozrywkowe imprezy, jak
wyścigi samochodowe, tańce oraz koncerty countrowego duetu "Flatt &
Scruggs" w Dunbar Cave, ale była to rozrywka tylko dla białych
mieszkańców, oznaczona, tak jak wtedy w hrabstwie Montgomery czyniono,
specjalnymi tablicami "Wstęp tylko dla białych". Imprezy na powietrzu
dla czarnych mieszkańców, pogrzeby, chrzciny, czy grillowanie kurczaków, odbywały
się jedynie w niewielkiej części miasta i to w pobliżu miejscowego kościoła Faith
Temple Church of God in Christ.
Wysiadając
z autobusu w Clarksville, Jimi o tym jeszcze nie wie, ale teraz słysząc
dobiegające do jego uszu dźwięki muzyki, nadstawia uszu. Wspominał
potem - Wszedłem do klubu, grali tam jazz
i wziąłem sobie drinka... Podoba mu się atmosfera panująca w tym lokalu,
szybko też znajduje przyjazne dusze i z wielką ochotą opowiada o tym, jak to
było w wojsku, celebrując swoją na nowo odzyskaną wolność. Kupuje
napoje dla każdego, kto się tylko
nawinie, ciesząc się z oznak zadowolenia, jakie okazują mu nowi przyjaciele,
klienci tego lokalu.
Nigdy dotąd nie miał dużo
pieniędzy, często, gdy zabrakło jedzenia w domu, chodził do domów przyjaciół. Do tej pory był biedny i nie miał pojęcia, jak obchodzić
się z pieniędzmi. Nic więc dziwnego, że jak opowiadał - Wpadłem tego dnia w niesłychanie
wspaniałomyślny nastrój. Wystarczyło, żeby ktoś poprosił mnie o pieniądze i od
razu wręczałem mu banknot. Myślę, że musiałem być tego dnia szczególnie
życzliwy. Spodobało mi się, więc tam zostałem. Opuściłem to miejsce z
szesnastoma dolarami w kieszeni, a to było o wiele za mało, aby z Tennessee
dostać się do Seattle. To było ponad dwa tysiące mil. Najpierw pomyślałem, żeby
do ojca zadzwonić i poprosić, by przysłał mi pieniądze. Ale co mógłbym
powiedzieć komuś, kto ciężko pracował, że przez jedną noc straciłem prawie
czterysta dolarów? Bałem się wrócić do domu. Mój ojciec był bardzo surowym
człowiekiem. Natychmiast by kazał mi zdjąć ubranie i dokładnie ściąć włosy... Poza
tym, Jimi nie wiedział, a może nawet się bał tego, co mogło go czekać od Betty,
skoro nie chciała z nim dzień wcześniej rozmawiać. A przecież ona, tak jak
ojciec, nie była zachwycona perspektywą założenia rodziny z muzykiem, chciała,
żeby zapomniał o gitarze i powtarzała to, co mówił mu już ojciec, że trzeba się
utrzymać z pracy własnych rąk.
Już z wojska Jimi pisywał do ojca, że wolałby po
powrocie do Seattle grać w jakimś zespole zawodowo. Al odpisał mu –Tu w Seattle nic się w świecie muzycznym nie
dzieje. Jeśli wrócisz tu, będziesz bezczynnie siedział... Te kotłujące się
w głowie Jimiego myśli sprawiły, że podjął tylko jedną decyzję - Wszystko, co mogę teraz zrobić, pomyślałem, to
wyciągnąć od tego kolesia moją gitarę i tutaj spróbować znaleźć jakąś pracę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz