Nashville od Clarksville było
odległe zaledwie dwadzieścia mil, Jimi rozmyślał więc – To była duża muzyczna scena. Na pewno było co tam robić. W wojsku
zająłem się gitarą już bardzo na poważnie, więc pomyślałem sobie, że mam tylko
jedno wyjście: zarobić graniem (na powrót do domu). A przypomniałem sobie, że
tuż przed wyjściem z wojska sprzedałem swoją gitarę chłopakowi z jednostki.
Wróciłem więc do Fortu Campbell, odszukałem go i powiedziałem, że muszę ją
pożyczyć...
Wraca
więc do swej dawnej jednostki, nielegalnie wchodzi na teren, odnajduje tamtego
żołnierza i jeszcze jedną noc spędza w swoim, do niedawna, baraku. A następnego
ranka, ze swoją czerwoną gitarą Danelectro "wypożyczoną"
od rekruta, udaje się do Clarksville i znajduje lokum w domu przy Glen Street
411, blisko znanego sobie klubu The Pink Poodle. Przez najbliższe dni jest jednak mocno
spanikowany, starając się przeżyć za te kilkanaście dolarów, które mu w
portfelu zostały. Jeśli na ulicy ktoś upuszcza pięćdziesięcio-centówkę, nie może
się doczekać, by ją podnieść. Opowiadał potem o tym - Minęło trochę czasu, zanim wyleczyłem kontuzję. Na początku było dość
ciężko, żyłem w bardzo złych warunkach. Spałem gdzie popadło, musiałem kraść
jedzenie, żeby przeżyć...
Jimi
nie ma jeszcze dwudziestu lat, a teraz w Clarksville, stoi przed tym samym, co
go spotkało, kiedy wyleciał ze szkoły Garfield. ...Znów dorywczo pracowałem - opowiadał Jimi Sharon Lawrence - Nie mogłem uwierzyć, że sam się w to
wpakowałem. Grałem na ulicy na gitarze za kilka dolców, czekając, aż Billy
wyjdzie z wojska...
Cztery dni, po
wyjściu Hendrixa do cywila, szóstego
lipca 1962 roku do Clarksville przyjeżdża Billy Cox, który - Bardzo oryginalnie grał na basie -
przyzna to Jimi i żeby się z nim spotkać idzie do The
Disabled American Veterans Hall, klubu dla
amerykańskich weteranów, ze swoją gitarą w ręku. Billy jest zaskoczony widokiem
przyjaciela, ale chętnie włącza go do swego nowego zespołu, teraz i na drugi
występ, późnym wieczorem w Pink Poodle. Dzięki temu Jimi zarabia
kilka dolarów, które pozwolą mu przetrwać parę następnych dni, jak wspominał
- Trochę zarobiłem, ale w ogóle mi się to
nie podobało... Żyje z dnia na dzień, nocuje gdzie popadnie i czeka do
września, aż dołączy do niego zdemobilizowany Billy Cox. Idzie do lombardu i
zastawia swoją, a mówiąc prawdę, wypożyczoną od kolegi z wojska, czerwoną
gitarę Silvertone (Danelectro). Na razie nie jest mu
ona potrzebna, a za otrzymane od handlarza pieniądze przeżyje kilka kolejnych
dni.
Pierwszego
września 1962 r. w Clarksville pojawia się Billy Cox. (W książce "Becoming Jimi Hendrix" autorzy
podają, ze nastąpiło to dopiero 18 października) Opuścił fort Campbell i
dołącza do Hendrixa - Jimi czekał na mnie
dwa miesiące, teraz w Clarksville wynajęliśmy dom... Obaj postanawiają grać
tutaj razem, tyle, że Jimi nie ma instrumentu. Billy doskonale wie o co chodzi,
idzie z nim do lombardu i wykupuje gitarę Danelectro.
Pierwszą
ofertę pracy Jimiemu i Billy'emu składają ludzie z miejscowej agencji. Tak to
wspominał potem Jimi Hendrix - Grałem dla
W & W Man, ale oni płacili
grosze. Nazywaliśmy ich między sobą „Wicked and Wrong” („Wredni
Wyzyskiwacze"). Ci pożal się Boże, agenci muzyczni włazili na scenę w
trakcie numeru, wsuwali nam do kieszeni kopertę z forsą i znikali. Kiedy
skończyliśmy kawałek i zaglądaliśmy do koperty, okazywało się, że było w niej
kilka dolców, dwa lub trzy, zamiast dziesięciu lub piętnastu. Mieszkaliśmy
wtedy w domach, które dopiero budowano, nie miały ani dachu, ani podłogi, więc
musieliśmy nocować pod gwiazdami... Cox
dodawał - Graliśmy wszędzie w okolicy, od
Fort Campbell po Clarksville. Przez kilkanaście dni mieliśmy stałą pracę, aż
któregoś dnia przyszedł do nas właściciel pewnego klubu z Nashville.
Powiedział, że uważa nas za najlepszy zespół w okolicy i spytał, czy nie chcemy
grać u niego…
Zanim
jednak obaj wyjadą do Nashville, jeszcze przez kilka tygodni próbują coś
znaleźć w Clarksville. Dołącza do nich, poznany kilka miesięcy temu w
Indianapolis gitarzysta Alphonso Young. Grupa, którą kierował, "The
Presidents” nie miała regularnego zajęcia i ostatecznie po
burzliwej kłótni z jej basistą,
Young przypomniał sobie spotkanie z Jimim i opuścił
Indianapolis, przenosząc się do Clarksville. Trzej muzycy postanawiają
reaktywować swój zespół z wojska. Jimi opowiadał - Wtedy dowiedzieliśmy się, że jest inny zespół, który nazywa się „The
Casuals”, postanowiliśmy więc zmienić nazwę na „The Kasuals”... Alphonso Young
dodał - Powiedziałem Jimiemu: "The
Kasuals"? To nie brzmi dobrze. Zawsze mieliśmy garnitury i krawaty... I
w ten sposób pojawia się - Zespół
"The King Kasuals" - jak pamiętał Jimi - założyłem go z gościem nazwiskiem Billy Cox, rasowym czarnym basistą...
Oprócz nich “The King Kasuals” tworzą: saksofonista Tee Howard Williams,
perkusista Freeman Brown i wspomniany przed chwilą Alphonso “Baby Boo” Young. Brakuje
im jednak wokalisty, gdyż Jimi nie miał ochoty śpiewać, zawsze myślał, że ma
kiepski głos. Billy Cox pamiętał – Był zbyt
nieśmiały, a oni śmiali się ze
mnie, kiedy śpiewałem, więc wzięliśmy
wokalistę o imieniu Harry Batchelor...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz