wtorek, 16 czerwca 2020

King Kasuals


Nashville od Clarksville było odległe zaledwie dwadzieścia mil, Jimi rozmyślał więc – To była duża muzyczna scena. Na pewno było co tam robić. W wojsku zająłem się gitarą już bardzo na poważnie, więc pomyślałem sobie, że mam tylko jedno wyjście: zarobić graniem (na powrót do domu). A przypomniałem sobie, że tuż przed wyjściem z wojska sprzedałem swoją gitarę chłopakowi z jednostki. Wróciłem więc do Fortu Campbell, odszukałem go i powiedziałem, że muszę ją pożyczyć...
            Wraca więc do swej dawnej jednostki, nielegalnie wchodzi na teren, odnajduje tamtego żołnierza i jeszcze jedną noc spędza w swoim, do niedawna, baraku. A następnego ranka, ze swoją czerwoną gitarą Danelectro "wypożyczoną" od rekruta, udaje się do Clarksville i znajduje lokum w domu przy Glen Street 411, blisko znanego sobie klubu The Pink Poodle.  Przez najbliższe dni jest jednak mocno spanikowany, starając się przeżyć za te kilkanaście dolarów, które mu w portfelu zostały. Jeśli na ulicy ktoś upuszcza pięćdziesięcio-centówkę, nie może się doczekać, by ją podnieść. Opowiadał potem o tym - Minęło trochę czasu, zanim wyleczyłem kontuzję. Na początku było dość ciężko, żyłem w bardzo złych warunkach. Spałem gdzie popadło, musiałem kraść jedzenie, żeby przeżyć...
            Jimi nie ma jeszcze dwudziestu lat, a teraz w Clarksville, stoi przed tym samym, co go spotkało, kiedy wyleciał ze szkoły Garfield. ...Znów dorywczo pracowałem - opowiadał Jimi Sharon Lawrence - Nie mogłem uwierzyć, że sam się w to wpakowałem. Grałem na ulicy na gitarze za kilka dolców, czekając, aż Billy wyjdzie z wojska...
            Cztery dni, po wyjściu Hendrixa do cywila, szóstego lipca 1962 roku do Clarksville przyjeżdża Billy Cox, który - Bardzo oryginalnie grał na basie - przyzna to Jimi i żeby się z nim spotkać idzie do The Disabled American Veterans Hall, klubu dla amerykańskich weteranów, ze swoją gitarą w ręku. Billy jest zaskoczony widokiem przyjaciela, ale chętnie włącza go do swego nowego zespołu, teraz i na drugi występ, późnym wieczorem w Pink Poodle. Dzięki temu Jimi zarabia kilka dolarów, które pozwolą mu przetrwać parę następnych dni, jak wspominał - Trochę zarobiłem, ale w ogóle mi się to nie podobało... Żyje z dnia na dzień, nocuje gdzie popadnie i czeka do września, aż dołączy do niego zdemobilizowany Billy Cox. Idzie do lombardu i zastawia swoją, a mówiąc prawdę, wypożyczoną od kolegi z wojska, czerwoną gitarę Silvertone (Danelectro). Na razie nie jest mu ona potrzebna, a za otrzymane od handlarza pieniądze przeżyje kilka kolejnych dni.
            Pierwszego września 1962 r. w Clarksville pojawia się Billy Cox. (W książce "Becoming Jimi Hendrix" autorzy podają, ze nastąpiło to dopiero 18 października) Opuścił fort Campbell i dołącza do Hendrixa - Jimi czekał na mnie dwa miesiące, teraz w Clarksville wynajęliśmy dom... Obaj postanawiają grać tutaj razem, tyle, że Jimi nie ma instrumentu. Billy doskonale wie o co chodzi, idzie z nim do lombardu i wykupuje gitarę Danelectro.
            Pierwszą ofertę pracy Jimiemu i Billy'emu składają ludzie z miejscowej agencji. Tak to wspominał potem Jimi Hendrix - Grałem dla W & W Man, ale oni płacili grosze. Nazywaliśmy ich między sobą „Wicked and Wrong” („Wredni Wyzyskiwacze"). Ci pożal się Boże, agenci muzyczni włazili na scenę w trakcie numeru, wsuwali nam do kieszeni kopertę z forsą i znikali. Kiedy skończyliśmy kawałek i zaglądaliśmy do koperty, okazywało się, że było w niej kilka dolców, dwa lub trzy, zamiast dziesięciu lub piętnastu. Mieszkaliśmy wtedy w domach, które dopiero budowano, nie miały ani dachu, ani podłogi, więc musieliśmy nocować pod gwiazdami... Cox dodawał - Graliśmy wszędzie w okolicy, od Fort Campbell po Clarksville. Przez kilkanaście dni mieliśmy stałą pracę, aż któregoś dnia przyszedł do nas właściciel pewnego klubu z Nashville. Powiedział, że uważa nas za najlepszy zespół w okolicy i spytał, czy nie chcemy grać u niego…
            Zanim jednak obaj wyjadą do Nashville, jeszcze przez kilka tygodni próbują coś znaleźć w Clarksville. Dołącza do nich, poznany kilka miesięcy temu w Indianapolis gitarzysta Alphonso Young. Grupa, którą kierował, "The Presidents” nie miała regularnego zajęcia i ostatecznie po burzliwej kłótni z jej basistą, Young przypomniał sobie spotkanie z Jimim i opuścił Indianapolis, przenosząc się do Clarksville. Trzej muzycy postanawiają reaktywować swój zespół z wojska. Jimi opowiadał - Wtedy dowiedzieliśmy się, że jest inny zespół, który nazywa się „The Casuals”, postanowiliśmy więc zmienić nazwę na „The Kasuals”... Alphonso Young dodał - Powiedziałem Jimiemu: "The Kasuals"? To nie brzmi dobrze. Zawsze mieliśmy garnitury i krawaty... I w ten sposób pojawia się - Zespół "The King Kasuals" - jak pamiętał Jimi - założyłem go z gościem nazwiskiem Billy Cox, rasowym czarnym basistą... Oprócz nich “The King Kasuals” tworzą: saksofonista Tee Howard Williams, perkusista Freeman Brown i wspomniany przed chwilą Alphonso “Baby Boo” Young. Brakuje im jednak wokalisty, gdyż Jimi nie miał ochoty śpiewać, zawsze myślał, że ma kiepski głos. Billy Cox pamiętał – Był zbyt nieśmiały, a oni śmiali się ze mnie, kiedy śpiewałem, więc wzięliśmy wokalistę o imieniu Harry Batchelor...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz