Zespół "The Casuals" (lub "The Kasuals", bo taka nazwa też się pojawia) wykonuje bardzo różnorodny repertuar. Wspominał Billy Cox – Obaj kochaliśmy bluesa. Nasze dziedzictwo to był jazz i R & B, głosy gospel możesz usłyszeć w czarnych kościołach, przejść kawałek ulicą, i zaraz trafisz do klubu, w którym usłyszysz bluesa. Rozmawialiśmy dużo o tej, czy innej pieśni lub piosence, którą usłyszeliśmy w radiu. Obaj dorastaliśmy słuchając WLAC (radiostacji z siedzibą w Nashville), tam słyszeliśmy piosenki, których się potem uczyliśmy, graliśmy je na jamach. Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, Jimi próbował grać Kinga Curtisa "Soul Twist"...
W repertuarze znalazły
się m.in. "kawałki" zespołu "Booker T & M.G.’s" oraz
oczywiście bluesy. Billy Cox wyjaśniał – To przede wszystkim były piosenki: Slima Harpo, Muddy'ego Watersa, Lightnin' Hopkinsa, Howlin' Wolfa, Alberta Kinga, B.B.
Kinga. Jimi mówił, że to wielcy bluesmani. Kiedy zaczynaliśmy, graliśmy wiele ich kompozycji.
To była podstawa. Potem doszły
kawałki z Top 40 R&B
oraz wiele numerów pop ... Opracowaliśmy takie "kawałki" jak: "St. James Infirmary" i wiele numerów Bobby'ego Blue Blanda - dodawał
Billy Cox - Jimi i ja nie pracowaliśmy z
różnymi wokalistami. Obaj byliśmy w tym samym wieku, więc mieli na nas wpływ ci
sami ludzie... W magazynie Guitar
Player z września 1995 roku, Billy Cox przypomniał, że nagrał kilka
wspólnych z Jimi jamów w kantynie -
Mam jeszcze kilka taśm z tych wczesnych
dni. Robiliśmy też bardzo dość
dziwaczne duety wokalne... Ich
zespół całymi dniami ćwiczy i nie odrzuca żadnej propozycji występu. Billy Cox
wspominał - Graliśmy w Clarksville, Tennessee: w Elks Club, DAV (Disabled
American Veterans) dopóki nie złapaliśmy
stałej pracy w Pink
Poodle. Graliśmy wszędzie z dużą energią...
Chociaż Clarksville było
najbliższym miastem, głównym centrum muzycznym stanu Tennessee było Nashville,
oddalone zaledwie o około czterdzieści mil.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz