sobota, 1 października 2022

            Pierwsze dni w forcie mijają Jimiemu bardzo szybko. Otrzymuje odpowiedni strój i ekwipunek, o który sam musi dbać. Uczy się jak nosić mundur wyjściowy, jak ustawiać się na apelu i jak salutować. W środę ósmego czerwca 1961 roku wysyła pierwszy list do ojca, który dotrze do Seattle po tygodniu. Z Alem mieszka wtedy Leon oraz Willeen z Willette. Jimi pisze – Moim zdaniem życie w wojsku jest znacznie droższe, niż w cywilu. Jak dotąd każdy z nas musiał kupić dwa worki na pranie – dolar za sztukę, czapkę koszarową – dolar i 75 centów, dwie kłódki po 80 centów, trzy ręczniki po 50 centów, pieczątkę i tusz – dolar 75, ostrzyc się za dolara i jeszcze sprawić sobie przybory do czyszczenia butów – dolar 70, maszynkę do golenia, żyletki i mydło – drugie tyle, no i naszywki mundurowe za 50 centów. Zdaje się, że finansowo nie wyjdzie to wcale tak dobrze, jak mi się z początku wydawało. Żołd dostaniemy dopiero 30 czerwca br, więc chciałbym zapytać, czy możecie mi przysłać pięć - sześć dolarów. Po przyjeździe dali nam tylko 5 dolarów, a prawie wszystko od razu się rozeszło, zostało mi półtora, które zniknie raz dwa. Pod koniec miesiąca, kiedy wypłacą żołd, oddam Wam wszystko, jeśli mi coś przyślecie. P.S. – Proszę, jeśli tylko możecie, przyślijcie mi jak najszybciej kilka dolarów – dziękuję… W następnym liście pisze jednak zupełnie inaczej - Jak dotąd, myślę, że tu w wojsku wcale nie jest źle. Jedynie ścięto moje włosy na krótko no i zacząłem się golić. W najbliższych dwóch miesiącach się nie zobaczymy, będę odbywał szkolenie podstawowe…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz