czwartek, 20 października 2022

            Pewnego deszczowego listopadowego dnia 1961 roku Billy Cox powracał do jednostki z kina, w którym wraz z kolegami obejrzał film z Johnem Waynem - Wracałem do swojej kompanii i musiałem przejść obok kantyny numer 1. Stanąłem w progu, aby przeczekać ulewę i wtedy usłyszałem dobiegający z wnętrza dźwięk gitary. Czegoś takiego nigdy dotąd ludzkie ucho nie słyszało. To było gdzieś pomiędzy Beethovenem, a Johnem Lee Hookerem. Pomyślałem, że ten co gra, to musi być niezwykły gość. Wszedłem do środka. Stał tam facet z gitarą, chyba Danelectro...

            Harry Shapiro podaje, że to była czerwona gitara.  ...Grał tylko trzy dźwięki - dodawał Billy Cox - ale było w nim coś niesamowitego. To był Jimi. Powiedziałem: 'Jestem Billy Cox i gram na basie'. Pożyczyłem bas, spróbowałem kilka taktów, szybko się dopasowaliśmy i zaczęliśmy razem grać. W wojsku przez jakiś czas nie grałem, ale kiedy usłyszałem Jimiego, moje zainteresowanie do muzyki gwałtownie powróciło. Jimi był wtedy dopiero w początkowym stadium, ale w jego grze usłyszałem coś, czego chyba nikt inny do tej pory nie usłyszał. To było całkiem sympatyczne granie, więc postanowiliśmy razem założyć zespół z żołnierzy, którzy tutaj byli...

            Co do gitary Danelectro Jimiego Hendrixa,  w różnych jego biografiach podawane są różne daty, kiedy wysłana przez ojca z Seattle dotarła do niego, do fortu Campbell. Jak wynika to z książki Ala Hendrixa, nastąpiło to prawdopodobnie dopiero w styczniu 1962, Jimi mógł więc tamtego listopadowego dnia grać na innej gitarze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz