poniedziałek, 17 października 2022

            15 grudnia 1961 r. Jimi pożycza aparat fotograficzny, aby zrobić zdjęcie skaczącemu koledze – Jak spadł to zrobił „plask” – napisał na odwrocie zdjęcia, które wysłał do ojca. Na następnych dwóch zdjęciach, które zrobi, widać jak na linie opadają dwaj skaczący koledzy żołnierze. I pozwala sobie na uwagę - Było jedno takie ćwiczenie, które nazywaliśmy "wisielcze tortury". Wisiało się w uprzęży spadochronowej kilka centymetrów nad samą ziemią. Bywało, że trzeba było tak dyndać przez godzinę, a jeśli uprząż przekrzywiła się choćby odrobinę, męka była nie do wytrzymania. A na jej założenie miało się mniej więcej trzy sekundy... Niestety polityczna sytuacja na świecie wcale nie jest spokojna, wzrasta bowiem napięcie na granicy koreańskiej, w Azji południowo-wschodniej, we wschodniej Europie oraz na Kubie. Jimi zaczyna mieć coraz większe obawy związane ze służbą wojskową. Zastanawia się, czy pięćdziesiąt dolarów żołdu, jakie otrzymuje co miesiąc, warte jest ryzyka. Wspominał później - Musiałem kupić dwie pary butów do skakania, cztery mundury polowe i dwadzieścia naszywek z orłem. To godło 101 Dywizji...        

            Tuż przed Bożym Narodzeniem 1961 roku, 21 grudnia, po kolejnym skoku, który także uwiecznia na dwóch zdjęciach, pisze do ciotki Delores - Jestem w najlepszej formacji na świecie, jak się coś zacznie, pójdziemy na pierwszy ogień... Przez kolejne tygodnie wykonuje skoki, czasem, jak piątego marca 1962 r., robi też zdjęcia. Wcześniej, bo w czwartek jedenastego stycznia, z rąk majora W.G. Richa Jimi otrzymuje uroczyście emblemat "Krzyczącego Orła". Pisze do ojca - Udało się po ośmiu miesiącach i ośmiu dniach  dodając - Będę musiał pojechać do domu, choć na chwilę. Miewam sny o tobie i Leonie...  Al Hendrix zapamiętał te listy od syna, przypominały mu własne, które wysyłał do Lucille dwadzieścia lat wcześniej. Ten ostatni, wysłany w środę 17 stycznia Jimi kończył słowami - Mam nadzieję, że jak najszybciej przyślesz mi gitarę. Naprawdę muszę ją teraz mieć. Jest wciąż w domu Betty...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz